Blitzkrieg - "Nienawidzę cyfrówek z całego serca"


Fanom NWOBHM Briana Rossa nie trzeba specjalnie przedstawiać. To wokalista który stoi za mikrofonem nie w jednej, a w dwóch kultowych kapelach tego nurtu. Pierwszą jest działający od 1980 roku zespół Blitzkrieg, a drugą: niewiele starszy Satan. Ta pierwsza grupa w zeszłym roku nakładem Mighty Music wypuściła krążek noszący tytuł "Blitzkrieg". Uznaliśmy, że będzie to fajny pretekst do tego, by skontaktować się z tą legendą heavy metalu. Łatwo nie było, wymagało to odrobiny cierpliwości, no ale w końcu udało się połączyć z Wielką Brytanią i Nim. Oto przed Wami jedyny i niepowtarzalny: Brian Ross! O historii Blitzkrieg, pracy nad nową płytą i miłości nie tylko do fizycznych nośników, ale też i serii... "Halloween".





MetalSide: Hej! Jak się masz?

Brian Ross: Wszystko w porządku!

Chciałbym się skupić w tym wywiadzie na ostatnim albumie Blitzkrieg, ale zanim się nim zajmiemy to muszę się spytać o singiel "I Am His Voice". Pojawił się on bowiem w 2022 roku. Na jakim etapie były wówczas prace nad krążkiem? Dlaczego musieliśmy czekać tak długo?

W 2022 roku w okolicach pandemii zaczęliśmy nagrywać parę numerów. Ukończyliśmy je, ale nie mogliśmy zrobić nic więcej ponieważ w Anglii mieliśmy całkowity lockdown. Nie mogliśmy się w ogóle spotkać. I tak zdaję sobie sprawę z tego, że niektóre grupy tworzyły czy grały razem przez Internet wykorzystując rozmaite aplikacje, ale dla mnie to nie to samo. Lubię być ze wszystkimi w studio - są rzeczy które dzieją się tylko jeśli wszyscy jesteśmy razem. Musieliśmy więc przyzwyczaić się do faktu, że będziemy mogli skończyć płytę dopiero po zakończeniu pandemii. W tamtym momencie nie byliśmy w stanie nawet napisać żadnej kompozycji. Musieliśmy czekać. W końcu prace zostały wznowione, skończyliśmy materiał, a kiedy byliśmy gotowi: zarejestrowaliśmy go. Tak to w zasadzie wyglądało.

Na singlu mogliśmy znaleźć wersję na żywo "Pull the Trigger" z koncertu który odbył się w ramach Rock Hell Metal Festival IV. To był jeden z ostatnich przed-pandemicznych występów na żywo. Jak go wspominasz?

Świetna atmosfera. Samo nagranie też jest świetne. "Pull the Trigger" przez lata... Tak to numer z repertuaru Satan, ale od lat tę kompozycję identyfikuje się także z Blitzkrieg. A że jest znakomita, to ciągle ją gramy. I fani są zadowoleni. A nie będę z nimi się kłócił, nie? Dlatego cały czas ją wykonujemy. Sam festiwal był świetny. Wszyscy się na nim bardzo dobrze bawili. Miło spędziliśmy tam czas.

Jaka historia kryje się za "Pull the Trigger"? Jak to się w ogóle stało, że ten kawałek stał się częścią Twoich obydwu muzycznych rodzin, tj. Blitzkrieg i Satan?

Kiedy dołączyłem do Satan to "Pull the Trigger" był jednym z tych numerów, które już były ukończone. Graliśmy go, ale kiedy nagraliśmy "Court in the Act"... W tamtych czasach na winylu miałeś 40 minut do wykorzystania - 20 na każdą stronę. Musieliśmy wyrzucić którąś z kompozycji ponieważ mieliśmy ich za dużo. No i trafiło właśnie na "Pull the Trigger". Zespół uznał, że ze wszystkich kawałków to właśnie on powinien wylecieć. Zamierzaliśmy wypuścić go później w formie singla, ale nigdy do tego nie doszło. Kiedy więc robiłem pierwszy album Blitzkrieg to zapytałem chłopaków czy nie mieliby nic przeciwko, gdybym dołączył tę kompozycję do "A Time of Changes". Nie było żadnego problemu. Nawet postanowili na niej gościnnie zagrać. Było super. Przez lata ten utwór stał się ulubieńcem publiczności. I tak jak mówię: to był oryginalnie odrzut z czasów "Court in the Act". Z tego, co się orientuję to późniejsze wydania tego albumu na CD zawierają już tę oryginalną wersję "Pull the Trigger". Jako Blitzkrieg wydaliśmy jednak ten kawałek już dawno temu. Myślę, że to właśnie dlatego kompozycja utożsamiana jest z obydwoma kapelami.

A skąd w ogóle pomysł na takiego cyfrowego singla składającego się z dwóch numerów? Bo wcześniej wypuściliście fizycznie np. "Reign of Fire".

Szczerze to pytasz niewłaściwego gościa. Jestem wielkim przeciwnikiem wydań cyfrowych. Nienawidzę ich. Jestem ze starej szkoły. No wiesz, za nastolatka wsiadałem do autobusu i jechałem do sklepu muzycznego znajdującego się w najbliższym mieście. Kupowałem tam to co akurat było. To mógł być nowy Black Sabbath, nowy Led Zeppelin czy Deep Purple. I przez całą drogę do domu czytałem teksty z wkładki, oglądałem zdjęcia i w ogóle. To było coś. Ciągle fizyczny egzemplarz jest dla mnie najważniejszy - nieważne czy CD czy winyl. Nie lubię wersji ściąganych z Internetu. Nie lubię rzeczy które są dostępne tylko cyfrowo. Jestem przeciwko nim. Rozumiem jednak dlaczego firmy na nie stawiają - jest to dla nich łatwiejsze. Nie muszą przechodzić przez ten cały proces tłoczenia fizycznych egzemplarzy. Dar niebios dla wydawców. Osobiście jednak nienawidzę cyfrówek z całego serca. Chciałem żeby wszystkie nasze single z tego nowego albumu były dostępne w formie CD oraz winyla no ale nasz wydawca powiedział, że wiesz: wypuszczą je cyfrowo i tyle.

Lubię fizyczne wydania singli. Brakuje Ci takich 7-calówek? Kiedyś to była norma, dzisiaj zaledwie ciekawostka.

Brakuje mi ich dlatego, że to zawsze ta fizyczna kopia. Jak poszedłem kupić nowy album Saxon to po prostu poszedłem i go kupiłem - nie słuchałem go najpierw przez Internet czy coś. Bo tak właśnie robię. Czy jednak brakuje mi samych winyli? Nie, ponieważ preferuję nośnik CD. Preferuję jakość dźwięku którą oferuje płyta CD. Muszę jednak przyznać, że brakuje mi tych dużych wkładek. Na których można było czytać teksty, czy wyłapywać te wszystkie szczegóły. Tego rzeczywiście mi brakuje. Kiedyś nawet pytałem się kilku wytwórni z którymi byliśmy związani, czy nie dałoby rady wypuścić CD ale w rozmiarze 12-calowego winyla. Ale nie, nie dało rady. A następne co widzisz to inne kapele wydające krążki właśnie w taki sposób. Musiały więc wpaść na ten sam pomysł. Dla mnie by to było idealne rozwiązanie: masz wielką wkładkę z tekstami i szczegółowymi grafikami, a do tego jakość CD. No ale to tylko moje zdanie. Wiem, że wiele osób woli jednak winyle.

Nowy album Blitzkrieg już od jakiegoś czasu dostępny jest na rynku. To pierwsze wydawnictwo na którym pojawił się Nick Jennison (bo Liam zahaczył EP'kę z 2019 roku). Jak to się stało, że dołączył do zespołu? Jaki był jego wkład w "Blitzkrieg"?

To było tak, że... Wiesz, Ken Johnson był gitarzystą w Blitzkrieg przez bardzo długi czas. I wydaje mi się, że w pewnym momencie chciał spróbować czegoś nowego. Moim zdaniem nie wkładał już tyle serca w swoją pracę jak cztery czy pięć lat wcześniej. W końcu pewnego wieczoru usiadłem z nim i po prostu zapytałem. "Słuchaj Ken czy naprawdę chcesz tutaj z nami być? Ponieważ wydaje mi się, że nie przykładasz się tak jak kiedyś". No i przyznał, że rzeczywiście miał w głowie coś innego. Nasze drogi się więc rozeszły. Stworzył się wakat na stanowisku gitarzysty. Oglądaliśmy paru muzyków i uważaliśmy, że są naprawdę dobrzy. I wtedy Alan rzucił: "A co z Nickiem Jennisonem?". "No tak, no ale co z nim?" - odpowiedziałem. To rzeczywiście świetny gitarzysta i świetny wokalista. Postanowiliśmy więc spotkać się z nim i zapytać czy nie byłby zainteresowany. Alan ogarnął temat i wyciągnął go na kawę. Przy stoliku prosto z mostu walnął go pytaniem czy nie zechciałby dołączyć do Blitzkrieg (śmiech). Zgodził się bez wahania. Od razu. To była niesamowita sprawa. W ogóle nie trzeba go było namawiać. Totalnie mnie to zaskoczyło.


Byłem pewny tego, że będziemy musieli mu tłumaczyć, że może robić pewne rzeczy. No ale okazało się, że jego wkład w album był znaczący. Bo Nick nagrał ten album. Zrobiliśmy go sami ponieważ mamy własną miejscówkę. Nick zapytał: "Dlaczego nie nagramy go sami?". Odpowiedziałem, że według mnie to świetny pomysł ponieważ wtedy będziemy mieli nad wszystkim pełną kontrolę. Przez lata nauczyłem się tego, że wyjaśniasz inżynierowi dźwięku co chcesz osiągnąć, a on dostarcza ci to co według niego miałeś na myśli. I nie zawsze to jest to samo co miałeś w głowie, wiesz? A kiedy wszystko robisz samemu to masz pełną kontrolę. Nick nagrał więc cały album. Później go zmiksował i zmasterował, a wydawca puścił w świat. Jego wkład był więc ogromny. Pracował z każdym z nas w taki sposób, by wyciągnąć z nas maksimum. Pracowało się z nim tak łatwo, że był to wręcz powiew świeżego powietrza. Słuchał twojej partii i mówił, że jednak stać cię na więcej lub proponował inne rozwiązanie. Był świetny z punktu widzenia zespołu. Dobrze było pracować z innym wokalistą. Takim który dodatkowo cię nagrywa. Potrafił mi doradzać ponieważ znał mój głos - wiedział na co mnie stać. Nie zawsze byłem pewny jego pomysłów, no ale próbowałem po jego namowach i okazywało się, że miał rację. To współpraca była czystą przyjemnością. Dobrze się bawiliśmy nagrywając ten krążek ponieważ nikt nie stał nad nami mówiąc, że nie możemy zrobić tego czy tamtego. Jeśli mieliśmy jakiś pomysł to szliśmy w jego stronę (śmiech). To takie proste! Następną płytę również zamierzamy zrobić w taki sam sposób: wszystko nagrać samemu.

A mógłbyś powiedzieć naszym czytelnikom skąd taka, a nie inna nazwa albumu? Bo to nie jest tak, że "10 album, 45 lat działalności więc nazwiemy go Blitzkrieg".

Cóż, album nosi tytuł "Blitzkrieg" dlatego, że każdy z nas miał inny pomysł na nazwę. Nie pamiętam w końcu kto to zasugerował... Wydaje mi się, że to Alan w pewnym momencie rzucił: "To może nazwiemy go po prostu Blitzkrieg?". Prawie każdy zespół ma w swojej dyskografii krążek noszący nazwę grupy. No wiesz Led Zeppelin miało "Led Zeppelin I", Deep Purple, wiele innych... Pomyślałem, że cóż w sumie nigdy nie zrobiliśmy czegoś takiego. Czemu więc nie teraz? To nazwa dobra jak każda inna. I tyle. Po prostu nie mogliśmy wybrać tego jednego tytułu. No i stanęło na tym. Musieliśmy do niego dojrzeć i go polubiliśmy. Ale tak wyglądały jego narodziny.

Krążek zaczynasz z wysokiego C. Dosłownie. "You Won't Take Me Alive" jest szybki, dynamiczny, kapitalnie zaśpiewany. Jak Ty to robisz, że w wieku 70 lat masz ciągle taki power w głosie? Jak o niego dbasz?

Na samym początku zaznaczę, że nie palę. Wiele lat temu jednak paliłem. To było jeszcze zanim zaczęliśmy nagrywać "A Time of Changes". Miałem wtedy problem z moimi strunami głosowymi. Poszedłem do lekarza i powiedziałem, że mam tutaj spory kłopot. Okazało się, że zaczęły już na nich rosnąć małe guzki. Odpowiedział, że mam pewien wybór i zapytał czy palę. Odpowiedziałem twierdząco. Wtedy powiedział, że mam przestać natychmiast ponieważ to właśnie palenie podrażnia moje struny. A jeśli ciągle się je będzie podrażniać to lepiej nie będzie. Mogłem dalej palić, ale później prawdopodobnie będę potrzebował operacji po której być może już nigdy nie będę mógł śpiewać. Lepszej zachęty do rzucenia nie potrzebowałem (śmiech). Powiedziałem, że rzucam i rzuciłem. Od tamtego momentu nie palę. Jestem też trenerem wokalnym. Przez lata uczyłem innych jak się prawidłowo śpiewa - jak dbać o swój głos. Korzystam z własnych rad: robię ćwiczenia oddechowe, rozgrzewam głos, ćwiczę skalę i wszystko co się z tym wiąże. Dbam o swój głos jak tylko się da.

Na krążku znajdziemy trzecią część "Pull the Trigger". Skąd powrót do tej historii?

Pierwsza część "Pull the Trigger" była opowieścią o facecie którego życie doprowadziło do punktu, w którym chce to wszystko zakończyć. Na końcu utworu słychać wystrzał ale nie wiesz tego, że ostatecznie został on przewieziony do szpitala. W drugiej części dowiadujesz się, że chirurgom udało się uratować mu życie. To zmienia jego sposób patrzenia na świat. Ostatecznie zostaje zabójcą do wynajęcia - służy tym, którzy najwięcej zapłacą. Jest w stanie zabić dla nich kogokolwiek. Taki był pomysł ale na końcu mamy mały zwrot akcji: jego mocodawcy wysyłają na niego innego płatnego zabójcę. Nie wiesz jednak czy ostatecznie udało mu się wykonać robotę. Zostawiłem furtkę do potencjalnej kontynuacji, choć nie wiedziałem czy kiedykolwiek będę chciał jeszcze do tej historii wrócić. Czy będę chciał dopisać jej trzeci rozdział. No i obrosło to kurzem, aż Nick zapytał o pomysły na teksty i Alan wspomniał "Pull the Trigger". No i Nick odpowiedział, że rzeczywiście przyjrzał się obu tekstom i dają one możliwość kontynuacji tej historii. "Dlaczego by nie dopisać finału?" - zapytał. Pomyślałem, że w sumie czemu nie. W którą jednak stronę mieliśmy pójść? Ostatecznie więc bohater zostaje mścicielem, kimś na kształt Batmana. Tyle że zamiast biegać po mieście w pelerynie nosi ze sobą rewolwer. Wyszukuje ludzi, którzy są ewidentnie winni ale zostali wypuszczeni przez sąd z uwagi na kwestie prawne. Jest gościem który robi to, czego nie były w stanie zrobić sądy. Myślę, że to dobre zakończenie. Bo nie będzie czwartej części. Chociaż w sumie nigdy nie wiadomo (śmiech). Niby nie mam zamiaru napisać "Pull the Trigger, Part IV", ale kto wie co się wydarzy w przyszłości? (śmiech)


W "The Night He Came Home" mamy z kolei wyraźne nawiązanie do serii "Halloween". Wiadomo: dwie pierwsze części najlepsze. A co sądzisz o tej nowej trylogii zapoczątkowanej w 2018 roku?

Ciężko mi tutaj o konstruktywną opinię ponieważ kocham "Halloween". Kocham całą ideę stojącą za Michaelem Myersem. Przed bardzo długi czas chciałem napisać o nim numer. W końcu się udało. W końcu się zebraliśmy. Oczywiście fundamentem całej kompozycji, o czym zapewne zdajesz sobie sprawę, jest motyw przewodni z filmu. Wydaje mi się, że seria chyba ostatecznie się trochę pogubiła. Być może reboot sprawił, że znów znalazła się na właściwym torze. I tak jak ja mówiłem o "Pull the Trigger", tak John Carpenter mówi o "Halloween": to już koniec, nie będzie niczego więcej. Szczerze? Nie bardzo mu wierzę (śmiech). Myślę, że coś jednak będzie. Podobno mówi się w Stanach o tym, że będzie serial telewizyjny. Jeśli to prawda, to na pewno obejrzę. Choć nie wiem czy mi się spodoba. Obejrzę jednak tylko dlatego, że to "Halloween". Jest w tej serii coś, czego nie mają inne - jak np. "Piątek 13-tego" czy "Koszmar z ulicy Wiązów". Kocham ją.

Biorąc pod uwagę tekst oraz fragment okładki rozumiem, że "Vertigo" to nawiązanie do Hitchcocka. Jaki jest Twój ulubiony film tego mistrza suspensu?

Tak naprawdę to nie - to nie jest kawałek nawiązujący do jego filmu. Tak, lubię go. Niektóre jego filmy trafiały w samo sedno. I tak, "Vertigo" to świetny film, podobnie jak "Ptaki" czy "Psychoza". Ale nie, sam utwór nie jest związany z filmem. To utwór bazujący na pomyśle o człowieku stojącym na krawędzi dachu wysokiego budynku, czy wręcz wieżowca. Nie może się on zdecydować czy chce się rzucić z niego popełniając samobójstwo. Gdy się jednak zdecyduje, to jakie myśli pojawią mu się w głowie? O tym jest właśnie tekst. O tym co człowiek sobie myśli spadając. Obawiam się więc, że to nic związanego z filmem (śmiech).

"Kto zastrzelił prezydenta" - pytasz w jednym z singli. Jak myślisz? Trump dotrzyma obietnicy i rzeczywiście odtajni dokumenty w sprawie śmierci JFK? To będzie objawienie czy rozczarowanie?

Wydaję mi się, że wszyscy... Nie, cofam to. Nie wszyscy, ale jednak sporą ilość ludzi interesuje zabójstwo Kennedy'ego. Mnie również ponieważ jestem na tyle stary, że je po prostu pamiętam. Siedziałem na podłodze przed telewizorem czekając pierwszy odcinek "Doktora Who", ale zamiast niego dostaliśmy tę wiadomość. Serial został przesunięty o kilka godzin, a nas informowano o przeprowadzonym zamachu. Już nawet wtedy zdawałem sobie sprawę z tego, że Kennedy był jednym z tych dobrych. Myślę, że wszyscy mamy podejrzenia co do tego, kto stał za zabójstwem, ale nikt nie mówi tego głośno ponieważ... cóż, każdy chce żyć. Jeśli Trump rzeczywiście będzie chciał odtajnić wszystkie dokumenty to wydaje mi się, że - cóż za zaskoczenie! - połowa z nich przez lata zaginęła. Magicznym sposobem. Szczerze? Już nie dowiemy się prawdy. Wszystkie dowody na pewno już zostały przez ten czas usunięte. To tak jak z Kubą Rozpruwaczem. Napisałem o nim piosenkę w 1985 roku, ale zbierałem do niej materiały przez cztery czy pięć lat. Na końcu z całą pewnością byłem w stanie wskazać osobę która była mordercą. Miałem nawet okazję widzieć akta w Scotland Yardzie. Które nie powinny być otwarte. Były zapieczętowane stuletnią królewską pieczęcią. Nie powinny zostać otwarte do 1988 roku, ale rzuciłem na nie oko już w 1984. Miałem po prostu odpowiednie znajomości. Mogłem się z nimi zapoznać ale nie mogłem niczego wynieść. No i kiedy jednak to wszystko w 1988 roku upubliczniono to już widziałem, że brakowało pewnych informacji. I myślę, że to znów się stanie. Wytną pewne informacje i udostępnią resztę (śmiech).

Ciekawą sprawą jest zabójstwo Hammarskjölda. Na początku "szurska" teoria spiskowa, później została potwierdzona w filmie dokumentalnym. Polecam się zapoznać. Miała to być zwykła katastrofa lotnicza, a później się okazało, że przewodniczący ONZ został zabity przez CIA które współpracowało z kilkoma europejskimi państwami.

Nie słyszałem o tej sprawie. No ale tego typu rzeczy nie leżą w mojej sferze zainteresowań. Bardziej interesuję się teoriami na temat katastrofy w Roswell, tego kim był Zodiak, Kuba Rozpruwacz, czy kto zabił Kennedy'ego. No wiesz czy te wszystkie rzeczy, które zostały zaobserwowane to rzeczywiście UFO, czy może coś innego? Typowe polityczne sprawy raczej mnie nie interesują. Ale jeśli mówisz, że ta jest ciekawa to poczytam o niej. Być może stanie się podstawą kawałka na następny album Blitzkrieg!

Przy okazji premiery płyty wspomniałeś, że Twoim ulubionym kawałkiem z niej jest "Aphrodite's Kiss". Dlaczego właśnie on?

Ta kompozycja ma coś w sobie. Już kiedy nagraliśmy ten numer to miał piękne melodie. Gdy doszły do tego jeszcze linie wokalu to całość zaczęła brzmieć naprawdę dobrze! Jest w tym numerze coś wyjątkowego. Wtedy to ja zrobiłem wszystkie wokale. No i zacząłem się zastanawiać nad tym w jaki sposób sprawić by był jeszcze lepszy. No i pojawił się pomysł na to by fragment w którym bohaterka prosi bogów o uratowanie jej męża był śpiewany przez kobietę. Postawiliśmy na wokalistkę Crowley - zespołu z Newcastle. Świetnie to zaśpiewała. Dla mnie ta kompozycja to piękne zakończenie krążka. Według mnie są dwa sposoby na zakończenie całej płyty. Pierwszym jest coś rozpędzonego do 100 mil na godzinę. Coś co sprawi, że ludzie zdążą tylko pomyśleć: "Jezu nie wiem co to było, ale było świetne!". Drugim sposobem jest coś na kształt pięknej ballady. Poszliśmy właśnie w coś takiego ponieważ zwykle na płytach Blitzkrieg wybieraliśmy bramkę numer jeden. Chcieliśmy zrobić coś ciut innego. To był w ogóle pomysł Alana - historia dziejąca się podczas Wojny Trojańskiej. Jeden z wojowników zostaje ranny i zostaje przetransportowany do domu by tam umrzeć. Jego żona modli się do Afrodyty by ta uratowała jego życie. Co ta czyni. Przekleństwem powrotu zza grobu jest jednak życie wieczne. Musi więc w pewnym momencie zobaczyć jak umiera jego żona. To ciekawy twist. Podobał mi się.


"Blitzkrieg" ukazał się w podobnym czasie co "Songs in Crimson" Satan. Czy proces promocji przez to nie ucierpiał? W końcu w dniu premiery tego "twojego" albumu już byłeś w trasie z Satan...

Wydaje mi się, że nie ucierpiał. Choć sam się trochę o to martwiłem. No ale to jedna z tych sytuacji wynikających z faktu, że kapele mają różnych wydawców. Myślę, że każdy chciał wydać swoją płytę jako pierwszy. Wygrał Blitzkrieg. Ukazał się przed Satan. Satan ujrzał światło dzienne jakiś tydzień później. Dla mnie wszystko świetnie się ułożyło. Dla zespołów mogło się jednak skończyć katastrofą. Ale ostatecznie obyło się bez żadnych problemów.

Końcówka 2024 roku przyniosła nie tylko dobre wiadomości. W wieku 65 lat zmarł Mick Moore. Jak wspominasz pracę z tym basistą?

Mick... Mick był moim bliskim przyjacielem. Był dla mnie niemal jak brat. Nawet jak już nie graliśmy razem to ciągle utrzymywaliśmy ze sobą kontakt. Dzwoniłem nawet do niego i powiedział mi, że będzie miał robione jakieś badania. Miał się udać do szpitala by zrobić jakieś testy. To nie było nic wielkiego - nie brzmiał jakby był zdołowany tym faktem, czy coś. Normalna sprawa. I to był ostatni raz jak rozmawialiśmy - dwa dni później przyjęli go na oddział i już nie wypuścili. Zrobili mu badania i ostatecznie zmarł przez niewydolność wątroby i zapalenie płuc. To był kochany facet. Wielce utalentowany basista. Potrafił pisać świetne numery. Lubiliśmy te same rzeczy, więc łatwo nam się współpracowało. Kiedy pisał jakiś kawałek to w taki sposób, żeby mi się spodobał. Następnie ja tworzyłem do niego tekst i on też był z niego zadowolony. Mick był też wielbicielem teorii spiskowych. (śmiech) No wiesz gdy słońce nie wstało o określonej godzinie to od razu mówił o konspiracji i urządzeniach do kontroli pogody. Czy miał rację? Nie mnie oceniać. Czy to w ogóle możliwe? Może (śmiech). Mick był jednak piękną osobą.

Mamy ten nowy materiał, mamy jubileusz - pora więc na koncerty! Co w planach?

Pracujemy nad koncertową setlistą ponieważ chcemy wyjść do ludzi i zagrać trochę koncertów. Zamierzamy również zacząć pisać nowy album. Mam nadzieję, że tym razem nie pokryje się to z nowym krążkiem Satan - bo tutaj również są rozmowy o rozpoczęciu prac. Będę próbował to rozdzielić. W zeszłym roku do września nie mieliśmy płyty, więc nie było żadnej trasy. A na tych wszystkich największych festiwalach musisz mieć gotowy produkt. Tego w zeszłym sezonie nie mieliśmy. W tym roku zamierzamy już zrobić trasę i odhaczyć parę festiwali. A później może zacząć komponować i nagrywać pod koniec roku, by wypuścić coś na początku przyszłego.

Czekam na jakąś wizytę w Polsce! I to by było wszystko co przygotowałem. Na koniec poproszę o kilka słów dla polskich wielbicieli Blitzkrieg i Satan!

Cześć! Tu Brian Ross z Blitzkrieg i Satan. Chciałbym Wam - i mówię to naprawdę serio - bardzo podziękować za te wszystkie lata wsparcia. Nie moglibyśmy tego zrobić bez Was! Zdaję sobie sprawę z tego, że wiele kapel tak mówi, ale nigdy nie zapomniałem tego, że to ludzie kupujący płyty i przychodzący na koncerty sprawiają, że mogę robić to co robię. Bez nich nie było ani Blitzkrieg, ani Satan. A wydaje mi się, że wiele dużych kapel już o tym nie pamięta. To nie jest coś co jest dane za darmo. Na to trzeba zapracować. I muszę powiedzieć, że fani Blitzkrieg i Satan są chyba najlepsi na świecie. Gdzie byśmy się nie udali oni zawsze tam są, by nas wspierać. Bardzo za to dziękuję!

Bardzo dziękuję za poświęcony czas! Miłego wieczoru!

Wzajemnie! To była czysta przyjemność! Bardzo dziękuję! Cześć!


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 15.05.2025 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!