Savatage - "Konferencja prasowa"


To jeden z najgłośniejszych powrotów ostatnich lat! Amerykańska formacja Savatage wraca do gry! Będą zarówno koncerty, jak i nowy studyjny materiał! W związku z tym, 21 stycznia dzięki Night Castle Studios oraz CMM GMBH odbyła się zamknięta konferencja prasowa z liderem i głównym kompozytorem Savatage: Jonem Olivą. Zostało na nią zaproszonych dziewięć redakcji z całego świata, w tym również i MetalSide! Przez półtorej godziny dziennikarze zasypywali artystę gradem pytań. Jon chętnie odpowiadał na każde z nich, dzielił się anegdotami i ciągle żartował - był w doskonałym humorze! Rolę prowadzącego pełnił blisko związany z Savatage CEO CMM GMBH: Wolfgang Rott. Nad techniczną stroną przedsięwzięcia czuwali z kolei Lukas Kranz i J. Morti Uhlig. Jako pierwsi na świecie przedstawiamy pełny zapis tego spotkania! A wraz nim: morze nigdy wcześniej niepublikowanych informacji! Zróbcie sobie kanapki i zaparzcie kubek dobrej kawy! To będzie długa lektura!





Wolfgang Rott: Po ustaleniu kolejności każdy będzie mógł zadać jedno pytanie. Jak skończymy, to zaczniemy kolejną rundę. Tak więc nie rozmawiajmy pomiędzy sobą. To sprawi, że będzie dużo łatwiej.

Oliva: Wolfgang, co tam do cholery u Ciebie?

Wolfgang Rott: Dobrze. A kto pyta? Bo nie widzę.

Oliva: No ja. Oliva.

Wolfgang Rott: No właśnie wiedziałem, że skądś znam ten głos! Minęło sporo czasu! Jak się masz?

Oliva: Bywało lepiej. Cóż mogę powiedzieć? Na pewno nie polecam łamać sobie kręgosłupa (śmiech). To dość bolesne!

Wolfgang Rott: Tak, słyszałem. Przykro mi. Ja też już jestem w wieku w którym wszystko zaczyna się kruszyć... Najpierw kolana, później ramiona. Jak się ogarnie jedno, to sypie się drugie. Jestem kurwa starcem!

Oliva: To ile ty masz lat?

Wolfgang Rott: 69!

Oliva: Ile? Spierdalaj! Nie jesteś wcale stary! (śmiech)

Wolfgang Rott: Tak, wiem. Wyglądam na 55. Ale Klaus Meine powiedział mi: "Wolfgang pamiętaj, że wiek to tylko liczba". Wszystko zależy od tego jak się czujesz.

Oliva: On ciągle brzmi jakby miał trzydzieści-parę.

Wolfgang Rott: A ma ile? 74-75? W każdym bądź razie możemy zaczynać. Zasady już znacie. Zadajecie pytanie, możecie dodać coś jeszcze do niego i jedziemy dalej. Później runda druga. Nas już znacie, a na pewno znacie Jona. Jako że robimy tę konferencję z uwagi na odpowiedni czas, to może Jon powie coś na start?

Oliva: Ma ktoś może zapasowy kręgosłup? (śmiech) Chciałem się tylko przywitać. Możemy zaczynać.

Wolfgang Rott: To kto na początek? Może Jens?

Jens Peters: Cześć wszystkim! Jens z Rock Hard Magazine. Miło znów z Tobą rozmawiać Jon! Ostatnim razem mieliśmy okazję, bo ja wiem? 5, 6 lat temu? Może więcej? Jako że Savatage wrócił do koncertowania to chciałbym zapytać, czy oznacza to również nowy album?

Oliva: Cóż, album w zasadzie jest już gotowy. Pracowałem nad nim za każdym razem, gdy tylko pojawiła się chwilka wolnego czasu. Sytuacja wygląda tak, że wiesz: jest trasa, wszystko było już ugadane zanim doszło do mojego wypadku, no i... No i pracuję nad materiałem już chyba z rok. Jest już gotowy, ale muszę zebrać chłopaków i go po prostu nagrać. Chcieliśmy jednak najpierw zrobić tę trasę. Chciałem żeby chłopaki ją zrobili. Chciałbym wziąć w niej udział, ale w obecnym stanie po prostu nie mogę. Dlatego zrobią to oni i zobaczymy jak wyjdzie. Miejmy nadzieję, że jak już wrócą to od razu wejdziemy do studia i zaczniemy proces nagrywania. Tak więc trzymajcie kciuki!

Marcin Książek: Marcin Książek z Heavy Metal Pages, Polska. Chciałbym nawiązać do tej trasy. To było coś zaplanowanego wcześniej czy decyzja została podjęta pod wpływem chwili? Nie ukrywam, że byłem zaskoczony tym, że robić festiwale, ale z pominięciem Wacken. Spodziewałem się tego, że to będzie pierwsze miejsce na Waszej liście. Jak więc z tym było? Dostaliście oferty, postanowiliście skorzystać i to coś w rodzaju jazdy próbnej zanim powrócicie z pełnym krążkiem? Chcecie pokazać promotorom gdzie obecnie jesteście?

Oliva: Ok. Znów: rozmawialiśmy o tym już od kilku lat, ale jak zapewne wiesz: złamałem w trzech miejscach kręgosłup. Śpiewanie jest dla mnie zbyt bolesne. Chodzenie również powoduje duży ból. Więc nie mogłem tego zrobić. Nie chciałem jednak wszystkiego odwoływać, ponieważ fani Savatage bardzo długo na to czekali - a to fantastyczna grupa ludzi. Oczywiście mogłem to wszystko odwołać, ale tego nie zrobiłem - nie mam takich problemów z ego. Chłopaki czekali 20 lat żeby zagrać. Więc po prostu to zróbmy! Mi to nie przeszkadza! Wszystko jest w porządku. Nie mam nic przeciwko. Chcę pokazać fanom, że ciągle jesteśmy zjednoczeni, że pracujemy nad nowym materiałem itd. Miejmy to z głowy! A co do Wacken: w sumie nie wiem dlaczego nie robimy tego festiwalu. Naprawdę. Wiele z tego wzięło się ze spontanicznej decyzji: "ok., zróbmy to!". I choć sam nie wezmę udziału w koncertach to będę obecny na próbach, będę brał udział w przygotowaniach show i w ogóle. Jestem zaangażowany na tyle, na ile mogę.

Marcin Książek: Nawiązując do tego: gdy rozmawiałem z Chrisem, to powiedział, że kiedy nie był pewny grania bez Ciebie, to powiedziałeś mu, że ma "po prostu złapać za tą pierdoloną gitarę" - prawda to?

Oliva: Chłopaki próbowali mi powiedzieć, że skoro ja nie będę mógł wziąć udziału to nie będzie to już... Wiesz, ja od razu tłumaczyłem im, że przecież już grali beze mnie, a poza tym fani na to zasłużyli. Wiedziałem, że chłopacy wykonają kawał dobrej roboty. Że skopią fanom dupy. Kazałem im to zrobić i dać fanom to, co sam chcę. Chciałbym tam z nimi być, no ale nie mogę.

Martin Römpp: Cześć, Martin z ROCKS-Magazin. 10 lat temu podczas wizyty w Night Castle Studios rozmawialiśmy o nadchodzącym koncercie Savatage na Wacken Open Air. Wówczas miałeś nadzieję na to, że będzie więcej występów. Ale znów: gdzieś zabrakło tego rozpędu. Co Was powstrzymało przed zrobieniem trasy?

Oliva: Paul zmarł w 2016 roku, a Wacken był w 2015. Podobnie więc jak w przypadku śmierci mojego brata - Crissa - to było niczym kij włożony w szprychy naszej działalności. Zastanawialiśmy się nad tym, co mamy w ogóle zrobić. No i uznaliśmy, że na razie nie jesteśmy w stanie sobie sami z tym wszystkim poradzić. Naprawdę. Tak, byłem rozczarowany tym, że byliśmy tak rozpędzeni i po prostu nacisnęliśmy hamulec. Ale wiesz, kiedy tracisz kogoś tak bliskiego, to po prostu dzieją się dziwne rzeczy. Przeszliśmy wtedy przez naprawdę trudny okres - tak jak wtedy, gdy odszedł Criss. No ale takie jest życie. Toczy się ono dalej i miejmy nadzieję, że teraz będziemy w stanie nagrać nową płytę. Puściłem chłopaków na występy w Europie i zobaczymy, co się wydarzy. Nie mogę się ich doczekać. Nie mogę się też doczekać tego, aż pewnego dnia będę mógł znów stanąć z nimi na scenie.

Greame Wright: Greame Wright z brytyjskiego magazynu Fireworks. Miło być z tu z Wami! Mam podobne pytanie do tych poprzednich. Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Glennem Tiptonem z Judas Priest. Powiedział nam, że przechodzi intensywną rehabilitację i dołącza do grupy, kiedy tylko może - choć wiadomo, nie może grać tak jak kiedyś. Chris powiedział coś podobnego: że mają nadzieję na to, że być może zobaczenie ich na scenie zmotywuje Cię do jeszcze większego wysiłku, żebyś szybciej mógł tam stanąć razem z nimi. Zasugerował, że lubisz rywalizację.

Oliva: Cóż, ciężko to wytłumaczyć. Przy tym złamaniu... Złamałem kręgosłup w trzech miejscach i wówczas nie zdawałem sobie sprawę z tego, że to sprawi, że będę miał problemy z chodzeniem. Dodatkowo wpłynęło to na mój głos, ponieważ śpiewanie jest dla mnie obecnie bardzo bolesne. Obiecałem sobie, że nie wyjdę na scenę po to, by dać z siebie 50%. Jeśli za każdym razem nie mogę dać z siebie wszystkiego, to wolę nie wychodzić w ogóle. Nie chcę wyjść i udawać - bo nie da się udawać śpiewania w Savatage. To tak nie działa. Wierz mi, wkurza mnie to wszystko. Nie jestem zadowolony z tej sytuacji, ale fani są dla mnie ważniejsi. Nie jestem taki, że zaraz powiem: jak ja nie mogę, to nikt nie pojedzie. To by było strasznie samolubne. To nie jestem ja. Chcę dać coś naszym fanom.

Wolfgang Rott: Pozwolę sobie dodać, że w przypadku gitarzysty to jest troszkę inaczej. Gitarzysta trzyma instrument w dłoni - jest dobrze dopóki ręce i palce działają w sposób prawidłowy. Z głosem jest już zupełnie inaczej.

Oliva: Bo widzisz, złamałem kręg T7 w trzech miejscach, a dalej miałem kilka złamań włoskowatych. I to właśnie w tym miejscu, w którym... Które jest potrzebne jeśli chcesz krzyczeć tak jak ja. Obecnie mogę o tym zapomnieć. To jakby ktoś dźgał cię śrubokrętem! Jak mógłbym wyjść na scenę, by zaśpiewać "Mountain King"? Skończyłoby się na tym, że leżałbym na ziemi piszcząc jak dziecko (śmiech).

Andrea Raffaldini: Andrea Raffaldini z Rock Hard Italy. Chciałbym nawiązać do tego pierwszego pytania wieczoru. Ty i Chris Caffery mówiliście w wywiadach, że macie materiału na dwa, trzy albumy. Jak zamierzasz wykorzystać ten cały materiał, który trzymasz w domu?

Oliva: Szczerze? Mamy już tyle materiału, że starczyłoby na cztery albumy. Jedynie teksty nie są napisane. Tak to wygląda i muszę wziąć całą winę na siebie, bo wszystko się zastopowało przez ten mój wypadek. Przez niego nie mogę śpiewać. Nie mogę śpiewać tak jak kiedyś. Plusem trasy będzie to, że chłopaki pokażą, że Savatage żyje i zamierza działać. Ja sam muszę jednak zająć się moim zdrowiem. Bo na ten moment w zasadzie nic nie mogę robić. I jest to do dupy sytuacja. Wierz mi, jestem wkurzony. No ale muszę coś dać fanom. Są wobec nas tak lojalni. Wolę zrobić coś takiego, niż wszystko odwołać.

Alexander Stock: Alexander Stock, Hardline Magazin, Niemcy. Moje pytanie brzmi: jeśli nie grałeś danych kawałków przez dekady, to czy jako muzyk lub wokalista musisz się ich uczyć od nowa, czy może masz już je na zawsze w krwioobiegu?

Oliva: Cóż, na zawsze będą w mojej krwi, ponieważ napisałem większość z nich. Chłopacy - Caffery, Pitrelli, Johnny, Jeff Plate - to profesjonaliści. W ogóle się o nich nie martwię. Jasne, będziemy musieli odkurzyć parę spraw, ale ułożyłem już listę utworów i jest ona dość spora. A mówię "odkurzyć", bo tak: nie graliśmy części z tych numerów przez bardzo długi czas, ale poradzą sobie bez problemów. Są gotowi i podekscytowani. Ja również. Chciałbym móc być tam z nimi.

Alexander Stock: A jak długo zajmie Wam przygotowanie się do koncertów? Iron Maiden zajmuje to od dwóch do trzech tygodni.

Oliva: Iron Maiden daje trochę więcej koncertów niż Savatage (śmiech). Powiedziałbym, że trzy tygodnie prób. Wiesz, pierwszy tydzień na przypomnienie sobie pewnych rzeczy - upewnienie się, że wszyscy wiedzą, co chcemy zrobić. A później dwa tygodnie ogrywania materiału i tworzenia setlist. Bo potrzebujemy osobnej listy na festiwale i osobnej na headlinerskie występy. No wiesz, na koncert trwający 45 minut i taki na 90. Dwa tygodnie powinny wystarczyć w zupełności na coś takiego.


Igor Miranda: Cześć! Igor Miranda z Rolling Stone Brasil. Nie możemy się doczekać koncertu Savatage w ramach Monsters of Rock. Scorpions, Judas Priest, Europe - niesamowity skład. Dlaczego wybraliście Brazylię na otwarcie tego nowego rozdziału?

Oliva: Bo wyłożyliście najwięcej kasy! (śmiech) Nie no, żartuję! Kochamy... Spędziłem cudowne chwile w Brazylii. Zanim miałem wypadek, to powiedziałem, że jeśli zamierzamy wrócić, to powinniśmy zacząć od tego kraju. Powiedziałem to już jakieś dwa lata temu. Mogło to więc gdzieś tam przetrwać. Kiedy podjęliśmy już decyzję o powrocie, to ktoś z Monsters of Rock się z nami skontaktował - albo my z nimi. Bo ja się już tymi sprawami nie zajmuję - moim tematem jest muzyka i upewnienie się, że to będzie zabójcze show. Cieszę się z tego, że zaczynamy w Brazylii - bez względu na pieniądze.

MetalSide: Cześć, Tomasz z polskiego MetalSide. Wspomniałeś już wcześniej, że nie zobaczymy Cię na nadchodzących koncertach, ale bierzesz aktywny udział w przygotowaniach. Możesz zdradzić coś więcej? Czym się zajmujesz oprócz pisania muzyki?

Oliva: Oczywiście. Cóż, wybrałem utwory, które trafią do setlisty. Jest około dwudziestu... Dwudziestu sześciu kawałków. Zamierzam być obecny na każdej próbie i będę układał listę numerów. Zamierzam dodać parę małych niespodzianek. Nie chcę jednak zdradzić za dużo, no bo w końcu mają być niespodzianką. W jakiś sposób będziesz mógł mnie w tym show zobaczyć - właśnie dzięki temu wkładowi. Tak, jestem bardzo zaangażowany w to wszystko. Nie byłoby mnie tutaj, nie siedziałbym z Wami wszystkimi, gdyby było inaczej (śmiech).

Jiří Háb: Jiří z czeskiego Spark Magazine. Wpadłem na ostatnią chwilę w zastępstwie chorego kolegi. Mam szybkie pytanie od naszego redaktora naczelnego: jak wygląda Twój obecny styl życia? Chodzi o to, czy jesteś na jakiejś diecie, czy pijesz alkohol, itp.

Oliva: Na tyle, na ile mogę (śmiech). Nie. Obecnie mój styl życia jest bardzo bolesny. Nie zobaczycie mnie więc na żadnej potańcówce (śmiech). W zasadzie utknąłem i muszę czekać, aż te złamania się zagoją, ponieważ nie chciałem operacji. Chcieli włożyć metalowe, stalowe elementy do mojego kręgosłupa, ale ludzie, z którymi rozmawiałem, mówili: nie rób tego, bo będziesz żałował. Dlatego proces gojenia zajmuje bardzo długi czas. Niewiele mogę zrobić. Jestem w domu, pracuję, ale szczerze? Jest to bardzo frustrujące. Ciężko to nawet opisać. Bardzo, bardzo rozczarowujące. No ale jest jak jest. Takie karty mi się wylosowały. Nie polecam nikomu łamać kręgosłupa (śmiech). To najbardziej bolesna rzecz w całym moim życiu. Trzeba pozwolić się temu zagoić. Kiedy do tego dojdzie i lekarze dadzą zielone światło na kontynuowanie terapii, to się za nią zabiorę. Na razie jednak mogę tylko siedzieć na dupie.

Wolfgang Rott: Tak, życzymy Ci wszystkiego dobrego! Może odpuśćmy już tematy medyczne. Jest jak jest i jakoś trzeba na razie z tym żyć. Miejmy nadzieję, że niedługo wszystko będzie dobrze i znów zobaczymy Cię na scenie. W ten sposób zakończyliśmy rundę pierwszą. Możemy wracać do Jensa.

Jens Peters: Jeśli idzie o sprzedaż biletów, przynajmniej u nas w Niemczech, to wszystko idzie bardzo dobrze. Przenieśliście koncert w Monachium do większej hali, a Oberhausen jest wyprzedany. Spodziewaliście się tego? Nie graliście od 20 lat, nie licząc Wacken i TSO. Savatage był w zasadzie nieaktywny. Ciągle jest duże zainteresowanie? Duża baza fanów? Jeśli wszystko idzie tak dobrze, to zamierzacie dodać więcej dat do trasy?

Oliva:Zacznę od tego, że jestem trochę zaskoczony sprzedażą biletów. Potwierdza ona to, o czym mówiłem wcześniej: fani Savatage są bardzo lojalni i wspierają nas od lat. Taka sprzedaż pokazuje, że ludziom wciąż na nas zależy. To bardzo miłe uczucie o tym wiedzieć. Jeśli chodzi o kolejne daty, to nie wiem, ponieważ ja się tym nie zajmuję. Poczekam i zobaczę czy będziemy mieli więcej ofert. Na pewno jakieś nowe są. Na ten moment wystarczająca ilość.

Wolfgang Rott: Jon, pozwolę się delikatnie wtrącić. W tym momencie na pewno jest za późno, by dodać kolejne daty do obecnej trasy z uwagi na logistykę. Ciężko byłoby ogarnąć to wszystko - transport, busy - ponieważ mamy sezon festiwalowy. Miejscówki są już zarezerwowane, a festiwale obłożone. No ale otwiera to nowe możliwości na przyszłość.

Oliva:A wtedy, mam nadzieję, będę już na tyle zdrowy, że będę mógł przyjechać. Powiedziałem menadżmentowi, że powinniśmy wziąć wielbłądy - po jednym dla każdego, do celów transportowych (śmiech). O Boże, to był jeden z moich najlepszych żartów! (śmiech) Wielkie, wielkie wielbłądy! (śmiech)

Marcin Książek: Wracając do prób. Skoro Jon odpuszcza granie, to zastanawiam się, czy macie już wybranego klawiszowca? Jeśli tak, to czy możesz zdradzić kto to będzie czy może to jeszcze tajemnica?

Oliva:Ciągle jesteśmy w fazie przesłuchań. Bardzo ważne będzie wybranie odpowiedniej osoby. Mam listę kandydatów i wszyscy są naprawdę dobrzy, ale muszę ich ściągnąć tutaj i zobaczyć z zespołem. Zobaczyć, kto najlepiej pasuje. Tak to wygląda. Proces więc jeszcze trwa.

Marcin Książek: Bierzecie pod uwagę kogoś z zewnątrz, czy może kogoś z TSO?

Oliva: Nie, to głównie ludzie z zewnątrz.

Martin Römpp: Parę razy wspomniałeś o tym, że wkurza Cię to, że nie będziesz mógł wziąć udziału w trasie. Byłeś już kiedyś w podobnej sytuacji: w 1993 roku, Kiedy Criss wyruszył do Europy. Wiadomo, inne okoliczności, ale wiedziałeś, że po raz pierwszy zespół zagra bez Ciebie. Twoje dziecko będzie bez Ciebie. To było dziwne uczucie?

Oliva: Tak. Ale razem z Paulem zajęty byłem wówczas tworzeniem TSO. Uznałem, że muszę robić także inne rzeczy oprócz Savatage. Znalazłem Zaka i spodobał mi się jego głos - nie próbował mnie naśladować. Bo nie chciałem czegoś takiego. Chciałem właśnie kogoś, kto będzie inny. Pomysł był taki, że zrobią "Edge of Thorns" i następny krążek: "Handful of Rain". Następnie wrócę i będziemy mieli dwóch wokalistów. Mnie i Zaka. No ale wtedy umarł Criss. No i to było tak, jak przy śmierci Paula: kij w szprychy całej działalności. Niestety, ale takie rzeczy się zdarzają i trzeba sobie jakoś z tym poradzić. To trudne, no bo... Wiesz, Paul był moim najlepszym przyjacielem, a Criss moim bratem. Oboje byli dodatkowo moimi muzycznymi partnerami. I straciłem obydwu. Mocno się to na mnie odbiło. Było mi bardzo, bardzo trudno kontynuować. Kiedy odszedł Paul czułem jednak, że muszę. Że trzeba kontynuować TSO. Jestem bardziej zaangażowany w jej działalność, niż kiedy Paul jeszcze żył. Niemal 300 osób jest częścią Trans-Siberian Orchestra. Tak więc, cóż: szybko osiwieję (śmiech).

Graeme Wright: Ja mam takie szybkie pytanie. Zauważyłem, że na metalowych koncertach pojawia się coraz więcej młodych ludzi. Chciałbym się więc zapytać o obecność numeru Savatage i TSO w serialu "The Office". Sprowadziło to nowych fanów?

Oliva: Och, tak. Wiesz, to trochę dziwne. Byłem na wózku inwalidzkim i miałem kierowcę, który zawiózł mnie na kilka tegorocznych koncertów TSO na północy: w Nowym Jorku, New Jersey, Filadelfii i innych miejscach. Mnóstwo ludzi. Naprawdę mnie to zaskoczyło. Byłem przy konsolecie i podchodziło do mnie wiele osób noszących koszulki Savatage. Prosili o autografy i zadawali pytania. Fani TSO w końcu zrozumieli, że ta grupa nie istniałaby bez Savatage. Savatage to zapoczątkowało i to miłe, że ludzie w końcu zdali sobie z tego sprawę. Wielu z nich wraca do tych początków i słucha Savatage - a wcześniej tego nie robili. Myślę, że to pomogło zwiększyć popularność zespołu - to odpowiedź na to pytanie. To dobrze, że ludzie w końcu zdali sobie sprawę, że to jedna, wielka rodzina. Savatage i TSO to jedna rodzina. Z TSO mogę grać każdą muzykę, w tym Savatage. Ale nie mógłbym zagrać "The Christmas Day" z Savatage - to by po prostu nie działało. To wspaniałe medium dla artysty. Stało się czymś ogromnym. Wyprzedajemy 20-tysięczne areny sportowe na dwa koncerty dziennie, więc to imponujące. Super.


Andrea Raffaldini: Cóż, od koncertu na Wacken Open Air czekamy na powrót Savatage. Minęło już niemal ćwierć wieku od ostatniego krążka. A wiemy, że czas nie czeka na nikogo. Czy po następnej trasie, następnym wspaniałym albumie będziecie szykować się do pożegnania się z fanami, czy jednak chcecie grać tak długo, jak tylko możecie?

Oliva: Na pewno będzie nowy album Savatage, no ale to się opóźniło z uwagi na moje problemy zdrowotne. No ale materiał jest. Trzeba tylko... Właśnie dlatego chcę zrobić tę trasę i zaraz po niej zabrać wszystkich na Florydę. Podczas ich nieobecności będę kończył pracę w studiu. Mamy wystarczająco dużo materiału. Właściwie to chciałem zrobić podwójny album, ale nie wiem. Na pewno album będzie, ale jeszcze nie wiadomo czy pojedynczy czy podwójny. Coś na pewno zrobimy i ruszymy dalej. Mam nadzieję, że do tego czasu nieco wyzdrowieję. Żebym chociaż mógł śpiewać w studio - bo na razie nie dałbym rady. W tym momencie nie mógłbym nawet zaśpiewać "Sto lat" (śmiech). Coś okropnego. Ale tak, chcę to kontynuować. No bo czym innym miałbym się zajmować? Byłby ze mnie beznadziejny hydraulik (śmiech). Tyle że muszę ogarnąć te problemy. Ten kręgosłup. To tak frustrujące, że nawet ciężko to wytłumaczyć.

Alexander Stock: Savatage będzie grać zarówno na dużych festiwalach, jak i w mniejszych halach pokroju tej w Oberhausen. Które miejsca wolisz? Festiwale z tysiącami fanów czy może mniejsze hale, gdzie możesz spojrzeć fanom prosto w oczy?

Oliva: Lubię oba. Osobiście ciężko mi wybrać. Oczywiście, wielki tłum składający się z 10.000 ludzi jest niesamowity, ale i mniejsze miejscówki są fajne, ponieważ masz lepszy kontakt z publicznością. Ciężko więc wybrać. Festiwale wiążą się również ze skróconym setem. Z reguły dostajesz coś koło godziny. Jest ciężko, ponieważ mając tyle materiału musisz się ograniczać. Z kolei w mniejszych halach możesz grać przez półtorej lub przez dwie godziny. Coś za coś. Kocham oba miejsca. Czasami lepsze są festiwale, czasami lepsze są mniejsze miejscówki pod dachem.

Igor Miranda: Chciałbym nawiązać do zainteresowania zespołem Savatage. TSO w pewien sposób pomaga promować Savatage, ale też i są miejsca, w których Savatage jest popularny, a w których TSO raczej nie gra - jak np. Brazylia. Co sprawia, że muzyka Savatage ciągle oddziałuje na ludzi, nawet na przedstawicieli tego młodszego pokolenia?

Oliva: Myślę, że jakość muzyki Savatage jest ponadczasowa. W żaden sposób się nie starzeje. W pewien sposób przypomina mi album "Paranoid" Black Sabbath. Słuchałem tej płyty wczoraj. Włączasz i ona ciągle się broni. Myślę, że tak samo jest z Savatage. "Hall of the Mountain King" według mnie przechodzi ten test. Przetrwał próbę czasu. I nie tylko on. I myślę, że jednym z powodów jest właśnie jakość materiału.

MetalSide: Marcin podpytał się już o klawiszowca dla Savatage. A ja chciałbym zapytać o pewnego wyjątkowego klawiszowca. W zeszłym roku w wieku 49 lat zmarł Vitalij Kuprij. Jak wspominasz współpracę z tym muzykiem? Jakie jest pierwsze wspomnienie, które przychodzi Ci na myśl?

Oliva: O Vitaliju? Niejedno! Mam wiele wspaniałych wspomnień z Vitalijem. Nazywał mnie Jonovich. Za każdym razem jak mnie widział, to krzyczał do mnie Jonovich, a ja odpowiadałem: Vitalovich (śmiech). Kochałem tego gościa. Teraz pracowałby z nami przy Savatage. Z pewnością byłby naszym klawiszowcem. Grał z nami także na Wacken. Bardzo za nim tęsknię. To był wspaniały facet. To właśnie... moje najmilsze wspomnienie, to właśnie kiedy był po drugiej stronie sceny. Spojrzał na mnie i krzyknął: Jonovich! A ja na to: Vitalovich! (śmiech) Podbiegliśmy do siebie i się przytuliliśmy. Inne fajne wspomnienie dotyczy utworu "All That I Bleed" Savatage. Mieliśmy któregoś roku grać go razem z TSO. I początek tej kompozycji to po prostu trzy akordy: "dum, dum, dum". No i masz gościa, który potrafi zagrać "Minute Waltz" Chopina do tyłu na kolanach nie patrząc nawet na klawisze, a nie potrafił poprawnie odegrać tych trzech akordów. Mówię do niego: "Stary, o co chodzi?". On odpowiada, że za każdym razem ściąga nogę z pedała. Ja mu tłumaczę, że tak nie można - trzeba cały czas ją trzymać. Nie potrafił. Więc przykleiliśmy mu ją przy pomocy taśmy samoprzylepnej (śmiech). No wiesz, takiej srebrno-szarej. Przykleiliśmy mu stopę do tego cholernego pedała (śmiech). I wtedy zaczął grać. Wtedy go olśniło: "Och, Jonovich! Teraz rozumiem!". Strasznie dziwne. Miał problem z zagraniem trzech prostych akordów - takich, z którymi poradziłby sobie każdy. A był po Szkole Juilliarda czy coś w ten deseń. No wiesz po wyższej szkole muzycznej, wykształcony, wyćwiczony, grał przed koronowanymi głowami kiedy miał cztery lata, a nie był w stanie odegrać "dum, dum, dum, dum" (śmiech). Był z niego jednak świetny gość. Bardzo nam go brakuje.

Jiří Háb: Witam ponownie. Czy muzyka pomaga Ci w pokonywaniu przeciwności losu w prywatnym życiu? Chodzi mi nie tylko o jej tworzenie, ale i np. słuchanie innych artystów.

Oliva: Tak. Przejrzałem swoją kolekcję płyt. Odkopywałem i słuchałem różnych rzeczy. Albumów, których nie słuchałem od dłuższego czasu. Na przykład Samson. Pamiętasz zespół Samson? Ten z Bruce'em Dickinsonem? Tak, słuchałem go. Do tego pierwszy album Iron Maiden. Wszystkie albumy Black Sabbath. "Sabotage" to mój ulubiony album Sabbath. Jeszcze dużo wczesnego Deep Purple, Led Zeppelin. Odkąd nie mogę się ruszać ani nic robić, odkrywam wiele rzeczy na nowo. Zdzieram moje stare winyle. A mam z tysiąc płyt winylowych.

Wolfgang Rott: Ok., zakończyliśmy rundę drugą. Są jeszcze jakieś pytania? No to lecimy z trzecią. Oczywiście zaczyna Jens.

Jens Peters: Tak, mam coś jeszcze. Jon, wspomniałeś wcześniej, że masz nadzieję na to, że wyzdrowiejesz na tyle, by móc zaśpiewać na nowym albumie. Planujesz zaśpiewać cały materiał czy jednak również i Zak będzie zaangażowany? Jaki jest plan?

Oliva: Och, jak najbardziej! Zak jest zaangażowany. Mamy cztery czy pięć numerów, które zostały napisane z myślą o dwóch wokalistach. Więc tak, Zak będzie jego dużą częścią.

Marcin Książek: Kontynuując wątek nowego albumu: wspomniałeś o tym, że masz całą muzykę, ale bez tekstów. Pamiętam, że kiedyś powiedziałeś, że przyjście Paula O'Neilla było ulgą, bo nie musiałeś już ich tworzyć. Z drugiej strony: zacząłeś znów je tworzyć, gdy zacząłeś grać z Jon Oliva's Pain. Dostaliśmy cztery albumy, a następnie piąty - pod szyldem Oliva. Jak obecnie patrzysz na proces tworzenia tekstów? Dobrze się bawisz, czy ciągle Cię to męczy?

Oliva: To jak wrzód na dupie. Odkąd jednak odszedł Paul, to patrzę na to nieco inaczej. To już dla mnie bardziej wyzwanie - bo Paul był w tym temacie świetny. To trochę... To trochę jak Chris grający na gitarze. Grałem na tym instrumencie, ale jak zobaczyłem grę Chrisa, to po prostu powiedziałem: "Jebać to! Masz moją gitarę" (śmiech). Nie miałem szans. Gdy Paul zmarł, to patrzę inaczej na tworzenie warstwy tekstowej. Piszę teksty nieco inaczej. Ale mam pomoc. Al pisze świetne teksty, Caffery pisze świetne teksty, Zak pisze świetne teksty. Wszyscy będziemy więc na tym polu współpracować.

Marcin Książek: A ciągle nucisz losowe słowa podczas układania warstwy melodycznej?

Oliva: Och, tak. Śpiewam o Twojej ciotce czy psie, by uchwycić melodię (śmiech). Dopiero później zaczynam dobierać odpowiednie słowa. A czasami jest tak, że mam tytuł i zaczynam kombinować w jego obrębie. Z reguły jednak jest tak, że najpierw sprawdzasz jak słowa będą pasować, zanim w ogóle wybierzesz odpowiednie z nich.

Martin Römpp: Wspomniałeś wcześniej, że headlinerskie występy trwać będą 90 minut, ale również powiedziałeś, że wybrałeś około 26 kompozycji na tę trasę. Czy to oznacza, że koncerty będą się różniły setlistą? Czy możemy się spodziewać dłuższych występów jak w latach 90.? Wtedy potrafiliście grać 25, 26, 28 numerów. Po takiej przerwie na pewno ucieszyłoby to fanów. Każdy chciałby usłyszeć swoich faworytów. Czego się spodziewać?

Oliva: Planuję zajeździć chłopaków na próbach. Powiedziałem Zakowi, żeby lepiej zaczął odpoczywać, bo będzie potrzebował wszystkich sił. Wybrałem tak dużą ilość kawałków, ponieważ chcę trochę pokombinować. Na festiwalu, kiedy będziesz miał 45-50 minut, to będą kawałki mocne, szybkie. Nie będziemy wówczas grać zbyt dużej ilości ballad - te usłyszycie na headlinerskich występach, jak np. w Monachium. One będą się zbliżać do granicy dwóch godzin - będzie tam sporo rzeczy! Chcę mieć więc możliwość wyboru. Chcę mieć tak duży wybór, by np. jednego dnia wykonać "Jesus Saves" i "Taunting Cobras", a następnie zamienić je na coś, co graliśmy 24h wcześniej. Chcę żeby znali wszystko. Tak, że jak wszyscy pojawimy się w sali prób, to byśmy mogli razem usiąść i porozmawiać, co sądzimy o tym czy o tym kawałku. Który lepiej wybrać itd.


Martin Römpp: Gdy wcześniejsza inkarnacja grupy grała w Europie to promowała bardzo ważne krążki. Były utwory z "The Wake of Magellan" i z "Dead Winter Dead". Teraz skupicie się na starszych kompozycjach czy materiale stworzonym przez ten skład?

Oliva: Cóż, wybrałem parę staroci. Ja je tak nazywam. No wiesz, "Sirens" - na pewno będzie. "Sirens", "Gutter Ballet", "Edge of Thorns", "Jesus Saves" - tego typu rzeczy. Kawałki, które czuję, że musimy wykonać. "Mountain King", no i sporo rzeczy od albumu "Handful of Rain", "Dead Winter Dead", "The Wake of Magellan", "Morphine Child" z "Poets and Madmen". Ja mówię na ten krążek "Posers and Sidekicks" (śmiech). Chcę to wszystko zmieszać na ile tylko mogę. Bo czas szybko leci na koncertach. Chcę żeby fani usłyszeli wszystko to, czego się spodziewają. No ale też i wybrałem parę rarytasów. "Miles Away", "Follow Me", "Damien", "Dead Winter Dead", "This Is the Time", "The Wake of Magellan", "The Hourglass". Rzeczy w kontrapunkcie jak np. "Chance". Będą te najbardziej znane kompozycje. Chłopaki nieźle się namęczą na próbach (śmiech). Podsmażę ich jak żeberka na grillu (śmiech).

Graeme Wright: Wiem, że byliście w trasie praktycznie ze wszystkimi. Gdybyś miał wybrać ulubionego artystę lub zespół, z którym byłeś na trasie, to kto by to był?

Oliva: Motörhead. Lemmy był przezabawnym kolesiem. Kocham Phila, Mikkey'a Dee. Słyszałem, że ma teraz problemy zdrowotne, ale też jest moim dobrym kumplem. Świetnie się razem bawiliśmy i cały czas na siebie wpadamy. Robiliśmy z nimi m.in. trasę po Niemczech. Z uwagi na masę świetnych historii uwielbiałem też Candlemass. I wiesz co Ci powiem? Tak żeśmy spili Messiah, że zasnął w wannie (śmiech). W swojej szacie. Mój brat, Criss, krzyczy: "Jon, ktoś leży w naszej wannie!". Ja mu na to, że to Messiah. "Kto?!". "No ten gość z Candlemass" - odpowiadam. "Weź go stąd zabierz! Chcę wziąć prysznic!". Kocham też Vicious Rumors, Iced Earth... Wszystkie zespoły, z którymi byliśmy w trasie. Świetnie się razem bawiliśmy.

Graeme Wright: Muzycy Candlemass powiedzieli kiedyś, że na jakiś czas przestali jeździć w trasy, bo ilość wypitego alkoholu odbiła się na ich zdrowiu. Chyba znaleźliśmy przyczynę (śmiech).

Oliva: Och, tak. To byłem ja (śmiech).

Andrea Raffaldini: Może nie pytanie stricte o Savatage, ale jestem ciekaw. W 2011 roku razem z wokalistą Crimson Glory nagraliście wspólną wersję "Painted Skies". Później niestety Midnight zmarł. Zawsze byłem ciekaw tej kolaboracji. Co sądzisz o tym jednym z najlepszych głosów lat 80.?

Oliva: Kochałem Midnighta. To był świetny facet. Pamiętam, że poznał nas Matt LaPorte. Znał się z Midnightem. Ja nie. To dzięki niemu zrobiliśmy wspólnie "Painted Skies". Myślę, że wyszło bardzo fajnie. Zarówno mnie, jak i Midnightowi bardzo podobała się ta wersja. To kolejny muzyk, którego straciliśmy zdecydowanie zbyt szybko.

Andrea Raffaldini: Pamiętam, że na ostatniej trasie Savatage - promującej "Poets and Madmen" - mieliście młodego, utalentowanego wokalistę: Damonda Jiniya. Ciągle utrzymujecie kontakt?

Oliva: Rozmawiałem z nim jakiś czas temu. Mówiliśmy na niego Dracula. Ale nie utrzymujemy ze sobą kontaktu. Zrobił parę rzeczy, które przedstawiły mnie w złym świetle. Wspomniał o paru sprawach, które po prostu nie były prawdą. Zrugałem go za to i straciliśmy kontakt. Ale był bardzo dobry. Duży talent. Nigdy nie był jednak pełnoprawnym członkiem Savatage. Został wynajęty na koncerty. Ale bardzo dobrze wykonał swoją robotę.

Alexander Stock: Co do koncertów: graliście na całym świecie. Są jakieś miejscówki, które szczególnie zapadły Wam w pamięć? Macie ulubiony klub lub miasto? Mnie osobiście zachwycił np. Loreley.

Oliva: Tak. Uwielbiałem North Light. Teraz już jest zamknięty, co nie? Przenieśli go i zmienili nazwę. Jednym z moich ulubionych miejsc jest Z7 w szwajcarskim Pratteln. Brazylijskie Monsters of Rock - pamiętam ten stadion. Myślałem, że wszystko się zaraz zawali. Ludzie tak skakali, że widziałem jak zaczęła się poruszać górna trybuna. Zapytałem Ala Pitrelliego: "Stary, jak to wszystko pierdolnie, to jak się stąd wydostaniemy?". A on na to: "Jak to jak? Szybko!" (śmiech). Było mnóstwo takich fajnych miejsc. W Grecji graliśmy na hali do koszykówki. To było super. Mnóstwo miejsc w Niemczech. To miejsce w dokach Hamburga było ekstra. To tam pierwszy raz graliśmy z Motörhead. No i Johnny dostał w łeb hot-dogiem (śmiech). Ja i mój brat Criss widzimy jak coś przecina powietrze, a to ktoś rzucił hot-dogiem, który wylądował prosto na twarzy Johnny'ego (śmiech). To było przezabawne - był wysmarowany musztardą (śmiech). To dlatego, że graliśmy jako pierwsi, a publiczność domagała się Motörhead. Mój brat powiedział: "Mamy przejebane". Ani się obejrzał, a tu leci hot-dog. Przezabawne (śmiech).

Igor Miranda: Powiedziałeś wcześniej, że napisałeś tyle materiału, że starczyłoby na cztery albumy. W innym wywiadzie powiedziałeś natomiast, że to prawdopodobnie będzie ostatni album Savatage. Dalej się tego trzymasz?

Oliva: Rzeczywiście powiedziałem wcześniej, że prawdopodobnie będzie to ostatni album w historii Savatage, ale obecnie nie jestem już tego taki pewien. Mam mnóstwo materiału, który chcę wypuścić. No bo co mam zrobić? Nikt nie wyda czteropłytowego krążka. Raczej więc nie będzie ostatnim. Myślę, że będzie tez i następny.


MetalSide: Wiadomo, fani czekają na te nowe dźwięki Savatage. A czy jeśli koncerty pójdą po Waszej myśli, to możemy spodziewać się jakiegoś koncertowego wideo? Bo na tego typu wydawnictwo również czekamy od bardzo, bardzo długiego czasu.

Oliva: Zdaję sobie z tego sprawę, wierz mi! (śmiech) Tak się akurat składa, że mamy trochę materiału, nad którym siedzimy z technikami tutaj w Night Castle Studios. Jednym z nich jest koncert z Kolonii - chyba z 1997 lub 1998 roku. Jest bardzo dobry! Mamy też jeden z moim bratem - z hollywoodzkiego The Palace. Ten jest naprawdę dobry! Siedzę sobie nad tym, miksuję to wszystko. To jedna z tych rzeczy, którą również chcę wypuścić. No i mamy też trochę bardzo dobrego materiału z Wacken. Tak więc tego typu wydawnictwo się robi. Od czasu do czasu siedzę nad nim. Znów: wiele rzeczy byłoby już gotowych, gdyby nie mój wypadek. Robię jednak wszystko, co w mojej mocy.

Jiří Háb: Ja już nie mam więcej pytań. Bardzo dzięki za możliwość uczestnictwa. Jon, mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie.

Oliva: Bardzo dziękuję!

Wolfgang Rott: Pękła nam godzina. Mam nadzieję, że dzięki tym różnym punktom widzenia każdy dostał większą ilość informacji niż ze zwykłego wywiadu. Mamy jednak jeszcze trochę czasu, więc kto ma jeszcze jakieś pytania?

J. Morti Uhlig: Ja coś mam (śmiech). Może to i głupie, ale czy masz może swój ulubiony album Savatage?

Oliva: Och, to trudne. Albumem, który najwięcej dla mnie znaczy jest "Streets", ponieważ pracowałem nad nim bardzo blisko z moim bratem oraz z Paulem. Nagranie go zajęło nam rok. Świetnie się przy nim bawiłem, bo miał wiele zróżnicowanych numerów. Pokazywał każdą stronę zespołu. Wiesz, od kawałków stylu "Agony of Ecstasy" po "Believe" i "Somewhere in Time". To chyba mój ulubiony krążek. No ale kocham je wszystkie. Kocham "Power of the Night". No ale muszę iść w "Streets" z uwagi na sposób w jaki nasza trójka nad nim pracowała. To był też nasz pierwszy album nagrywany cyfrowo. Byliśmy królikami doświadczalnymi dla wytwórni, która kupiła mnóstwo tych cyfrowych gratów. Jako pierwsi z nich korzystaliśmy - to było niesamowite. Wykonaliśmy... Matko, miałem chyba z 304 podejść do "Believe". A skończyło się na tym, że wykorzystaliśmy to trzecie (śmiech). Jest też tam taki kawałek jak "Jesus Saves". Oryginalna wersja tego numeru była spokojną balladą. Akustyczną. (śpiewa) "Jesus Saves, hear him cut through the night". Paul chciał nią rozpocząć całe wydawnictwo. Ja i Criss spojrzeliśmy na siebie i powiedzieliśmy: "Nieeee" (śmiech). Pewnej nocy trochę sobie wypiliśmy i pod nieobecność Paula weszliśmy do studia razem z inżynierem. Ja grałem na perkusji i napisaliśmy rockową wersję "Jesus Saves". Wiedziałem, że nie możemy zmienić żadnego słowa, bo Paul zwariuje. Ja grałem na perkusji, Criss na gitarze, później ja na basie, Criss na drugiej gitarze. Zaśpiewałem tekst, coś dam zaczęliśmy dodawać i wpada Paul. "Co tu się dzieje? Co żeście zrobili?". "Zrobiliśmy nową wersję "Jesus Saves"" - mówię. A on krzyczy: "Nie! Nie! Nie!". A mój świętej pamięci brat na to: "Tak! Tak! Tak!" (śmiech). Criss był jedyną osobą, która potrafiła się kłócić z Paulem. I za każdym razem wygrywał. Ja nie potrafiłem. Pamiętam jak po chyba dwudziestym podejściu do "Believe" pytam się: "Paul, mam to jeszcze raz zaśpiewać?". A on: "Tak Jon, bo nie wierzę Ci". "Co to kurwa znaczy, że mi nie wierzysz? O czym ty pieprzysz?!" - krzyczę. "Zaśpiewaj jeszcze raz. Stać Cię na więcej". Co wieczór wracałem do domu z kasetami na których byłem ja śpiewający "Believe". A on potrafił wziąć jakiś wers i powiedzieć: "Widzisz tutaj? Nie podoba mi się sposób, w jaki śpiewasz "All I Ask"". Mogłem tylko mamrotać pod nosem coś w stylu: "Ożesz ty mały skur..." (śmiech). Słynna historia: Criss nagrywał solówkę do "Gutter Ballet". O 5 nad ranem. I nagrał ją za pierwszym podejściem. To co słyszysz na płycie, to właśnie pierwsze podejście - od razu wiedział, że to jest to! A Paul mówi: "Criss, mógłbyś zagrać to jeszcze raz?". A Criss krzyczy: "Pierdol się! Nie będę tego znowu grać! Jeśli uważasz, że potrafisz lepiej to chodź tu!". Słyszeliście to solo. Jest takie, że... kurwa mać! (śmiech) Zagrał je raz! O 5:15 nad ranem!

Andrea Raffaldini: W jaki sposób Paul był w stanie wpłynąć na Ciebie, twój styl, kiedy wszedł do świata Savatage? Co wniósł do zespołu?

Oliva: Bardzo podobały nam się jego teksty. Ale naszym pierwszym wspólnym albumem był "Hall of the Mountain King". Nienawidził utworu "White Witch". Nienawidził "Beyond the Doors of the Dark". Bo ja napisałem te teksty. Razem z moim bratem powiedzieliśmy mu, że powinien się wczytać. On na to: "Że co? Jon, nie możesz napisać kawałka o kokainie!". Ja mówię: "To nie jest piosenka o kokainie, tylko o wiedźmie". Mój brat aż parsknął śmiechem. "Nie zmienimy ani jednego słowa" - dodał. "Beyond the Doors of the Dark" był o koszmarze, który miałem - śniło mi się, że poszedłem do piekła. To było takie realistyczne. Nie cierpiał tego tekstu! Mi się podobał! (śmiech) Ale zaprosiliśmy go. Uwielbialiśmy jego tekst do "24 Hours", do "Hall of the Mountain King". Ja miałem tylko: "Madness reigns in the hall...". To on stworzył resztę. "Strange Wings" posiada świetny tekst. "The Price to Pay" również. Trochę niechętnie, ale pozwoliliśmy mu w całości przejąć prace nad warstwą tekstową na album "Streets". Ja w pewnym momencie miałem dość, bo za każdym razem jak coś stworzyłem, to słyszałem marudzenie. "Jon, nie możesz napisać tekstu o Diable!". Ja mówię, że nie o tym to jest, a on dalej: "Oczywiście, że jest! Czekaj, jak to się nazywa? "The Unholy"? Daj spokój!" (śmiech). A wiesz jakiego utworu najbardziej nienawidził? "Mentally Yours" i "Thorazine Shuffle". "His tension life, he beats the wife, doused the cat with gasoline" - krzyczał, że tak nie można (śmiech). Ale Criss go zgasił soczystym "Pierdol się!" (śmiech) Ja tak nie mogłem.

Marcin Książek: Jako że są problemy z wydaniem czegoś nowego, to zastanawiałem się nad "Poets and Madmen". Początkowo na wokalu miałeś być Ty oraz Zak. Jak to się zmieniło po jego odejściu i czy doczekamy się ten oryginalnej wersji, tak jak w przypadku "Streets"? Możliwe jest podmienienie partii wokalu na te Zaka?

Oliva: Nigdy o tym nie myślałem. Gdy odszedł Zak, a my pracowaliśmy nad "Poets and Madmen", to musieliśmy zmienić tonację w wielu numerach - aby bardziej pasowała do mojej barwy. Trudno byłoby więc coś zmienić. Musielibyśmy nagrać wszystko od nowa.

Marcin Książek: Bo słychać wyraźnie, że niektóre partie były pisane pod Zaka.

Oliva: O, tak! Jak najbardziej!

MetalSide: Troszkę już dzisiaj rozmawialiśmy o koncercie Savatage i TSO na Wacken. A ja chciałbym zapytać: czyj to w ogóle pomysł? Kto wyskoczył z czymś tak epickim i szalonym? I jaka była reakcja organizatorów?

Oliva: To był pomysł Paula. I szczerze? Myślałem, że to będzie katastrofa. Wolfgang chce coś dodać. Śmiało!

Wolfgang Rott: Tak, bo znam tę historię. Wszystko zaczęło się rok wcześniej. Brian, oświetleniowiec, był na Wacken. Oprowadziłem go, ponieważ wiedziałem, że będziemy grać tam za rok. Staliśmy przed scenami, a on mówi: "Wolfgang, możemy grać na obu?". Ja mu odpowiadam, że jasne - możemy wybrać którą chcemy. On na to: "Nie, nie, nie, nie. Na obu. Paulowi się to spodoba" (śmiech). Tak to się wszystko zaczęło. Później porozmawiał z Paulem. To oni zaczęli to wszystko.

Oliva: Gdyby jeszcze pogoda była lepsza! Myślałem, że tam zamarznę! Miałem na sobie grubą skórzaną kurtkę, a i tak było mi zimno. To był deszczowy dzień i pamiętam, że podczas "Morphine Child" wysiadł mi odsłuch - nic nie słyszałem! Zacząłem panikować: "Kurwa mać! Nie!". Ale po 30 sekundach wszystko znów zaczęło działać. Były więc drobne problemy. Ostatecznie jednak wszystko dobrze wyszło. Było fajnie.


Wolfgang Rott: To coś, co nigdy... Bo wiesz, później próbowano czegoś podobnego, ale nikt nawet się nie zbliżył do takiego efektu. Myślę, że to przez to, że Paul uwielbiał wyzwania - bardzo się w to zaangażował. Nie przejmował się nawet kosztami.

Oliva: Nie obchodziło go przez jakie piekło będziemy musieli przejść. Nie dostałem nawet centa za ten koncert! (śmiech)

Alexander Stock: Ja mam kilka mniejszych pytań. Jaki był Twój pierwszy album, który kupiłeś? Wolisz CD, winyle, słuchać cyfrowo, czy może trochę tego czy tamtego? Jaki jest Twój ulubiony krążek? Jaki był pierwszy koncert, na którym byłeś? No i jaki był ostatni?

Oliva: Moim pierwszym albumem był "Revolver" The Beatles. Zdecydowanie wolę winyle. Ulubiony album to prawdopodobnie "Abbey Road" The Beatles. Moim pierwszym koncertem był California Jam. Widziałem wtedy Black Sabbath, Deep Purple oraz Emerson, Lake & Palmer. A ostatnim koncertem jaki widziałem był Scorpions parę lat temu.

Marcin Książek: To ja tak jeszcze na zakończenie: myślisz, że jest na tym świecie osoba bardziej ciesząca się z powrotu Savatage niż Chris Caffery?

Oliva: Nie, ale... Tak, jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Ja też się cieszę. Oczywiście, jestem wkurzony, że nie mogę z nimi jechać, ale są strasznie nakręceni na te koncerty. A to sprawia, że i ja jestem szczęśliwy. Choć gdzieś ta nutka smutku też jest.

Martin Römpp: Ja miałem taką teorię, że ta reaktywacja jest tylko po to, by Chris przestał Ci zawracać dupę! (śmiech)

Oliva: Dzwonił do mnie praktycznie... codziennie. Do tego ciągłe wiadomości. Pomyślałem więc, że starczy już tego! (śmiech)

Wolfgang Rott: Ok. Myślę, że mamy wystarczającą ilość informacji. Dziękuję wszystkim i mam nadzieję, że wkrótce znów się zobaczymy.

(część osób zaczyna się żegnać i rozłączać)

MetalSide: Na razie!

J. Morti Uhlig: Trzymaj się! I powodzenia z małą! Tomasz dzisiaj odebrał swoją córeczkę.

MetalSide: Dziękuję! Tak, odebrałem ją jakieś dwie godziny temu. Tuż przed startem konferencji.

Lukas Kranz: Tak, też o tym słyszałem! Gratulacje stary!

Oliva: Masz córkę?

MetalSide: Drugą.

Oliva: To super! Pożegnaj się ze swoimi włosami! Mój starszy brat ma dwie córki i kompletnie wyłysiał! (śmiech)

Wolfgang Rott: Ja co prawda mam tylko jednego syna, ale też wyłysiałem, więc coś jest nie tak z tą Twoją teorią! (śmiech)

Oliva: Ale jestem w stanie ją poprzeć przykładami! Jeden z moich przyjaciół też stracił włosy! Tylko ja miałem szczęście! Mój syn skończył 40 lat i jest milionerem. Ma własną firmę zajmującą się budową basenów. W zeszłym roku zarobił półtora miliona dolców. Spytałem się go, gdzie są te moje pieniądze, które mu kiedyś pożyczyłem (śmiech). "Będziesz się mną zajmował jak będę zbyt stary, by robić cokolwiek!" - powiedziałem (śmiech). Nie jestem głupi. Mam wszystko rozplanowane! (śmiech)

Wolfgang Rott: (śmiech) Dobra, u nas już wieczór, u Ciebie popołudnie, więc możemy kończyć. Trzymajcie się wszyscy, na razie!

zdjęcia: Mark Weiss, Josh Ruzansky, William Hames


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 24.01.2025 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!