MetalSide.pl: Cześć i czołem! Zwarci i gotowi na serię lekkich i przyjemnych pytań? (śmiech) Paulie & JJ: Ave! Śmiało! Obaj chętnie przybliżymy ideę Nasty Crue wszystkim tym, którzy jeszcze nie wiedzą co o nas myśleć. Na początku musi stać się zadość naszej serwisowej tradycji. Jak ktoś gości u nas po raz pierwszy to musi opowiedzieć krótką historię zespołu. No to jak to z Nasty Crue było? Gdzie, kiedy i po co powstaliście? (śmiech)
Paulie: Jakieś 6 czy 7 lat temu Mintay, perkusista, postanowił urzeczywistnić swoje marzenia i plany o graniu w glamowym zespole, w którym będzie można osobiście przeżyć to o czym myślało się w młodości. Wóda, dziwki, imprezy i muzyka były podstawą. Jako muzycy znaliśmy się niemal od zawsze z wrocławskich środowisk muzycznych, z klubów, imprez i innych projektów. Mintay był w stanie ogarnąć i przekonać do swojego niecnego planu całą nasza ekipę i tak oto jesteśmy. Pierwotnie chodziło o wskrzeszenie w naszej smutnej Polskiej rzeczywistości ducha zabawy, rozrywki i pokazania tej lepszej strony życia. Na początku mam kilka pytań odnośnie płyty "Rock'n'Roll Nation". Gdzie ją nagrywaliście i jak przebiegła sama sesja? Jak dzisiaj oceniacie ten materiał? Wciąż jesteście z niego zadowoleni w 100%? Czy jednak są jakieś niedociągnięcia które wyszły "z czasem"?
Paulie: Praca nad nagraniami wyglądała dość ciekawie. Większość śladów była rejestrowana w "Henhouse Studio" we Wrocławiu pod czujnym okiem realizatora dźwięku, w którego wcielił się sam JJ (wokalista Nasty Crue). Następnie ślady zostały wysłane na mix i mastering do Kamila Biedrzyckiego do gdzie w profesjonalnym studiu uzyskały swój niespotykany finalny sound. Warto dodać, że Kamil wcielił się poniekąd w rolę producenta i dzięki jego niebanalnym radom płyta osiągnęła kasowy sukces. Z albumu "R'n'R Natio"n jesteśmy bardzo dumni - szczególnie Mintay, który jest wciąż chwalony za swoje niezwykłe poczucie rytmu i groove, który słyszymy w utworach. Wiadomo, że niechętnie mówi się o niedociągnięciach ale zdecydowanie lepiej byłoby gdyby w "Ukrainian Prostitiute" można było usłyszeć pod solo prawdziwą ukraińską prostytutkę zamiast pojękującej matki jednego z członków zespołu.
JJ: Kiedy prezentuję naszą debiutancką płytę po za granicami kraju zawsze staram się podkreślić jej pochodzenie. O ile początki Nasty Crue były jednym wielkim naśladownictwem amerykańskiego hair metalu z hedonistycznym nastawieniem, tak po paru latach grania glamu staram się odnaleźć unikalne wartości w tej płycie. Dla Amerykanów, Japończyków i Australijczyków dajemy się zaszufladkować jako "Eastern Europe Glam Metal". Nie chodzi o to, że łączymy Motley Crue z Golec Uorkiestrą, ale jednak słychać, że ta płyta jest "inna", no i mamy niewielką konkurencję w tej część kontynentu. "Rock'N'Roll Nation" nie jest klonem amerykańskich czy skandynawskich pierwowzorów. Ja jestem z niej bardzo zadowolony.
Wasza muzyka to "staroświecki" glam metal. To granie swój czas już miało dawno temu. Nie da się ukryć, iż ostatnio jednak w tym temacie coś drgnęło. Myślisz, że nastąpi renesans tego gatunku?
Paulie: Wydaje mi się, że tak ponieważ ludzie mają powoli dość smutnego grania. Dlaczego w przypadku bycia smutnym powinieneś słuchać ballady o tym jak to kogoś rzuciła dupa i boli. Dlaczego masz słuchać o tym jakie życie jest ciężkie, trudne, rzeczywistość szara, praca taka nudna a szef to straszny CH#J? To samo tyczy się literatury - po co masz czytać o smutnym życiu kogoś tam i jego trudnościach - podczas gdy Ty masz swoje? Po co polepszać sobie humor tym, że ktoś ma gorzej? Dlatego właśnie wydaje mi się, ze ludzie powoli zaczynają widzieć to, że można uciec w pozytywny świat, fajne kolorowe miejsca, pomarzyć o imprezie z cycatymi laskami i upojnej nocy pod palmami. Potraktować muzykę jako okno na inny lepszy świat, w którym chciało by się być a który jest jednocześnie tak odległy od bieżącego. Ludzie zaczynają wracać myślami do kolorowych lat '80 i ich niebanalnej twórczości.
JJ: Zgadza się. Płyta "Rock'N'Roll Nation", trasa w 2014 roku i nasze obecne show na żywo, to kwintesencja amerykańskich kolorowych lat, kiedy wszystko było duże i odważne. Jednak z każdym rokiem trochę się zmieniamy, świat również i nie chcemy na stałe przypominać gwiazdy z lat '80. Pracujemy nad własną, rozpoznawalna marką.
Dlaczego właśnie glam metal? Tak bardzo fascynuje Was muzyka Motley Crue, czy Steel Panther?
Paulie: Glam metal pozwala nam na powrót do przeszłości. Możemy wrócić do lat 80 i na nowo upajać się latającymi deskorolkami, gadającymi samochodami, Pamelą Anderson w czerwonym stroju, Johnem Rambo i Hulkiem Hoganem. Do tego dodać można muzę Motleyów, Poison, Alice'a Cooper'a, Dio, Ratt, Skid Row i 1000 innych genialnych zespołów. Zaczynaliśmy od Motleyów idąc przez Steel Panther, którzy byli jednymi z naszych ulubionych przykładów jak można połączyć bycie dobrym muzykiem a jednocześnie kolorowym showmanem.
JJ: Dla mnie cała przygoda z Nasty Crue zaczęła się właśnie od Steel Panther. Takie muzyczno-erotyczne poczucie humor bardzo mi odpowiada. Nasty Crue miało na początku jeden cel: bawić się jak Steel Panther, zachowywać się jak wariaci - "rockstarzy", stąd nasz pierwszy oficjalny utwór sprzed ponad 5 lat to "Rockstar". I też tak jak Steel Panther, móc w dowolnej chwili zakładać i zdejmować strój glamowego muzyka.
W recenzji płyty napisałem: "Cóż - nie da się ukryć, że chłopaki najwyraźniej "urwali się" z lat osiemdziesiątych i próbują nas "zarazić" klasycznym glam/hard rockiem". To jak idzie to "zarażanie"? (śmiech)
Paulie: Glam metal jest na świecie "chorobą" zakaźną o dużym zasięgu natomiast w Polsce jest tłumiona poprzez różnego rodzaju konwenanse subkulturalne i stereotypy np. "jak można słuchać kogoś kto się maluje jak baba" albo "(...) ma obcisłe spodnie", "(...) jest za mało true bo nie śpiewa o śmierci" itd. Takich przykładów z życia możemy mnożyć i wyciągać z rękawa (w końcu jesteśmy jednym z głównych przedstawicieli tego gatunku w kraju). Najzabawniejsze jest to, że "co ludzie powiedzą" jest ważniejsze dla potencjalnego fana od tego, że "to jest zajebiste i świetnie brzmi". Zachowanie zupełnie jak dzieci w podstawówce lub stare babcie w oknach (czyt. monitoring osiedlowy). Trzeba wspomnieć, że ludzie z dystansem bawią się świetnie nawet jeśli nie jest to ich ulubiona muza ponieważ potrafią rozsądnie rozgraniczyć co brzmi dobrze a co nie. Słowo dla opornych: baw się dobrze albo idź być smutny gdzie indziej!
Zapowiadaliście też, że ta płyta powstała po to, żeby "wstrząsnąć rynkiem muzycznym w Polsce". Udało się?
Paulie: Teraz (kilkanaście miesięcy po premierze) możemy śmiało stwierdzić, że się nie udało. Albo przynajmniej nie w takim stopniu w jakim zakładaliśmy. A dlaczego? Odpowiedź jest prosta: 1) trzeba się oddać graniu na 100% oraz 2) trzeba mieć duuuużo wolnych pieniędzy. Podczas promocji albumu współpracowaliśmy z kilkoma profesjonalistami rynku muzycznego - promotorami, popularyzatorami, radiowcami, redaktorami a nawet managerami itd. mówili oni jasno bez worka z kasą nie zrobicie wielkiej kariery bez dawania dupy i pokazywania cycków. O ile Mintay był skłonny dać dupy to niestety niewielu chciało ją wziąć a, że nie mamy własnych cycków to posługujemy się modelkami. Na rewolucję przyjdzie jeszcze czas.
JJ: Ale nawet bez dawania dupy, dziennikarze się zainteresowali płytą. Muzyka to jedno, ale to również image Nasty Crue pomógł. Wiesz, jest to jednak coś "innego, nowego" do zobaczenia i posłuchania w lokalnym klubie. I głównie w ten sposób zdobywamy nowych fanów - po przez zaprezentowanie się na żywo. Co ciekawe, nasz image sceniczny, jakieś 3-5 lat temu, wydawał się dla większości szokujący. Zwłaszcza moja czerwona peruka. To było dla przypadkowej publiczności bardziej "niezrozumiałe" niż np. black metalowiec z białą twarzą albo goth. Przynajmniej tak to odczuwałem. Dziś, nasz image wciąż się wyróżnia, ale nie szokuje, nawet na rodzimym rynku. Wielu innych artystów, nawet lokalnych, zaczęło sięgać po jakieś łatwe do zapamiętania gadżety, stroje tematyczne. Zaczęto bardziej dbać o ogólny wizerunek i o to co się dzieje na scenie oprócz samej muzyki. To bardzo dobry znak, mam nadzieję, że się trochę przyczyniłem do tej "rewolucji". To jednak oznacza, że image Nasty Crue trochę spowszedniał. Wraz z kolejną płytą zrobimy trochę nowego zamieszania :D.
Wracając jeszcze do mojej recenzji: "To jest kolorowy hard rock, tutaj "żyje się szybko, kocha mocno i umiera młodo", no i oczywiście nie można zapomnieć o "sex, drugs & rock'n'roll", prawda?". No to jak to z tym wszystkim jest? (śmiech)
Paulie: Tak naprawdę to z wymienionych przez ciebie punktów czekamy już tylko na młodą śmierć! Bez ściemy znajdziesz wszystko czego szukasz - zależy tylko jak bardzo tego chcesz. Powiem nawet więcej - czasem najtrudniej znaleźć rock'n'roll!
JJ: Gdy mój zegar wskazał ukończenie 27 lat, to bałem się o swoje życie, naprawdę. http://pl.wikipedia.org/wiki/Klub_27
Jaki jest odbiór tej płyty wśród recenzentów? Były jakieś negatywne opinie? Ktoś nie zrozumiał o co w tym wszystkim chodzi?
Paulie: O dziwo zagraniczni recenzenci brali nas na poważnie a lokalni nie. Widać było różnicę gdy Pan z Anglii pisał, że dużo nam brakuje do Steel Panther i dał 3/10 a Pan z Polski, że w końcu mamy swojskie Steel Panther i jest to coś nowego dlatego 8/10. Za granicą ludzie patrzą na świat nieco inaczej, bez problemu porównają jakiś zespół do AC/DC i powiedzą, że skoro jest gorszy od nich to jest do dupy a u nas jak ktoś się zbliży do 30% zajebistości AC/DC to już jest bogiem. Zdarzały się też recenzje, pisane językiem 12 latka, który 5 razy kiblował w 1 klasie podstawówki a reckę dostał od redaktora chyba za karę. Mogę to porównać do recenzji smaku whiskey - jak jakiemuś Januszowi (powiedzmy piwoszowi) to nie smakuje, nie ma pojęcia o co chodzi i dla niego to będzie zawsze wóda na myszach to po cholerę dawać mu do oceny/recenzji "najlepszą Polską whiskey"? Po to aby napisał "CH##OWE! Piwo lepsze!"? Część ludzi dalej nie rozumie o co w tym wszystkim chodzi, a po dziennikarzach muzycznych spodziewał bym się czegoś więcej. Braki kompetencji niektórych recenzentów są wręcz porażające. Bez nazwisk (śmiech)
Aby zrozumieć do końca Wasz przekaz trzeba chwilę poświęcić całej tej otoczce. Ukrywacie się za pseudonimami i jak się domyślam, każdy z nich to jakaś głębsza historia. Opowiadajcie (śmiech)
JJ: Jøn JJ Jøndrensen , Boogie Skörvensën, Paulie Skörvensën, Shuffle MacRoyal, Mintay69 - Formalnie jest nas pięciu, ale bywa, że koncerty gramy w mniejszym składzie. Pseudonimy wzięły się z chęci budowania otoczki mistyczności wokół Nasty Crue. Z początku bardzo chroniliśmy swoją prywatność. Sądziliśmy, że to zaintryguje publiczność. Po za tym potrafiliśmy zrobić naprawdę ostra zadymę. Mój pseudonim - J.J. (Jøn Jøndrensen), to połączenie amerykańskiego skrótu z hollywodzkich filmów ze skandynawskimi fascynacjami. Bracia Skörvensën, są jak "yin i yang" - przeciwieństwami, lecz uzupełniającymi się - jeden to szaleniec z gitarą, a drugi to amant z basówką. Najmłodszy członek niegrzecznej ekipy nawiązuje do amerykańskiej kultury fast-foodów jednocześnie podkreślając swoje królewskie podejście do życia - gitarzysta MacRoyal. Mintay, to pseudonim używany w codziennym życiu perkusisty i związany jest z prawdziwym nazwiskiem tego rockstara. Dodane "69" to ulubiony numer strony z Kamasutry (śmiech)
Paulie: Historia jest całkiem zabawna. Dawno temu Mintay pojechał na jagody do Norwegii (żadna praca nie hańbi - wiadomo), po ciężkim dniu postanowił udać się do Saloon'u by uraczyć swe strudzone ciało amerykańską whiskey. Łut szczęścia sprawił, że Mintay oraz bracia Skorvensen spotkali się przy barze walcząc o ostatnią butelkę Jacka Danielsa. Zasady były proste i przejrzyste a gra uczciwa i tylko dla mężczyzn: papier, kamień, nożyce. Po 15 minutowej rozgrywce Mintay stwierdził, ze w końcu trafił na godnych przeciwników i że razem wypiją złoty trunek. Równocześnie w rogu sali na pianinie skoczne melodie wygrywał JJ, który dorabiał sobie będąc barowym grajkiem i śpiewakiem. Tak poznała się ekipa, która zaczęła razem grać. Niestety po latach Boogie dostał wezwanie z WKU i musiał stawić się na komisji. Jego miejsce zajął Shuffle, który poznał zespół podczas jednej z ich pamiętnych wizyt z McDonald's. Shuffle człowiek niezwykle honorowy przegrał zakład i musiał postawić wszystkim pałę albo piwo. Wybrał piwo (przynajmniej w moim przypadku)...
JJ: Prawdziwa historia jest mniej barwna niż przedstawił to Paulie, ale długa jak rolka papieru toaletowego, dlatego przejdę do wniosków. Stworzenie glamowego zespołu w dzisiejszych czasach, to nie lada wyczyn. Nie tam jakiegoś cowerowego zespół Bon Jovi & friends, tylko prawdziwego zespół "New Wave Of Glam Metal", który "zepnie się" aby coś nagrać, wydać, pojechać w trasę. Bywają chwile totalnie odjechane, zupełnie jak historie opowiadane przez weteranów rocka. Dla tych wyjątkowych chwil warto podtrzymać ducha glamu.
Całkiem niedawno widziałem Steel Panther na Wacken Open Air. Przyznam, że show chłopaki mają dopracowane do perfekcji. Sporo wygłupów, pozytywnej błazenady o erotycznym zabarwieniu i ogólny luz. Też w taki klimat celujecie?
Paulie: Steel Panther są naszymi idolami i pierwowzorami od dawna - w przypadku części zespołu jeszcze za czasów Metal Skool. Nie ma co ukrywać, że wzorujemy się na ich wizerunku scenicznym, specyficznej tematyce oraz show, które świetnie ogarniają. Podczas naszych koncertów próbowaliśmy wykorzystywać podobne rozwiązania lecz zazwyczaj kończyło się na tym, że cycata laska z pierwszego rzędu się obrażała, na scenę wbiegał jej pijany facet kierując pięści w stronę JJ'a itd. Dodatkowo nasza (polska) publika jest stosunkowo sztywna i rozruszać ich można na 3 sposoby: alkoholem, dobrym coverem lub żartem o cyganach. Jakiś czas temu przypięto nam nawet łatkę "Polskie Steel Panther" ale nie mi oceniać jak dobrzy w tym jesteśmy...
Nawet nie pytam o koncerty, tylko stwierdzam - takie granie to żywioł i zabawa na żywo. Jak odbierają Was ludzie na koncertach? Nie dziwią się na samym początku? (śmiech) Paulie: Na początku jest zazwyczaj szok i niedowierzanie... Z mroku sceny wynurzają się powoli czerwone włosy, obcisłe gatki i przystojni panowie z gitarami a do tego intro z MacGyver'a lub Baywatch'a. Ci, którzy trafiają na show "z ulicy" nie za bardzo w pierwszej chwili wiedzą co się dzieje ale po 2 utworach widzimy, że już są nasi. Zazwyczaj jest tak, że gdzie się pojawimy tam jesteśmy sensacją i czymś "wow" - wyrywającym ludzi z szarej codzienności. Paradoksem jest, ze w necie mamy statystyki 50/50 - like/hate natomiast na żywo nie spotkałem przez 5 lat "normalnej" osoby, która by powiedziała, że jej się nie podobało z jakiegoś powodu. Małym wyjątkiem był koleś, który nie chciał zapłacić wejściówki na nasz koncert w Świdnicy. Mówił, że zna Piaska, ma paszport Polsatu, kiedyś widział zespół Weekend i co najważniejsze, że jest tu ważną personą dlatego należy mu się wejście za darmo. Po 10 minutach tłumaczeń w końcu zrozumiał, że jego błagania nie przejdą i stwierdził, że pewnie gramy tak chu##wo, że i tak by nie przyszedł na ten koncert. A jak wyglądają te występy? Jest kolorowo, hard rockowo i imprezowo na maksa?
Paulie: Koncerty to istny żywioł. Skaczemy, biegamy, wydurniamy się, szczerzymy do obiektywów - to jest coś dla nas. Ostatnio nasze utwory zawierają więcej partii wokalnych dla chórków, stąd nasze szaleństwa staja się nico ograniczone - ale pracujemy nad tym. Na trasie R'n'R Nation Tour 2014 mieliśmy taki zwyczaj, ze na ostatni utwór zapraszaliśmy na scenę wszystkie piękne panie (po tylu wypitych shotach - wszystkie stają się piękne... (i odważne - przyp. JJ)) i razem z nimi graliśmy nasz historycznie pierwszy utwór pt. "Rockstar" a gdy ludzie nie chcieli nas wypuścić bez bisu dostawali jeszcze "Fight For Your Right To Party". Tylu cycków w jednym miejscu mógłby nam pozazdrościć nawet Ron Jeremy!!!
Które koncerty wspominacie z rozrzewnieniem? A są takie które chcecie zapomnieć?
Paulie: Świetnie wspominamy koncert w Kamiennej Górze na pewnym festiwalu. Graliśmy przed gwiazdą wieczoru (Bayer Full :D) dla ponad 5 tyś ludzi, po czym kontynuowaliśmy imprezę z jednym z jurorów - Robertem Leszczyńskim oraz elitą tego miasta. To była zabawa (śmiech)
Natomiast jeden z gorszych występów miał miejsce w Jeleniej Górze, gdzie z powodu remontu jedynej ulicy prowadzącej do klubu oraz braku reklamy ze strony managerki lokalu - na koncercie pojawiły się jakieś 3 osoby. Dodatkowo wyglądało to kiepsko ponieważ klub mógł pomieścić jakieś 2 tys. osób - scena była duża a lokal bardzo przestronny. Sytuację ratował fakt, że wówczas sprzedaliśmy z 5 płyt a jedna z tych trzech osób była radiowcem z Paryża i jakiś tydzień później słuchaliśmy się w audycji paryskiego radia.
Graliście też za granicą Polski. Jak tam byliście odbierani?
Paulie: Graliśmy do tej pory tylko na niemieckich festiwalach, gdzie atmosfera i duch lat '80 jest wiecznie żywy. Ludzie są ubrani klimatycznie, wiedzą czego się spodziewać i jak się zachować. Widać po nich było, że doskonale kumają to co robimy i nasze show jest dla nich czymś ciekawym w czym chętnie biorą udział. Za granicą jest mniej szyderczych uśmiechów a więcej respektu i radości z powodu naszej muzy. Chętnie tam wrócimy i nie raz pokażemy jak się bawić.
Jakie są najbliższe plany koncertowe zespołu Nasty Crue? Gdzie będzie można Was zobaczyć na żywo?
Paulie: Nasz plan na ten rok jest prosty - tworzyć nowe utwory oraz grać festiwale. W maju mamy 2 koncerty we Wrocławiu a latem prawdopodobnie pojawimy się na kilku zlotach motocyklowych.
JJ: Ciągnie nas do dużych scen, gdzie można poszaleć, pobiegać, jest dużo miejsca. Podczas koncertu rozsadza nas energia. Na trasę "Rock'N'Roll Nation Tour 2014" zażyczyłem sobie bezprzewodowy mikrofon - mogłem wtedy czuć się wolny. W końcu glam najlepiej brzmi właśnie na wielkich scenach, boiskach i arenach. BIG & BOLD.
Zaliczyliście występ w jednym z programów rozrywkowych w telewizji. Z tego co gdzieś wyczytałem to bardzo mocno Was tam "pojechano". Jak to rzeczywiście było? (śmiech)
Paulie: Tak to prawda. Warto zwrócić uwagę na fakt, że pojechano nas zanim z głośników wydał się pierwszy dźwięk naszej muzyki, więc profesjonalna komisja oceniła nie to co potrzeba. Dowiedzieliśmy się również, że Kora była prekursorem glam metalu w Polsce (śmiech). Widocznie jaki kraj taki Bon Jovi! Pozdrawiamy Korę!
Które z płyt są dla Was najważniejsze? Wymieńcie te kilka bez których nie wyobrażacie sobie pobytu na bezludnej wyspie (śmiech)
Paulie: W przeciągu tych 5 lat nasz gust muzyczny uległ lekkiej zmianie (ewoluował?) - w końcu ile można słuchać tej samej płyty, trzeba sięgnąć po coś nowego. Myślę, że podam ~10 tytułów pod którymi obecnie może się podpisać każdy z nas:
Alice Cooper - "Trash" Reckless Love - "Spirit" Crashdiet - "Savage Playground" + "Generation Wild" Santa Cruz - "Screaming For Adrenaline" + "Santa Cruz" Steel Panther - "Death To All But Metal" Motley Crue - "Too Fast For Love" + "Shout At The Devil" Black Sabbath - "Heaven And Hell" Dio - "Holy Diver" Van Halen - "Van Halen" Def Leppard - "Hysteria" Co dalej z Nasty Crue? Będzie druga płyta? Utrzymacie obecny styl grania i koncertowania? Czego Wam życzyć na najbliższe miesiące i (mam nadzieję) lata?
Paulie: Na 100% powstanie druga płyta. Mamy nadzieję na 50 minutowego longplaya ale wszystko zależy od $$$. To co możesz słyszeć na "R'n'R Nation" jest muzyką, która w większości powstawała w latach 2010-2012 a na kolejnej płycie będą utwory niemal tylko z 2015. Jak wiadomo w ciągu kilku lat punkt widzenia może się zmienić i tak też stało się tym razem. Kompozycje będą dojrzalsze, mniej przerysowane i bardziej konkretne. Ostrzegam, że będziemy o krok bliżej do Crashdiet/Hardcore Superstar a jednocześnie krok dalej od Bon Joviego - jednak ponadczasowy duch lat 80 będzie nam towarzyszył zawsze. Koncerty są teraz dla nas duża niewiadomą - szukamy managera, który w tej kwestii nieco pomoże. Znacie kogoś to dzwońcie do nas! Memory 5 Siara!
Widzę, że już dziewczyny szału dostają, to nie będą Was dłużej przetrzymywał (śmiech). Dzięki za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Na koniec tradycyjnie poproszę o kilka słów dla czytelników serwisu MetalSide.pl!
Paulie & JJ: Pozdrawiamy wszystkich czytelników MetalSide, chodźcie na koncerty - takiej atmosfery nie poczujecie nigdzie indziej. Pamiętajcie, że każdy nawet najbardziej brutal vegetarian death core'owiec w głębi serca chciałby grać glam metal ale zwyczajnie boi się o swoje zdrowie! See You Soon!
|