MetalSide: "Chcieliśmy po prostu grać, pić piwo i dobrze się bawić" - powiedziałeś kiedyś o początkach Unleashed. Teraz macie za sobą premierę piętnastego albumu. Po tylu latach wielu muzyków traktuje granie jak normalna pracę. Jak to jest u Ciebie? Nadal napędza Cię ta młodzieńcza pasja?
Johnny Hedlund: Cześć! Z całą pewnością nie jest to dla mnie żadna praca. Traktujemy to wszystko niczym przygodę. Dlatego na przykład nie układamy już tras koncertowych trwających pięć tygodni. Ważne jest dla nas to, abyśmy byli głodni występów. Gramy tyle koncertów i festiwali, ile tylko możemy, ale musimy też patrzeć na Unleashed jak na wieczną machinę wojenną. Nie może ona nagle paść z wyczerpania. Powiedziałbym, że osobiście chyba lubię to wszystko dziś nawet bardziej niż kiedy byłem młodszy. Łatwiej jest cieszyć się tym wszystkim teraz kiedy wszystko jest prowadzone bardziej profesjonalnie.
Unleashed jest swego rodzaju fenomenem, ponieważ gracie w tym samym składzie od wielu, wielu lat. W czym tkwi sekret? W końcu członkowie innych grup po takim czasie już dawno by się pozabijali.
Dziękuję. Powiem tylko tyle: trzeba być bardzo dobrymi przyjaciółmi, żeby się nawzajem nie pozabijać. Zwłaszcza jeśli łączy was długoletnia relacja. Niezależnie od zawodu. Dla Unleashed bardzo ważne było również to aby wszyscy członkowie zespołu pomagali we wszystkim, co go dotyczy. W ten sposób nie staje się to jednoosobowym show. Po trzecie: bardzo wcześnie uzgodniliśmy, że Unleashed zawsze będzie zespołem death metalowym który pozostanie wierny swoim korzeniom. To sprawia, że wszystko jest łatwiejsze ponieważ nie trzeba się kłócić o to, jak powinien brzmieć nowy album. Chcesz się rozwijać i próbować nowych rzeczy ale musisz też pozostać wierny swojemu DNA, że tak powiem.
Zanim dostaliśmy nowy album to Unleashed postanowiło powrócić do korzeni. W zeszłym roku pojawiła się składanka "Before the Creation of Time". Skąd pomysł do powrotu do starych demówek? Co jest wyjątkowego w tym wydawnictwie?
Właściwie to przedstawiono nam pomysł na to wydawnictwo, a my się zgodziliśmy. Myślę, że to był dobry moment aby pokazać czym zajmował się zespół w tych początkowych latach działalności. Oczywiście w przeszłości robiono to już w różnych formach, ale tym razem przygotowano wyjątkowo obszerną zawartość. Bardzo podoba mi się efekt końcowy.
Nowy album - "Fire upon Your Lands" - to bezpośrednia kontynuacja "No Sign of Life" i kolejny rozdział "The World of Odalheim". Podczas naszej poprzedniej rozmowy przyznałeś, że powieść jest daleka od ukończenia. Coś się zmieniło?
Tak, zbliżamy się do końca tej historii. Ale jednocześnie nie jestem pewien czy mówimy tutaj o dwóch/trzech albumach czy może o mniejszej liczbie. Wiele zależy od przyszłych utworów i od tego czy jeden rozdział książki stanie się czterema kompozycjami, czy może tym razem tylko jedną. Bardzo trudno mi to ocenić. Ale cóż, moim zdaniem to też spore wyzwanie (śmiech).
Ja byłem niemal pewny tego, że "No Sign of Life" to zakończenie. W końcu "Biały Chrystus" został pokonany i ukrzyżowany. O czym więc opowiada "Fire upon Your Lands"? Jak kształtują się losy bohaterów?
Jeśli przyjrzysz się bliżej tekstom z ostatniego albumu to zobaczysz, że "It Is Finished" opowiada o pojmaniu "syna" Białego Chrystusa i powieszeniu go na krzyżu w celu przesłuchania. Prowadzi on tam bardzo niejasną rozmowę ze swoim ojcem (Białym Chrystusem który najwyraźniej przebywa w niebie). W ostatnim utworze - "Here at the End of the World" - syn Thora staje przed synem Białego Chrystusa aby uzyskać odpowiedzi zarówno od syna, jak i od ojca, odnośnie poprzednich okrucieństw (patrz album "The Hunt for White Christ"). Nie otrzymuje jednak niczego jednoznacznego. W pierwszym utworze nowego albumu - "Left for Dead" - syn Białego Chrystusa umiera na krzyżu za grzechy swojego ojca, który wydaje się nie być w stanie pomóc synowi.
 Wszystkie utwory na nowym albumie ponownie tworzą większą całość. Nie czujesz się przez to ograniczony podczas tworzenia tekstów? Czy może przeciwnie: pobudza to Twoją wyobraźnię?
Masz całkowitą rację. To jest także wyzwaniem i świetną zabawą. Próbuję wszystko dopasować: który utwór pasuje do jakiego tekstu itp. Myślę, że jedynym ograniczeniem jest tak naprawdę wyobraźnia i fantazja. Oczywiście istnieje też podstawa fabuły która pochodzi z książki. I serio, dla mnie bardzo korzystne jest to, że nigdy nie została ona wydana ponieważ przez to nikt nie zna jej zawartości. Dzięki temu tu i tam mogę zmieniać różne rzeczy - co rzeczywiście ma miejsce (śmiech). Chyba takie prawo autora.
Chociaż historia "The World of Odalheim" rozgrywa się w przyszłości, to część tekstów można przełożyć na współczesność. Starasz się pisać teksty w taki sposób by działały również osobno, czy może to ten nasz świat tak bardzo zbliża się już do Apokalipsy?
To prawda! I tak, rzeczywiście to wszystko jest całkowicie zamierzone. Tak naprawdę o to zawsze chodziło w Unleashed. Od samego początku. Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość wikińskich tradycji i wartości. Można (i należy) interpretować teksty jako toczenie bitwy w przeszłości, teraźniejszości lub w czasach które dopiero nadejdą. Broń nie musi być starożytna, może być współczesna, rodem z przyszłości lub też może jej w ogóle nie być. W naszym codziennym życiu zmagamy się z różnego rodzaju trudnościami i problemami. Raczej nie mierzymy się z nimi mieczem i tarczą. Przynajmniej nie w sensie fizycznym.
A jak byś muzycznie porównał ten nowy materiał do poprzednika? Ja zaryzykuję stwierdzenie, że jest bardziej melodyjny! Oczywiście na ile pozwala stylistyka death metalu.
Dziękuję! Coś takiego właśnie chcielibyśmy usłyszeć. Staramy się aby za każdym razem było nieco bardziej dynamicznie i by jeszcze bardziej zapadało to w pamięć. Taki jest nasz cel i to się nie zmieni. Przy tym nadal jednak pozostajemy wierni naszym korzeniom.
Pomiędzy tymi dwoma albumami mieliśmy najdłuższą przerwę w historii Unleashed. Zwykle ten proces tworzenia nowego materiału zajmuje Wam od 1,5 roku do dwóch lat. Czemu teraz zeszło dłużej? Odrabialiście koncertowo pandemię?
Powiedziałbym, że dłuższa była w latach 1997-2002. W każdym bądź razie nie planujemy takich rzeczy i na pewno nie miało to nic wspólnego z pandemią. Miało to więcej wspólnego z milionem innych spraw w życiu którymi trzeba się zająć, kiedy nie jest się już nastolatkiem (śmiech).
Miałem okazję zobaczyć Was w ramach promocji "No Sign of Life", ale bez Jonasa. Jak wspominasz te koncerty z delikatnie zmienionym składem? Dziwnie było grać ze świadomością, że za Tobą nie ma Andersa?
O tak, to zawsze jest dziwne. Anders grał w zespole od początku więc to coś naturalnego, że dziwnie będzie zastępować go kimś innym. Ale Jonas spisał się dobrze i jesteśmy mu bardzo wdzięczni, że znalazł czas na to aby wykonać dla nas tę robotę.
Do promocji nowego albumu wybraliście "War Comes Again", "Hold Your Hammers High i "A Toast to the Fallen". Podczas poprzedniego wywiadu przyznałeś, że ciężko było wybrać poszczególne kawałki. Jak to z kolei wyglądało przy "Fire upon Your Lands"? Było głosowanie? Długie dyskusje? Walka na miecze i topory?
(śmiech) Trafiłeś w dziesiątkę! Tak naprawdę to wszystko powyższe. Nie jest to wcale łatwe. Myślę, że braliśmy pod uwagę większość utworów z albumu, no ale jakąś decyzję trzeba było podjąć. Tak to mniej więcej wyglądało. Ostatecznie każdy z nas musiał zrezygnować z niektórych ulubionych utworów.
Zauważyłem, że wideo do "A Toast to the Fallen" sprowokowało dyskusję na temat wykorzystania AI. Co sądzisz o tym (szybko rozwijającym się) narzędziu?
Twórca zrobił to wideo na podstawie mojego tekstu. Jeśli użył do tego sztucznej inteligencji to nie mam nic przeciwko. Będziemy o tym rozmawiać w nadchodzących latach, a potem stanie się po prostu kolejnym narzędziem. Na pewno jednak są rzeczy związane ze sztuczną inteligencją które są niebezpieczne i o które należy się martwić. Na przykład to, kto stoi za "faktami" przez nią wypluwanymi. No ale cóż, jestem pewien, że w przyszłości będzie działo się wiele dziwnych rzeczy. Nie mam jednak nic przeciwko używaniu jej jako zwykłego narzędzia. W ogóle myślę, że wiele osób które nie są zbytnio zaznajomione z naszą muzyką uważa, że śpiewamy o jakiejś epoce wikingów sprzed tysiąca lat. A to przecież nieprawda. Świat Odalheim to opowieść o przyszłości, o czasach które dopiero nadejdą. Czasach dalekich od tych obecnych. To post-apokaliptyczna historia z post-apokaliptycznym krajobrazem i uzbrojeniem. Myślę, że kilku krytyków nie ma o tym pojęcia. A może po prostu ich to nie obchodzi.
Pär ponownie odpowiada za okładkę. Erik ponownie za mastering. Jens ponownie za zdjęcia. Chciałeś zachować spójność z poprzednimi krążkami, czy po prostu nie zmienia się zwycięskiego składu?
Cóż, częściowo masz tutaj rację. No bo jeśli coś nie jest zepsute to po co to naprawiać? Jeśli z kolei chodzi o mastering to za ten proces odpowiadają wspólnie Fredrik i Erik.
 Nowy album ponownie promowany był EP dla Legacy Magazine. Na poprzedniej odkurzyliście cover Death. A jaka historia kryje się za "Cyklohexanol"?
(śmiech) No bo kurcze, tym razem chcieli nowy kawałek. A my takiego nie mieliśmy. Ale zaproponowaliśmy nasza starą próbę stworzenia utworu w stylu hardcore/punk przy której dawno temu dobrze się bawiliśmy. Efekt końcowy jest komiczny, ja ciągle uwielbiam ten rodzaj muzyki, więc czemu nie.
Za Wami parę festiwalowych koncertów na których nawet mogliśmy usłyszeć coś nowego. No ale wiadomo: takie sety są jednak krótsze. Jak z kolei sytuacja z pełną trasą promującą "Fire upon Your Lands"? Możesz coś zdradzić?
Oczywiście w setliście pojawią się nowe utwory. Jednak nawet grając ponad godzinę nie da się zmieścić więcej niż 15 kawałków, więc wybór jest naprawdę trudny. W nadchodzącym roku zagramy jak najwięcej koncertów i festiwali ale wątpię, by była jakaś większa trasa. Są one po prostu zbyt wyczerpujące. Bardzo ważne jest dla nas abyśmy nadal byli głodni występów. Równie ważnych jest dla nas wiele innych rzeczy, takich jak np. dbanie o rodzinę.
Zbliżając się do końca nie mogę wspomnieć o 22 czerwca, kiedy to świat metalu na zawsze się zmienił. Również i Unleashed złożył hołd Ozzy'emu. Jesteś fanem jego dokonań? Wolisz jego prace solo czy z Black Sabbath?
O tak. To był naprawdę smutny dzień. Bardzo lubiłem zarówno albumy Black Sabbath, jak i Ozzy'ego już od kiedy byłem młodym metalowcem i nie miałem pojęcia jak grać na jakimkolwiek instrumencie. To były dla mnie absolutne początki - oczywiście obok innych zespołów. Jego muzyka ciągle wybrzmiewa na moich imprezach i trafia do playlist. Jest ponadczasowa.
I to by było wszystko co przygotowałem! Na koniec poproszę o kilka słów dla wojowników z Polski!
Wojownicy z Polski! Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy. Bardzo dziękuję za wywiad. Niech żyje Odyn!
zdjęcia: Jens Rydén
|