Vøvk - "Muzyka mówi uniwersalnym językiem"


Vøvk to ukraiński zespół łączący melancholię z alternatywnymi dźwiękami oraz progresywnymi formami. 3 października dzięki kontrabass na rynku ukazał się jego drugi studyjny krążek. "Litera" to płyta na której muzycy mierzą się z tematem wojny w Ukrainie, ale ubierając go w poetycką formę. To opowieść o wojnie w którym ani razu nie pada słowo "wojna". To opowieść o bólu, strachu, ale też i sile oraz nadziei. To właśnie ta płyta była tematem naszego wywiadu z liderem Vøvk. Oleksandr Kuts w tej szczerej, intymnej rozmowie opowiedział nam o kulisach powstania albumu, jak również o tym jak wygląda życie muzyków w ogarniętej wojną Ukrainie. Zapraszamy do lektury!





MetalSide: Zacznijmy może od tej najbardziej palącej kwestii: jak wygląda sytuacja w miejscu w którym mieszkasz? Jesteś bezpieczny? Jak żyje się w kraju który każdego dnia walczy o przetrwanie?

Oleksandr Kuts: Obecnie wszyscy jesteśmy w Kijowie - tutaj mamy życie, pracę i naszych bliskich. Życie w Ukrainie jest pełne kontrastów - wojna w codzienności wygląda inaczej niż w książkach, filmach czy wiadomościach. Ludzie budzą się w nocy przez alarmy, rano idą normalnie do pracy, w przerwie sprawdzają wieści z frontu, martwią się o rodzinę, a wieczorem potrafią pójść na koncert czy spektakl, żeby wesprzeć armię. Czasem taki koncert przerywa kolejna syrena i wtedy wszyscy po prostu wracają do domu. Ten dziwny miks strachu i rutyny stał się częścią naszej codzienności. Poczucie bezpieczeństwa jest tylko względne. Ostrzały Kijowa zdarzają się regularnie i nigdy nie wiesz czy będziesz miał szczęście, że w twoim mieszkaniu nie wypadną okna, a przyjaciele i rodzina pozostaną cali. Na zachodzie kraju bombardowania są rzadsze niż w Kijowie, ale rakiety balistyczne mogą dolecieć wszędzie. To gorzkie przypomnienie, że cała Ukraina jest celem, nie tylko linia frontu.

Jak wyglądał proces tworzenia materiału w wojennych warunkach? Bombardowania, brak prądu... Jakie przeszkody musieliście pokonać by "Litera" w końcu ukazała się na rynku?

Przez ciągłe ataki Rosji na infrastrukturę energetyczną proces nagrywania szedł powoli, a zespół musiał kilkukrotnie przekładać premierę. Częste przerwy w dostawie prądu utrudniały też normalne miksowanie utworu. Zanim w ogóle udało się wejść do studia, było sporo przeszkód: zmiany w składzie, pandemia. Kiedy wreszcie pojawiło się poczucie stabilizacji - zaczęła się pełnoskalowa inwazja. Pierwsze sesje w studiu przypadły akurat na czas nasilonych ostrzałów i długich blackoutów. Przez to nagrania szły wolno, a miksowanie było jeszcze trudniejsze. Brzmi to strasznie, ale do ciągłych alarmów można się przyzwyczaić. Tylko że ta irytacja nigdzie nie znika: próba potrafi się przesunąć, bo ktoś z nas jest potrzebny rodzinie albo po prostu nie spał całą noc. Albo okazuje się, że w sali prób nie ma prądu. W domu też nie pograsz na gitarze elektrycznej kiedy komputer jest wyłączony. Wszystkie te trudności wplotły się w pewną mitologię którą zbudowaliśmy w nowym albumie.

Na "Litera" usłyszymy inny skład niż na debiutanckim "Lair". Skąd te zmiany?

W obecnym składzie zaczęliśmy próby dosłownie miesiąc przed rozpoczęciem pełnoskalowej inwazji. Na pewien czas musieliśmy zatrzymać wszystkie działania, ale w końcu nie mogliśmy nie wrócić do muzyki. Jeśli chodzi o wcześniejszy skład - każdy z nas dojrzewa, zmienia się i wybiera inne drogi. Mimo to wszyscy wciąż mamy ogromny sentyment do poprzedniego albumu i nadal gramy utwory z niego. Jednak brzmienie na żywo bardzo się zmieniło - stało się bliższe naszej obecnej wizji.

A jak muzycznie porównałbyś te dwa krążki?

W porównaniu z "Lair", który był raczej poszukiwaniem, "Litera" to już świadomość tego, kim jesteśmy i co chcemy powiedzieć: gęstsza dynamika, bardziej dopracowane struktury, mocniejsze katharsis. Jedną z głównych różnic jest język - na debiutanckim albumie śpiewaliśmy po angielsku, a na nowym po ukraińsku. Nadal żonglujemy różnymi gatunkami i inspiracjami, ale teraz robimy to bardziej świadomie i z całym doświadczeniem, które zdobyliśmy wcześniej.

Skąd w ogóle zmiana języka na nowym albumie? Singiel "Tyhr" posiada w ogóle anglojęzyczną wersję. Jakiś kawałek jeszcze doczekał się takiej wersji?

W 2021 roku wydaliśmy naszą pierwszą kompozycję po ukraińsku. Był to cover utworu "Sho Z-Pod Duba" znanego ukraińskiego zespołu folkowego DakhaBrakha. Odbiór tego wydania był bardzo ciepły i inspirujący, więc już wtedy zaczęliśmy myśleć o tworzeniu własnych utworów w języku ukraińskim. Z początkiem pełnoskalowej inwazji przejście na ukraiński stało się dla nas świadomą decyzją. Na potrzeby europejskiej trasy w 2022 roku wydaliśmy maxi-singiel "Tiger | Tyhr" w którym był jeden utwór, ale w dwóch wersjach - po angielsku i po ukraińsku. Europejska publiczność przyjęła tę zmianę bardzo życzliwie i utwierdziła nas w przekonaniu, że musimy iść naprzód właśnie z ojczystym językiem. To było świadome ryzyko - utracić uwagę części zagranicznych słuchaczy - ale jednocześnie ważny wybór, by zaznaczyć własną tożsamość. Często bywa tak, że muzycy chowają się za językiem angielskim. A przecież świat jest wielokulturowy, pełen niezwykłych tradycji i głosów różnych narodów. Wszyscy kiedyś pokochaliśmy muzykę dzięki wielkim nazwiskom z krajów anglojęzycznych, ale nie chcieliśmy być kolejną zespołową etykietką brzmiącą "jak ktoś inny".

Post-metal po polsku - to coś świeżego. Prog-rock po duńsku - chętnie bym posłuchał. Shoegaze po portugalsku - czemu nie? W końcu muzyka mówi uniwersalnym językiem. Świat jest ogromny i pełen niezliczonych wydarzeń, historii i opowieści - snutych w różnych językach i w różnych formach: od abstrakcyjnych po dosłowne, od klarownych po rozmyte. To wspomnienia, przeżycia, fakty i marzenia. Ale najważniejsze jest to, że sztuka powinna odzwierciedlać rzeczywistość - to co dzieje się z nami i wokół nas. Opowiedzieliśmy naszą historię i mamy nadzieję, że znajdzie ona swoje miejsce wśród innych ważnych i prawdziwych historii. A jej najlepszym losem będzie odbić się echem w sercu słuchacza. To może odważne marzenie, ale chcielibyśmy by zagraniczny słuchacz, czytając tłumaczenia naszych tekstów, zainteresował się także ukraińską literaturą. Ona jest zarazem delikatna i surowa, pełna wytrwałości, walki i miłości do ojczystej ziemi. Jeśli chodzi o inne rzeczy po angielsku - mieliśmy jeszcze jeden utwór napisany jeszcze w czasach "Lair", ale w nowym składzie przeszedł on transformację i otrzymał ukraiński tekst. To właśnie on otwiera nowy album.


"Litera" to album o wojnie w którym ani razu nie pada słowo "wojna". Skąd pomysł na to, by ten cały koncept ubrać w taką poetycką, alegoryczną formę? Uważasz, że bardziej bezpośrednie teksty i nawiązania sprawiłyby, że utwory z czasem straciłyby na aktualności?

Dla ukraińskiego słuchacza, który codziennie przeżywa trudne chwile, bezpośrednie wspominanie o wojnie może być męczące - my chcemy osiągnąć efekt terapeutyczny. Wszyscy wiedzą, że wojna trwa - nie ma sensu powtarzać oczywistości. Zamiast tego chcieliśmy mówić poprzez metafory: przez ziemię, ogień, wodę, pszenicę, zwierzęta. W tych obrazach można powiedzieć więcej - o bólu, o nadziei, o zmęczeniu. To pozwala słuchaczowi poczuć, a nie tylko usłyszeć. Podzielić się emocjami które nie leżą na powierzchni, a na które często brakuje chwili refleksji. Jakbyśmy wyciągali je z własnych wnętrz i wnętrz słuchacza. Ważne dla nas jest też to, żeby nasze utwory nie były chwilowe - żeby zachowały ducha czasu w którym powstały, ale jednocześnie były wielowymiarowe oraz nadal żywe i znaczące w różnych etapach naszego życia.

Oczywiście, wszystko to wzmacnia muzyka - tak, aby dać słuchaczowi przestrzeń do usłyszenia i poczucia własnej historii, nawet jeśli nie zna ukraińskiego. Pisząc świadomie dbamy o to, by teksty działały na kilku poziomach. Z jednej strony - to osobiste przeżycia związane z wojną, stratami, wyczerpaniem. Z drugiej - symboliczne obrazy które pozwalają wyjść poza granice konkretnego czasu i miejsca. Chcemy aby nasze utwory nie sprowadzały się do "notatek z pamiętnika" czy haseł, lecz tworzyły przestrzeń w której sam słuchacz szuka znaczeń. Siła symboliki polega na tym, że zachowuje ducha epoki, ale nie przywiązuje muzyki tylko do jednego momentu. To połączenie osobistego i uniwersalnego jest dla nas kluczowe.

Każdy utwór na "Litera" jest częścią większej całości. Mógłbyś przybliżyć naszym czytelnikom ten cały cykl, wokół którego zbudowano opowieść?

Wielu Ukraińców patrzy na wszystko przez pryzmat zimy 2022 roku. Jakby czas się zatrzymał, a śnieg wciąż nie stopniał - choć Ziemia się obraca, a wiosna, lato i jesień przecież nie zniknęły. Chcieliśmy głębiej zanurzyć się w refleksję nad tym doświadczeniem - a tu nie wystarczy jednej kompozycji. W naturze wszystko jest cykliczne - jest susza, jest pożar, jest powódź, jest wiosna i znów powrót do początku. Zrozumieliśmy, że właśnie tak wyglądają nasze przeżycia w czasie wojny: wyczerpanie, wybuch gniewu, niespokojny spokój, nowa nadzieja i echo dawnych lęków. Dla nas to jedyna droga - gdzie wszystko jest ze sobą powiązane. A jednocześnie zostawiamy słuchaczowi przestrzeń, by przeszedł tę drogę na swój własny sposób.

Singiel "Tyhr/Tiger" został wypuszczony jeszcze jako Vovk. Skąd zmiana na Vøvk? Co ona oznacza?

Vøvk znaczy po ukraińsku "wilk". To słowo jest dość powszechne - tak nazywa się różne marki, lokale, pojawia się jako nazwisko. Dlatego zamieniliśmy "o" na "ø", żeby się wyróżnić i zaznaczyć swoją tożsamość. Dla osób posługujących się językami w których ta litera występuje, może to brzmieć trochę dziwnie. Ale progresywny rock czy post-hardcore po ukraińsku też przecież brzmi nietypowo, prawda?

Ja zakochałem się w numerze "Mur". Jaka historia kryje się za tą kompozycją? O czym ona opowiada?

Mur - po ukraińsku "mur", czyli obronna ściana wzniesiona przez lirycznego bohatera.
Mur - od ukraińskiego słowa murahy (мурахи), czyli "mrówki", istot zamieszkujących kompozycję.
Murmur - po angielsku przytłumione mruczenie, szept, który brzmi jak kołysanka.

W pierwszych dniach pełnoskalowej inwazji nasze życie skurczyło się do korytarzy mieszkań, gdzie między dwiema ścianami budowaliśmy własne twierdze. Na materace i śpiwory powoli znosiliśmy książki, laptopy, naczynia - jakbyśmy próbowali nadać tej przestrzeni nowe życie. Każdego wieczoru przewijając wiadomości wierzyliśmy, że noc zetrze grozę, a poranek przyniesie inną rzeczywistość - jak przebudzenie ze snu. Te uczucia ukształtowały kompozycję "Mur" - naszą naiwną, niemal dziecięcą wiarę, że bezchmurne jutro jest tuż obok, na wyciągnięcie snu.

Teledyski promujące krążek były proste, minimalistyczne. To świadoma decyzja artystyczna, czy jednak coś, co wynikało z ograniczeń, np. budżetowych czy technicznych? No i skąd ograniczenie palety w "Mur" do czerni i bieli?

To było jednocześnie jedno i drugie: chcieliśmy wycisnąć maksimum z tego na co mogliśmy sobie pozwolić pod względem budżetu i czasu przy tych klipach. Poza tym bardziej zależało nam na efekcie estetycznym niż na rozbudowanej fabule. Trzeba też pamiętać, że możliwości produkcyjne w warunkach wojny są mocno ograniczone - nie zawsze jest bezpiecznie kręcić na otwartej przestrzeni. W tych realizacjach staraliśmy się oddać klimat każdego utworu: tam, gdzie Iskra - jest jasna, ognista i pełna gniewu, a Mur - powściągliwy, bardziej intymny i delikatny. Ważne było dla nas również to aby pokazać nasze twarze. Zespół istnieje już od 9 lat, a my wciąż tak naprawdę nie przedstawiliśmy się słuchaczowi. Jeśli chodzi o Mur, to wideo ilustruje granicę między brutalną rzeczywistością a marzeniem, oferując przebłysk ucieczki w kruchy, wyobrażony spokój. Ta gra cieni to jak pogranicze między snem a jawą. Czarno-biały obraz to również pewien ukłon w stronę teledysków z lat 90.

W utworze "Promin" gościnnie pojawia się Johannes Persson z Cult of Luna. Dlaczego właśnie on? Co wniósł do tej kompozycji?

Od samego początku mieliśmy pomysł, że ten utwór powinien dopełnić ktoś wyjątkowy - z rozpoznawalnym głosem i emocjonalną głębią. Wierzyliśmy, że Promin potrzebuje wsparcia, i byliśmy pewni, że właśnie Johannes może stać się tym głosem. Złote pola pszenicy i czyste błękitne niebo - to charakterystyczny krajobraz Ukrainy który znamy od dzieciństwa. W końcu to on ilustruje naszą flagę. Dziś ten krajobraz jest spalony, poraniony odłamkami. Kombajny na Chersońszczyźnie wciąż sieją i zbierają plony na polach które nie zostały do końca rozminowane. W utworze wybrzmiewa miłość do naszej ziemi, mimo że jest zraniona i okaleczona. Wystarczy jeden promień słońca, by uleczyć rany i dać nadzieję.

Johannes świadomie wspiera Ukrainę i głęboko rozumie kontekst wojny oraz jej znaczenie globalne. To nie jest współczucie abstrakcyjne, lecz prawdziwa świadomość. Dodając autentyczności - po raz pierwszy w swojej karierze Johannes zaśpiewał po ukraińsku. Na początku obawiał się wymowy i akcentu, ale efekt okazał się organiczny i co najważniejsze, rozpoznawalny. To jednak nie był formalny eksperyment, a gest wsparcia i solidarności. Dokładnie wyjaśniliśmy mu znaczenia, przekazaliśmy tłumaczenie tekstu ze wszystkimi niuansami, aby mógł jak najwierniej oddać emocję. I zrobił to znakomicie.


Wiele zespołów zdecydowało się głośno mówić o wspieraniu Ukrainy. Pink Floyd, Within Temptation, a w Polsce chociażby Turbo bezpośrednio atakujące Putina na nowym albumie, czy Hunter który nagrał "Коли вмираю...". Jak ważne jest takie wsparcie? Dociera ono na Ukrainę?

Nie będziemy ukrywać - takie wsparcie jest niezwykle ważne i cenne. W czasie ciągłego stresu związanego z wojną łatwo stracić nadzieję. I uwierzcie kiedy twoi ulubieni artyści rozumieją co się dzieje i otwarcie okazują wsparcie - poczucie, że nie jesteśmy sami naprawdę podnosi na duchu. Jednak równie mocno łamie serce milczenie albo nieoczekiwane, świadome wsparcie dla wroga.

W kawałku "Okean" pojawia się z kolei znany reprezentant alternatywnej sceny ukraińskiej. Dlaczego to właśnie Anton Słepakow zamyka całą płytę?

Anton Słepakow (iDMG, ВГНВЖ, Warniakannia) to kluczowa postać ukraińskiego undergroundu od początku niepodległości. Anton zrywa zasłonę, obnażając wszystkie linie tematyczne które przewijały się przez cały album prowadząc słuchacza do finałowego aktu. Wybór Antona nie jest przypadkowy - jego charakterystyczny, przenikliwy głos potrafi zmusić odbiorcę do zatrzymania się i skupienia na każdym słowie. Słepakow stworzył i wykonał własny tekst, który stał się finałową kurtyną albumu - mistrzowsko podsumowując i obnażając wszystkie motywy przewijające się przez cały cykl.

Okean opowiada o wewnętrznym spustoszeniu, podobnym do wyschniętego dna Zbiornika Kachowskiego. Ocean staje się metaforą wnętrza, a jego wysychanie - symbolem emocjonalnego wyczerpania. Zardzewiały wielorybnik i kości wielorybów na brzegu uosabiają rozbite nadzieje, zgasłego ducha przygody, a także poczucie rozczarowania obojętnością świata wobec tragedii wysadzenia przez Rosjan tamy w Kachowce.

A jak sytuacja z wersją na winylu? Skąd opóźnienie?

Powód opóźnienia jest banalnie smutny - błąd w masterze winylowym, więc musimy go poprawiać. Teraz czekamy na nowy test pressing i zrobimy wszystko, aby jeszcze w tym roku udało się wydać album na winylu.

Vøvk będzie promował ten nowy materiał trasę po Ukrainie. Odwiedziecie chociażby miasta regularnie bombardowane przez Rosjan, jak np. Charków. Chcecie nieść ludziom nadzieję? Odrobinę normalności?

Czujemy, że im bardziej na wschód prowadzą nasze podróże, tym większe są oczekiwania i tym mocniejsze znaczenie mają te występy. Do Czernihowa, Dniepru czy Charkowa dociera mniej muzyków, a ludzie chcą poczuć namiastkę normalnego życia i pragną muzyki. My chcemy im to dać. Jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa - wszyscy mamy świadomość, że w czasie wojny trzeba być stale czujnym. Im dalej na wschód tym większa ostrożność. Dlatego zarówno my jak i organizatorzy, uważnie śledzimy sytuację, by nikogo nie narażać na niebezpieczeństwo. Niezwykle ważne jest aby artyści jeździli do różnych miast, rozwiewali szarość codzienności i dawali ludziom trochę rozproszenia. Tam na nas czekają.

A jak z koncertami za granicą? Zespół Jinjer został ambasadorem ukraińskiej kultury, ale wiele innych grup (jak np. 1914) takiego szczęścia nie miało - ich zezwolenia na wyjazd były cofane. Zobaczenie Vøvk poza Ukrainą to na razie pieśń przyszłości?

To bardzo trudne pytanie i skomplikowany proces. Takie zespoły jak Jinjer już niewiele kojarzą się z Ukrainą - są zbyt daleko od ukraińskiego kontekstu i nie wracają do kraju. Zespoły które chcą legalnie wyjeżdżać za granicę podczas stanu wojennego muszą przejść przez wiele procedur biurokratycznych, aby było to możliwe. Dla państwa muzyka ciężka nie jest priorytetem, więc te procedury stają się jeszcze trudniejsze. Jeśli chodzi o nas to właśnie teraz staramy się znaleźć możliwości, by pokonać wszystkie biurokratyczne przeszkody i zrealizować nową trasę europejską w 2026 roku. To ważne nie tylko dla naszego rozwoju, ale także dla reprezentacji ukraińskiej muzyki za granicą i budowania więzi między sceną ukraińską a światową.

Powoli zbliżamy się do końca tego wywiadu więc pozwól, że zapytam się o... Twoją znajomość naszego języka. Twoja dziewczyna jest bowiem tłumaczem. Czegoś się od niej nauczyłeś?

Anna Zotova jest tłumaczką poezji i prozy polskiej - m.in. Emilii Konwerskiej, Konrada Góry czy Małgorzaty Lebdy. Jej misją jest dziś otwieranie współczesnej literatury polskiej przed ukraińskim czytelnikiem. To właśnie ona wspiera nas w przekładaniu i adaptowaniu naszych wywiadów na język polski. Jeśli chodzi o mnie, Anna często dzieli się ze mną kontekstami polskiego społeczeństwa, sceny muzycznej (głównie stoner-psychodelii) i aspektami kultury - czyli wszystkim, co mnie interesuje. Jeśli chodzi o znajomość języka to podobnie jak wielu Ukraińców rozumiem polski ze słuchu, potrafię wychwycić konteksty, ale raczej powierzchownie. Kilka razy byłem w Polsce - zarówno z koncertami, jak i jako turysta - i zawsze cieszyło mnie oraz zaskakiwało jak bliskie są sobie nasze narody. Od spojrzenia na świat po codzienne życie.

I to wszystko, co przygotowałem! Bardzo dziękuję za poświęcony czas! Życzę Ci cierpliwości, odwagi i wytrwałości! No i trzymam kciuki za wygraną Ukrainy w tej wojnie! Na koniec poprosiłbym jeszcze o kilka słów dla naszych czytelników!

Chcemy z całego serca podziękować za uwagę i miłość do nas oraz do naszej muzyki. To niezwykle miłe i cenne. Jeszcze cenniejsze jest wsparcie dla naszego kraju w tych trudnych czasach. Polska stała się drugim domem dla wielu naszych przyjaciół którzy utracili swój dom w Ukrainie - tej gościnności nie sposób przecenić. Wierzymy, że z czasem uda nam się pokonać wszystkie przeszkody i wrócić do Polski, do naszych słuchaczy - na scenę, gdzie dzielimy się refleksjami, emocjami i energią. Spotkać się z ludźmi podobnie myślącymi, wymienić doświadczenia i wspólnie przełamać codzienną rutynę.

zdjęcia: Tetiana Horbatiuk, Dmytro Khytryi


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 02.11.2025 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!