Withering Surface - "Straciłem wszelką wiarę w ludzkość"


Withering Surface to pierwszy duński zespół grający melodyjny death metal. Powstał w 1993 roku z inicjatywy Michaela H. Andersena, który pracując przy fanzinie "Emanzipation" zakochał się w muzie Eucharist, In Flames i kierunku obranym wówczas przez Amorphis i At the Gates. Dzisiaj zespół może zapisać na swoim koncie 6 płyt studyjnych z których ta najnowsza - "Exit Plan" - ukazała się 7 czerwca 2024 roku. Wydawcą krążka jest Mighty Music - największy label w Danii, którego zresztą współwłaścicielem jest... wokalista grupy. O historii zespołu, tym najnowszym krążku, zmianach w składzie, przedwczesnym zakończeniu działalności i planach na trzydziestolecie rozmawiamy z Allanem Tvedebrinkiem, który od 1994 roku pełni w Withering Surface rolę gitarzysty i głównego kompozytora. Taryfy ulgowej nie było: muzyk musiał zmierzyć się z całą górą pytań. Co w ogóle mu nie przeszkadzało!





Hej! Już za momencik ukaże się nowa płyta Withering Surface, no ale to nie jedyny powód do świętowania - w końcu zespół założony został równo 30 lat temu! Wróćmy więc na chwilę do tych wczesnych dni: pamiętasz w jakich okolicznościach doszło do narodzin grupy?

Allan Tvedebrink: Witam, witam! Tak, 30 lat! Ale prawdę mówiąc w pewnym momencie zniknęliśmy na 15, więc nie wiem czy to się liczy (śmiech). Mimo wszystko 30 lat minęło a ja dalej pamiętam w jaki sposób to wszystko się zaczęło. Michael mocno wtedy działał w undergroundzie. Miał program radiowy "Air Pollution" w lokalnej rozgłośni i publikował magazyn metalowy nazwany "Emanzipation". W swoich staraniach i wiecznym zapale do odkrywania nowej muzyki i nowych zespołów był otwarty na wszystko. Handlował kasetami i miał wszystkie demówki i albumy jako pierwszy w naszym mieście - może nawet w całym kraju. Miał jasną wizję tego, że chce stworzyć zespół który zmieni duńską scenę metalową i podobało mu się to, co słyszał na dużej międzynarodowej scenie. Będąc bardzo aktywnym na koncertach i na rynku kaset w pewnym momencie poznał Jimmy'ego i Kaspara - byli oni w zespole od samego początku. Już wtedy grał razem z Jakobem Gundelem w innej kapeli - Crawcell, która prezentowała coś na kształt klasycznego hardcore'a. Z uwagi na to, że chciał tworzyć muzykę z dwoma gitarami w stylu melodyjnych grup z Anglii i Szwecji, to potrzebował drugiego gitarzysty. Wiesz, coś na kształt Paradise Lost, Sentenced i Dark Tranquillity. Ja byłem wtedy w Mortifere. Widział nas na lokalnym występie i spytał się czy nie chcę do niego dołączyć. Zaprosił mnie do swojego domu, gdzie prezentował muzykę zespołów które podziwiał, a których ja nie znałem - nie rozumiałem o co ten cały szum. Wtedy bardziej kręcił mnie thrash. Ale brzmiało to jak dobra zabawa i jakoś wyglądało na lepszą ofertę niż to w czym wtedy grałem. Dołączyłem więc do chłopaków i mieliśmy zespół! Dość szybko napisaliśmy sporą ilość materiału i wydaliśmy ciepło przyjęte demo, dzięki któremu podpisaliśmy kontrakt z wydawcą, który później wypuścił nasz debiutancki album. Dwa lata po tym jak mieliśmy swoją pierwszą próbę. Świetnie było częścią czegoś co dokądś prowadzi!

Historia Withering Surface niemal nie zakończyła się przedwcześnie. Dlaczego w 2005 roku zagraliście "pożegnalny" koncert? Co kryło się za decyzją o rozstaniu?

Zadecydowało wiele czynników. Jeśli chodzi o sam zespół to myślę, że zaczęliśmy być zmęczeni sobą nawzajem i całą tą pracą organizacyjną, która nie miała nic wspólnego ze wspólnym graniem muzyki. Coraz trudniej było nam wszystkim zgodzić się co do kierunku artystycznego i mimo że byliśmy przyjaciółmi, to ciężko nam było się dobrze bawić podczas prób i tras koncertowych. Czuliśmy też, że utknęliśmy jako zespół. Kiedy nadszedł ten czas, że ktoś zasugerował abyśmy zmienili nazwę i zrobili coś innego wiedzieliśmy, że to pora na to by odejść. Jako dobrzy przyjaciele chcieliśmy zakończyć to w dobrym stylu, a także pożegnać się z naszymi fanami. Zorganizowaliśmy więc pożegnalny koncert na którym zagraliśmy dwa sety z utworami ze wszystkich naszych wydawnictw. To był bardzo miły wieczór i idealny sposób na rozstanie z Withering Surface. Będąc dobrymi przyjaciółmi graliśmy później (i nadal gramy) razem w różnych zespołach.

A jak z kolei doszło do reaktywacji w 2019 roku? Mieliście coś do udowodnienia światu? A może bardziej sobie?

Mój zespół The Kandidate zakończył działalność ponieważ mieszkaliśmy daleko od siebie. Mój drugi zespół Parasight (z trzema piątymi dawnego Withering Surface) również zaczął się rozpadać ponieważ niektórzy z nas byli zajęci graniem w innych zespołach. Nagle odkryłem, że ponownie piszę melodyjny metal ale z myślą o nowym projekcie, który chciałem uruchomić. W międzyczasie inny zespół Michaela, Thorium (do którego należałem ja i prawie wszyscy dawni członkowie Withering Surface) nagrywał album w studiu naszego oryginalnego perkusisty. Zaczęli rozmawiać o dawnych czasach i reaktywacji Withering Surface. Michael nawet zażartował na ten temat w książeczce albumu, co wydało mi się trochę dziwne. Ale niedługo potem zadzwonił do mnie i powiedział "że Jakob i on chcieliby spróbować jeśli byłbym zainteresowany". To musiała być nasza trójka wsparta później członkami z jak najwcześniejszych lat - nie skład, który rozpadł się w 2005 roku. Jako że oryginalnym członkiem był również Kaspar to i do niego się zwróciliśmy. Ale zajęty był Volbeat, a poza tym tak naprawdę nie czuł już melodyjnego death metalu - odpuścił więc ten temat. Pomyślałem sobie: "siedzę sobie, piszę melodyjny metal, a moi starzy przyjaciele chcą do siebie wrócić... Co tu się może nie podobać?". Więc daliśmy temu szansę zgadzając się co do tego, że chcemy pisać nową muzykę i odkryć zespół na nowo, zamiast po prostu wychodzić grać stare gówno i tkwić w tym samym miejscu, w którym byliśmy ostatnio. Bardzo ważne było abyśmy zrobili coś nowego, co będzie świetne - inaczej nie będzie to miało sensu. Napisałem więc kilka utworów i wszyscy byliśmy nimi podekscytowani, więc rzeczywiście zdecydowaliśmy się zebrać zespół z powrotem i ruszyć z tematem. Sama reaktywacja nie miała na celu udowodnienia czegokolwiek, ale zanim ruszyliśmy do przodu to musieliśmy pokazać sobie, że na 100% możemy stworzyć coś z czego będziemy mogli być dumni.

Tym powrotnym krążkiem był "Meet Your Maker". Skład z tej płyty należy już do przeszłości. Do Jakoba jeszcze wrócimy. Na razie powiedz: co się stało z Marcelem i Mortenem?

Marcel bardzo ceni sobie rodzinę i oprócz grania w Withering Surface i coverbandzie Megadeth wykłada na uniwersytecie i tłumaczy stare greckie tragedie na duński - co jest bliskie jego sercu. W pewnym momencie doszedł do wniosku, że bez względu na to co robił, robił to połowicznie. Musiał więc ustalić priorytety. Z Mortenem jest trochę tak samo, tj. uwielbiał z nami grać, ale nie był w stanie sprostać wymaganiom bycia zespołem koncertowym nadal mając pracę na pełen etat i rodzinę na utrzymaniu. Szkoda, bo to nasi dobrzy przyjaciele, no ale trzeba robić swoje...

"Meet Your Maker" został ciepło przyjęty przez fanów i prasę ale zdradziłeś, że nie do końca byłeś z niego zadowolony. Dlaczego? Co byś zmienił lub poprawił?

Żebyśmy się dobrze zrozumieli: jestem również bardzo zadowolony z tego jak wyszło. Ale to zabawna rzecz: nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek był w pełni zadowolony z czegokolwiek co zrobiłem. Powodem może być wszystko: malutki fragment danego utworu, jakiś szczegół w miksie. Ale myślę, że to dość powszechne w tym biznesie. Są pewne rzeczy o których nikt poza mną nigdy się nie dowie, ale rozmawialiśmy z Jakobem o tym, że brakowało nam energii i mocy. Nie chodzi o to, że muzyka musi walić po twarzy przez cały czas, ale kilka utworów było nieco zbyt spokojnych. Nie tylko pod względem tempa - również ich wykonanie mogłoby być nieco ostrzejsze. Byliśmy tego bardzo świadomi na nowym albumie i czuję, że tym razem nam się udało!

Po tym powrocie... kolejny powrót. Tym razem do samych początków. Jak wyglądała praca nad odrestaurowaniem dema "Unique"? Jak patrzysz na ten najwcześniejszy materiał obecnie - z perspektywy doświadczonego już muzyka?

Cóż, wydanie tego dema na winylu nie było moim pomysłem. Tak naprawdę nie widziałem w tym sensu, a co za tym idzie: nie miałem z tym nic wspólnego - poza tym, że zrobiłem okładkę. Ale jest wielu fanów, którzy naprawdę chcieli to mieć i jest wielu kolekcjonerów winyli, którzy prosili o wszystkie nasze wydawnictwa również na tym nośniku. Tak więc ponieważ wydanie tego na kasecie nie miałoby sensu myślę, że ten winyl jest miłym świadectwem naszych skromnych początków i fajnym przedmiotem kolekcjonerskim. Nie wróciłbym do tego wydawnictwa aby znaleźć jakieś nowe miażdżące utwory, ale może być interesujące zbadanie jak to wszystko się zaczęło. Chociaż same kawałki zdecydowanie nie są najlepszą pracą jaką wykonaliśmy (śmiech). To nasze pierwsze kroki i słychać, że nasz styl jest jeszcze chaotyczny. Jesteśmy tu młodzi, niedoświadczeni w pisaniu utworów, występowaniu i nagrywaniu - staramy się odnaleźć naszą tożsamość. Wierzę jednak, że można usłyszeć jak nasze brzmienie ewoluowało od tego demo aż do dziś.


Z tego co czytałem to prace nad następcą "Meet Your Maker" rozpoczęły się zaraz po starcie pandemii. Jak długo powstawał więc materiał na ten nowy album? No i czy zmiany składu wpłynęły na sam proces komponowania?

Tak, zaplanowaliśmy wydanie "Meet Your Maker" na czerwiec 2020 roku. Teledysk do "Leaves in the Stream" wypuściliśmy ledwo dwa tygodnie przed zamknięciem wszystkiego z powodu Covid. Rozmawialiśmy o tym czy powinniśmy przełożyć premierę, no ale już zaczęliśmy się do niej przygotowywać - wszystko było ustalone. Słabo byłoby teraz zrezygnować. No i na jaki czas? Rok? Dwa lata? Poza tym nie chcieliśmy czekać na to, aż każdy zespół wyda covidowe albumy i dokończy projekty, które ostatecznie zostaną wypuszczone zaraz po pandemii. Dlatego wyskoczyliśmy przed szereg i wydaliśmy go zgodnie z planem. Wszystkie inne plany oczywiście wzięły w łeb ponieważ nikt nie mógł koncertować - zostaliśmy więc niejako w próżni. Dlatego zacząłem pisać materiał na kolejny krążek. Pomimo tego, że wszystko inne było do bani byliśmy podekscytowani zrobieniem kolejnego albumu. Proces komponowania wyglądał tak samo jak w przypadku "Meet Your Maker". Napisałem wszystko w około półtora roku i byliśmy gotowi do rozpoczęcia nagrywania pod koniec 2022 roku. I wtedy nastąpiły zmiany w składzie. Były one nie tylko bardzo irytujące, ale i smutne ponieważ "straciliśmy" kilku bardzo dobrych przyjaciół. Oznaczało to również, że byliśmy zmuszeni poświęcić trochę czasu na znalezienie nowych członków, a to zmusiło mnie do ponownego przejrzenia materiału, napisania nowych rzeczy i wyrzucenia jednej kompozycji. To wszystko sprawiło jednak, że ten nowy album jest lepszy.

A gdzie był on nagrywany? Notka prasowa mówi bowiem o kilku sesjach w różnych studiach.

Ścieżki perkusji zostały nagrane przez Jakoba w jego studio Gain Factory, natomiast wokale i solówki Marco w należącym do niego Angioni Studio. Całą resztę zarejestrowaliśmy w naszych domowych studiach. To był najłatwiejszy i najbardziej wygodny sposób.

"Exit Plan" to w ogóle ostatni album z Jakobem Gundelem. Dlaczego odszedł po tej sesji?

Właściwie to odszedł kilka lat temu. To długa historia, więc oszczędzę Ci szczegółów, ale kiedy zaczęliśmy przygotowania do reaktywacji to on, Michael i ja uzgodniliśmy, że nie będziemy już jeździć w trasy tak jak kiedyś. No wiesz, że każdy mały lokal w Danii i te sprawy. Mieliśmy skupić się na większych rzeczach i festiwalach. Ale że włożyliśmy w to wiele wysiłku to Michael i ja czuliśmy, że zarówno my, jak i ten materiał zasługują na to by wyjść do ludzi. Zagraliśmy więc parę koncertów zarówno z Jakobem, jak i jego zastępcą. Jakob nie przepada za koncertowaniem. Granie to jedno, ale wszystko co się z tym wiąże uważa za stratę czasu. Powiedział nam więc żebyśmy zrobili to co mamy zrobić z kimś innym - nie chciał nas powstrzymywać. Znaleźliśmy więc nowego gościa i zagraliśmy z nim kilka koncertów. Kiedy nadszedł czas nagrywania albumu nie miał czasu na to, by poświęcić nam całą swoją uwagę - nie byliśmy jego głównym priorytetem. Nie miał czasu na przygotowania choć zapewnił nas, że jest gotowy. Powiedzmy że nie był. Tak więc pożegnaliśmy się ponieważ nie widzieliśmy z nim żadnej przyszłości i postanowiliśmy zapytać Jakoba, czy chciałby nagrać perkusję na nasz nowy album. Wiedzieliśmy, że jest w stanie to zrobić i nadal jest bardzo kreatywny. Natychmiast się zgodził i w ciągu tygodnia nagrał niesamowite ścieżki. Ale to była tylko praca sesyjna - nigdy nie miał dołączyć do zespołu.

To Troels Lund-Sørensen uzupełnił w tym roku skład grupy. Jak do tego doszło?

Po tym jak Jakob nagrał bębny zaczęliśmy szukać nowego perkusisty. Pytaliśmy wielu perkusistów z naszego otoczenia, ale nie jest łatwo znaleźć wykwalifikowanych muzyków w Danii. Wszyscy albo są już w jednym lub dwóch zespołach, albo nie mogą lub nie chcą grać takiej muzyki. Byliśmy naprawdę zdesperowani gdy Michael znalazł Troelsa. Zespół Troelsa - Avarice - jest pod skrzydłami wytwórni Michaela, ale tak naprawdę nie znał go on osobiście. Gra naprawdę dobrze, ale wahałem się. Wydawało się, że Avarice jest na fali wznoszącej po wydaniu świetnego debiutu, a ostatnią rzeczą jakiej chciałem była powtórka sytuacji z naszym ostatnim perkusistą. Ale zapytaliśmy go czy byłby zainteresowany i na szczęście był - a próba wyszła świetnie. Okazało się, że Avarice nie jest zbyt aktywny czy zajęty koncertami. Wszystko wyszło więc na dobre! Styl gry Troelsa bardzo różni się od stylu Jakoba, ale zna się na rzeczy i nie mogę się doczekać, aby sprawdzić jak wpłynie to na nasze brzmienie w przyszłości.

A jak do Withering Surface dołączył Marco Angioni? Znaliście się wcześniej?

Michael zna wielu ludzi i w swojej sieci posiada wielu partnerów. Jeden z innych zespołów Marco - Meridian - również należy do wytwórni Michaela, a sam Michael jest partnerem w studiu Marco. Ponownie jego wybór nie był oczywisty, ponieważ ma wiele zespołów i projektów. Na dodatek posiada własne studio i mieszka na drugim końcu kraju. Ale Marco jest bardzo fajnym facetem i na wszystko znajdzie czas - nie ma nic przeciwko przejechaniu czterech godzin aby trochę poćwiczyć, a potem wrócić do domu. To niesamowite! To świetny facet i naturalny talent muzyczny. Praca z nim jest inspirująca. Ponownie jestem bardzo ciekawy jak jego udział wpłynie na nasze brzmienie. Myślimy podobnie i dzielimy to samo zamiłowanie do melodii i struktury utworów. Myślę, że to tylko sprawi, że wszystko będzie jeszcze lepsze.

Za brzmienie nowego materiału odpowiada Søren Andersen z Medley Studio. Najbardziej znany jest ze współpracy z Tygers of Pan Tang czy Glennem Hughesem. Dlaczego to właśnie jemu powierzyliście death metalowy album?

Tak! Søren to osoba z którą często współpracuje Michael. Wydał jego solowy materiał i korzystał z jego talentów przy okazji wielu zespołów ze swojej wytwórni. Zdecydowanie nie był to oczywisty wybór, ale chodzi o to, że nie byliśmy zadowoleni po wykonaniu kilku próbnych miksów. Zastanawialiśmy się co zrobić. Czy zdecydować się na coś zupełnie innego, czy też przeznaczyć kupę kasy na bardziej odpowiednią osobę. Michael zasugerował by zapytać Sørena - no bo co mieliśmy do stracenia? A kiedy otrzymaliśmy testowy miks od razu stało się dla nas jasne, że to właśnie on. Nie chcieliśmy typowej metalowej produkcji z samplowanymi bębnami basowymi, mocno przesterowanymi ścieżkami gitar i basu oraz masteringiem, który ostatecznie sprawia, że wszystko brzmi po prostu źle. Podejście Sørena jest o wiele bardziej organiczne - wszystko brzmi wyjątkowo naturalnie. Świetnie się z nim pracowało. Naprawdę miły facet, który do swojej pracy podchodzi z entuzjazmem i szczerym zainteresowaniem. A kiedy dochodziło do wymiany zdań szedł drogą dyplomacji i dbał o to, byśmy wszyscy byli zadowoleni zamiast po prostu mówić: to jest mój sposób na zrobienie tego. Zdecydowanie będziemy z nim pracować ponownie.

Okładka to z kolei praca Niklasa Sundina - muzyka znanego ze współpracy z Dark Tranquillity. Dlaczego to właśnie do niego się zwróciliście? Co Cię pociąga w jego twórczości artystycznej?

Jestem wielkim fanem twórczości Niklasa. Uwielbiam ten jego organiczny i wyrazisty styl artystyczny oraz podejście do kolorowania. Jego prace są wyjątkowo rozpoznawalne i nie widziałem niczego co by mu się nie udało. Myślę, że jego ambicja i determinacja są widoczne we wszystkich pracach. To powiedziawszy poprosiliśmy go o zrobienie okładki do "Meet Your Maker". Wtedy nie miał czasu, ale przedstawił nam trzy szkice, które były prawie gotowe i które mógłby dla nas dokończyć, jeśli nam się spodobają. Dwa z nich były naprawdę dobre - i pasowały do nas. Ten który wybraliśmy najlepiej wyrażał naszą koncepcję i miał odpowiedni charakter. Wszystko poszło więc świetnie dlatego kiedy nadszedł czas aby pomyśleć o okładce dla "Exit Plan", po prostu musieliśmy poprosić go ponownie. Tym razem miał czas, aby wykonać dla nas pracę na zamówienie, dostosowując wizualizację do koncepcji i myśli stojących za albumem. To było świetne! Praca z Niklasem jest bezproblemowa - jest bardzo miły. Przedstawił swoją propozycję, a my mieliśmy tylko jedną drobną rzecz, którą chcieliśmy zmienić, by wyszło idealnie!


"Exit Plan" zapowiadany był jako rozszerzenie tematów poruszanych na "Meet Your Maker". Jak byś porównał teksty obu albumów?

Cóż, to Michael odpowiada za teksty - a te są bardzo osobiste. Ale według mojej własnej interpretacji i tego co od niego usłyszałem "Meet Your Maker" jest o radzeniu sobie z przeszłością, własnymi demonami i problemami, wszystkimi rzeczami, które sprawiły, że jesteś taką osobą jaką jesteś. "Exit Plan" to naturalna kontynuacja zmuszająca do zastanowienia się nad tym czego chcesz w swoim życiu. Jak chcesz je dalej przeżyć, jak ma wyglądać twój plan ewakuacji. Chodzi o podejmowanie decyzji, o wykluczanie ludzi i sytuacji z którymi nie chcesz mieć do czynienia. O dokonaniu swoistego cięcia, byciu wolnym duchem i czerpaniu jak najwięcej z tego co pozostało ci na tym świecie.

Do promocji "Exit Plan" wybraliście trzy single: "Where Dreamers Die", "Finish What You Started" i "Denial, Denial, Denial". Wiadomo, coś trzeba było wybrać. Dlaczego jednak te kompozycje?

Poza tym, że są to krótsze i bardziej bezpośrednie utwory na albumie, dzięki czemu dobrze wpasowują się w ten online'owy świat, to także są one w pewnym sensie reprezentatywne dla jego różnorodności. Nie chcieliśmy wypuścić jakiegoś 5-minutowego kawałka w którym zbyt dużo się dzieje: jest długa, środkowa część, i tak dalej. Tym wszystkim można się cieszyć słuchając całego albumu. Wybierając single które mają reprezentować wasz wysiłek, myślę, że ważne jest aby było to coś, do czego można się odnieść i co daje wyobrażenie o tym czego można się spodziewać.

"Exit Plan" jest mocny, ciężki ale i niezwykle melodyjny. Chcieliście pokazać, że metal to nie tylko blasty?

Dziękuję, potraktuję to jako komplement! Gramy ciężko i tak właśnie chcemy, ale osobiście zawsze kochałem melodie - i właśnie dlatego piszę melodyjne rzeczy. Wszyscy lubimy riffy i przybierają one różne kształty i formy. Tak samo zresztą jak sam metal ale myślę, że ważne jest aby muzyka była rozpoznawalna. Dlatego mam słabość do melodii - wciskam je do prawie wszystkiego co robię. Jeśli chodzi o blasty to nie uważam coś za metal tylko dlatego, że jest szybkie. Jeśli nie są grane dobrze, z pasją i odpowiednim nastawieniem, myślę nawet, że blasty mogą brzmieć głupio i monotonnie.

Na "Exit Plan" słyszę tęsknotę za wczesnymi latami In Flames i Soilwork. Dobry trop? Te zespoły stanowiły dla Ciebie inspirację?

Kiedy odkryłem In Flames to szybko zostałem ich wielkim fanem. A Soilwork jest po prostu niesamowity. Uczciwie można więc stwierdzić, że znalazłem inspirację w tych zespołach! Ale dla mnie chodzi o cały gatunek, a nie o poszczególne zespoły. I jeśli przeanalizujesz naszą muzykę to ciężko będzie Ci znaleźć bezpośrednie podobieństwo do któregokolwiek z nich. Inspiruje mnie wszystko, co ciężkie od AC/DC po Fleshgod Apocalypse, ale generalnie słucham wszystkiego: od klasyki po jazz. Ale myślę, że tak naprawdę moje główne inspiracje pochodzą z hard rocka, pop rocka i electro rocka - wierz lub nie (śmiech)!

Skoro jesteśmy przy innych dźwiękach, to w tym melo-deathowym sosie wyróżniają się "The Oracle" i "You Hurt This Child". Co możesz o nich powiedzieć? Bo ja słyszę w nich nawet i elementy black metalu!

Dla nas ważne jest aby odkrywać zakamarki tego naszego muzycznego placu zabaw. Nie wystarczają nam już tylko huśtawki czy karuzela. Kiedy słucham albumu który ma 10 podobnych utworów po prostu się nudzę i to samo dzieje się podczas pisania i grania naszej muzyki. Musimy mieć trochę różnorodności, aby było to wyzwanie dla nas i dla słuchacza. Myślę, że to zróżnicowany krążek - dużo się na nim dzieje. Uwielbiamy tworzyć albumy. Nie tylko pojedyncze utwory, które można mieć na playliście lub odtwarzać losowo. Lubię gdy słuchacz wyrusza w podróż, a muzyczny krajobraz zmienia się w miarę upływu czasu. Dzięki temu łatwiej jest odkrywać różne aspekty gatunku i wierzę, że jesteśmy na ścieżce która zaprowadzi nas w przyszłości jeszcze dalej.

"Straciłem wszelką wiarę w ludzkość" śpiewa Michael w refrenie wiadomo którego utworu. Zresztą mojego ulubionego na płycie. Wiesz może jakie wydarzenia przyczyniły się do powstania takiego tekstu?

Super! Też uważam, że to świetny numer (śmiech). Znam Michaela - nie jest on osobą towarzyską. Mimo że ma niesamowite umiejętności społeczne i jest bardzo dobry w kontaktach z ludźmi, to najbardziej lubi swoje własne towarzystwo - lub towarzystwo najbliższych. Myślę, że przez lata wiele osób go rozczarowało. Ale myślę, że chyba wszyscy tak mamy. Jako starzejąca się już nie beztroska młoda strzelba uważam, że rozczarowanie dotyczy całej ludzkości. Obserwowanie jak ludzie wykorzystują się nawzajem i nie myślą o innych starając się wyciągnąć jak najwięcej tylko dla siebie, jest po prostu druzgocące. I jednocześnie stanowi to część codziennego życia. Oczywiście w ludziach jest też wiele dobra, ale jest to raczej coś wyjątkowego, sensacyjnego, gdy widzisz ludzi poświęcających się lub robiących coś dla innych. Powinno być na odwrót!

Zgadzam się. Na "Exit Plan" pojawia się dość ciekawy gość: Chris Catton z Boys from Heaven. Na których numerach go usłyszymy? I dlaczego wybór takiego muzyka, tj. nie związanego z death metalem?

Tak naprawdę chciałem aby ten album był wolny od gości. Na prawie wszystkich naszych albumach mieliśmy gości na wokalach, klawiszach, w chórkach, grających solówki i tak dalej. Chciałem, aby był to "czysty" album, ale podczas miksowania poczułem, że dwa utwory, tj. "Denial, Denial, Denial" i "Mindreader" mogłyby skorzystać gdyby pojawiło się w nich kilka linii wokali. Chris jest bardzo utalentowanym muzykiem oraz wokalistą i wiedzieliśmy, że byłby w stanie je nagrać za jednym zamachem. Poprosiliśmy go, a on się zgodził. Myślę, że w przyszłości czeka nas wiele podobnych rzeczy. Tym bardziej, że mamy kogoś aspirującego do bycia kolejnym członkiem zespołu - ale jeszcze nie podaliśmy tej informacji publicznie.


"Exit Plan" ukazał się za pośrednictwem Mighty Music. Mnie to nie dziwi - w końcu to label, którego właścicielem jest Wasz wokalista. To duże ułatwienie? Nie martwić się o wydawcę?

Tak, po reaktywacji dużo myśleliśmy o potencjalnych wydawcach. Są plusy i minusy, ale wydanie tego "samemu" dzięki wytwórni Michaela dało nam pełną kontrolę nad wszystkim. Nie jesteśmy do niczego zobowiązani i możemy robić co tylko chcemy. Oczywiście musimy pracować trochę ciężej i wiele rzeczy robić samemu, ale ogólnie rzecz biorąc ta wolność jest świetna. Nadal jesteśmy pod skrzydłami Mighty i jeśli chodzi o sam kontrakt, to nie ma żadnych różnic w porównaniu do innych zespołów.

A 17 kwietnia mieliśmy mały powrót do przeszłości: pojawiła się cyfrowa wersja "Walking on Phantom Ice". A co z "Nude Ballet" i "Scarlet Silhouettes"? Będą jakieś reedycje? Co się dzieje w tym temacie?

Tak! Odkupiliśmy prawa od wytwórni, które wydały "Walking..." i "Force the Pace". Plan jest taki, że ostatecznie wydamy je również na winylu. Ale to długotrwały proces i nie jest obecnie naszym priorytetem ponieważ nikt nie robi tego za nas (śmiech) Planujemy również wydać dwa pierwsze albumy na winylu, choć nie możemy kupić do nich praw. Ale z tego co się orientuję mamy na to zgodę wytwórni.

Macie też zaplanowanych parę koncertów. Po raz pierwszy zagracie np. w Japonii! To była Wasze marzenie? Co przygotujecie dla tamtejszych fanów?

Wszystkie nasze albumy zostały wydane w Japonii dzięki licencjom. Trasa koncertowa po tym kraju była na naszej liście rzeczy do zrobienia już od czasu wydania "Scarlet Silhouettes"! W końcu możemy tam pojechać i doświadczyć tego wspaniałego kraju oraz jego sceny metalowej. Nie mamy pojęcia w ilu egzemplarzach sprzedał się każdy z krążków ale zgaduję, że musiały odnieść jakiś sukces skoro wciąż wydają nasze rzeczy. Ale bez względu na wszystko mam nadzieję, że poznamy wielu wspaniałych ludzi i że uda nam się zdobyć jednego lub dwóch nowych fanów. Przywieziemy utwory z całego naszego katalogu, a także małą niespodziankę tylko dla Japończyków.

A jakie inne występy? Co jeszcze zaplanowaliście na ten rok?

7 czerwca w Kopenhadze zagramy koncert z okazji premiery płyty. Poza tym mamy kilka festiwali i koncertów w całej Danii - latem i jesienią. Poza Japonią tej jesieni odwiedzimy również Szwecję i Holandię. Mieliśmy też zaplanowaną większą europejską trasę, ale nie doszła ona do skutku. Teraz pracujemy nad czymś podobnym na 2025 rok, gdzie również wyruszymy w obszerną trasę po Danii - na początku przyszłego roku. Bardzo zależy nam na tym, by nasza muzyka w końcu dotarła do szerszego grona odbiorców!

A planujecie jakiś koncert na 30-lecie?

Nie. Rozmawialiśmy o tym, ale zamierzamy skupić się na aktualnym składzie i nowym albumie. Poza tym jak już wcześniej wspomniałem po tak długiej przerwie nie czuję tej trzydziestej rocznicy. Ale może zrobimy coś podobnego, gdy starym albumom stuknie jakaś ładna cyfra.

I to wszystko, co przygotowałem! Bardzo dziękuję za poświęcony czas i na koniec poproszę o kilka słów dla naszych czytelników!

I cóż za przygotowanie! Naprawdę wielkie dzięki za zainteresowanie naszym zespołem i za niesamowicie szczegółowe pytania! Odpowiadanie na coś tak dokładnie przemyślanego to zawsze czysta przyjemność. No i bardzo dziękuję za wsparcie - to dla nas wiele znaczy! Czytelnikom z kolei chciałbym powiedzieć: jeśli dotrwaliście do końca, to jestem pod wrażeniem! Zachęcam do zapoznania się z naszym (również tym nowym) materiałem - mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić podczas odsłuchu! No i mam nadzieję, że zobaczymy się kiedyś w Polsce - byłoby super! Pozdrawiam, Allan i cała ekipa WS.

zdjęcia: Jonas Hesselmark


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 22.06.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!