1. I Don't Know
2. Crazy Train
3. Goodbye To Romance
4. Dee
5. Suicide Solution
6. Mr. Crowley
7. No Bone Movies
8. Revelation (Mother Earth)
9. Steal Away (The Night)



Ozzy Osbourne to człowiek - legenda w świecie muzyki. Razem z Black Sabbath w latach '70 nagrał kilka płyt, które dziś są kanonem muzyki rockowej. Po rozstaniu się z kapelą rozpoczął karierę solową, która utorowana była skandalami, by w końcu po długich latach wrócić pod wielkim szyldem Sabbathu. To tak w dużym skrócie. Początek kariery solowej Ozzy'ego to rok 1980 i wydanie debiutanckiej płyty "Blizzard Of Ozz". Album ten dziś jest uznawany za wielki, utwory z niego za niesamowite. Krótko mówiąc, wiele osób uważa pierwszy album solowy Osbourne'a za przejaw jego geniuszu. Ja niestety się do tego grona nie zaliczam.

Owszem, na "Blizzard Of Ozz" dobrych numerów nie brakuje. Mamy ich pod dostatkiem i otwierający płytę "I Don't Know" nie zapowiada, abyśmy mieli powody do narzekań na album. Szybki gitarowy riff rewelacyjnego i nieodżałowanego Randy'ego Rhoadsa (zginął w tragicznym wypadku krótko po nagraniu drugiej płyty) i charakterystyczny głos Ozzy'ego łatwo mnie kupiły. I tak naprawdę zrobiła to większość utworów z debiutu. Naprawdę nie ma się do czego przyczepić w nasączonym gitarowymi solówkami (i to jakimi!) "Mr. Crowley", czy też w bardzo rozpoznawalnym "Crazy Train". Miło zachwycił mnie balladowy kawałek "Revelation (Mother Earth)", który wyróżnia się na tle pozostałych kompozycji, głównie przez gitarowe zabawy Rhoadsa. Problemem "Blizzard Of Ozz" jest brak pewnego pazura, czegoś, co spowodowałoby, że usiadłbym w fotelu z wrażenia. Zespół jest w formie, nawet Ozzy pomimo swoich używkowych odjazdów śpiewa tak, jak powinien. Utwory naprawdę się bronią. To nie są wypełniacze czy kawałki, które na album weszły przypadkowo. Tyle, że słuchając debiutu kapeli Ozzy'ego Osbourne'a słyszę zbyt wiele numerów zwyczajnie dobrych. Po prostu. "No Bone Movies" czy "Steal Away (The Night)" niczym nie zaskakują. To numery, które na które nie zwracam uwagi dziś i w 1981 roku też bym tego nie zrobił. Tym bardziej, że to były lata, kiedy dziś już znane i lubiane kapele nagrywały wiele utworów na bardzo wysokich poziomach.

Nie przekonują mnie też gadki o tym, jak wspaniałe jest "Suicide Solution". Przykro mi bardzo, ale Ozzy potrafił ukręcić coś znacznie lepszego, czego dowodem są chociażby inne kawałki z płyty czy też te wydane w kolejnych latach działalności kapeli. Na "Blizzard Of Ozz" słychać też, że Osbourne bardzo szybko chciał zaistnieć w mediach. Dwa z ośmiu numerów z płyty (nie liczę "Dee", czyli przerywnika trwającego ledwo 50 sekund) spokojnie mogły trafić do radia. A remaster z 2011 roku ma jeszcze "You Looking At Me Looking At You", który na płytę co prawda nie wszedł, posłużył za stronę "B" singla "Crazy Train". Utwór chociaż dobry, idealny do radia. Po prostu słuchając tej płyty mam wrażenie, że chęć Ozzy'ego do prześcignięcia Black Sabbath i zaistnienia w mediach odbiła się gorszą jakością utworów.

Debiut Księcia Ciemności na pewno jest płytą dobrą. Tylko, że ja od człowieka, którego zawsze kojarzyłem z genialnymi płytami-pomnikami wymagałem trochę więcej. Chociaż jak się potem okazało, sam Ozzy za "Blizzard Of Ozz" odpowiedzialny jest może w pięciu procentach. Przez eksperymentowanie z różnymi używkami nie był w stanie pracować nad płytą i cała brudna robota spadła na instrumentalistów. Ozzy nie postarał się nawet napisać tekstów. Zrobił to basista Bob Daisley, który współpracował jeszcze przez jakiś czas z Osbournem. Tymczasem całą śmietankę spił i do dziś spija Ozzy, który ludzi odpowiedzialnych za jego sukces potraktował bardzo perfidnie. Ale to już temat na inną historię. "Blizzard Of Ozz" to album na ocenę "dobrą" z plusem. I takiej wersji jeszcze trochę się zamierzam trzymać.

Mr Crowley:



Jakub Marszałek / [ 06.01.2017 ]




 -  Scream





Nick:  



E-mail:  



Treść komentarza:  



Suma 2 i 3 =




Tomasz Raszko [ blackfan1@wp.pl ] 10-01-2017 | 13:38

Mam dokładnie takie samo zdanie na temat tego albumu. Dobre kawałki są, ale brakuje im nieco polotu i zalatują komercją.


Pumpciuś [ pumpcius@gmail.com ] 10-09-2023 | 20:00

Przciętna i sztampowa płyta. Za to kolejna Diary of a Madman z tym zabóczym rifem na początku jest już świetna.






Ozzy Osbourne
Blizzard Of Ozz

Jet Records - 1980 r.




7,5/10



 -  Scream



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!