Trzeba przyznać, że metalowych albumów z Kanady nie dociera do nas zbyt dużo. Większość młodych ludzi z kraju klonowego liścia woli sobie pograć w hokeja niż bawić się dźwiękami i nagrywać albumy z muzyką metalową. Chyba jedyny znany zespół z Kanady, który przychodzi mi teraz do głowy to Annihilator, reszta to grupy zupełnie nie znane, właśnie z grona tych nie znanych bandów wypłynął na szerokie wody zespół Eidolon, głównie dzięki kontraktowi podpisanemu z Metal Blade. Nie wiem czy Wam nazwa Eidolon coś mówi, mi niewiele, nigdy nie słyszałem muzyki grupy, a "Coma Nation" to już piąty długogrający krążek. Dla formalności dodam, że grupa zarejestrowała go z nowym wokalistą.
Kompozycje Eidolon to szybkie kopiące prosto w tyłek numery, inspirowane trochę metalem lat 80-tych jak również amerykańską szkołą power metalu. Ostre jak brzytwa gitary, szybko pracująca sekcja to główne cechy stylu Kanadyjczyków. Nowy wokalista sprawia dobre wrażenie (chociaż nie miałem okazji słyszeć starego), ciężko porównać go do jakiegoś znanego śpiewaka, no może w niektórych partiach jego wokal przypomina Harrey'ego Conklina z Jag Panzer, ogólnie facet ma naprawdę niezły głos, miło słucha się jego wokalu.
Chciałbym jeszcze napisać kilka słów o gitarach, wioślarze serwują nam mocną gitarową jazdę (coś jak "Metus Mortis" grupy Brainstorm), momentami baaardzo szybką. Słychać, że w młodości panowie nasłuchali się starego thrash metalu. Płyt z taką muzyką jest teraz coraz mniej, nie powiem, takie thrash/powerowe młócki bardzo mi się podobają, wszystko było by dobrze gdyby czasami gitarzyści nie ocierali się w swoich partiach o death metal. Naprawdę można grać ostro ale nie do przesady, szczególnie słychać te sieczki w zwolnieniach tempa. Mam nadzieję, że muzycy wezmą sobie to do serca i na następnym krążku zrezygnują z tych nie pasujących i psujących ogólne wrażenie albumu deathowych gitar. Reszta jest jak najbardziej w porządku, nie brakuje na "Coma Nation" ciekawych refrenów i nie mniej interesujących zagrywek dokładnie opisanych wyżej gitarzystów. Na deser muzycy serwują nam ponad 18 minutową suitę. Utwór rozpoczyna się tajemniczym intrem, potem nadchodzi czas na spokojne gitary, tworzące niespokojny klimat burzony przez ciężkie i szybkie riffy. Ogólnie kawałek jest całkiem niezły, jednak wszystko psuje growling wykorzystany w kilku momentach. Moim zdaniem "Within The Gates" mógłby być trochę krótszy i gdyby nie deathowe wrzaski wokalisty byłby bardzo dobry.
"Coma Nation" to solidny krążek, zawierający masę energii, czasami jest jej nawet aż za dużo :). Wielbicielom thrashu z elementami power metalu na pewno się spodoba. Może to nie ten sam poziom co wspomniany wyżej "Metus Mortis" Brainstorm ale na pewno album na dobrym poziomie. Gdyby nie buraki w stylu deathowych gitar i wrzasków frontmana w ostatnim numerze i więcej dobrych numerów w stylu trzeciego na krążku "Life In Agony" dałbym siódemkę.
Krzysiek / [ 10.01.2003 ]
|