MetalSide.pl: Cześć Kuba! Jak samopoczucie? Gotowy na odpowiedzi? Mam nadzieję, że nie zgłosisz "nieprzygotowania" (śmiech) Na początku porozmawiamy o płycie "A Story From Limbo" wydanej w zeszłym roku. Skąd pomysł na taką "składankę"?
Kuba Morawski: Nie przystoi prawdziwemu doom'owcowi przyznać ale mam dobre samopoczucie. Materiał o który pytasz nie do końca jest składanką. Większość utworów nagranych została jeszcze raz. Chcieliśmy tym samym przybliżyć naszym "nowszym" fanom twórczość naszego zespołu począwszy od 1997 roku aż do dziś. Te właśnie, nagrane jeszcze raz utwory, oryginalnie zostały zarejestrowane w bardzo słabej jakości. Teraz nagraliśmy je w super jakości i bez ściemy możemy posłać je w świat.
Jak traktujesz to wydawnictwo? Jako totalny prezent dla fanów, czy też jako domknięcie jakiegoś rozdziału i tym samym świeże spojrzenie w przyszłość?
Myślę, że i jedno i drugie. Dla nas (głównie dla mnie) jest to zamknięcie pewnego rodzaju etapu, głębokiego podziemia i braku możliwości, wielu lat oddania. Czas pójść dalej skoro nadarzają się okazje i są możliwości. Dla fanów - tak jak wspomniałem - przybliżenie starej twórczości, teksty utworów, które nigdy nie były nigdzie dostępne, ładny pamiątkowy digipack, wkładka z ideologią całego przedsięwzięcia. To taka wirtualna impreza pożegnalno-powitalna.
Jeśli chodzi o przyszłość, to czy pracujecie nad nowymi utworami? Jakby nie patrzeć, to poprzedni album zatytułowany "Old Man's Hands" ma już kilka lat...
Prace nad nowym materiałem zaczęliśmy jeszcze przed Limbo. Przerwaliśmy. Teraz przed nami trasa z Negura Bunget a potem wyciszenie koncertowe i wracamy do pracy! To jest ważny etap w naszej "karierze" więc trzeba do tego podejść z sercem, konsekwencją i ostrożnością.
Wracając do "A Story From Limbo" to opowiedz gdzie zarejestrowaliście ten materiał i jak przebiegała sama sesja nagraniowa.
Najtrudniejsze było osiągnięcie w miarę nowoczesnego brzmienia pozostawiając ducha "dawnych czasów". Nie jest to łatwe zadanie i tym bardziej jestem dumny z nagrań. Staraliśmy się nie zmieniać kompozycji oryginalnych jednak okazało się to niemożliwe. "A Story From Limbo" jest idealnie wyważonym kompromisem pomiędzy naszym stylem/brzmieniem lat '90 a tym co się teraz u nas dzieje w warstwie brzmieniowej. Oczywiście większość kompozycji, riffów i struktur została zachowana. Najbardziej zmieniła się perkusja. Nagraliśmy ten materiał, tak jak i poprzedni, (i pewnie kolejny) w studiu bardzo utalentowanego realizatora, producenta i multiinstrumentalisty Dominika Burzyma.
Udało się wszystko zrealizować według założeń z przed sesji? Czy jesteś w pełni zadowolony z efektu końcowego? Czy może coś byś dzisiaj w tym materiale zmienił?
Jedyne co bym zmienił to nagrał jeszcze raz załączone dwa utwory z "Innocent Incarnations" (nie starczyło czasu i środków) oraz zagonił bym do pracy w kilku utworach orkiestrę. Reszta wyszła tak jak chcieliśmy.
A jak ta płyta jest odbierana przez recenzentów i fanów? Na pewno spływają do Was przeróżne opinie, recenzje i komentarze.
Wybacz ale przyglądając się przez ostatni rok recenzjom, nie tylko Lacrimy nie traktuje ich poważnie. Portale/gazety zlecające też nie biorą poważnie tej sprawy zlecając je tak często ludziom, którzy chyba nie do końca są na właściwym miejscu. Nie chcę nikogo obrazić ale tak to wygląda z mojej perspektywy. Najgorsi są już Ci co nie mają nic do powiedzenia. Jest kilka naprawdę dobrych recenzji i jestem gotów przyjąć uzasadnione baty za to co się nie podoba. My z recenzji (tych na poziomie) też się przecież uczymy jako zespół.
Co szczególnie zaskoczyło/wzburzyło Ciebie w jakiejś z recenzji? Były jakieś stwierdzenia z którymi nie potrafisz się zgodzić? (śmiech)
Oj... grając na Castle Party wyartykułowałem ze sceny dwa przekleństwa (bodajże jakaś zgrabnie wpleciona "ku*wa" oraz zaj*biście). Na jednej, (nota bene pozytywnej), kolega recenzent napisał iż rażący był fakt, że wokalista Lacrimy był... wulgarny. Ubaw po pachy... do tej pory chyba bywał na koncertach koła różańcowego.
Inny przypadek to - przejaskrawiając - Gość dostaje do łapy płytę z notatką "jest to składanka która..." po czym w recenzji pisze - "odbieram trochę punktacji bo okazało się, że jest to składanka". WTF? ja się pytam. No nic, więcej z tego śmiechu niż żalu. Mamy taaaaki dystans do siebie, że to jeszcze nie czas na maść na ból dupska.
Heh... no ręce opadają (śmiech). W recenzji płyty napisałem: "Można powiedzieć, że jest to niezły kawał historii zaklęty w małym, srebrnym krążku. Dodajmy, iż pięknej i zarazem na swój sposób smutnej historii. Myślę, baa... mam przekonanie, że muzykom zespołu Lacrima o taki właśnie odbiór chodziło". To jak się do tego stwierdzenia odniesiesz?
Niemal poetycko.... generalnie wbrew pozorom ciągnie nas do różnych przejawów sztuki. Jeśli ktoś ją potrafi odczuć, a już jak potrafi słowem pisanym to oddać to... miło łechta nasze "artystyczne dusze"!
Kto jest pomysłodawcą okładki? Czyja to praca i w jaki sposób powstała? No i jaki niesie w sobie przekaz?
Pomysł na okładkę urodził się w mojej głowie - kalekie twory, płody symbolizujące nasze stare utwory, które nigdy się nie urodziły czyli nie zostały nagrane w dobrej jakości, spoczywają w otchłani - jak w biblijnym Limbo, czyli na drzewie który symbolizuje nasz zespół. Nasza znajoma (fotograf, malarka i artystka), Eliz Dyachenko, podjęła się namalowania obrazu. Po wielu próbach szkicowania - zbliżyliśmy się do mojej wizji i namalowała obraz, który stał się okładką do płyty.
Słuchając Waszej muzyki odpływam w lata 90-te. Swego czasu sporo słuchałem zespołów takich jak Paradise Lost, Moonspell, Tiamat, Anathema, czy The Gathering. Jak przyjmujesz te wszystkie porównania, bo mniemam, iż w każdej recenzji o tym musi być mowa?
Ze spokojem dumą i czasem uśmiechem. Porównywanie do takich zespołów nie jest obelgą a raczej uznaniem! Jako kompozytor większości sam doszukał bym się w samych strukturach riffów więcej stylu zespołu Death niż Anathema hahahaha. Oj tak się udało przemycić gdzieniegdzie i zwalcować doom'em. Z drugie strony patrząc - no ja też się na tym chowałem więc....
Od Waszego pierwszego dema ("The Prisoners Of Time") mija 18-lat. Jak się czujesz jako pełnoletni muzyk? (śmiech)
tak, że jestem w stanie zawiązać sznurówki bez schylania się... A tak poważnie, nie chcę wyjść na narcyza ale jestem bardziej z siebie dumny, że ciągnę ten wózek tyle lat i dalej mam na to siłę, pomimo tylu przeciwności i muzycznego garba na plecach.
A bardziej serio to jak wspominasz te początki zespołu Lacrima? Jak to wyglądało -naście lat temu?
Było z jednej strony ciężej a z drugiej ciut łatwiej. Nie było internetu, nie było (prawdopodobnie) tak wielu kapel. Poziom był niższy jeśli chodzi o warsztat przeciętnego muzyka w ogólno rozumianym stylu z etykietką "Metal". My sami na początku graliśmy głównie dla siebie samych. Długo tak było. Nie było też kasy na sprzęt, na rozwój jej wymagający. Jednakże samo granie cieszyło tak samo bardzo jak i teraz.
Jak ocenisz te wszystkie zmiany które zaszły na naszym krajowym podwórku? Myślisz, że to wszystko idzie w dobrym kierunku, czy może jest inaczej?
Myślę, że padło już trochę na ten temat wyżej. Sama technika gry na instrumentach rozwinęła się masakrystycznie. Wszyscy maja podobne szanse ale też łatwiej przez to wszystko jest utonąć w tysiącu podobnych, równie dobrych kapel. Publika jest rozpieszczona, przesycona i często znudzona. W zaciszu własnego pokoju można nagrać materiał w jakości, która 18 lat temu kosztowała by równowartość dobrego auta. Za pomocą dwóch kliknięć myszką można dotrzeć do milionów ale właśnie... przez to wszystko ludziom nie chce się klikać. Jest... dziwnie. Trzeba robić swoje i iść z duchem czasu!
Lacrima jest bardziej popularnym zespołem za granicą niż w Polsce. Prawda czy fałsz? (śmiech)
Obawiam się, że prawda. Walczymy z tym hahaha, to znaczy, nie z osłabieniem popularności za granicą tylko z wzmocnieniem tej na własnym podwórku.
Sporo koncertujecie. Jeszcze nie miałem okazji Was zobaczyć na żywo (no ale wkrótce to się zmieni - widzimy się we Wrocławiu) i jestem ciekawy czy granie koncertów to Wasze ulubione zajęcie (śmiech)
Mocno rozgraniczamy pracę w domu/salce prób i koncerty. To jest żywioł i inny świat. Oba te światy KOCHAMY!
A tak poważnie - to wolicie grać w małym klubie, czy też na dużej scenie? Taką muzykę chyba lepiej odbiera się w mniejszym klubie...
Nie prawda. To dwie różne rzeczy, które się sprawdzają w naszym przypadku. W klubie masz inny kontakt - bardziej intymny z ludźmi a na dużych scenach niesie Cię fala tłumu. Dwa różne doświadczenia. Też oba KOCHAMY!
Które koncerty zapadły Tobie najbardziej w pamięci? Gdzie publika porwała Was najbardziej? Sprzedaj jakąś niecodzienną historię "z trasy wziętą" (śmiech)
Cały RAM w mojej głowie zapełniony jest wspomnieniami. Jak się dobrze skupię to przywołam w pamięci każdy koncert, który grałem. Nawet te niezbyt udane. Ciekawym koncertem był nasz pierwszy koncert w historii zespołu, który zagraliśmy dla dwóch tysięcy osób. PIERWSZY jaki zagraliśmy. Nie tylko ze względu na ilość osób ale także ze względu na okoliczności wokół samego koncertu. Inną ciekawostką jest nasz koncert w Finlandii, który odbył się na samym środku biblioteki, dosłownie pomiędzy regałami z książkami. Był to koncert akustyczny na który zostały zaproszone całe rodziny. Były osoby po siedemdziesiątce jak i 5-6 latki. Były napoje było ciasto. To był magiczny koncert. Jeszcze jak przychodzi pani lat 70 kupić płytę i prosi o autograf z dedykacją dla wnuczka... bezcenne hahaha.
Piękne! A'propos koncertów - przedstaw najbliższe plany zespołu w tym temacie. Gdzie będzie można Was zobaczyć na żywo?
Gramy część trasy po Polsce z Negurą Bunget - 6 koncertów w pierwszej połowie kwietnia. Z zaplanowanych rzeczy wspomnę o koncercie październikowym w Bratysławie gdzie zagramy tuż przed zespołem Therion. Na pewno jeden z festiwali na Słowacji, coś się szykuje jeszcze z Antimatter - też nie w Polsce. Pozostałych nie mogę jeszcze zdradzać ale myślę, że przede wszystkim skupimy się nad nowym materiałem. Także nie poszalejemy w wakacje tak jak w 2014 gdzie zagraliśmy 9 festiwali od Łotwy aż po Włochy. Nowy materiał jest priorytetem.
To teraz trochę poważniej się zrobi... Jak patrzysz wstecz na te wszystkie lata, zapewne w jakiś sposób analizujesz to co się działo w zespole, to jak dzisiaj oceniasz ten czas? Jesteś zadowolony z miejsca w którym jest Lacrima?
Jesteśmy zwróceni też trochę ku sobie. Znaczy się, miałem to szczęście przez całe życie, że członkowie Lacrimy byli czymś więcej niż kumplami z zespołu. Jesteśmy bardzo blisko i przyjaźnimy się, spędzamy ze sobą sporo czasu i mocno polegamy na sobie życiowo. To jest niesamowite. Pod tym względem jestem mega szczęściarzem. Wobec tego, jakże bym mógł być niezadowolony?! Niestety też bardzo często były w naszej historii długie, rujnujące progres przestoje ze względu na braki w składzie. To było jak rak niszczący cały organizm. Teraz więcej ludzi gra i (chyba) jest łatwiej znaleźć muzyka jak ktoś się wykrusza po latach. Mi się w końcu udało, jak już wspomniałem nie tylko obsadzić skład ale także nawiązać tą więź.
Co do samej "kariery"... wiesz to jest metal, to jest nisza. Tu nie ma fejmu tylko ciężka praca, tu nie ma kasy tylko wieczne wyrzeczenia i drogie hobby. Jednak warto! kawał serca w to zainwestowałem i przychodzą chwile, małe i ulotne kiedy wiem dlaczego.
Wiadoma sprawa... A patrząc do przodu - dokąd chciałbyś zajść z zespołem? Co chciałbyś osiągnąć jako muzyk?
Dla mnie muzykiem jest ktoś kto zarabia graniem na życie (śmiech) Taki target mam w głowie, że chciałbym móc zagrać kiedy mi się zamarzy koncert w dowolnym dużym mieście Polski i mieć pewność, że zawsze przyciągniemy min. 100 osób. Żebyśmy byli rozpoznawani w kręgach słuchaczy tego gatunku i żebyśmy mieli możliwość nagrywać płyty, które ludzie chcą mieć i słuchać.
...aaaaaaa i jeszcze jak przyjedzie fajna gwiazda z zagranicy żeby najwięksi polscy organizatorzy brali nas na support (śmiech) No i marzy mi się zagrać kilka koncertów z orkiestrą.
A jakie masz muzyczne marzenia? Z jakim wielkim zespołem chciałbyś zagrać? No dobra, poszalejmy - wyobraźmy sobie urodzinowy koncert z okazji XX-lecia istnienia zespołu. Kogo zapraszasz, opcja małego festiwalu, więc kilka kapel może zagrać? (śmiech)
Moonspell, My Dying Bride, Cynic (hahahaha), Anathema. O reszcie marzeń napisałem wyżej.
Dokończ proszę zdanie: "Lacrima to dla mnie..."
Koło ratunkowe, tratwa ratownicza utrzymująca mnie na powierzchni morza życiowego gówna. hahahah. ...rodzina... okno na świat z pokoju emocji i przeżyć przez które komunikuje się z ludźmi, dla których ma to jakąś wartość.
Powoli zbliżamy się do końca, więc "zareklamuj" proszę zespół swoimi słowami (śmiech), tak żeby zachęcić kogoś, kto nie miał styczności z Waszą muzyką.
Lubisz jak muzyka targa Twoimi emocjami? smutek, żal, przemyślenia i filozofia, mroczne klimaty z dużą dawką melodii? Poświęć dwa kliknięcia myszką aby nas poznać i wybierz się z nami w podróż poprzez swoje własne mroczne zakamarki.
I to tyle co przygotowałem. Ze swojej strony bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Na koniec tradycyjnie poproszę o kilka słów dla czytelników serwisu MetalSide.pl!
Szacun za wspieranie dobrej muzyki :) dla samego portalu, a czytelników zapraszam również na koncerty! Stay Doom!
|