1. Łossod
2. Ośle
3. Tarło
4. Modłości
5. Baba zakonna
6. Popiór
7. Głowy w dół spuszczone
8. Dali na msze




Przez ostatnie osiem lat Polki i Polacy czekali, aż Kat & Roman Kostrzewski zechcą im sprzedać coś, czego jeszcze nie słyszeli. Głodni katowskich ciosów fani zdążyli się w tym czasie przeprosić z chłodno przyjętą "Biało-Czarną" i usłyszeć dziesięć kolejnych koncertowych wykonań "Wyroczni". W newsa o nadchodzącej premierze "Popióra" wielu pewnie nawet nie uwierzyło.

Ale dokonało się. Zastrzyk świeżej krwi w osobach Jacka Hiro (gwoli formalności: Sceptic, Dies Irae, Thea, Virgin Snatch, Voodoo Gods) i Jacka "Jacko" Nowaka (Virgin Snatch) wybudził zespół z wydawniczego marazmu. I nie ma w tym cienia przesady: to Hiro skomponował 7 z 8 utworów na "Popiórze". Co się dzieje, kiedy stery przejmuje oddany fan zespołu, a przy okazji jeden z najwybitniejszych gitarzystów w kraju? Album nie ujawnia całej odpowiedzi od razu.

"Za kadzidłem do mgieł..."

"Popiór" zaczyna tam, gdzie kończyła się akustyczna kompilacja "Buk" - otwierający "Łossod" brzmi bowiem jak post scriptum do "Trzeba zasnąć". Dobrze się składa, bo ten sam numer zamykał ostatni album oryginalnego Kata przed "rozwodem" z Romanem - a nowy krążek jak żadne inne "okołokatowskie" nagranie po 1997 roku przywołuje ducha tamtego zespołu. Intro nie oddaje klimatu całej płyty, ale zdradza, czego można się spodziewać po nowych tekstach Kostrzewskiego. Podobnie jak w poprzednich dziełach Romana z XXI wieku: fascynacja Młodą Polską ustępuje miejsca przed gwarą i regionalizmami.

W ten ton uderzają też pierwsze takty kolejnego utworu, w którym najcięższe katowskie brzmienie od ponad 20 lat rozrywa głębokie "mosz recht!". "Ośle" też nie mówi o płycie wszystkiego - i pewnie dlatego właśnie tym utworem zespół zapowiedział premierę. Ciężki riff i rozpędzająca się sekcja eksponują znakomitą produkcję "Popióra", a chwytliwy refren zwiastuje koncertowego killera. Ale na tle całego krążka "Osiołek" jest nieskomplikowany i dosyć nowoczesny. Wirtuozerska gra na sentymentach zaczyna się później.

"Bazie wierzb... W niemieckim kätzchen drzew..."

Echa kultowego "Bastarda" z pełną mocą wybrzmiewają dopiero w "Tarle", w którym po szybkiej gitarowej salwie ze słuchaczem solówką wita się Hiro. Potem kilka zmian tempa, "połamana" rytmika, różnorodne wokale, kolejne wioślarskie popisy - i już można się złapać na odruchowym sprawdzeniu daty. Nie ma mowy o pomyłce, taki jest Kat (& RK) w 2019. A to wciąż tylko przetarcie. Ba, "Tarło" to być może najmniej przekonująca pozycja na trackliście - brakuje tam punktu kulminacyjnego, który zapadałby w pamięć i dzięki któremu chciałoby się natychmiast odsłuchać go jeszcze kilka razy. Szczęśliwie, żaden z pozostałych siedmiu numerów nie ma takiej wady.

Część uroku nowego-starego Kata leży zresztą w tym, że niewiele jest tu nachalnej przebojowości. Każdy utwór potrzebuje kilku podejść i chwili uwagi. Mało tu fragmentów, które od razu "się nucą". Jak już się Romanowi przytrafił refren do stworzony podśpiewywania, to - żeby nie było zbyt prosto i czytelnie - napisał go w trzech językach. "Modłości", czyli swoista wariacja na temat "modlitwy sąsiada" z kultowego "Dnia świra", to także dzięki temu zabiegowi jeden z ciekawszych tekstów na płycie.

"Oto ten, co świętym się zwał..."

Od tego utworu zaczyna się część właściwa "Popióra" - mocna, zwarta, bez słabszych punktów. Mroczna, bardziej bezpośrednia "Baba zakonna" jeszcze podkręca tempo - tu kłania się nie tylko "Bastard", ale i "Róże miłości..." (niżej podpisany dałby sobie uciąć rękę za celową aluzję do "Odi Profanum Vulgus"). Trudno uwierzyć, że Roman nie skreślił tego tekstu w ostatniej chwili, kilka tygodni temu, bo niemal zbyt dosłownie uderza w najświeższe wieści z życia kościoła katolickiego.

Wszystkie teksty są zresztą utrzymane w podobnym tonie. Antyklerykalizm to oczywiście specjalność zakładu, ale wydaje się, że tym razem liryki są osadzone w rzeczywistości jeszcze mocniej niż zazwyczaj. Roman zupełnie zrezygnował z opowieści o Rogatym i mrocznych baśni. Opowiada już wyłącznie o ziemskich demonach: prałacie-bestii, narodowych hipokrytach i biernych owcach.

Brutalnie "rzeczywisty" jest nawet tytułowy numer - jedyny wolny fragment krążka, przypominający raczej utwór z solowej "Wody" Kostrzewskiego niż katowską balladę. Tajemniczy "Popiór" to - zgodnie ze słowami autora - uosobienie tego, co zostaje z człowieka, gdy nieuchronnie zgubi "pióra" marzeń i ideałów, i boleśnie wyląduje na ziemi.

"A mi żaden farorz nie będzie pon..."

Całe szczęście, że muzycy nie zostawiają tej przykrej refleksji na koniec. Po niej przychodzi pora na żywą, "rockującą" gitarę i dosadne słowa "Głów w dół spuszczonych" oraz ciężkie, rozbudowane "Dali na msze". Oba znakomite - wzorcowo katowskie, a zarazem świeże: to w nich najtrudniej wyłapać wyraźne echa starszych albumów.

Z jednej strony "Popiór" spełnia oczekiwania z nawiązką. Oddanie kluczyków do Katmobilu Jackowi Hiro było strzałem w dziesiątkę - takiej gitary Kat nie miał od czasu jego imiennika, nieodżałowanego Regulskiego. Piotr Mańkowski z Wilczego Pająka nadał materiałowi brzmienie tak dobre, że jest w stanie wyleczyć z przewlekłej, ośmioletniej czkawki po "Biało-Czarnej". Wokalny i literacki poziom trzyma też dusza przedsięwzięcia pt. Kat & Roman Kostrzewski. Z drugiej, właśnie ze względu na jakość, album zostawia ogromny niedosyt. Intro i 7 pełnoprawnych utworów to po tylu latach zwyczajnie mało.

"Popiór" zgrabnie rozstrzyga problem "Katów równoległych". Kapela Piotra Luczyka szykuje swoją płytę, a Dragon z Irkiem Lothem i Krzyśkiem Osetem ma na pokładzie więcej muzyków "oryginalnego" Kata niż jakikolwiek zespół w kraju, ale marne szanse, by ktoś inny niż Kostrzewski, Hiro i spółka zdołał dostarczyć materiał o takim stężeniu "Kata w Kacie".

Ośle:


Eryk Delinger / [ 14.03.2019 ]







Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Jacek Kaczorek [ kaczorekjacek@poczta.fm ] 06-08-2019 | 14:56

Płyta świetna. Odzwierciedla duszę Romana taka jaka jest w teraźniejszości. Wszystkie płyty, cała twórczość Romana są odbitką poszczególnych okresów jego życia. Śledzę to od pierwszej do ostatniej płyty, a po przeczytaniu biografii dopiero to zrozumiałem. „Popiór” pokazuje obecny stan emocjonalny Romana, dojrzałego już faceta, niezwykle doświadczonego przez życie ale już spokojniejszego, ustabilizowanego. Też miałem mroczne dzieciństwo dlatego rozumiem skąd ta niezwykła twórczość. Takiej sztuki nikt inny nie tworzy na całym świecie. Roman jest jedyny taki. Podziwiam go za to jaki jest. Moim największym szczęściem było zamienić z nim kilka słów po koncercie. Może jeszcze kiedyś się spotkamy.






Kat & Roman Kostrzewski
Popiór

Kat & Roman Kostrzewski - 2019 r.




8/10




© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!