MetalSide.pl: Na starcie chciałbym spytać Was o wasz najnowszy album "Blood Of Saints", jaka jest różnica pomiędzy nim a poprzednimi albumami. W jaki sposób poleciłbyś go komuś, kto w ogóle nie zna waszej muzyki?
Steve: Główny punktem tego albumu jest to, że mieliśmy zawsze pewną formułę pisania materiału, składania poszczególnych części w całość. Na pierwszej i drugiej płycie, oczywiście staraliśmy się poprawić to co mieliśmy, w kwestii melodii, naprawdę oddając to, że mamy dwóch gitarzystów. Za pierwszym razem było bardzo trudno odróżnić grę Niclasa od gry Marcusa, na drugiej płycie natomiast poszliśmy dalej, żeby nagrać album, w każdym aspekcie mocniejszy gitarowo. Zawsze jednak korzystaliśmy z syntetyzatorów. Nową rzeczą na "Blood Of Saints" jest to, że dodaliśmy całkiem nowe elementy, wzbogaciliśmy nimi naszą formułę. Chcieliśmy aby była świeższa, mocniejsza. Materiał nagraliśmy bardzo szybko, ale efekt jest fantastyczny, współpracowaliśmy z nowymi ludźmi, którzy pomogli nam osiągnąć to co chcieliśmy. Naprawdę wypadło to fantastycznie.
Jimmy, chciałbyś coś dodać?
Jimmy: On już wszystko powiedział, to ja uderzenie w twarz, mam na myśli płytę. Jesteśmy naprawdę zadowoleni z osiągniętego rezultatu.
W jaki sposób wytłumaczylibyście fenomen wielkich szwedzkich zespołów będących tak popularnymi w Japonii? Czy rzeczywiście opiera się on na Japończykach postrzegających szwedzką muzykę jako bardzo egzotyczną, tak bardzo odmienną od ich muzyki? Zdajemy sobie sprawę z tego, że szwedzkie zespoły są niesamowicie popularne w Japonii, a wasz jest tego najlepszym przykładem.
Steve: Cóż, myślę, że ten drobny element egzotyki ma tu znaczenie, biorąc pod uwagę, że szwedzkie zespoły mają swój odmienny styl. Ale myślę, że to nie tylko muzyka ma znaczenie, to co również się liczy to występy na żywo i stylistyka zespołów. Wiesz, jesteśmy bardzo inni od ich kultury, tak przy okazji, jest tam w Japonii wiele świetnych zespołów. Uważam jednak, że mają one problem z tym, że ich muzyka w zasadzie zlewa się w jedno. Podsumowując, nasza muzyka jest bardzo pociągająca, Japończycy bardzo lubią to, że gramy tak melodyjnie, i tak jak wcześniej wspominałem, lubią też nasz styl i to jak zachowujemy się na scenie - jesteśmy bardzo żywiołowi, to czasem jest bardzo dobrze odbierane. Biorąc pod uwagę tak wiele koncertów, które tam zagraliśmy przyjęcie było po prostu fantastyczne. Nie możesz tego zwyczajnie porównać do innego państwa czy innego festiwalu. Oni mają po prostu swój, tak zwany gust, a my widocznie trafiamy w ten gust. To wyjątkowo głupie. (śmiech)
Tak, rzeczywiście głupie. (śmiech) Teraz chcę spytać o Niclasa. W jaki sposób radzi sobie z graniem w dwóch zespołach jednocześnie ? Jak wiadomo jest jednym z założycieli Engel a teraz gra jako muzyk sesyjny w In Flames.. nie, nie sesyjny? Znajdź w takim razie odpowiedni termin na to określenie tego, co robi.
Steve: Jego podstawowa rola w zespole, zmieniła się po prostu z grania na żywo w coś innego. Mam na myśli to, że grał z nimi nawet jeszcze zanim powstał Engel. Dla nich był naturalnym wyborem, był jedynym człowiekiem, który pasuje do ich muzyki, do sposobu w jaki grają. Odnośnie Engel, jego rola zmieniła się z muzyka grającego na żywo, pojawia się wtedy gdy dzieje się coś specjalnego. Świetnie jest grać w piątkę, uwierz mi. W 2009 roku, pracowaliśmy sporo jako czteroosobowy zespół, rozwinęliśmy się, w tej chwili mamy dźwięk Niclasa na scenie, wzmacniany przez sprzęt. Więc jeśli nie ma go tutaj osobiście to jest w swoim dźwięku, dlatego niesprawiedliwie byłoby nazywać go muzykiem sesyjnym. Zamiast tego jest ciężko pracującym na pełen etat, muzykiem - wciąż mocno zaangażowanym w Engel, jego rola w firmie po prostu się zmieniła. W tej chwili jest zarządzającym kierownikiem, podczas gdy wcześniej był chłopcem z biura. Jak reszta z nas. (śmiech)
Bardzo ładnie ubrałeś to w słowa. Opowiedzcie w jaki sposób współpracowaliście z chórem Hellmans Drängar. Jimmy chciałbym żebyś to Ty podjął się tego tematu.
Jimmy: Zaczęło się od tego, że Magnus należał do tego chóru kilka lat temu. Później zrezygnował z jakiegoś nikomu nieznanego powodu. Z czasem to pojawiło się na tapecie, wtedy to Magnus i Niclas zaczęli dyskutować i doszli do wniosku, że wspaniale byłoby współpracować z chórem Hellmans Drängar. Współpraca była krótka i dobra, cóż można powiedzieć. Była cała masa rzeczy do zrobienia, kosztowało nas to wiele pracy i trudu, żeby wyprodukować całość. Jest ich pięćdziesięciu w chórze, dlatego też trudno było przeprowadzać próby i osiągnąć to wszystko. Ale te dwa koncerty, które daliśmy w Lorensbergteatern były bardzo udane. Było bardzo fajnie, zobaczymy czy to się jeszcze powtórzy. Ja osobiście chciałbym to powtórzyć, to było zajebiste przeżycie. Jeśli będzie czas i zaplanujemy to, to może się udać.
Więc zagraliście tylko jeden koncert z nimi?
Jimmy: Były dwa koncerty, obydwa w Goeteborgu.
Opowiedzcie trochę o jesiennej trasie. Wiem, że będziecie jeździć po Europie.
Jimmy: Tak, będziemy grali w roli headlinera we wrześniu, póki co mamy dwanaście koncertów, a trasa nazywa się "Blood Of Saints Over Europe". Będziemy grać sporo w Niemczech, w Czechach i w Wielkiej Brytanii.
Żadnego koncertu w Polsce...
Jimmy: Nie, żadnego w Polsce, niestety. Ale nie wiem w każdym razie. Być może okaże się, że znajdziemy czas na jakiś mały koncert, ale nie jest pewne czy damy radę. Staramy się robić koncerty duże tak jak się da, chcemy być w trasie tak długo jak się da, zależy nam też na dotarciu do jak największej ilości krajów. Naprawdę czekam na tę trasę. To będzie nasza pierwsza trasa po Europie w roli headlinera. Dlatego będzie wspaniale zobaczyć co po prostu się wydarzy.
Teraz z innej beczki. Wybierzcie wymarzonego artystę, z którym chcielibyście wystąpić na scenie. Jako support lub też grając razem.
Jimmy: Graliśmy z Machine Head w Sztokholmie, było naprawdę grubo, to na pewno chciałbym zrobić jeszcze raz. Być może Korn, Rammstein jest tak naprawdę zespołem, z którym chciałbym zagrać. Tak, ja mówię Rammstein. Co myślisz Steve, Rammstein? Zrozumiałeś pytanie?
Steve: Rammstein, taaak.
Ostatnie pytanie jest do Ciebie Steve. Który z europejskich festiwali uważasz za najciekawszy? Wiesz, w jakiś sposób wyróżniający się spośród innych.
Steve: Cóż, to niełatwe, każdy festiwal ma coś w sobie. Trudno powiedzieć, że jest jeden lepszy od pozostałych. Od Rock Hard, przez Getaway lub jeden, na którym graliśmy w Finlandii w zeszłym tygodniu, nawet tutaj otoczenie jest jak nigdzie indziej, no może w jednym lub dwóch miejscach. Ale jest bardzo unikatowe, to nie pierwszy raz kiedy gramy w Czechach, jednak na tym festiwalu jesteśmy po raz pierwszy. Dziś wieczorem będzie znakomicie. Ostatecznie, wybierając jeden koncert, który absolutnie zmiótł nas z powierzchni Ziemi postawiłbym na występ na Metaltown w naszym rodzinnym Goeteborgu. To było po prostu nierzeczywiste, nie dość, że wypełniliśmy namiot, w którym graliśmy to jeszcze było ludzi przed namiotem, po prostu nierzeczywiste. Nie spodziewalibyśmy się tego nawet po zespole z Goeteborga. Więc uważam, że to właśnie ten festiwal jest wyjątkowy, jako wydarzenie na rodzinnej ziemi. Graliśmy wiele specjalnych koncertów, jedne bardziej od innych, ale ja wybrałbym ten.
Jimmy: Metaltown tak jak powiedziałeś było czymś co nie zdarzyło się do tej pory, naprawdę. Podobnie jak pozostałe festiwale ma on swój charakter. Tak naprawdę ja bardzo lubię ten tutaj, podoba mi się teren festiwalu. To nietypowe grać w twierdzy. Więc wybieram Metaltown i ten właśnie. Wychodzimy na scenę za jakąś godzinę, jestem tym bardzo podekscytowany.
Pozostaje mi nic innego jak zgodzić się co do Metaltown, byłem tam w zeszłym roku. Okolica w której odbywa się ten festiwal - Goeteborgs Galopp jest wyjątkowa, podobnie jak twierdza Josefov. Wielkie dzięki za wywiad!
|