01. Flying High
02. Revolution
03. Humanoid
04. H.T. Angel
05. Q
06. The Rebel
07. Abyss
08. World in Black
09. Monster
10. "7"
11. R'n'R Hell (bonus track)



Mówią, że cuda się nie zdarzają, ale nową płytę Black River właśnie w kategoriach cudu należy rozpatrywać. W końcu ta swoista super-grupa, po chorobie Taffa, zamilkła na długie osiem lat. Maćkowi po wyzdrowieniu nie spieszno było do świata muzyki, a i pozostali członkowie kapeli skupili się na różnych aktywnościach, w tym pracy w innych zespołach (m.in. Hunter czy Behemoth). Wiadomość o reaktywacji była więc bardzo dużym (pozytywnym!) zaskoczeniem, nie mówiąc już o ogłoszeniu prac nad nowym albumem. Czy jednak dobrze się stało, że grupa od razu pognała do studia, czy może lepiej gdyby na razie skupiła się tylko na działalności koncertowej?

Wersja fizyczna krążka wydana została przez Mystic Production i jest ona naprawdę smakowita. Wydawnictwo przyjęło formę czarnego digipaka, z dość prostym artworkiem Mariusza Filipowicza na przedzie i połyskującą tracklistą z tyłu. "Okładka" stworzona została z grubego, twardego papieru, przez co "Humanoid" przypomina małą książkę (liczę, że i odporność na obrażenia będzie podobna!). Po otwarciu wita nas zdjęcie grupy oraz kapitalnie wykonany, przyklejony na stałe booklet, zawierający wszystkie teksty utworów zawartych na płycie oraz wysokiej jakości zdjęcia członków grupy (a i sam papier - rewelacja). Ładnie się to wszystko prezentuje, jeszcze bardziej zachęcając do zapoznania się z zawartością ciemnego jak noc krążka.

Na "Humanoid" zespół jeńców nie bierze: od początku atakuje nas mocnym rock'n'rollem podlanym metalowym sosem, w postaci wpadającego w ucho "Flying High" - i przez niemal całą płytę grupa tego tempa zwalniać nie zamierza. Głównie otrzymujemy szybkie, dynamiczne i dość proste w swej konstrukcji numery, których zadanie jest jedno: mają kopać cztery litery. I te bezpretensjonalne kompozycje, typu "Abyss", "Revolution" czy "Monster" (mój faworyt!), robią to doskonale, dodatkowo mając w sobie bogate pokłady przebojowości. Hitów na nowym wydawnictwie nie brakuje: melodie czy refreny nucimy przez długie godziny i chyba tylko lobotomia mogłaby nam je z głowy wybić. Oczywiście miejscami Black River bawi się też swoją muzyką, dodatkowo urozmaicając krążek. W takim "Q" i "World in Black" kapela uderza w southernowe klimaty, na "The Rebel" brudny rock'n'roll ociera się o wściekły punk, a "H.T. Angel" do złudzenia przypomina... Rootwater! Zwłaszcza tą szaloną końcówką, w której Taff wydziera się niczym Serj Tankian z System of a Down.

No właśnie, Taff... Maciej był największą niewiadomą "Humanoid", ponieważ zniknął on w końcu z muzycznego świata na długie lata. Można było mieć pewne obawy, co do jego formy wokalnej i spieszę donieść, że jego powrót w metalowe rejony jest... satysfakcjonujący. Chłopaki postanowili swojego frontmana nie oszczędzać i od razu rzucili go na głęboką wodę, zmuszając do dostarczenia zarówno mocnych, niskich, "chropowatych" partii (jak np. w "Humanoid" czy "Abyss"), jak i wysokich, szalonych wokaliz. Poradził sobie całkiem nieźle, choć miejscami razić może zbyt twarda wymowa niektórych angielskich zwrotów i słów - pierdółka, wynikająca z długiej nieobecności na scenie. Niektórym może też przeszkadzać fakt, że jego głos bywa niekiedy mocno przetworzony, no ale uznaję, że to decyzja artystyczna, a nie forma ukrycia pewnych niedoskonałości. Tekstowo "Humanoid" nie stara się być jakoś mega-ambitny, opowiadając w prostych słowach o otaczającym nas brudnym świecie czy radzeniu sobie z przeciwnościami. Niekiedy bywa poważnie (Taff śpiewający o tym, że "już nie jest martwy dla świata"), innym razem "jajcarsko". Najważniejsze, że dobrze się to łączy z muzą zawartą na płycie (choć jak zestawimy teksty z historią choroby wokalisty, to wychodzą ciekawe rzeczy...).

Brzmienie "Humanoid" jest selektywne, krystalicznie wręcz czyste: słychać każdy dźwięk, każdą pojedynczą nutę. I choć przed premierą krążka, wraz z pierwszymi singlami go promującymi, pojawiały się narzekania na brak "brudu", charakteryzującego chociażby "Black'n'Roll", to... Cóż, włączcie "Humanoid" na dobrym sprzęcie lub słuchawkach i odpowiedzcie sobie na pytanie czy na pewno chcielibyście, aby to wszystko, te gitary czy sekcja rytmiczna, brzmiały jak np. na ostatnim wydawnictwie Venom? No właśnie - muzyczny świat poszedł do przodu, a odpowiedzialny za miks i mastering Szymon Sieńko udowadnia, że trzyma rękę na pulsie. Ode mnie: wielkie brawa. Wielkie brawa też dla chłopaków z Black River, gdyż po latach niebytu zdołali udźwignąć presję oczekiwań dostarczając kapitalny, wpadający w ucho krążek, nie otwierający nowego rozdziału w historii grupy, tylko raczej kontynuujący opowieść przerwaną w roku 2010.

Flying High:



Tomasz Michalski / [ 23.05.2019 ]




 -  Black'n'Roll





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =








Black River
Humanoid

Mystic Production - 2019 r.




8,5/10



 -  Black'n'Roll



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!