MetalSide.pl: Cześć Daniel! Pierwszy raz na łamach MetalSide rozmawialiśmy w 2008 roku i w tym wywiadzie zapowiadałeś nową płytę. Minęły długie 4 lata do premiery albumu. Co się działo w obozie InDespair w tym czasie?
Daniel "Cormac" Bartosik: Momentami bardzo dużo, ale momentami za mało - dlatego tyle trzeba było czekać na album. Skupialiśmy się oczywiście na przygotowywaniu materiału na "długograja". Mieliśmy też dwie zmiany w składzie - tuż przed wejściem do studia Radek Ofierski zastąpił Łukasza Kołacza na stołku perkusyjnym, by potem ustąpić miejsca Sebastianowi Jarusowi, który dołączył do nas pod koniec 2011 roku.
To sporo się działo. "Time To Wake Up" to długo wyczekiwany debiut. Jakie to uczucie wreszcie po tych wszystkich perturbacjach trzymać w ręku gotową płytę?
Fantastyczne i trochę nierealne. Można powiedzieć, że jesteśmy w najbardziej satysfakcjonującym momencie działalności kapeli, bo zbieramy to, co zasialiśmy kilkoma latami ciężkiej pracy.
Nagrywaliście w ZED Studio u Tomka Zalewskiego. Jak wspominasz sesję nagraniową i jakie wrażenia po niej?
Nie było łatwo, bo brakowało nam doświadczenia, musieliśmy też oswoić się ze sposobem pracy Tomka. Współpraca z nim była jednak fantastyczna - życzę każdemu, żeby miał okazję nagrywać z kimś takim. Tomek ma niesamowite ucho i dużo cierpliwości, a były momenty, kiedy trzeba było zacisnąć zęby, dać z siebie 110% możliwości i przebić się przez mur, na który się natrafiło. Niektóre materiały dokumentalne mogą sugerować, że nagrywanie płyty to głównie "śmichy-chichy" napędzane Jackiem Danielsem, ale to jest przede wszystkim ciężka, męcząca praca. Pewnie "śmichów-chichów" byłoby więcej, gdybyśmy mieli komfort jednej ciągłej sesji w pełnym składzie, ale z różnych powodów musieliśmy jeździć do Tomka kilka razy i nagrywać zrywami. Ale satysfakcja i przyjemność z obserwowania, jak powstają gotowe utwory, jest nieprawdopodobna. No i brzmienie, które ukręcił Tomek, jest znakomite.
Tego można było się spodziewać - Tomek to gwarancja najwyższej jakości. Podczas sesji udało się wszystko zrealizować tak jak było zaplanowane? Jak dzisiaj oceniasz ten czas spędzony w studio?
Myślę, że wykorzystaliśmy ten czas najlepiej, jak mogliśmy go wykorzystać. Gdybyśmy wiedzieli dokładnie, w jaki sposób pracuje Tomek, moglibyśmy się lepiej przygotować, ale tak czy inaczej zrealizowaliśmy cały plan, a w przypadku wokali chyba nawet go przekroczyliśmy. Jesteśmy z tego albumu naprawdę dumni.
Porównując EP'kę "No Escape" z 2007 roku i płytę "Time To Wake Up" to słychać kolosalną różnicę w "jakości". Zespół zdecydowanie poszedł do przodu i muzyka wydaje się bardziej złożona i dojrzała. Jakbyś się odniósł do tego?
Nieskromnie przyznałbym ci rację. Rozwinęliśmy się w każdym możliwym aspekcie - numery są o wiele lepsze pod względem kompozycji i aranżacji, partie każdego instrumentu są ciekawsze, dużo czasu poświęciliśmy tekstom. Piotrek zrobił kolosalne postępy jako wokalista - to jest chyba największa przepaść między "No Escape" a "Time To Wake Up". Znaleźliśmy też styl, w którym dobrze się czujemy. Chociaż może "znaleźliśmy" to niewłaściwe słowo, bo nie szukaliśmy - sam przyszedł. Nie było żadnego kombinowania, kalkulowania, gramy po prostu to, co naturalnie nam wychodzi.
A wychodzi to całkiem nieźle. Spore wrażenie robi pewna różnorodność utworów. Trzeba przyznać, że w tym temacie przyłożyliście się solidnie do pracy. Jak to u was jest z komponowaniem nowego materiału? Kto za co odpowiada na nowej płycie?
Za kompozycje odpowiadamy głównie ja i Serek - co słychać, bo album jest silnie zorientowany na gitary. Swoje trzy grosze dorzucił również Piotrek. On sam przygotował też sobie niemal wszystkie partie wokalne, z moim niedużym udziałem. We dwóch napisaliśmy teksty. A aranżacje to już w przeważającej części praca zbiorowa, bo większość numerów składaliśmy na próbach, ustalając, co, gdzie i ile razy ma być grane. Ale zdarzało się też tak, że któryś z nas przynosił właściwie gotowy utwór, który trzeba było tylko ograć i podszlifować.
Tytuł płyty, tekst utworu tytułowego i okładka w jakiś sposób się uzupełniają? A o czym opowiadają inne liryki?
Rozrzut tematyczny tekstów jest bardzo duży, bo zahaczamy o tematy wojenne (w tym bitwę pod Termopilami), narkotyki, doświadczenie śmierci (to właśnie utwór tytułowy), klimaty postapokaliptyczne, metafizyczno-kosmiczno-okołoboskie ("Vexilla Regis" i "Break His Spell") i jeszcze kilka innych. A jeśli chodzi o tytuł płyty, to podoba nam się jego wieloznaczność, bo oderwany od tematu kawałka tytułowego też ma sens w kontekście debiutanckiej płyty. Mamy nadzieję, że tym albumem budzimy się do działania na wysokich obrotach i nie będzie już takich przestojów jak kiedyś.
Heh... "Time To Wake Up" (śmiech). Płytę wydaliście własnym sumptem. To jest jedyne sensowne rozwiązanie w naszym kraju? W jaki sposób będzie można nabyć to CD?
Płytę wydaliśmy sami, bo w zasadzie nie było alternatywy. Gramy muzykę taką, jaką gramy, wydawcy nie będą się o nas zabijać, nie chcieliśmy też oddawać nikomu praw do płyty za garść fistaszków. Album można póki co kupić na naszych koncertach, przez Allegro, a także w postaci plików mp3 w serwisie Soundpark. Można ją też przed ewentualnym zakupem przesłuchać w całości m.in. na YouTubie i Soundcloudzie. Oczywiście będziemy starać się zwiększyć dostępność albumu, żeby każdy zainteresowany mógł go łatwo kupić.
Jakie są najbliższe plany InDespair? Oczywiście teraz będzie solidna promocja "Time To Wake Up", a później?
Póki co daj nam się pocieszyć tym, że wydaliśmy wreszcie płytę. O później będziemy martwić się później, ale w końcu zaczniemy oczywiście pisać nowy materiał, co będzie o tyle ciekawe, że nie mieliśmy jeszcze okazji robić nowych numerów z Sebastianem. A jeśli "Time To Wake Up" okaże się kompletną klapą i niczego w naszej sytuacji nie zmieni - wtedy trzeba będzie pomyśleć, dlaczego tak się stało. Ale na tak czarny scenariusz w tej chwili się nie zanosi.
Pojawiają się pierwsze recenzje płyty "Time To Wake Up". Jakie wrażenie zrobiła ta płyta i co najbardziej zaskoczyło cię u recenzentów?
Póki co recenzji jest za mało, żeby wyciągnąć jakiekolwiek wnioski albo pisać o zaskoczeniach. Oczywiście siedzimy jak na szpilkach, śledząc, jak płyta jest odbierana.
Kończąc wątek nowej płyty zachęć proszę czytelników naszego serwisu, żeby sięgnęli po "Time To Wake Up".
Album można odsłuchać w całości na soundcloud.com/indespair, więc danie mu szansy nic nie kosztuje.
To zapraszamy do posłuchania. Trochę już pokoncertowaliście. Jakiś występ szczególnie wspominasz?
Zdecydowanie ten z Sabatonem w poznańskim Eskulapie. Oby trafiło nam się więcej takich, zwłaszcza że teraz koncertowo jesteśmy zespołem bez porównania lepszym niż wtedy.
Grasz muzykę już kilka długich lat. Jak dzisiaj oceniasz polski światek heavy metalowy i realia w nim panujące?
To jest bardzo wdzięczny temat do narzekania, ale wszystko sprowadza się do tego, że żeby utrzymać na powierzchni taki zespół jak nasz i nagrać zawodowo brzmiącą płytę, potrzeba uporu, pieniędzy, uporu, szczęścia i jeszcze trochę uporu.
Zgodzisz się, że granie w heavy metalowym zespole w naszym kraju to jest tylko i wyłącznie hobby? Dodajmy do tego, że bardzo kosztowne.
Oj, bardzo, bo kapela taka jak InDespair to w zasadzie skarbonka bez dna. Nie widzę właściwie szans na to, żeby wpływy ze sprzedaży albumu pokryły koszty jego produkcji, przynajmniej w przewidywalnej przyszłości i obecnych warunkach, czyli bez wsparcia wytwórni, która pomogłaby z promocją i zwiększyła dostępność krążka. Jego wersję fizyczną sprzedajemy niemal po kosztach, żeby dotrzeć z nią do jak największej liczby osób. Dodajmy do tego sprzęt, w który musieliśmy zainwestować, żeby brzmieć zawodowo na scenie i osiągnąć całkowitą samowystarczalność.
Jakich płyt ostatnio namiętnie słuchasz? Co najczęściej gości w Twoim odtwarzaczu?
Z nowych rzeczy podoba mi się "The Electric Age" Overkilla. Poza tym w moim odtwarzaczu najczęściej siedzi jakiś album Megadeth, Black Label Society, któraś z dwóch ostatnich płyt Amon Amarth, Iced Earth, do którego mam wciąż ogromny sentyment, bo m.in. na riffach Schaffera uczyłem się grać na gitarze. Oprócz tego starsze płyty Trivium, W.A.S.P., Testament, Cage i sporo innych rzeczy.
To już wszystko z mojej strony. Dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi i tradycyjnie zostawiam Wam ostatnie słowo dla czytelników MetalSide.pl:
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy wspierają nas, kupując płyty, przychodząc na koncerty i puszczając po znajomych nazwę InDespair.
|