Tygers of Pan Tang - "Tygers to zespół koncertowy"


Czy zespół Tygers of Pan Tang trzeba w ogóle jakoś specjalnie przedstawiać? W końcu ta założona w 1978 roku grupa to już legenda nurtu NWOBHM! Ostatnim razem rozmawialiśmy z nią w 2021 roku i od tego czasu troszkę się u niej zmieniło. Małe roszady w składzie, EP'ka "The New Heartbeat", bardzo dobry album "Bloodlines", znakomity występ w Goleniowie, koncertówka "Live Blood", a na horyzoncie już widoczna reedycja "Animal Instinct" z 2008 roku. To świetny moment na przyjrzenie się tej nowszej historii Tygrysów. A że ostatnim razem rozmawialiśmy z Jacopo, a i po drodze wpadł również i wywiad z Francesco Marrasem (co prawda o jego własnej formacji, no ale jednak), to tym razem poprosiliśmy o Craiga Ellisa. Nasza prośba została spełniona i to właśnie perkusista został nam rzucony na pożarcie. Taryfy ulgowej nie było: musiał się zmierzyć z prawdziwym gradem pytań!





MetalSide: Hej! Zacznijmy może od tego, że w następnym roku stuknie Ci 25 lat w służbie Tygers of Pan Tang. Jak patrzysz na ten czas spędzony z zespołem? Na to wszystko co osiągnąłeś?

Craig Ellis: Cześć! Początkowo zostałem ściągnięty tylko po to by nagrać bębny na "Mystical". Nigdy bym nie pomyślał, że będę tutaj 25 lat później! Jak ze wszystkim w życiu również i ta podróż miała swoje trudniejsze momenty, ale przez większość czasu to była świetna zabawa. Szczególnie od czasu "Animal Instinct", ponieważ właśnie od tego krążka zacząłem odgrywać dużą rolę w procesie komponowania materiału, pisania tekstów, tworzenia artworków, teledysków i edycji wideo. Jestem niesamowicie dumny z ilości pracy, którą włożyłem. Możliwość podróżowania do różnych krajów na całym świecie i grania dla ludzi w klubach oraz na festiwalach to coś wspaniałego. Ciągle kocham tę część naszej działalności.

A czy któryś z albumów ma jakieś szczególne miejsce w Twoim sercu?

Tak naprawdę to nie mam żadnego "specjalnego" albumu, ponieważ każdy z nich ma swoją własną historię. Mam jednak na każdym z albumów utwory, które są dla mnie wyjątkowe. Nagrywanie "Noises from the Cathouse" to była dobra zabawa - mogłem stworzyć na tej płycie fajne, nieco trudniejsze partie. Jestem dumny z tego krążka, choć dla fanów Tygers był chyba trochę zbyt progresywny. Z "Animal Instinct" podjęliśmy decyzję by w procesie komponowania skupić się na tradycyjnym, wczesnym brzmieniu zespołu i okazało się, że pisanie i nagrywanie tego materiału również przyniosło nam wiele radości. To był pierwszy krążek Tygers na którym stworzyłem teksty do całych utworów lub współpracowałem przy nich z Jackiem. Nigdy nie zapomnę pracy z Chrisem Tsangaridesem na "Ambush" - świetnym, utalentowanym, inspirującym, przezabawnym gościem, którego straciliśmy zdecydowania zbyt szybko. To niesamowite, że otwierający ten krążek napisany przez Robba "Keeping Me Alive" do dziś trafia do koncertowej setlisty i jest jednym z ulubieńców publiczności.

W materiałach promocyjnych zawsze dumnie prezentujesz swój tatuaż z tygrysem. Jaka historia się za nim kryje? Kiedy uznałeś, że nadszedł czas by uczcić nim swój czas spędzony w Tygers of Pan Tang?

Artystą którego zatrudniliśmy do stworzenia okładek dla serii EP "Sessions" z materiałem "Wildcat", "Crazy Nights" i "Spellbound" był Robert Ralph. Wiedział, że pracujemy nad następnym albumem studyjnym, więc zabrał się do roboty i zaprezentował nam swój pomysł na jego okładkę. Ostatecznie co prawda okładką nie został, ale od razu tak mi się spodobał, że go sobie wytatuowałem! Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, że nazwa zespołu jest sprytnie uformowana i wystylizowana na tygrysią "brodę" wokół jego szyi. Nadal mamy ten artwork i lubię myśleć o tym, że może pewnego dnia trafi na jakiś album. Wiele razy zastanawiałem się nad różnymi tatuażami, ale chciałem mieć coś, co byłoby mi bliskie. Coś co byłoby ze mną silnie związanie. Co by szło w parze z tym, co robię i kim jestem. Ten tatuaż to zrobił - a nawet więcej.

Przez te (prawie!) 25 lat przez zespół przewinęło się paru muzyków. Pamiętasz na przykład krótką przygodę z Tonym Liddellem na wokalu. Dlaczego tak szybko się rozstaliście?

Myślę, że uczciwym będzie stwierdzenie, że każda osoba związana z "Mystical" zakładała, że będzie to projekt a nie coś co sprawi, że zespół znów będzie działać. Utwory powstały dzięki współpracy Robba z Tonym i dopiero jak wytwórnia zasugerowała zagranie paru koncertów jako Tygers of Pan Tang zrobił się z tego zespół. Tony nigdy nie zamierzał zostać dłużej. On zawsze był takim zwiewnym, muzycznym motylem, lecącym od kwiatka na kwiatek - od jednego projektu do drugiego. Robb jednak bardzo chciał kontynuować współpracę z Deanem, Brianem i mną. Nie minęło więc dużo czasu i ruszyliśmy naprzód z Richiem Wicksem na wokalu.

A co w ogóle doprowadziło do odejścia Wicksa? Swego czasu dość ostro wypowiadał się o składzie zespołu. Mieliście okazję sobie to wszystko wyjaśnić?

Pamiętam, że jak po raz pierwszy się zgadaliśmy zaczęliśmy koncertować oraz komponować i nagrywać materiał na "Noises from the Cathouse", to było zabawnie i ekscytująco. Pojawiły się jednak problemy oraz konflikty z menedżmentem, które ostatecznie doprowadziły do tego, że Richie opuścił skład. Niestety przez krótki okres czasu był bardzo sfrustrowany i postanowił wyrzucić to z siebie za pośrednictwem jednej z platform, którą uznał za najbardziej odpowiednią. Teraz to już zeszłoroczny śnieg. Mieliśmy okazję porozmawiać i jest dobrze.

Najdłużej w Tygers of Pan Tang śpiewa jednak Jacopo. Niedługo czeka nas reedycja jego debiutu z zespołem: "Animal Instinct". Jak wspominasz to Wasze pierwsze spotkanie? Od razu wiedzieliście, że "to jest to"?

Zaprosiliśmy go do Wielkiej Brytanii na przesłuchanie. Pojawił się bez wahania i entuzjastycznie nastawiony. Poproszono go o przygotowanie trzech utworów i tak dokładnie zrobił - co pokazuje jaką jest osobą. Był trochę zdenerwowany, ale jednocześnie pewny siebie i zdeterminowany, by dać z siebie wszystko. Opłacało się, bo już w połowie pierwszego numeru - "Take It" - Robb, Dean, Brian i ja spojrzeliśmy na siebie i już "wiedzieliśmy". Wszyscy podeszliśmy do przesłuchania z otwartymi głowami, bez żadnych oczekiwań. Później po spędzeniu z Jackiem trochę czasu na rozmowach wiedzieliśmy, że to będzie idealny głos i osobowość dla zespołu.


A co możesz powiedzieć o reedycji jego pierwszego albumu? Trochę na nią już czekamy.

Tak, będzie reedycja "Animal Instinct". Wiele razy już ten temat był poruszany, ale dopiero ostatnio udało się to doprowadzić do końca. Jeszcze nie znam dokładnej daty premiery, ale na pewno wyląduje w sklepach jeszcze w tym roku. Nowa, zremiksowana i zremasterowana wersja dostępna będzie zarówno na CD, jak i na winylu (czarnym i kolorowym). Będzie oryginalnych jedenaście kompozycji, jeden utwór bonusowy, a dodatkowo zupełnie nowa okładka.

Tym ostatnim albumem Tygrysów jest wydany w zeszłym roku "Bloodlines". Gdy rozmawiałem z Jacopo przy okazji wydania "Majors & Minors" to powiedział, że "nowy album na pewno ukaże się w 2022 roku". Skąd więc opóźnienie? Bo ostatecznie trafił do sklepów w kwietniu następnego roku.

Poczuliśmy skutki pandemii na własnej skórze, kiedy trasa koncertowa promująca "Ritual" została zastopowana. Zagraliśmy zaledwie trzy koncerty w Europie, a następnie musieliśmy wrócić do domu by poddać się restrykcjom związanym z pandemią. W 2022 roku rząd nieco poluźnił przepisy uderzające w kluby, ale frekwencja mimo wszystko ucierpiała. Również same kluby były bardzo ostrożne w bookowaniu wydarzeń. Ostatnią rzeczą jaką chcieliśmy to wypuszczać "Bloodlines" w tak niepewnym okresie. Nie chcieliśmy powtórki z "Ritual" - chcieliśmy być w stanie w odpowiedni sposób promować to nasze nowe wydawnictwo.

Po "Majors & Minors" była także mała drama związana z tym, że rzekomo nie doceniliście wkładu Micky'ego Crystala we wkładce. O co tam chodziło? No bo mam to wydawnictwo na półce i właśnie w książeczce wiele razy jest on chwalony. To jakieś wielkie nieporozumienie?

Głównym celem "Majors & Minors" była celebracja muzycznego okresu od "Animal Instinct" aż do "Bloodlines". W przypadku wersji fizycznej plan był taki, by było możliwie jak najbardziej zwięźle. Miała być tylko lista z najważniejszymi osobami odpowiedzialnymi za krążek i żadnej listy członków zespołu - tych obecnych, jak i byłych. Zasadniczo można więc powiedzieć, że wszyscy zostaliśmy "niewystarczająco docenieni".

Wracając do "Bloodlines": podobno z myślą o tym albumie powstało prawie 20 demówek. Najwięcej w historii. Coś ciekawego leży w szafie? Żałujesz, że np. nie dokończyliście któregoś z numerów?

Tak, rzeczywiście w okresie od trzech do czterech miesięcy stworzyliśmy 20 demówek. Pamiętam, że to w końcu Francesco wysłał wszystkim maila z pytaniem: "Wydaje mi się, że mamy już wystarczająco, co nie?". Minęło trochę czasu, od kiedy Robb, Jack i ja byliśmy tak podekscytowani, tak entuzjastycznie nastawieni do procesu komponowania. Posiadanie w składzie Francesco było niezwykle inspirujące i pomysły nam się nie kończyły! Robimy demówki w taki sposób, że najpierw nagrywamy ten podstawowy, pierwszy pomysł, a następnie przechodzimy do pre-produkcji i samej produkcji. Pre-produkcja jest wtedy, gdy gotowy jest aranż, ułożone harmonie, a solówki, linie dwóch gitar itp. dopracowane. Ale zanim przejdziemy w ogóle do tej fazy to każdy z nas głosuje na 10 kawałków na album i trzy na EP lub inne wydawnictwa. Oczywiście ten wybór nie jest ostateczny ale chodzi o to, że mamy wypracowany pewien system z którego korzystamy. Wracając do tych numerów, które nie trafiły na "Bloodlines" było tylko kilka, które mogłyby się łapać do odpowiedzi na Twoje pytanie. Jest parę kompozycji, które by nie odstawały od innych i na pewno do nich wrócimy. Problem jest jednak taki, że mamy już trochę nowych pomysłów i nie przestają one napływać!

Na "Bloodlines" brakowało mi "Red Mist", który pojawił się na EP "The New Heartbeat". Dlaczego uznaliście, że nie będzie pasować na album?

To bardzo proste: mieliśmy po prostu więcej utworów, które chcieliśmy, aby ludzie usłyszeli! Nagraliśmy dwa bonusowe kawałki z których jeden trafił do japońskiego wydania. Nazywa się "Face the Facts" i powinieneś go sprawdzić, ponieważ jest jednym z moich ulubionych.

"A New Heartbeat" był w ogóle studyjnym debiutem Francesco Marrasa. Przez pandemię nie mogliście nawet przeprowadzić normalnej próby - spotykaliście się online. Jak więc wyglądało to pierwsze spotkanie na żywo?

Skończyło się na spotkaniu, próbie i pierwszym wspólnym koncercie w Madrycie! To było jeszcze bardziej niezapomniane, bo torba Jacka została skradziona gdy wszyscy jedliśmy śniadanie przed naszym hotelem. Patrząc z perspektywy czasu to był świetny pomysł aby odbyć próbę w miejscu, którego nikt nie znał - dzięki temu wszyscy skupiliśmy się na muzyce.

Pełny album był z kolei debiutem Huw w szeregach Tygers of Pan Tang. Jak to się stało, że dołączył do składu?

Ciągle wracam do pandemii, ale odegrała ona rolę w decyzji o odejściu naszego poprzedniego basisty: Gavina. To, oraz perspektywa nieuchronnego powrotu do często wymagających podróży o nieziemskich, trudnych godzinach. Już wcześniej rozważał odejście z zespołu, ale pandemia pozwoliła mu na chwilę odpocząć i dokładnie przemyśleć sprawę. Huw był naszym jedynym wyborem. Miał tak świetną reputację ponieważ grał z Blitzkrieg oraz z wieloma zespołami heavy metalowymi z północno-wschodniej Anglii. Tygers był tą "ostateczną" grupą - zespołem, do którego zawsze chciał dołączyć. Jest nie tylko solidnym basistą, ale także świetnym twórcą riffów. Jego wkład w nowych utworach jest absolutnie niesamowity!

Jacopo mieszka we Włoszech, Francesco jest Włochem, ale mieszka w Niemczech. Reszta grupy pochodzi z Wielkiej Brytanii. Jak to wszystko działa pomimo dzielących Was kilometrów?

Francesco jest już z powrotem w swoim rodzinnym kraju, we Włoszech, a konkretnie na Sardynii. To sprawia, że logistyka podróży jest nieco bardziej skomplikowana ale sprawiamy, że wszystko to działa. Bez względu na to czy pomiędzy koncertami są dłuższe czy krótsze odstępy, każdy pilnie ćwiczy swoje partie. Tak byśmy byli gotowi do zagrania koncertu, kiedy już się spotkamy. Jak już się spotykamy w ramach danego show korzystamy z okazji, by dzielić się nowymi pomysłami lub jammować podczas prób. Każdy z nas ma własne studio nagraniowe i wysyłamy pomysły oraz wersje demo przez Internet.

Stosunkowo niedawno wypuściliście pierwszą koncertówkę w tym nowym składzie. Dlaczego w ogóle musieliśmy tak długo czekać na tego typu wydawnictwo? Nie licząc wspominkowego "Spellbound Live 1981" to pierwsza płyta na żywo od 2004 roku!

Zagraliśmy mnóstwo koncertów i tak naprawdę ten temat przewijał się już od czasu albumu "TOPT" z 2016 roku! Logistyka związana z nagrywaniem albumu na żywo wraz z wieloma innymi przeszkodami spowodowała, że był on stale odkładany. Później oczywiście naszym priorytetem stało się napisanie i nagranie "Ritual", po czym powróciliśmy do rozmowy o albumie na żywo. Pandemia jednak sprawiła, że wszystko się rozbiło!


Materiał na koncertówkę nagraliście 4 sierpnia 2023 roku w klubie The Patriot. Skąd decyzja, że to właśnie występ w Walii stanie się "Live Blood"? W końcu gracie koncerty na całym świecie, również na wielkich festiwalach.

Graliśmy tam już wcześniej, więc wiedzieliśmy wszystko o tym miejscu. Znaliśmy jego wielkość, akustykę, publiczność, inżyniera, no i oczywiście wspaniałą właścicielkę: Angelę. W porównaniu do festiwalu miejsce takie jak The Patriot umożliwiło nam stworzenie znacznie bardziej spójnego i łatwiejszego w zarządzaniu środowiska nagraniowego.

Na CD nie zmieściły się trzy kawałki: "Insanity", "Slave to Freedom" i "Blood Red Sky". Dlaczego zdecydowaliście się na te właśnie numery? Było jakieś głosowanie?

Ograniczony czas winyla zmusił nas do podjęcia trudnych decyzji. Zarówno "Insanity", jaki "Slave to Freedom" to długie utwory, więc poprzez usunięcie ich z CD zrobiło się miejsce na większą ilość numerów. "Blood Red Sky" od razu miał być utworem dodatkowym i jeśli mam być szczery to mamy też zarejestrowanych kilka innych kawałków, które mam nadzieję zostaną wykorzystane w przyszłości.

Podoba mi się sposób, w jaki Francesco podszedł do solówek - wyraźnie słychać, które popisy są jego. Od razu chciał dodać coś od siebie do klasycznych kawałków, czy może musieliście go troszeczkę zachęcać?

Tygers zawsze mieli gitarzystów o charakterystycznym brzmieniu i wyczuciu. Fani też chcą usłyszeć używania przez Robba talk-boxa i pedału wah-wah. Francesco jest niesamowicie utalentowanym gitarzystą z bardzo silną osobowością: wystarczy posłuchać jego solówek na "Fire on the Horizon" lub "Back for Good" na "Bloodlines"! Ma umiejętności, ale też i jest bardzo melodyjny. Zawsze skupia się na kompozycji i dlatego nawet nic nie mówiąc zdecydował się zagrać niektóre solówki Johna Sykesa nuta po nucie - po prostu dlatego, że były i nadal są idealne dla utworu.

Setlista "Live Blood" w ogóle nie różniła się od tej prezentowanej na trasie. Nie chcieliście przygotować czegoś specjalnego? Czy przeciwnie: to właśnie miał być normalny koncert? Tygrysy, które każdy może zobaczyć?

Chcieliśmy dać fanom i słuchaczom przedsmak naszych występów więc zdecydowaliśmy się na utwory, które naszym zdaniem najlepiej ze sobą współgrają. Przy tak wielu numerach do wyboru zawsze trudno jest stworzyć idealną setlistę. Już teraz chcemy nieco zmienić obecny set ponieważ w związku ze zbliżającą się reedycją "Animal Instinct", chcemy włączyć do niego jakiś utwór z tego krążka.

A jakieś ruchome obrazki? Doczekamy się wydawnictwa typu DVD/BD?

Bardzo byśmy chcieli, ale jednocześnie chcielibyśmy być w stanie stworzyć coś wyjątkowego. Musielibyśmy zarejestrować kilka koncertów, a to nie jest łatwa rzecz do zorganizowania. Nigdy nie mów nigdy - to jedna z dewiz Tygersów. Zobaczymy więc co przyniesie jutro.

Jako że zbliżamy się do końca to jeszcze jedna sprawa. "Bloodlines" w maju 2023 roku, koncertówka nagrana w sierpniu, a międzyczasie na zaproszenie Rock Hard Ride Free pojawiliście w Goleniowie. Jak wspomnienia? Ja się bawiłem przednio!

Fantastyczna publiczność, świetna zabawa, wspaniały personel i niesamowici organizatorzy. Cieszyliśmy się każdą minutą zarówno na scenie, jak i poza nią. Mieliśmy zaszczyt skosztować specjalnego "Tygersowego burgera" przygotowanego przez najlepszą burgerownię w mieście Goleniów: Chopper Burgers!

I to wszystko co przygotowałem! Dzięki za poświęcony czas i poproszę o kilka słów na koniec dla fanów z Polski!

Tygers to zespół koncertowy, więc chcielibyśmy wrócić do Polski, by zagrać jakąś trasę! Polska nie tylko rządzi, ale też i ryczy niczym prawdziwy tygrys!

zdjęcia: Stephen Christie


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 29.09.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!