MetalSide: Hej! Jako że Reach nie jest jeszcze w Polsce zbyt znany, to może zacznijmy od przedstawienia grupy! Kiedy i w jakich okolicznościach doszło do narodzin zespołu?
Soufian Ma'Aoui: Cześć! Zespół powstał w okolicach 2013 roku z inicjatywy Marcusa i Ludviga. Obaj zdali sobie sprawę z tego, że łączy ich miłość do muzyki i postanowili coś wspólnie stworzyć. Zanim dołączyłem do nich na basie podczas procesu nagrywania albumu "The Great Divine" to istniał inny skład. Od tamtej pory jesteśmy już jednak we trójkę.
W swojej muzyce łączycie rock z alternatywnymi dźwiękami, nierzadko dorzucając również i szczyptę czegoś cięższego. Jakie zespoły inspirowały Was muzycznie?
Jesteśmy wielkimi wielbicielami muzyki i słuchamy rozmaitych gatunków. Ale Chris Cornell, Muse, Black Sabbath, Queen, Nine Inch Nails, Gary Moore i Nothing but Thieves to tylko kilka z tych najważniejszych nazw. Na fanów melodyjnej muzy czeka teraz Wasz czwarty album. Pierwszy singiel zapowiadający "Prophecy" pojawił się we wrześniu 2023 roku. Kiedy więc zaczęliście tworzyć następcę krążka "The Promise of a Life"?
Proces nagrywania albumu rozpoczął się zimą 2022 roku. Tworzenie materiału rozpoczęło się kilka miesięcy wcześniej.
Ten nowy album był nagrywany nieco inaczej niż poprzednie. Zdecydowaliście, że rdzeń kompozycji zostanie nagrany na żywo, a dopiero później pojawią się "dodatki". Skąd zmiana podejścia? I jak wpłynęła ona na brzmienie materiału?
To nasz producent, Chris Snyder nalegał na to, byśmy spróbowali takiego podejścia. Tłumaczył to w taki sposób, że utwory muszą się bronić grane tylko przez trio. W przeciwnym razie powinniśmy odpuścić i przejść do innego kawałka. Czuliśmy, że dodawało to numerom pozytywnej energii i sprawiało, że całość zaczynała brzmieć bardziej organicznie. Jesteśmy bardzo zadowoleni z rezultatów i prawdopodobnie w podobny sposób będziemy nagrywać w przyszłości.
"Prophecy" to drugi album wydany pod skrzydłami Icons Creating Evil Art. Jak zaczęła się Wasza współpraca? No i dlaczego przejście z A Sun Hill Production?
Skontaktował ich z nami nasz były menedżer: Erik Grönwall. Od razu stało się jasne, że świetnie do nas pasują. Zachęcają nas do podejmowania ryzyka, cały czas wspierając naszą wizję. Sun Hill było świetne, ale wydaje mi się, że potrzebowaliśmy zmiany, aby stać się takim zespołem, jakim jesteśmy teraz.
Łącznie nowy album promowało pięć singli. Cztery doczekały się jakiejś formy wideo: dwa klipy, dwie wizualizacje. A co z "Eviga Natt"? Pojawił się przed Świętami, ale bez żadnego klipu. Dlaczego? No i o czym jest ten kawałek?
"Eviga Natt" nieco odstaje od reszty. To kawałek, który nie miał się nawet znaleźć na albumie. Został napisany i zarejestrowany, kiedy po prostu wygłupialiśmy się w studio. Nawet nie zamierzaliśmy go wypuścić jako singla. Zdecydowaliśmy się go opublikować w okresie świątecznym po to, by po prostu nie było zbyt dużej przerwy pomiędzy pozostałymi utworami. Sam numer opowiada o chęci ukrycia się w jakimś ciemnym miejscu, gdzieś w umyśle, by schować się przed światem. W lutym pojawił się z kolei utwór "Save the World", w którym pojawiły się elementy jazzu. Skąd pomysł na coś takiego?
Tak naprawdę, to nie było to coś zaplanowanego. Po prostu dodawaliśmy do tego numeru kolejne partie i skończyliśmy właśnie z czymś takim.
Każdy z singli doczekał się przepięknych, stylizowanych na witraże okładek. Kto odpowiadał za ten cały koncept i jego wykonanie?
Wszystko stworzył Vagelis Petikas. To wspaniały artysta, który pracował już z nami przy okazji "The Promise of a Life". Sam pomysł pochodził jednak ode mnie. Wiedzieliśmy, że chcemy mieć jakiś motyw dla albumu i wszystkich singli. Zdecydowaliśmy się na wykorzystanie pomysłu dotyczącego abstrakcyjnych witraży. Przedstawiliśmy go Vagelisowi a on sprawił, że całość ożyła.
Wszystkie okładki tworzą jedną, większą całość. Czy w wersji fizycznej krążka dostaniemy np. jakiś plakat czy rozkładówkę? No i dlaczego delikatna zmiana w wersji cyfrowej?
Wydanie fizyczne albumu rzeczywiście będzie posiadało rozkładaną wersję całego artworka. Zmiana wynika z tego, że ta oryginalna wersja nie oddziałuje jednak tak mocno na małym ekranie, jak w formie na żywo. Poza tym daje to ludziom pretekst do tego, by jednak kupić wydanie fizyczne płyty - zwłaszcza jeśli podoba im się muzyka i chcieliby nas wesprzeć.
A jakie w ogóle wydarzenia czy sytuacje opisujecie na krążku?
Dużo opowiadamy o tych wszystkich popieprzonych rzeczach, które dzieją się na świecie, a także o miłości, stracie i żalu. Sporo muzycznych zaskoczeń znajdziemy na "Prophecy". W "Psycho Violence" mocne dźwięki mieszają się z... funkiem. Jak to powstało?
Ludvig miał w głowie pomysł, który koniecznie chciał wypróbować. W większości przypadków nie wiemy jak coś wyjdzie, dopóki tego nie skończymy. Ale ostatecznie numer ten znalazł się na albumie i pod względem muzycznym jest dla nas czymś zupełnie nowym. Nie możemy się doczekać reakcji fanów!
Moim ulubionym kawałkiem z "Prophecy" jest "Grand Finale". Niemal metalowy riff, emocjonalny, świetnie zaśpiewany bridge i refren. O czym opowiada ta kompozycja?
To utwór o końcu świata i o tym, jak ludzie są naiwni i bezgranicznie ufają swoim przywódcom. Ludzie u władzy trzymają palec na nuklearnym przycisku, w każdym momencie gotowi go nacisnąć. "Jedna droga prowadząca ku raju, jeden wielki finał. Jeden wybuch i świat wywróci się do góry nogami". To jest właśnie sposób, w jaki chcą rozwiązać wszystkie swoje problemy.
A dlaczego to "Prophecy" został utworem tytułowym? Mocny, intensywny, mroczny... Wyróżnia się na tle takich numerów jak "Little Dreams", "Who Knows" czy melancholijnego "A Million Lives".
Chcieliśmy otworzyć album mocnym uderzeniem. Sporo muzycznych motywów z tego utworu zostało przerobionych na potrzeby "Grand Finale", który jest swoistym zakończeniem krążka (jeśli uznamy "Eviga Natt" jak bonus). Można więc powiedzieć, że album zaczyna się i kończy w podobny sposób.
W "A Million Lives" piękne tło tworzą klawisze. Kto odpowiada za te partie na albumie i jak zamierzacie podejść do nich na żywo?
To Ludvig na nich gra. Wcześniej używaliśmy podkładu i najpewniej z tego rozwiązania będziemy korzystać w przyszłości. Świetnie było wziąć ze sobą osobnego klawiszowca, ale koszty organizacji tras tak wzrosły, że w najbliższej przyszłości na pewno nie jest to możliwe.
Wersja albumu dla dziennikarzy zawiera całą wersję instrumentalną "Prophecy". Zamierzacie ją gdzieś udostępnić?
Na ten moment nie mamy tego w planach. Ale to akurat rzecz, która szybko może się zmienić.
"Prophecy" i poprzedni album, "The Promise of a Life", bez problemu znajdziemy na Bandcamp. A co z pierwszymi dwoma albumami, tj. "Reach Out to Rock" i "The Great Divine"? Co z nimi?
Znajdziesz je na Spotify jako kompilację nazwaną "The Early Years 2014-2018". Obecnie można powiedzieć, że ten pierwszy album został stworzony przez zupełnie inny zespół. "The Great Divine" był już pierwszym krążkiem z tym obecnym line-upem. Myślę, że to właśnie wtedy zaczęliśmy tworzyć własną muzyczną tożsamość. Nie będzie przesadą jeśli powiem, że nie byłoby "Prophecy" bez tych wcześniejszych albumów.
Za Wami już trochę koncertów. Masz już jakiś ulubiony? Taki, do którego wracasz myślami?
Trudno coś wybrać. Zagraliśmy w Polsce koncert w ramach pewnego festiwalu i liczba osób była niesamowita. W pamięć zapadają również koncerty w Hiszpanii. Bardzo nam się tam podoba. A była jakaś wielka wpadka? Występ, o którym chcielibyście zapomnieć? Myślę, że to pomaga, gdy patrzy się na słabsze koncerty jako źródło doświadczeń. Coś, z czego można się uczyć. Mieliśmy jednak występ, podczas którego po prostu wysiadło nagłośnienie i ekipa techniczna nic nie mogła zrobić. Musieliśmy więc przedwcześnie zakończyć swój set. To było do dupy. A o co chodziło z koncertem, na którym graliście na gitarze Gary'ego Moora?
Chyba masz na myśli koncert, który zrobiliśmy z naszym przyjacielem: Tommym Johanssonem. Graliśmy z nim koncert na życzenie w Sztokholmie i okazało się, że niedawno kupił jedną ze starych gitar Gary'ego (tą białą z "Wild Frontier"). Wziął ją na scenę nie mówiąc nikomu z publiczności - nikt nie miał o niczym pojęcia.
A jakie plany na 2024 rok? Wiadomo, będą Niemcy. A co z innymi krajami? Zamierzacie do nich... "wyciągnąć" ręce?
Mam nadzieję! Obecnie szukamy możliwości wystąpienia w niedalekiej przyszłości w innych krajach. Chcielibyśmy dotrzeć jak najdalej i jak najwięcej grać. Trzymam więc kciuki! I to wszystko, co przygotowałem! Dzięki za poświęcony czas i na koniec proszę słówko dla czytelników MetalSide!
Również bardzo dziękuję! Jeśli do tej pory nie przestaliście czytać, to z pewnością powinniście dać nam szansę - szczególnie jeśli lubicie niestandardowego rocka. Obiecujemy, że Was nie zanudzimy! No i nie jesteśmy też jakoś szczególnie brzydcy. Być może to też pomoże.
zdjęcia: Johan Lundsten, Christian Schneider
|