KM.RU: Opowiedz o twoich pierwszych kontaktach z twórczością Arii.
Michaił Żytniakow: Mieszkam (i zawsze mieszkałem) na takim osiedlu blisko centrum Obwodu moskiewskiego. W tutejszym Domu Kultury w swoim czasie było kółko zespołu wokalno-instrumentalnego. Mając około 14 lat zostałem jego członkiem. Na początku był to zespół dziecięcy, repertuar był, w przeważającej części, estradowy. Z czasem w zespole zachodziły zmiany i wiek jego członków znacznie się podniósł. Wtedy na jedną z prób któryś z muzyków przyniósł kasetę grupy Aria "2000 i jedna noc". Nagranie wszystkim bardzo się spodobało i zaczęliśmy próbować dwie kompozycje - "Raj utracony" i "Ulica róż". Oczywiście, na początku wyszło nam dość prymitywnie, ale wszyscy się tym zarazili, chcieliśmy pracować w tym kierunku. Występując na jednym z lokalnych festiwali rockowych, poznałem się z muzykami grupy Kurazh (późniejszego: Gran Kurazh - nazwa grupy jest fonetycznym zapisem francuskiego zwrotu i oznacza Wielką Odwagę - przyp.tłum.), do której za jakiś czas zostałem zaproszony w charakterze wokalisty. Najciekawsze, że pierwszą kompozycją na przesłuchaniu do tego zespołu była piosenka "Odłamek lodu" Arii. Później z Kurazh zrobiliśmy kilka "aryjskich" rzeczy, od czasu do czasu grając je na koncertach.
A jak poznałeś się z muzykami Arii?
Ze trzy lata temu przez znajomych udało mi się poznać z Margaritą Puszkiną, która, jak wiadomo, jest głównym autorem tekstów piosenek grupy Aria. Ona akurat szukała wokalisty do piosenek dla swojego projektu Dynastia Poświęconych. Zaproponowano mi kompozycję "Obalenie" (W niebie), którą zaśpiewałem z dużą radością. O ile wiem, Margarita Anatoljewna (imię odojcowskie Puszkiny - przyp.tłum.) była zadowolona z rezultatu mojego wykonania. Za jakiś czas przedstawiono mnie Witalijowi Dubininowi, z którym Margarita Anatoljewna, widocznie, podzieliła się swoimi wrażeniami. On nawet przyjechał do nas na koncert do moskiewskiego klubu "Plan B", gdzie podarowaliśmy mu naszą płytę. Po tym nasz kontakt przeszedł w stan internetowej korespondencji. Znajomość z resztą "aryjczyków" zawarłem już po fakcie zaproszenia do grupy.
Dlaczego na tribute albumie Arii zdecydowałeś się nagrać taki nieoczywisty kawałek jak "Wulkan"? (utwór ten nigdy nie ukazał się na płycie, istnieje tylko jego nieoficjalna kopia z koncertu w Stawropolu bardzo kiepskiej jakości - przyp.tłum.)
W 2010 roku zaproponowano nam wzięcie udziału w tribute sesji "ARIA XXV lat", dla której wybraliśmy nie wydaną piosenkę "Wulkan". Mieliśmy kilka wariantów, ale mimo wszystko jakoś od razu zdecydowaliśmy się wziąć za tę rzecz. Po pierwsze, piosenka nie była nagrana w studio, więc tym samym dla fanów Arii stworzyliśmy wyjątkową możliwość usłyszeć "Wulkan" w studyjnej wersji. Druga sprawa, ale nie mniej ważna, to że chcieliśmy oddać hołd pamięci autorowi tej piosenki Wiktorowi Jakowlewiczowi Weksztejnowi - człowiekowi, który zrobił bardzo dużo dla Arii i dzięki któremu grupę poznał cały kraj. Troszeczkę zmieniliśmy aranżację, unowocześniliśmy ją troszeczkę i na pewno zrobiliśmy ją cięższą. Mam nadzieję, że nasz wariant "Wulkanu" przypadł do gustu słuchaczom.
Nie masz specjalnego wokalnego wykształcenia. Jak uczyłeś się śpiewać i na kim się wzorowałeś?
Faktycznie nie skończyłem żadnej szkoły muzycznej, ale zawsze ciągnęło mnie do muzyki. Przy czym najpierw marzyłem, żeby nauczyć się grać na gitarze i dość szybko opanowałem ten instrument na tyle, żeby akompaniować sobie samemu. Potem coraz bardziej chciałem zostać wokalistą. Moje zainteresowania z wiekiem i po dawce przesłuchanej muzyki ciągle rozszerzały się. Pierwszym wokalistą, który wywarł na mnie niezapomniane wrażenie, był Walerij Kipiełow (pierwszy wokalista Arii - przyp.tłum.), dzięki któremu w ogóle zacząłem słuchać ciężkiej muzyki. A na pierwszy koncert rockowy, na który poszedłem, to był wspólny występ Arii i Udo Dirkschneidera w Moskwie. Jestem szczęśliwy, że wystąpili tam Niemcy, bo prócz mojej ulubionej grupy, zobaczyłem i zrozumiałem, że taka ciężka muzyka, jaką gra U.D.O., może tak dobrze brzmieć i być takiej jakości. Później, kiedy zacząłem więcej słuchać muzyki rockowej, odkryłem dla siebie wielu wokalistów, takich jak K. Meine, D. Coverdale, J. Lande i innych, ale głos Walerego Kipiełowa na tyle silnie zapadł mi do głowy, że nawet kiedy wykonywałem zupełnie inną muzykę, nierzadko mi mówili "Coś tak jakby do Kipiełowa podobne!". Bardzo mi to imponowało i miałem wrażenie, że idę się w dobrym kierunku. Jednak brak muzycznego wykształcenia zawsze mnie zawstydzał. Rzecz w tym, że w ramach koncertowego programu z Gran Kurazh pojawiły się dostatecznie długie sesje ciągnące się nieraz po dwie godziny. Tu już trzeba było pomyśleć o warsztacie głosu. Dlatego zawsze z dużym entuzjazmem przysłuchiwałem się radom tych charyzmatycznych ludzi, których spotykałem na mojej artystycznej drodze.
Kogo na przykład?
Jednym z pierwszych ludzi, który zaczął mi coś doradzać, był Dymitr Borisienkow (wokalista grupy Czarny Obelisk - przyp.tłum.), który brał aktywny udział w nagraniu naszego albumu i nagraniu "Obalenia". Ponieważ współpraca z Margaritą Puszkiną nie była jednorazowa, wyszedł potem jeszcze singiel "Kwiat majeranku", który zaproponowano mi, żebym zaśpiewał. W czasie nagrania producentem i inżynierem dźwięku był wszystkim znany Siergiej Tierentjew (lider i gitarzysta zespołu Arteria, ex-gitarzysta Arii - przyp.tłum.). Od niego też dostałem wiele potrzebnych informacji, które starałem się wykorzystywać. Wszystko to skończyło się tym, że chęć opanowania prawidłowej techniki wokalnej nie dawała mi spokoju i poszedłem na zajęcia do dość znanego nauczyciela muzyki Jekatieriny Biełobrowej. To ona uczyła takich dobrych wokalistów jak Maksim Samoswat (ex-Epidemia), Daria Stawrowicz (SLOT), Jewgienij Jegorow (zajął miejsce Samoswata w Epidemii) i innych. Jej nauka dała już pewne rezultaty, ale sądzę, że póki co znajduję się jeszcze w stadium poznania. Praca jeszcze się nie skończyła, w miarę możliwości, kontynuuję naukę u Jekatieriny Biełobrowej.
A co w tym przypadku dał ci Witalij Dubinin?
Po tym, jak przyszła do mnie oferta pracy w grupie Aria, od razu powiedziałem o moim braku jakiegokolwiek wykształcenia muzycznego, ale całkowicie byłem otwarty na jego uzupełnienie. Rzecz w tym, że w swoim czasie, rozmawiając z jednym muzycznym autorytetem, zrozumiałem, że trzeba być ostrożnym przy wyborze nauczyciela wokalu, bo wielu z nich może po prostu kopiować jakiś określony głos, który brzmi im w głowach, a nie zważać na wokalne możliwości i charakter głosu ucznia Zamkną cię w pewne ramy i zrobią jednym z wielu. I to ostrzeżenie w dużym stopniu przez wszystkie te lata mnie wstrzymywało. Ale po rozmowie z Witalijem Dubininem, który sam, jak wiadomo, ma wokalne wykształcenie, stanowczo zdecydowałem udać się do nauczyciela. Kiedy popracowałem trochę z nauczycielem, zrozumiałem, że pracy przede mną jest jeszcze dużo. Wiele jest takich niuansów, na które wcześniej nie zwracałem żadnej uwagi. Praca nadal trwa. Mam nadzieję, że wcześniej czy później da to jakiś wymierny rezultat. Także w czasie nagrywania albumu Witalij zaprezentował się jako wspaniały wokalny producent o przejrzystej wizji materiału, który umie znaleźć potrzebne słowa i objaśnić - gdzie i jak trzeba zaśpiewać. Bardzo mi się spodobał rezultat. Mam nadzieję, że słuchaczom też.
Jakie pojawiały się tarcia i trudności w procesie nagrywania albumu Arii?
Od razu mogę powiedzieć, że było bardzo trudno. Jestem bardzo wdzięczny członkom zespołu, którzy stworzyli prawdziwie niewymuszoną przyjacielska atmosferę. Ale biorąc pod uwagę wysoki profesjonalny poziom grupy, wymagania co do nagrania wokalu były dość wyśrubowane. Nawet mając jakieś tam studyjne doświadczenie, znalazłem dla siebie dosyć niuansów, które zrozumieć pomagali mi wszyscy muzycy bez wyjątku - a przede wszystkim Witalij Dubinin. Za każdym razem, z każdą piosenką coraz szybciej rozumieliśmy się wzajemnie. Myślę, że udało mi się zrobić to, co chciał usłyszeć Witalij. Mam nadzieję, że dany poziom uda się nam zademonstrować.
Opowiedziałeś dokładnie o swoim stosunku do Kipiełowa. A na ile jest ci bliska twórczość Arii z czasów Artura Bierkuta?
Artur Bierkut, bez wątpienia, jest utalentowanym profesjonalnym wokalistą, operującym bardzo mocnym rozpoznawalnym tembrem. Takich wokalistów jest u nas zaledwie kilku! Bardzo mi się podoba jego twórczość, związana, w pierwszej kolejności, z grupą Autograf. Jego głos świetnie harmonizował z tą muzyką, którą wykonywał zespół! Album Arii "Chrzest ogniem" dobrze zademonstrował, że Artur może zmieniać manierę wykonania pod materiał grupy. Takie utwory, jak "Koloseum" czy "Kat", bez wątpienia, są hitami. Druga sprawa, że jeśli miałbym porównywać Arię i Autograf, to właśnie w Autografie Bierkut był na 100% w swoim żywiole. Jego profesjonalizm nie podlega dyskusji. Nie było łatwo w odległym 2002 roku, bo dla wielu Aria kojarzy się w pierwszej kolejności z Walerym Kipiełowem, który posiada nieco inną manierę wykonawstwa i tessiturę (fragment skali głosu, w którym najlepiej przejawia się charakter głosu - przyp.tłum.) (nie mówię teraz o ich wokalnych skalach, wszak Artur też dostatecznie wysoko śpiewał w Autografie). Biorąc to pod uwagę, wydaje mi się, że piosenki z czasów Kipiełowa okazały się dla Bierkuta niewygodne do wykonywania. Choć byłem na koncertach Arii z Arturem na wokalu i wychodziłem z nich będąc pod wrażeniem. Artur świetnie się sprawdzał.
A do tego Artur pokazał się w Arii jako nieprzeciętny i ciekawy showman. Na ile ty jesteś gotowy pokazać na występach grupy dobry show?
Oprócz wokalnych umiejętności Artur, bez dwóch zdań, posiada talent niezwyczajnego frontmana. On umie przyciągać i zatrzymywać uwagę sali. Wiedząc o tym, bardzo dobrze rozumiem, że stoi przede mną bardzo trudne zadanie. W każdym wypadku wokalista stoi trochę z przodu i jest twarzą grupy. Tak więc przede mną poważna sprawa. Do trasy koncertowej zostało jeszcze trochę czasu i na najbliższych próbach na pewno będziemy nad tym pracować. Mam nadzieję, że uda mi się stworzyć swój własny wizerunek, tak jak i Artur i Walery, na swój sposób niepowtarzalny. Próba aby ich kopiować byłaby bardzo niepożądanym krokiem. Choć mimo wszystko uwagę skupię głównie na wokalu. Dla mnie wokalista - to, po pierwsze, ten człowiek, który śpiewa, a dopiero potem jest twarzą zespołu, aktorem itp.
Czy targały Tobą wątpliwości, kiedy otrzymałeś propozycję zostać wokalistą Arii? Co w ogóle wtedy czułeś?
Byłem w szoku! Do tego czasu nic nie wiedziałem o stosunkach w grupie, o tym, jak się tam mają sprawy. Aria zawsze była dla mnie czymś niedoścignionym. Przybliżyć się na taką odległość, żeby zrozumieć, co to są za ludzie, było dla mnie zwyczajnie nierealnym. Kiedy dostałem propozycję, zdębiałem. Prawdę mówiąc nie byłem gotowy do takiego przewrotu i nie mogłem od razu odpowiedzieć. Oczywiście, jakiś czas musiałem pomyśleć. Do tego wszystkiego zrozumiałem, że praca w grupie Aria całkowicie zmieni moje życie. Wszak do tego czasu muzyka była dla mnie czymś w rodzaju hobby. Grupa Gran Kurazh była dla nas wszystkich ulubionym zajęciem, które nie przynosiło realnego dochodu. Rozumiałem, że w późniejszym czasie przyjdzie mi zdecydować się co do mojej głównej pracy, która teraz przynosi w miarę stabilny dochód i, z grubsza licząc, zaspokaja moje potrzeby. Wątpliwości, oczywiście, były. Ale zgodziłem się, rozumiejąc, że taka propozycja trafia się być może raz w życiu. W tym samym czasie moje wątpliwości były związane dodatkowo i z tym, że bałem się zawieść to zaufanie muzyków, które mi okazywali. Wszakże Aria - to grupa z dużą historią i tradycjami. Wszystkim wiadomo, że trzy pokolenia ludzi przychodzą na ich koncerty. Wszystko to mnie przygniatało. Wszyscy "aryjczycy" i przede wszystkim Witalij Dubinin, bardzo mi pomogli w podjęciu ostatecznej decyzji.
Znaczy się różnica wieku szczególnie nie przeszkadza?
Dosłownie po pierwszym spotkaniu z chłopakami wszedłem w tamtą atmosferę, która od razu nakazała mi o tej różnicy zapomnieć.
To znaczy, że ze wszystkimi członkami grupy wytworzyły się świetne stosunki?
Dokładnie! Wszyscy wywarli na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie i bardzo mocno pomagają i wspierają. W takim przyjaznym klimacie jest bardzo przyjemnie pracować. Jednocześnie rozumiem, że trafiłem do bardzo profesjonalnego zespołu, gdzie nie ma miejsca na pewne rzeczy, na które mogłem pozwolić sobie wcześniej.
Ale jesteś gotowy na sytuację, kiedy fani będą porównywać cię z Bierkutem, przy czym, często, nie na twoją korzyść? Przecież, w odróżnieniu od Artura, nie masz za sobą takiego doświadczenia.
Tak, rzeczywiście, kiedy Artur zaczynał w Arii, nie było mu czego zazdrościć. Walery Kipiełow w swoim czasie postawił tak wysoko poprzeczkę, że powtórzyć to lub zrównać się z nią, choćby przybliżyć się do niej - to wystarczająco poważne zadanie.
A ciebie będą porównywać od razu z oboma?
Tak. I Walery i Artur posiadali silną charyzmę, dlatego od pierwszego dnia, kiedy dostałem propozycję, myślałem i o tym. Z czasem zrozumiałem, że jeśli będę stale pracował nad sobą, mniej oglądał się na to co się dzieje dookoła, to mogę dojść do takiego poziomu, żeby oceniali mnie jak o człowieka. Rozumiem, że od porównań mimo wszystko nie ucieknę. Jeśli zaś mówić o przygotowaniu na to, to do końca będzie można to zrozumieć tylko wtedy, gdy wyjdzie album i pojawią się pierwsze opinie. Ja mimo wszystko mam nadzieję, że przy nagraniu udało mi się pokazać pewien poziom. A jaki on jest - to już jednak należy osądzić słuchaczom.
A jak się ma do tego groźba zachorowania na gwiazdorstwo?
Jeśli bym trafił do grupy na takim poziomie prosto z piaskownicy, to zapewne stopień zagrożenia byłby wysoki. Każdy muzyk, w tym czy innym stopniu, odczuwa twórczy wzrost i dostaje pewne poparcie. Na początku słucha cię garstka ludzi, potem ten krąg stopniowo się rozrasta. Tak czy inaczej, to stanowi próbę ognia. Mogę powiedzieć, że otaczający mnie ludzie uważają moje zachowanie za dosyć poprawne i nie widzą we mnie chełpliwości. Z drugiej strony, żadnemu człowiekowi o twórczym zawodzie, zapewne, nie obca jest taka cecha jak samolubstwo.
Lub co najmniej chęć bycia sławnym...
Tak! Te dwa uczucia w pewnym stopniu są dźwignią postępu. Jeśli chcesz podobać się ludziom, chcesz, żeby twoja praca przyniosła owoce, jesteś zobligowany do tego, aby nad sobą pracować. Tak więc doza zdrowego samolubstwa we mnie, oczywiście jest. Czy przeradza się ona w gwiazdorstwo, nie wiem. Uważam siebie za człowieka, w jakimś stopniu wypróbowanego i myślę, że mogę poradzić sobie z podobnymi symptomami.
Można wytrzymać napady fanów i zdławić w sobie bezpodstawne ambicje. Ale jak utrzymać ton w wykańczających trasach, kiedy niewyspanie i zmęczenie są po prostu nie do uniknięcia?
Mam i taki cień wątpliwości. Myślę, że wszystkie nawyki przychodzą z czasem. Myślę, że te próby, które jeszcze są przed nami, będą uczyć mnie nie tylko poprawnego wykonania ale i, żeby tak powiedzieć, wytrzymałości. Zapewne wszystko, koniec końców, zależy od tego przygotowania, które muszę teraz przejść! Nie święci garnki lepią - wszystko można osiągnąć pracą. Czas, który pozostał do trasy koncertowej zamierzam spędzić z korzyścią dla siebie i dla grupy. Mam nadzieję, że to przyniesie konkretne owoce.
Jak przyjęli twoją decyzję koledzy z grupy Gran Kurazh?
Pierwszym człowiekiem, który się dowiedział, że będę wokalistą Arii był lider grupy Gran Kurazh gitarzysta Michaił Bugajew. Rzecz w tym, że w momencie kiedy dostałem propozycję, grupa nagrała praktycznie wszystkie instrumentalne partie na swój nowy album i wszystko to było przygotowane pod mój głos. Zostawić chłopaków na tym etapie bez wokalisty byłoby niezbyt ładnie. Zaproponowałem, czy nie zechciałby zmienić wokalisty, na co on mi powiedział: "Prócz ciebie w grupie nikogo nie widzę, dlatego będziemy czekać, kiedy będziesz mógł wziąć udział w nagraniach albumu". Moja decyzja była przez chłopaków przyjęta dwojako: z jednej strony - radość za kolegę, któremu udało się trafić do tak ważnej grupy, z drugiej - pewnie żal związany z rozwojem naszej grupy. Myślę, że z grupą Gran Kurazh wszystko będzie dobrze. Na dzień dzisiejszy jesteśmy z chłopakami dobrymi przyjaciółmi, o tych samych poglądach na muzykę. Czeka nas nagranie trzeciego albumu, który próbowaliśmy cały 2010 rok. Myślę, że ludzie na pewno jeszcze zobaczą nas na wspólnych koncertach.
A jak bliscy odnieśli się do twojej nowej sytuacji?
Wielu bliskich mi ludzi jest daleko od muzycznej branży. Dlatego wszystko tu skupiło się wokół zasady, "żeby nie stracić". Z żoną na ten temat rozmawialiśmy, jestem szczęśliwy, że moje argumenty ją przekonały. Bez jej wsparcia byłoby bardzo trudno zdecydować się. Oczywiście ona, jako prawdziwa kobieta, bardzo przeżywa z powodu tego, że czekają mnie ciężkie koncerty i jak, w konsekwencji, długo mnie nie będzie. Ale jesteśmy już wystarczająco dorosłymi ludźmi i wierzymy sobie wzajemnie.
Jak udawało ci się wytrzymać w przeciągu całego lata burzę pytań typu: czy to prawda, że zostałeś wokalistą Arii?
Przychodziło mi być dyplomatą. Aktywnie korzystam z internetu, a cały szum w pierwszej kolejności rozszalał się właśnie tam. Mam konta na portalach społecznościowych, więc nie znalazłem nic lepszego od tego, by zamieścić tam ogłoszenia: "słuchów o swoim możliwym przejściu do Arii nie komentuję". Ale to wywołało dodatkowe zainteresowanie. Nawet ci ludzie, którzy mogliby nawet nie pomyśleć, że to mogę być ja, chcąc nie chcąc zastanawiali się. Faktycznie, napisałem to nieprzypadkowo. Zanim ustawiłem ten status rzeczywiście przysyłano mi pytania, które zadawano mi bezpośrednio "na twarz". Cwaniaczyłem, jak tylko mogłem, przecież przyjaciołom kłamać nie można. Starałem się uchylać od jednoznacznych odpowiedzi i odbijałem pytaniami typu "chłopaki, co wy wszyscy się tam zmówiliście?". Na wielu to działało odstraszająco, a ja z ulgą oddychałem, bo nie musiałem wprost mówić "nie". Ale byli i tacy, którzy okazywali się uparci w swoich pytaniach. Myślę, że oni z czasem zrozumieją, iż, koniec końców, to była nie moja tajemnica. Także ogłosić swój nowy status byłoby nieładnie wobec Artura. Grupa Aria specjalnie nie ogłaszała do czasu o nowym wokaliście, uważam, że to było prawidłowe i etyczne zachowanie. Ale Aria jest tak powszechnym przedmiotem zainteresowania ogółu, że ludzie wytoczyli najcięższe działa. Takich burzliwych osądów na portalach internetowych po prostu jeszcze nie widziałem. W wolnym czasie jest dla mnie, oczywiście, ciekawie popatrzeć co piszą ludzie. Naturalnie nie oczekiwałem, że będą takie spekulacje na temat imienia wokalisty. Ludzie jakąś logiczną dedukcją faktycznie włączyli mnie do grona głównych kandydatów. Kiedy imię zostanie wyjawione, dla wielu nie będzie już objawieniem (śmiech).
Witalij Dubinin mówił, że przyniosłeś na próbę około 20 utworów Arii, które jesteś gotów wykonać. A czy są takie kompozycje, które ci się albo nie podobają, albo są technicznie trudne dla ciebie?
Gdy przyniosłem tę garść piosenek, chłopaki od razu zaczęli gasić mój zapał mówiąc, że nie przyszedłem do grupy na jeden dzień i będę jeszcze miał czas popróbować zaśpiewać wszystko. W rzeczywistości, biorąc pod uwagę moje upodobana, wspólnie zestawiliśmy program trasy koncertowej. Faktycznie, spróbować wszystkich piosenek z czysto fizycznych powodów nie udało mi się, ponieważ jest bardzo dużo innych zajęć. Na pewno tak, są takie piosenki, których słuchałem rzadziej niż innych. Ale są też utwory-faworyci, które nieraz już wykonywałem wcześniej. Mając na względzie to, że na obecny moment dopiero przystępujemy do prób, nie jestem gotowy teraz powiedzieć czy są takie piosenki, których nie mogę zaśpiewać. Najważniejsze, żeby życzenie grupy grać te czy inne piosenki pokrywało się z życzeniem publiczności aby tych piosenek słuchać.
A jakie swoje ulubione albumy Arii możesz wymienić? Na przykład ja będąc zagorzałym fanem grupy zawsze faworyzowałem "Krew za krew".
Ja także "Krew za krew" uważam za jeden z lepszych albumów. Ale wybieram nie tyle ulubione albumy, ile ulubione utwory. Ze wszystkich płyt Arii najbardziej wyróżnia się "Generator zła". W pierwszej kolejności podoba mi się jego brzmienie. Trochę różni się od tego, co dotychczas robiła grupa - dźwięk jest bardziej współczesny moim zdaniem. Co zaś tyczy się ulubionych utworów, to, bezsprzecznie, mogę wymienić kawałki z albumów "Krew za krew", "Gra z ogniem", "Heros asfaltu". Na ostatniej z nich nie było wypełniaczy, wszystkie kawałki można uznać za niezbędne i są wciąż wykorzystywane na wszystkich trasach. Podobają mi się także utwory z albumów, nagranych z Arturem Bierkutem.
Rozmawiał: Denis Stupnikow Tłumaczenie: Ksenia Przybyś
http://www.km.ru/muzyka/2011/09/16/rok-muzyka/novyi-vokalist-gruppy-ariya-terzanii-bylo-mnogo-foto
Dziękuję bardzo p. Denisowi Stupnikowowi za udzielenie mi praw do tłumaczenia powyższego wywiadu. - Ksenia Przybyś
|