Accept - "To musi brzmieć jak Accept"


Accept to jedna z tych nazw, która przychodzi na myśl po usłyszeniu hasła "heavy metal". To kapela mająca na koncie albumy-pomniki i całe morze kawałków, które na pamięć zna każdy szanujący się fan "metali ciężkich". W 2009 roku powróciła ona bez swojego kultowego wokalisty - Udo Dirkschneidera. Jego następca - Mark Tornillo - łatwego zadania nie miał, ale powiedzieć, że podołał, to jak nic nie powiedzieć. "Blood of the Nations" był prawdziwym trzęsieniem ziemi, a i kolejne krążki poniżej pewnego poziomu nie schodziły. Obecnie początki Accept pamięta tylko gitarzysta Wolf Hoffmann, ale najnowszym albumem - wypuszczonym przez Napalm Records "Humanoid" - grupa udowadnia, że nie w głowie jej odcinanie kuponów. To właśnie o tym najnowszym wydawnictwie rozmawiamy z tą legendą heavy metalu. A na nasze pytania odpowiadał wokalista: Mark Tornillo.





MetalSide: Hej! Wszystko w porządku z audio?

Mark Tornillo: Hej! Wszystko ok. Jak się masz?

Trochę zmęczony, bo od rana składałem meble. Skończyłem jakieś 20 minut temu (śmiech)

(śmiech) Byle do przodu. Dla mnie to już ostatni wywiad - zaraz po nim ruszam na próbę.

Ostatnia rozmowa na dziś?

Dla mnie tak.

No to lecimy! Zacznijmy może od wydarzeń nie tak odległych. W 2018 roku Peter Baltes odszedł do U.D.O., co sprowokowało pytania odnośnie tego ile jest teraz Accept w Accept. Przejmujesz się takim gadaniem? Czy po prostu wzruszasz ramionami i robisz swoje?

Nie przeszkadza mi to. Bo wiesz, fani... A w zasadzie "wszyscy" mają prawo posiadać własne zdanie. Mogę się z nim zgadzać, mogę się nie zgadzać. Ja się tym nie przejmuję. Nie zwracamy uwagi na... no wiesz, jakieś gadanie czy zwykłe pieprzenie głupot (śmiech). Dalej robimy swoje - i to jest dla mnie najważniejsze.

Accept to teraz miks doświadczenia i młodości. Wolf powiedział w jednym z wywiadów, że będąc w trasie dużo czasu spędzacie osobno. To dlatego tak dobrze się dogadujecie?

Tak. Każdy potrzebuje trochę przestrzeni osobistej. No bo w końcu zawsze jesteśmy... No wiesz, jako zespół ciągle podróżujemy. Za parę dni na przykład wyruszamy do Ameryki Południowej - i każdy koncert wiązać się będzie z osobnym lotem. Wspólnie będziemy siedzieć na lotnisku, w samolocie, następnie na kolejnym lotnisku, itd. Świetnie się dogadujemy, nie ma żadnych napięć, ale od czasu do czasu potrzebujesz czasu tylko dla siebie. No i masz też sam koncert - na nim też jesteśmy wszyscy razem (śmiech). Czasami trzeba odpocząć - i tyle.

A Ty jak spędzasz ten czas w trasie?

Śpiąc (śmiech). Naprawdę. No i chodzę na siłownię. A jak jest fajnie i słonecznie, to na basen popracować nad opalenizną (śmiech).

Teraz mamy nowy album Accept: "Humanoid". To takie 100% Accept w Accept. Wasza niezmienna wizja tego, jak powinien brzmieć heavy metal. Nie staraliście się od nowa wynaleźć koła? Naprawić czegoś, co nie jest zepsute?

Myślę, że bardzo dobrze to podsumowałeś: jeśli coś nie jest zepsute, to tego nie naprawiaj. Staramy się nie zmieniać ustalonego kursu. Pojawiają się nowe pomysły, oczywiście nowe riffy, być może czasami przedstawiamy je w inny sposób - żeby to wszystko brzmiało świeżo i nowocześnie. Ostatecznie jednak to musi brzmieć jak Accept. I myślę, że na nowym albumie udało się to osiągnąć.

Nigdy nie kusiło, by bardziej poeksperymentować?

Cóż... Zawsze pojawią się jakieś pokusy. Ale zobaczymy. W ramach box-setu pojawi się utwór bonusowy - zobaczymy, co o nim powiesz, bo z naszej strony to właśnie rodzaj eksperymentu. Nie będę się na ten temat rozwodził, bo jeszcze nikt go nie słyszał.

A jaki tytuł?

Naszywa się "Hard Times".

O czym jest?

Nie będę się na ten temat rozwodził (śmiech). Nie powiem na jego temat nic więcej. Chcesz go poznać? Łap box-set zanim go zabraknie! (śmiech)

Czyli nie pojawi się nigdzie indziej? Nawet jako singiel?

Nie. Nie będzie go też na żadnej standardowej wersji albumu.


Tym głównym kompozytorem w Accept ciągle jest Wolf. A jak wyglądał wkład pozostałych członków grupy w proces komponowania materiału na "Humanoid"?

Wszyscy razem pracowali nad tym krążkiem. "Frankenstein" napisany został przez wspólnie przez Wolfa i Uwe. Sporo stworzył tym razem Martin Motnik. Piękna sprawa, bo Wolf i Peter pisali wspólnie przez lata, więc gdy odszedł, to praca przy "Too Mean to Die" była dla Wolfa jak wkroczenie na nieznane terytorium. Był nieco zagubiony. Oczywiście miał swoje pomysły, ale Martin wkroczył i dorzucił swoje trzy grosze. Tak samo było przy nowym wydawnictwie. Każdy dorzucił coś od siebie.

Dwa kawałki były stworzone w taki sposób, że najpierw napisałeś teksty, a dopiero później Wolf napisał do nich muzykę. Jak to zwykle wygląda?

Lwia część pisania tekstów spoczywa na barkach moich i Wolfa. Nie ma jednak sprawdzonej formuły. Czasami najpierw pojawi się tekst, niekiedy tylko wstępny pomysł czy nawet wyłącznie tytuł. A czasami pierwsza pojawia się muzyka. Nie ma reguły. Każdy z utworów musi przejść swoją własną drogę.

"Humanoid" może nie jest concept-albumem, ale dotyka tematu sztucznej inteligencji. Dokąd nas ona zaprowadzi w przyszłości?

Boję się o tym myśleć (śmiech). Nie wiem. Sztuczna inteligencja jest narzędziem - wszystko zależy od tego, kto i w jakim celu będzie chciał go użyć. Może zostać wykorzystana dla dobra ludzkości, ale też i może być przyczyną naszego upadku. Cholera wie. Na pewno korzystanie z niej powinno być w jakiś sposób uregulowane. Powinny być ograniczenia, co do tego, w jaki sposób i do czego się jej używa. Zwłaszcza biorąc pod uwagę kwestie własności intelektualnej. Już teraz pojawiają się wątpliwości - zobaczymy, co dalej. Jesteśmy na nieznanych wodach.

A co myślisz o używaniu SI w branży muzycznej? Mamy albumy pisane przez sztuczną inteligencję, teksty numerów, teledyski. Co o tym sądzisz?

Co myślę? To oszustwo - oto, co myślę (śmiech). Używasz programu komputerowego, by wykonał za Ciebie pracę, którą sam powinieneś wykonać. To oszukiwanie.

Stworzyliście jednak wideo przy pomocy SI. Co w sumie ma sens w kontekście nie tylko całego albumu, ale i utworu. Widać bowiem, że we "Frankenstein" jego "części" pochodzą z różnych miejsc.

No widzisz. Niezamierzone piękno "Frankensteina" polega na tym, że w porównaniu do SI jest on klasycznym potworem ery analogowej. Teraz doktorem Frankesteinem są wielkie korporacje, które tworzą potwora w pełni cyfrowego.

Na tym wideo widać też ograniczenia SI - w końcu wzięła potwora z filmów Jamesa Whale'a. Nie jest w stanie stworzyć niczego w pełni swojego. A pamiętajmy, że w książce potwór wygląda zupełnie inaczej.

Dokładnie tak! Książka idzie zupełnie inną ścieżką, co nie? Jest świetna!

Zgadzam się. Mam ją na półce. Wiele osób zna "Frankensteina" tylko z filmów.

Tak, głównie tych z Borisem Karloffem. Wiele fragmentów powieści jednak do nich nie trafiło. Skorzystali z "licencia poetica". No ale chcieli w końcu stworzyć horror (śmiech).

(śmiech) Zabawne, że nawet w tekście numeru mamy błyskawicę. A przecież tego nie było w powieści! (śmiech)

Nie, nie było (śmiech). To już bardziej z filmu "Frankenstein". Tego, który wszyscy znają.

A kto wpadł na pomysł, by do "Humanoid" stworzyć interaktywną stronę z możliwością programowania robota?

To był Wolf, nasz menedżment oraz ludzie, którzy zajmują się prowadzeniem naszej strony internetowej i social mediów. Uważam, że to był bardzo fajny pomysł. No i zadziałał: ludzie fajnie się przy tym bawią. Mogą wchodzić w interakcje i wygrywać super gadżety. Całkiem spoko.

Po premierze albumu ta strona zostanie zmieniona?

Oj, nie wiem. Dobre pytanie. Ja nie jestem z nią związany - no wiesz, poza logowaniem się od czasu do czasu, by zobaczyć czy np. nie muszę odpowiedzieć na kilka pytań czy coś w ten deseń. Ja robię swoje, a nią zajmują się inni.

Gyula, który odpowiada za okładkę bardzo wyraźnie nawiązuje w niej do historii Accept. Robot napędzany jest sercem, będącym nowocześniejszą wersją tego z "Metal Heart". Jego pomysł, czy może wysłaliście mu jakieś wytyczne?

Również tło ma kształt serca z "Metal Heart", nie? No i oczywiście robot również jest nim napędzany. Oczywiście było to intencjonalne - zawsze staramy się nawiązywać do przeszłości. Przenosić jej fragmenty do przyszłości. To część naszego zespołu.


Wydaje mi się, że i w "Unbreakable" mamy nawiązanie do "Metal Heart". Na albumie z 1985 roku mieliśmy w solówkach Czajkowskiego i Beethovena, a w tym numerze słyszę nawiązanie do Edvarda Griega. Rozumiem, że nie był to przypadek?

Musiałbyś się spytać Wolfa. Znając go: rzeczywiście mógł coś takiego zrobić. Uwielbia tu i ówdzie wtrącać klasyczne motywy. Prawdopodobnie więc tak, ale stuprocentowej pewności nie mam.

"Nie da się nas złamać" - śpiewasz w "Unreakable". Ciągle pchacie ten muzyczny wózek - bez żadnej zadyszki, nie przejmując się wiekiem. Jaki jest sekret?

W sumie to nie wiem. Samo "Unbreakable" odnosi się bardziej do naszych fanów, niż nas samych - o tym, że jesteśmy w tym razem. To sposób na życie. Heavy metal jest czymś, z czego się nie wyrasta. Ludzie, którzy słuchali metalu za dzieciaka ciągle słuchają metalu, gdy już są dorośli. Ja ciągle go słucham! Gdy wsiadam do auta, to nie puszczam Sinatry czy czegoś podobnego. Puszczam Judas Priest czy AC/DC (śmiech)! To styl życia.

W "Ravages of Time" patrzycie jednak na swoją przeszłość. Tekst jest Wolfa, ale sam kawałek jest przepięknie zaśpiewany przez Ciebie. Czy to dlatego, że jako muzyk mający za sobą 45 lat doświadczenia również niejedno już przeżyłeś?

Wiesz, zawsze są lepsze, jak i gorsze momenty. Ten tekst trafia w samo sedno - każdy z nas może się z nim utożsamić. Tak, możesz z całych sił starać się pozostać młodym, silnym i ważnym, ale patrzysz w lustro i... odbicie mówi samo za siebie (śmiech). Z wiekiem nie młodniejemy (śmiech). Dawaj z siebie wszystko póki możesz. Tak jak usłyszysz w tym numerze: "Pewnego dnia jutro nie nadejdzie. Nie da się uniknąć spustoszenia dokonanego przez czas".

A "Straight Up Jack" porównywany jest do AC/DC ery Scotta. To hołd intencjonalny?

To jeden z tych przypadków, gdy właśnie miałem czas napisać tekst. Następnie wysłałem go Wolfowi. Zawsze z tyłu głowy miałem Bona Scotta - był jednym z moich ulubionych wokalistów. W sumie dalej jest. Więc tak, czemu nie? Dobrze trafić do takiego towarzystwa.

Zamierzasz zobaczyć AC/DC podczas nowej trasy?

Jeśli nadarzy się okazja, to pewnie. Będziemy jednak intensywnie koncertować do końca roku, więc zobaczymy. Na szczęście miałem okazję zagrać w 2010 roku dwa koncerty przed AC/DC. Mogę to skreślić z listy życzeń.

Accept ma za sobą długą, owocną współpracę z Nuclear Blast. Dlaczego zmiana wydawcy na Napalm Records przy okazji "Humanoid"?

To była decyzja biznesowa, której nie byłem częścią. Mieliśmy dobrą passę z Nuclear Blast, wszyscy byli dla nas bardzo mili, zrobiliśmy razem kilka świetnych wydawnictw. Teraz piłka jest po stronie Napalm Records i ostro nią pogrywają. Mam nadzieję, że ten album przyniesie wiele dobrego. Zobaczymy.

Czasami takie zmiany są potrzebne, chociażby po to, by nie osiąść na laurach...

Tak. Czasami trzeba się przesiąść na żwawszego konia czy coś (śmiech)

Tuż przed premierą albumu fani w Niemczech dostali małe wydawnictwo towarzyszące. Skąd pomysł na winyla dodawanego do Metal Hammera?

Nie mam pojęcia! To było coś, co dogadał menedżment z Metal Hammerem. Ale to fajna rzecz! Bardzo! Sam chciałbym go dostać - bo nie mam (śmiech). Może będą tak mili i mi sprezentują (śmiech). Dodatkowo przygotowali o nas fajny artykuł.

Teraz będziecie promować ten nowy materiał. Czy już wybraliście kawałki, które będą prezentowane na żywo?

Na razie podam Ci kawałki, które ogrywamy na próbach. Oczywiście "Humanoid" - graliśmy go już na żywo na Monsters of Rock Cruise. Bo już wtedy wyszedł. "The Reckoning", "Ravages of Time", co tam jeszcze? "Straight Up Jack". Coś jeszcze było... Ach, "Frankenstein"! Te kawałki gramy na próbach przed trasą po Ameryce Południowej. Zobaczymy, co z tego wyjdzie na tamtejszych festiwalach. Będziemy też wiedzieli, czego ludzie oczekują, gdy przesłuchają już nowy album. Gdy zaczniemy otrzymywać maile, gdy pojawią się komentarze - będziemy widzieli, co się komu podoba. Jeśli jakiś kawałek okaże się popularny, to prawdopodobnie uwzględnimy go w setliście.

Moim ulubionym jest "Ubreakable", więc... (śmiech)

To będzie fajny kawałek do zagrania! W szczególności na festiwalach.

A jak to się w ogóle stało, że to Joel Hoekstra pojawi się na gitarze? No bo większość kojarzy go z Whitesnake - a to się z klasycznym heavy metalem nie kojarzy.

Tak. Phil wróci na jesień. Ma jeszcze jedną fuchę, której nie chce stracić i... No wiesz, obecnie każdy gra w jakichś dziesięciu kapelach - oprócz mnie. I Wolfa. Tak się złożyło, że Joel po prostu był na naszym celowniku. Wolf spytał się, co o tym sądzę, a ja na to: "No jasne! Jeśli jest chętny, to nawet nie ma o czym gadać!". Zwróciliśmy się do niego, a on odpowiedział, że będzie zaszczycony - co było niesamowite. No bo wiesz, widziałem go z TSO, widziałem go z Whitesnake - ten facet jest niesamowity! Genialny muzyk, a prywatnie miły, niezwykle skromny facet. Próby idą absurdalnie wręcz dobrze. To będzie dobra trasa - będziemy się świetnie bawić. A Phil Shouse powróci jesienią.

Widziałem Joela z Whitesnake na Sweden Rock. To był ciekawy festiwal dla Accept, bo zagraliście na... jedną gitarę. Wolf dwoił się i troił, ale pokazał, że się da. Cała trasa byłaby chyba jednak niemożliwa?

Nie wiem jak ktoś może grać na jedną gitarę (śmiech). Super jest z trzema, bo możesz zrobić dosłownie wszystko. Jest mnóstwo podwójnych solówek, w trakcie których wypadłaby gitara rytmiczna. Poza tym wszyscy śpiewają! Możemy zrobić wszystko, nie korzystając z żadnych ścieżek - a to cudowne, bo nie chciałbym iść tą drogą. Wszystko co robimy jest całkowicie na żywo. Jesteśmy w stanie zaprezentować wszystko, co kiedykolwiek zarejestrowaliśmy - tak, jak na albumie. Piękna sprawa.

Podczas tego koncertu grał jak nakręcony: riff, solówka, riff, kolejna solówka - niesamowite.

Tak, to trudne. Jakoś się udało, ale łatwo nie było.


Dużo osób i dziennikarzy zwraca uwagę na to, że niedługo Accept świętować będzie 50-lecie. I spekulują na temat tego, co przygotujecie. No ale przecież w tym roku mamy 15-lecie Twojego dołączenia do Accept. Szykujecie coś z tej okazji?

Tak, jestem w zespole już od 15 lat. Stuknęło to wraz z początkiem tego miesiąca. Nie ma jakichś specjalnych planów, co do świętowania tego wydarzenia. Są ważniejsze sprawy: na przykład w czerwcu obchodzić będę siedemdziesiąte urodziny (śmiech). To chyba lepszy powód do świętowania niż 15 lat w Accept (śmiech). Zobaczymy. Poza tym w przyszłym roku... A nie, w jeszcze następnym Accept będzie miał 50 lat. Zespół powstał bowiem w 1976 roku. Kto wie, co wydarzy się w 2026 roku!

Nie każdy zespół może się pochwalić taki stażem.

Tak, jest ich tylko parę. Judas Priest, Deep Purple - teraz my dołączymy do tego grona. No, może nie "my", ale Accept jako całość. Ale tak, te ostatnie 15 lat było świetnych.

Spora część fanów chciałaby, byście zagrali koncert (lub nawet całą trasę) tylko z kawałkami z tych ostatnich 15 lat. Schlebia Ci to, że ludzie uważają te ostatnie albumy za tak dobre, że mogliby odpuścić żelazne klasyki.

Tak. Pojawiły się nawet dyskusje na ten temat. To musiałoby być show, które zapowiedzielibyśmy wcześniej. Nie moglibyśmy zaskoczyć czymś takim fanów. Nie moglibyśmy opuścić budynku nie grając "Balls", "Shark" albo "Metal Heart". Czy "Restless" i "Princess". Musisz je zagrać, ponieważ fani tego oczekują. Czy więc kiedykolwiek zrobimy taki koncert? Nie mówię nie. Jest to możliwe. Ja bym chciał.

Niedługo zobaczymy Was w Gdańsku na Mystic Festival. Czego będzie można się spodziewać na tym występie?

Że skopiemy Wam dupy! Tego bym oczekiwał! (śmiech) Pojawimy się tam 7 czerwca, a dzień później są moje urodziny. Myślę więc, że na scenie pojawi się mała celebracja. Będzie ze mną moja żona, która jest pół-Polką. Nigdy jednak nie była w Polsce. Zostaniemy w mieście na parę dni, będziemy spotykać się z fanami i w ogóle dobrze się bawić.

Wybieram się na to wydarzenie, więc może na siebie wpadniemy.

Byłoby fajnie!

Już jesteśmy na finiszu tego wywiadu, więc jeszcze jedną kwestię chciałbym poruszyć. Jaki jest obecny status Twojego drugiego zespołu: TT Quick? Po śmierci Erika Ferro to już koniec?

Na ten moment zespół nie funkcjonuje. Erik zmarł w zeszłym roku, co było zajebiście smutne. W listopadzie, gdy byłem w domu, to zagraliśmy jeden koncert - charytatywny dla jego żony i jednocześnie hołd dla niego. Zagrał z nami Jimmy Callahan, który bębni w Prophet. Jeśli mielibyśmy coś jeszcze zagrać, to pewnie zwrócimy się do niego. Otrzymałem oferty dania paru koncertów, ale w tym roku jestem tak zajęty z Accept, że nie widzę możliwości. Może w przyszłym roku? Nie powiem "nie". Nie ma planów, by nagrać coś nowego, ale kto wie, co przyniesie przyszłość. Nigdy nie mów nigdy. Nie powiedzieliśmy, że to już definitywnie koniec. Ciągle jesteśmy przyjaciółmi i spędziliśmy ze sobą mnóstwo świetnych chwil w listopadzie. Z jednej strony smutne okoliczności, ale z drugiej: świetnie się bawiliśmy grając razem.

I to wszystko, co przygotowałem! Na koniec poproszę o kilka słów do polskich fanów Accept i naszych czytelników!

Ludzie! Wiedzcie, że Accept Was kocha i spotkamy się z Wami podczas Mystic Festival! Mam także nadzieję, że i również podczas headlinerskiej trasy. Pozostańcie prawdziwi, słuchajcie metalu i do zobaczenia wkrótce!

zdjęcia: Christoph Vohler, Grzegorz Gołębiowski


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 04.05.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!