MetalSide: Cześć! Udało się? Wszystko działa?
Liv Kristine: Tak, witam serdecznie! Można się pogubić w tych wszystkich programach. Zoom, Skype, Teams...
Teraz będzie o jeden mniej. Microsoft zamyka Skype'a. Ta rozmowa to będzie taki nasz łabędzi śpiew.
Tak, jak masz Skype'a i Teamsa to wszystkie Twoje kontakty zostaną skopiowane na tę drugą platformę. Problem polega na tym, że jak już próbujesz się z kimś skontaktować typowo przez Teamsa to nic nie działa. Chyba w kwietniu będą go zamykać. Jak się w ogóle czujesz?
Dzięki, ale tak sobie. Pojechałem w niedzielę na heavy metalowy koncert i podupadłem przez to na zdrowiu.
Ale jak...? Jak można zachorować na koncercie heavy metalowym?
Zacząłem chorować przed no ale nafaszerowałem się toną tabletek i poczułem się całkiem ok. I pojechałem na pierwszy w Polsce koncert Crimson Glory. Po nim zdrowie poleciało na łeb na szyję. No ale koncert był świetny, więc zero wyrzutów sumienia.
Jak koncert był świetny to było warto! (śmiech)
Dokładnie! No ale skupmy się na Tobie. Zacznijmy może od tego, że niedługo na rynku ukaże się Twój nowy album. O materiale z poprzedniego krążka - "River of Diamonds" - powiedziałaś, że jest on jak wyjście z ciemności na światło. Jak z kolei porównałabyś do niego "Amor Vincit Omnia"?
Tak, "River of Diamonds" to droga od ciemności ku światłu. To tak naprawdę płyta o nadziei, wiesz? Opowiadam o swoich osobistych przeżyciach, o tym co się działo w moim życiu. "Amor Vincit Omnia" jest z kolei jak książka, którą możesz postawić obok. Taka która pyta: "Dlaczego?". Kiedy kroczysz tą mroczną ścieżką to w pewnym momencie musisz spojrzeć w głąb siebie, w swoją duszę, by dowiedzieć się co się tak właściwie stało w twoim życiu i z jakiego powodu. Możesz poradzić sobie z traumą właśnie poprzez zagłębienie się w swoją duszę. Potem może się pojawić pytanie: "Dlaczego właśnie mi się to przytrafiło?". "Dlaczego życie potoczyło się w taki sposób?". "Amor Vincit Omnia" daje na to odpowiedź ponieważ jak wszyscy dobrze wiemy, życie naprawdę toczy się dalej. Czasami jest ciężkie, czasami jest piękne ale toczy się, rozwija się dalej. A ty jesteś jego częścią. Możesz myśleć, że jesteś w stanie kontrolować jego aspekty. Że np. możesz przejąć kontrolę nad swoim szczęściem, być całym w skowronkach przez 24 godziny na dobę. No ale to tak nie działa. Życie ma swoje dwie strony i trzeba to zaakceptować. Sprawi to, że wszystko stanie się mniej skomplikowane. Nie powinniśmy szukać szczęścia na zewnątrz - należy go szukać wewnątrz. Gdy już tam dotrzesz to wtedy możesz wyciągnąć ręce w stronę świata. Gdy żyjesz w zgodzie z samym sobą to wtedy możesz żyć w zgodzie z całym światem. Więc tak, oba albumy spokojnie mogą leżeć obok siebie na półce. Oba są częścią mojej drogi życiowej.
Wybrałaś ciekawe single do promocji tego nowego albumu. No bo mamy na nim hity pokroju "Sapphire Heaven" i "Unzip My Love", ale wybrałaś coś zupełnie innego - mroczniejszego. Za bardzo przypominały klimatem utwór tytułowy poprzednika?
Myślę, że "Amor Vincit Omnia" jest bardziej doomowym albumem. "Sapphire Heaven" jak zauważyłeś, stanowi pomost pomiędzy "River of Diamonds" a "Amor Vincit Omnia". Jeśli dobrze pamiętam to był to pierwszy numer nagrany w procesie tworzenia demówek z myślą o tym nowym albumie. Dzięki niemu te dwa krążki są powiązane. Sascha Dannenberger - mój kompozytor - wysłał mi 22 kompozycje. A przynajmniej wydaje mi się, że było ich 22. Ja wybrałam z nich 11. Spędziłam z tymi utworami półtorej roku, a następnie spędziliśmy tydzień w studio i zarejestrowaliśmy moje wokale. Sascha zajął się komponowaniem i przygotowaniem partii instrumentalnych, a ja zajęłam się układaniem linii wokalu i tworzeniem tekstów. A gdy się razem spotykaliśmy - działa się magia (śmiech).
A dlaczego w ogóle zmiana jeśli chodzi o kompozytora? Bo poprzednio za materiał odpowiadał głównie Tommy.
Myślę, że to był naturalny proces ponieważ Sascha od wielu lat jest członkiem mojego zespołu. Jest muzykiem na pełny etat. Tommy jest zawsze bardzo zajęty - robi jednocześnie pięć czy dziewięć rzeczy (śmiech). Jak ja. Myślę, że dobrze było dać mu trochę odpocząć ponieważ zrobiliśmy razem "Have Courage Dear Heart", "Skylight", później "River of Diamonds". Sporo materiału. I chyba to naturalne, że członek mojej własnej grupy, który żyje z muzyki, komponuje i jest producentem zostaje moim głównym kompozytorem.
A jak wyglądała praca nad tym nowym materiałem? Sascha przyniósł już niemal gotowe kawałki, czy może strzępki melodii do których trzeba było dodać resztę?
Różnie. Czasami były zaledwie fragmenty i uznawałam, że warto nad danym pomysłem dłużej posiedzieć ponieważ jest to coś niesamowitego. Ale też i potrafił przesłać mi gotową kompozycję, którą odrzuciłam ponieważ nie pasowała do myśli przewodniej albumu. Byliśmy otwarci na różne pomysły, a w naszej współpracy jest mnóstwo zaufania. Czasami pracujemy nad niemal gotowymi numerami, innym razem dobudowujemy razem resztę do danego fragmentu. Czasami bywa tak, że to ja mam melodię na wokal i pytam się o to w jaki sposób mógłby zmienić refren. Bo np. potrzebuję takich nut które bardziej pasowałyby do mojej partii (śmiech).
Twój nowy album zawiera bardzo zróżnicowany materiał. Nie lubisz zamykać się w obrębie jednego stylu?
Ach, to trudne po tylu latach. Wypuszczam solowe płyty od 1998 roku i każdy z nich był dość zróżnicowany. I jakbyś chciał to wszystko jakoś podsumować to "Amor Vincit Omnia" jest wszystkim, czego do tej pory doświadczyłam. Na tym albumie znajdziesz doomowe kawałki, bardziej przebojowe, przystępne, później nieco rockowe. Ale to ma sens bo to takie swoiste podsumowanie mojej dotychczasowej kariery. Zbliżam się do granicy 50 lat, połowy mojego życia (śmiech). Fajnie więc zrobić taki rachunek (śmiech).
"Miłość zwycięży wszystko". Skąd taki tytuł? Nie da się ukryć, że był taki okres w Twoim życiu w którym straciłaś niemal wszystko - łącznie z zespołem. To miłość dała Ci siłę?
Miłość była tą siłą, do której wszystko się sprowadziło. Masz rację, w 2016 roku doszło do prawdziwego tąpnięcia w moim życiu osobistym. Rzuciło to mną o ziemię. Zostałam niemal z niczym. Dobrą rzeczą jest to, że nigdy nie potrzebowałam wiele do szczęścia. W tym temacie jestem minimalistką. Patrząc z tej perspektywy nie było tragicznie. No ale ten cały chaos wymagał naprawy. Musiałam znaleźć nowy dom dla mnie i mojego syna - podejmować się różnych prac. Bo wiesz nie mogłam polegać tylko i wyłącznie na muzyce. Byłam w ogóle gotowa rzucić tę branżę. Byłam aż tak wściekła. Ale odzyskałam to wszystko. Odzyskałam siłę potrzebną do prowadzenia pracy artystycznej. Teraz to mój mąż zajmuje się zarządzaniem, a naszą wytwórnią jest Metalville. To wszystko jest obecnie mniejsze - masz dzięki temu lepszy ogląd na sytuację, a i nie ma problemu z tym, żeby się z kimś skontaktować kiedy tylko tego chcesz. I tak właśnie chcę dalej pracować. To ważne by móc porozmawiać z kimś o mojej pracy artystycznej - bo nie pogadam sobie z YouTube. To tylko cyferki, z którymi nie przedyskutuję mojej kreatywności (śmiech). To się obecnie dzieje w kwestii muzycznej.
 Tak było ciężko zajmować się dzieckiem mając w Niemczech trzy czy cztery różne prace. Bardzo ciężko. Dlatego przeniosłam się do Szwajcarii. Teraz mam jedną pracę na pełen etat i jest świetnie. Jest świetnie ponieważ mam swoje zarobki, swój przychód dzięki któremu mogę się po prostu bawić swoją pracą twórczą. Znalazłam balans. Żeby jednak do niego dojść trzeba przetrwać ten ciężki okres - ten w którym ledwo wiążesz koniec z końcem. Jak ci się uda to... tak, możesz być zmęczony, ale poczujesz jak ten ciężar schodzi ci z barków jak zaczyna opuszczać cię strach i zaczynasz znów twardo stąpać po ziemi. Wtedy stajesz się bardziej kreatywny, masz więcej wiary i zaufania. Strach to ta rzecz, która stoi pomiędzy prawdziwym tobą a kreatywnością. Obecnie czuję się bezpieczna w moim życiu. Czuję się tak od kiedy tylko przeprowadziłam się do Szwajcarii. Wróciła moja kreatywność która związana jest z miłością do samej siebie. Musisz się dowiedzieć co chcesz robić na tym świecie. "Co ja tu robię?", "Czy rzeczywiście moim celem jest zatyrać się na śmierć mając pięć różnych prac?". "Czy naprawdę mam nie zajmować się tym co kocham?". A może mam żyć na maksa w zgodzie z sobą? Musisz spojrzeć w głąb siebie. I posłuchać. I pokochać. Wtedy staniesz się bardziej prawdziwy. To bardzo ważne byś był tą pierwszą osobą która siebie kocha. Nie możesz iść przez życie z myślą, że musisz najpierw znaleźć kogoś kto cię pokocha, zanim ty pokochasz siebie. Jak pokochasz siebie to dopiero wtedy znajdziesz odpowiedniego partnera/partnerkę. Jest wiele rodzajów miłości na "Amor Vincit Omnia". Ale tak, ona zwycięży wszystko. Wewnątrz i na zewnątrz.
Do utworu tytułowego powstał oficjalny teledysk. Gdzie został on nagrany?
Tak naprawdę to wideo nagraliśmy blisko naszego domu w Szwajcarii. Dosłownie 10 minut piechotą. To opuszczony dom. Nikt w nim nie mieszka. Stoi pusty od wielu lat. Piękny budynek. Chodzi o to, że prawdopodobnie było to spokojne miejsce, a potem obok ogrodu wyrosła strefa przemysłowa. Jest dużo hałasu i no wiesz, przejeżdżających ciężarówek. Masz również sporo zanieczyszczeń. Nikt więc nie chce tam mieszkać. Dom jest piękny ale otoczony przez przemysł. Lubię to miejsce - jest na swój sposób święte. Fajnie, że jest do niego tylko 10 minut od mojego domu (śmiech).
Gościnnie w tym utworze pojawia się Twój mąż. Powinniśmy w ogóle uważać go za gościa, czy może jest już takim szóstym, nieformalnym członkiem grupy? W końcu wspomaga Cię nie tylko w życiu osobistym ale również i na scenie.
To bardzo miłe pytanie. Rozmawialiśmy o tym i nieźle się uśmialiśmy! Bo wiesz w przeszłości moi partnerzy zawsze byli członkami moich zespołów! (śmiech) Ale ostatecznie to właśnie ja musiałam te zespoły opuścić! To tak tylko dla jasności. Cóż to się oczywiście nie powtórzy, ponieważ teraz to "Liv Kristine". To moja solowa grupa, to ja jestem osobą w środku tego wszystkiego. Tak to moje. Nic się więc nie wydarzy. Ale wiesz myślę, że to ekscytujące jeśli Michael pozostanie naszym bardzo specjalnym gościem. Będzie to bowiem coś wyjątkowego. Gdyby oficjalnie dołączył do składu to byłby po prostu kolejnym członkiem grupy. Czasami mamy różne setlisty. Czasami jeśli np. gramy na wiesz, bardziej gotyckim, czy elektronicznym festiwalu to będziemy musieli wziąć utwory właśnie z takich albumów z mojej kariery. I wtedy nie ma miejsca dla Michaela. Ale jeśli gramy na festiwalu gotycko-metalowym lub np. na Wacken Open Air to fajnie byłoby mieć Michaela, bo wtedy możemy dorzucić kilka dodatkowych utworów. Z repertuaru Theatre of Tragedy możemy wykonać np. "Der Tanz der Schatten", "Venus", "Siren", możemy też zaprezentować "Amor Vincit Omnia". Michael z pewnością pozostanie tym naszym wyjątkowym dodatkiem (śmiech).
Wraz z nowym albumem nastąpiła też zmiana na stanowisku producenta. Skąd z kolei ta zmiana?
Masz na myśli to, że Sascha - mój kompozytor - jest również producentem tego krążka? Cóż wszystko zrobiliśmy w jednym studio. W Niemczech. Korzystam tutaj z GarageBand więc kiedy tylko coś nagram, to mu to wysyłam. Dałam sobie spokój z Cubase ponieważ wtedy musiałbym rzucić swoją pracę jako nauczycielka dla dzieci ze specjalnymi potrzebami (śmiech). Cubase naprawdę zajmuje dużo czasu. Dlatego właśnie korzystam z GarageBand - tutaj nie ma czego się wstydzić. Dobrze się sprawdza. Wysyłam więc moje rzeczy do Saschy do Niemiec. Czasami podróżuję żeby się z nim zobaczyć, spotkać się w studio i coś nagrać. I już zaczęliśmy nagrywać materiał na mój następny, ósmy już solowy album.
Wspomniałaś, że z myślą o "Amor Vinvit Omnia" powstały 22 kompozycje. Wykorzystacie którąś z tych odrzuconych?
Nie, są całkowicie nowe. Na razie podesłał mi osiem utworów z których wybrałam cztery. Wszystkie są jednak zupełnie świeże.
A dlaczego ten najświeższy album nie był dostępny w niektórych krajach? Byłem zdziwiony bo mówimy tutaj o miejscach w których nie brakuje fanów Twojej twórczości. Ma to oczywiście związek z lokalizacją naszej wytwórni. Sklep który prowadzimy jest jakby czymś dodatkowym. Wiesz chodzi o to, że możesz zamówić album gdzie indziej. Musimy to brać pod uwagę - musimy się podzielić. Ale myślę, że to fajna rzecz. Mamy świetną promocję od Metalville - współpraca z nimi jest absolutnie niesamowita. Skupiamy się na tym co potrafimy robić najlepiej, traktując sklep jako coś ekstra. Musimy zadbać o to, aby album był sprzedawany w innych miejscach. Oczywiście ma to również związek z listami przebojów.
O zakończeniu prac nad "Amor Vinvit Omnia" poinformowałaś w styczniu dodając, że na samym końcu zarejestrowaliście bonus. No ale na samej płycie żadnego bonusa nie ma. Jaki był to więc utwór?
Ach no tak. Nagraliśmy nową wersję "Lotus" który pochodzi z albumu "Vervain". Mojego piątego solowego krążka. "Lotus" ma tak wiele z treści, uczucia, przesłania "Amor Vincit Omnia". W książeczce znajduje się również lotos o którym także i śpiewam. Pomyślałam więc o nagraniu tego kawałka z Saschą na gitarze, ponieważ kiedyś była to ballada fortepianowo-rockowa. Zarejestrowaliśmy ją, ale zobaczymy gdzie trafi. Bo jest skończona.
 Może singiel?
Nie mam pojęcia. Naprawdę! (śmiech) Jeszcze nie wiem! (śmiech) Wiesz czasami masz np. japońskie edycje, albo edycje specjalne na które potrzebujesz bonusowego utworu. Więc zawsze mamy jeden w zanadrzu.
Moim ulubionym numerem z nowej płyty jest "12th February". Skąd taki tytuł? Co się wydarzyło tego dnia?
Ach! Przeprowadziłam już trochę wywiadów i wszyscy wskazują tę kompozycję jako ulubioną. Jest także moją ulubioną - jeśli w ogóle wypada mi taką mieć. To było tak, że nieco ponad rok temu Sascha wysłał mi piosenkę - instrumentalny utwór, który nie był nawet skończony. Od razu się nim zauroczyłam, ale jednocześnie nie pasował on do albumu - to jak się zaczynał i w ogóle. A potem usłyszałam co Sascha zaczął dobudowywać do niego i zaczęłam go instruować, by dodał więcej tego czy tamtego. Następnie poszłam na spacer do lasu z moim psem. I nagle wszystko na mnie spłynęło. Nie wiem skąd ale miałam tekst, linie wokalu, dosłownie wszystko. Po spacerze wróciłem do domu, nagrałam wokale za pomocą GarageBand i wysłałam to wszystko do Saschy. Nazywam to mantrą. Od tamtego dnia każdy poranek rozpoczynam od jej wypowiedzenia. To coś bardzo osobistego. Każdy dzień zaczynam od wypowiedzenia tych słów. Myślę, że to prawdopodobnie najbardziej osobisty utwór jaki kiedykolwiek stworzyłam. W jakiś sposób przeszedł przeze mnie. Tak. Przeszedł przeze mnie i to było niesamowite - wysłać go do Saschy, a potem mieć go na albumie i pokazać go Tobie. A teraz wszyscy mówicie, że to Wasz ulubiony utwór. To jego zstąpienie z nieba czy innego miejsca nastąpiło 12 lutego 2024 roku.
Mimo że jesteś nazywana "królową gotyku" to muzyka nie jest tą pracą na pełen etat. Jest nią praca jako nauczycielka dzieci ze specjalnymi potrzebami. Jak się zaczęła to wszystko zaczęło?
Masz na myśli nauczanie? Tak naprawdę zaczęło się to piętnaście lat temu. Kiedy nie byłam w trasie to już zaczęłam coś działać na tym polu. Uważam, że to ścieżka którą warto podążać. Studiowałem anglistykę i germanistykę przez siedem lat, mam tytuł magistra w tych językach, zawsze uwielbiałam uczyć i przekazywać wiedzę. Uwielbiam pracować z dziećmi, a w szczególności z dziećmi z diagnozą autyzmu. Dziećmi będącymi w spektrum autyzmu. Dorastałam z takimi dziećmi. Z czasem przyszły do mnie odpowiednie oferty i w pewnym sensie osiadłam w tej dziedzinie - na tym polu zawodowym. Nigdy nie studiowałam w tym kierunku, ale to część mojej drogi - jak muzyka. Jej również się nie uczyłam. Do dziś nawet nie umiem czytać nut. Obie te rzeczy pojawiły się w moim życiu i obie je uwielbiam. Więc tak, teraz praca z dziećmi jest moją pełnoetatową pracą i zamierzam ją kontynuować. W lipcu przeprowadzimy się do Norwegii. Przeniesiemy się z powrotem do Norwegii i będę tam wykonywać ten sam zawód. Kocham autentyczność dzieci, a zwłaszcza tych w spektrum autyzmu. Są bardzo wyjątkowe. A muzyka jest czymś, bez czego nie mogłabym żyć. Tak więc dla mnie posiadanie tych dwóch pól do bycia kreatywnym jest także moim sposobem na bycie autentycznym i robienie tego co naprawdę kocham. To wielki przywilej, ponieważ miałam kiedyś pracę której naprawdę nienawidziłam (śmiech). Wykonywałam ją tylko dla pieniędzy (śmiech).
Uczysz więc dzieci. A czego one uczą Ciebie? Jaką lekcję można wyciągnąć z pracy z autystycznymi dziećmi?
Ach pokazują mi, że jedyną drogą jest autentyczność. Bądź sobą! Dzieci w spektrum autyzmu są niezwykle szczere - nie bawią się z tobą. Niekiedy są lustrem twojej własnej osobowości. Żadne inne dzieci tak cię nie odzwierciedlają. A to co uwielbiam to fakt, że bardzo często mają jakieś specjalne zdolności. Mogą to być języki obce, muzyka, matematyka, nauka na pamięć. Więc zawsze szukam ich mocnych stron ponieważ zwykle jeśli dziecko ma diagnozę, patrzy się na diagnozę. Co jest nie tak? Dlaczego to dziecko nie może zasymilować się ze społeczeństwem? Dlaczego jest inne? Dlaczego tak się dzieje? Jak możemy sprawić by działało i funkcjonowało w naszym normalnym społeczeństwie, normalnych szkołach i normalnych przedszkolach? Ale ja myślę, że musimy patrzeć na ich mocne strony i na tym stawiać fundamenty. Oczywiście wspieramy ich tam gdzie potrzebują pomocy. Np. w rozwoju emocjonalnym, społecznym zawsze jest wiele do zrobienia. Zawsze jest tam nad czym pracować. Ale jeśli spojrzysz na ich mocne strony, to wtedy otworzysz drzwi do ich dusz i osobowości i będziesz mógł nawiązać bardzo dobrą więź. Jak ją nawiążesz to wtedy zacznie się nauka. Kiedy moje dzieci... mówię "moje dzieci"... kiedy moi uczniowie opuszczają już klasę lub miejsce w którym spędziliśmy razem dzień, to zawsze pragnę aby wiedzieli coś więcej o swojej sile. Tak więc wzmacnianie mocnych stron dzieci to jest mój główny cel. Tak to jest niesamowite widzieć jak rozwijają się z dnia na dzień. To niesamowite widzieć jak relacja którą możesz zbudować z dziećmi, rośnie z dnia na dzień. To jest najlepsza część bycia nauczycielem.
Pewien znany polski muzyk jest neurologiem i wspomniał kiedyś w wywiadzie, że niejednokrotnie podczas konsultacji pacjenci myśleli, że są w jakiejś ukrytej kamerze. Miałaś takie sytuacje, że ktoś nie potraktował Cię poważnie jako nauczycielkę bo zobaczył np. filmik na YouTube jak śpiewasz ubrana w skórę na Wacken?
Nigdy nie usłyszałam niczego od dzieci, a pracowałam zarówno z dziećmi z przedszkola jak i z nastolatkami. Nigdy a miałam wszystkie grupy wiekowe - od pięciu do 15 lat. Zawsze mówili coś w stylu: "Wow to takie fajne! Nasza nauczycielka jest gwiazdą rocka!". To zabawne bo niektórzy z nich mają rodziców, którzy mają moje albumy w domu! Wiadomo, w szkole nie noszę mojej sukni z Wacken kiedy uczę w klasie. Ale uważają, że to zabawne widzieć mnie na tych wszystkich zdjęciach i w teledyskach. Tak naprawdę to jedynymi ludźmi, którzy zareagowali byli dorośli - no wiesz moi koledzy, czy dyrektor szkoły. Powiedział kiedyś: "Cóż domyślam się więc, że pewnie nie jesteś członkinią wspólnoty kościelnej?" (śmiech). Raczej nie! (głośny śmiech) "Dlaczego musisz tak hałasować? Dlaczego nie możesz po prostu tworzyć czegoś lżejszego, bardziej popowego dla wszystkich?". A ja zawsze odpowiadam, że muszę robić to co wychodzi ze mnie. Nie musicie tego lubić, nie zrobiłam tego, żeby to wam się podobało. Zrobiłam to ponieważ wyszło z mojej duszy. Nigdy nie robiłam muzyki po to żeby się podobała ludziom. Albo wiesz żebym stała się bardziej popularna lub stała się wielką gwiazdą rocka czy coś w tym stylu. Tworzę muzykę bo to moja ścieżka i wiedziałam o tym odkąd miałam trzy lata. Wiedziałam: to jest to, co muszę robić. Muszę śpiewać.
 Pracujesz też jako trener wokalny. Czego uczysz w tej dziedzinie? Jakie błędy najczęściej popełniają młodzi wokaliści?
Cóż, dla mnie ważne jest to aby moi uczniowie odkryli swój własny, naturalny głos. Wielu uczniów naprawdę chciałoby nauczyć się specjalnych technik. To dobrze ale jeśli możesz stać się mistrzem własnego głosu, wytrenować go, poznać go i pokochać to wtedy możesz zrobić wszystko. Tak uczę również specjalnych technik. Tak możemy razem uczyć się czegokolwiek, na przykład śpiewu klasycznego, jazzu. Możemy razem growlować - wszystko jest możliwe. Ale ludzie którzy do tej pory zwrócili się do mnie po wsparcie przegapili coś w swoim głosie. "Oj, nie lubię swojego głosu!". Ktoś mi kiedyś powiedział ze dwadzieścia lat temu, że nie umie śpiewać i nie wie jak sprawić, by jego wokal stał się silny na tyle, by poczuć się z nim pewnie. I wiesz tu chodzi nie tylko o śpiewanie, ale i o mówienie. Najpierw musisz znaleźć swój prawdziwy głos i poczuć się z nim komfortowo. A kiedy to osiągniesz, możesz nauczyć się dowolnej techniki. A najczęściej dzieje się tak, że nikt nie potrzebuje już specjalnej techniki, kiedy możesz śpiewać w swój osobisty sposób swoim własnym głosem. I to właśnie chcę ci przekazać. Chcę zabrać cię na tę wyprawę w celu odnalezienia swojego głosu. Potem możemy uczyć się reszty. Mogę ci zdradzić wszystkie te brudne sztuczki zanim wyjdziesz na scenę, zanim nagrasz coś w studiu. To żaden problem. Ale najpierw musimy znaleźć twój głos.
Za Tobą już pierwsze tegoroczne występy. Zauważyłem, że w setliście nie zabrakło kawałków Theatre of Tragedy z tej mocno eksperymentalnej fazy. Jak dziś patrzysz na odważne "Musique" i "Assembly"? Bo muszę się przyznać, że najczęściej słuchanym przeze mnie numerem Theatre of Tragedy jest... "Universal Race"!
Tak! (śmiech) Uważam, że to niesamowita piosenka! Została stworzona dla zabawy. Również tekst powstał dla zabawy. Tekst jest tak naprawdę tekstem demo ale razem z Raymondem uznaliśmy, że może jest dość bzdurny, ale tak dobrze pasuje! Samo brzmienie tego numeru jest... cóż, szalone! Uwielbiam "Universal Race". Naprawdę! (śmiech) Nie gram go bo wtedy potrzebowałabym męskiego wokalu, ale gram za to "Image", "Machine", "Commute" i kilka starszych utworów. Te piosenki, ten czas z Theatre of Tragedy zawsze pozostanie częścią mnie. Byliśmy wtedy naprawdę odważni. Nie myśleliśmy o tym co ludzie powiedzą. Nie robiliśmy muzyki dla innych, tylko dla siebie. I może byliśmy o pięć, siedem, dziesięć lat za wcześnie z tym albumem, ponieważ otrzymaliśmy wiele krytyki, ale jak już wspomniałam: nie robiliśmy muzyki po to by wszyscy nas lubili lub lubili nas bardziej. Zrobiliśmy to bo czuliśmy, że tak trzeba zrobić. Jako artystka zawsze się tego trzymam.
Nie tylko Theatre of Tragedy szukało wtedy czegoś innego. Paradise Lost zrobił "One Second", a później "Host", a Moonspell: "Sin/Pecado" i "The Butterfly Effect". Skąd to całe odejście od gothic metalu?
Tak. Szukaliśmy wtedy czegoś innego. Nie potrafię jednak powiedzieć dlaczego. Ale wiem jedną rzecz która jest zabawna! A mianowicie to, że Raymond sprzedał wszystkie swoje albumy heavy metalowe, wszystkie swoje albumy doom/death. Wszystko, całą swoją kolekcję. Zawsze odgrywał bardzo ważną rolę w procesie tworzenia muzyki. Może to miało pewien malutki wpływ (śmiech).
The Gathering w tym roku daje parę koncertów z Anneke, do życia na chwilę powraca również After Forever. Czy możliwy byłby również i powrót Theatre of Tragedy? Np. na parę koncertów? W końcu Raymond wspomagał Cię swego czasu na koncertach, a Tommy pisał utwory.
Bardzo bym chciała. Jestem pierwszą osobą która mówi tak. Wiem, że 90% chłopaków była gotowa... Byłaby gotowa na to by wyjść razem na scenę, a nawet i na to by nagrać album. Ale potrzebujemy wszystkich na pokładzie. Taka jest prawda. Będziemy więc dalej pić razem piwo, rozmawiać o tym i zobaczymy czy komuś uda się zmienić zdanie tej osoby. Może to możliwe. Ja mówię głośne "Tak"! Chciałabym wrócić do chłopaków!
No i powoli docieramy do końca, więc na szybko mały update odnośnie Midnattsol: co się dzieje z tym zespołem? Żyje? Nie żyje? Jest zawieszony?
Istnieje. Chodzi o to, że większość chłopaków ożeniła się i została rodzicami. Moja siostra ma dwójkę dzieci i również pracuje na pełen etat jako nauczycielka. Wszyscy są zajęci, ale chciałbym być również i częścią tego. Więc po prostu czekam. Ale kiedy wrócę do Norwegii to zamieszkam blisko mojej siostry. To może rozwiązać problem (śmiech).
Doskonale ją rozumiem, bo moja druga córka ma trzy miesiące (śmiech).
No to tak! (śmiech) Doskonale więc wiesz o co chodzi! (śmiech)
(śmiech) I to by było na tyle! Bardzo dziękuję za poświęcony czas! Doskonale się bawiłem! Życzę Ci miłego popołudnia!
Bardzo dziękuję Tomaszu! Dzięki za to, że się do nas odezwałeś! Jestem wdzięczna za Twoje wsparcie, za Twoje miłe słowa i cudowne pytania! Wspaniale się z Tobą rozmawiało! Życzę Ci wszystko dobrego! Jeśli uda się nam się po raz kolejny zawitać do Waszego kraju to byłoby super poznać Cię osobiście! Bądź zdrów! Pa pa!
|