Temperance - "Skupiliśmy się na lalce"


Siódmy krążek włoskiej grupy Temperance to kawał porządnego heavy/power metalu. Zespół pod wodzą Marco Pastorino stworzył znakomity concept-album, który z pewnością trafi do serc wielbicieli chociażby Avantasii. Mamy ciekawą fabułę, znakomitych gości, a i nie zabrakło oczywiście przy tym wpadających w ucho melodii oraz potężnych orkiestracji. O krążku "Hermitage - Daruma's Eyes Pt. II" mogliśmy porozmawiać oczywiście z głównym kompozytorem zespołu. Niestety muzyk był akurat w trakcie podróży i jakość połączenia była iście koszmarna - bitrate skakał jak szalony, w pewnym momencie zerwało nam całkowicie połączenie... Jakoś jednak się przez te techniczne problemy przebiliśmy i mogliśmy posłuchać o kulisach powstania "Hermitage", fabule tego concept-albumu, przyczynach zmiany składu czy też... najnowszym krążku Serenity. Bo Marco dołączył w zeszłym roku również i do tej, znanej nam bardzo dobrze, formacji.





"Hermitage", jak wskazuje pełny tytuł, to część druga. Wróćmy więc do części pierwszej. Jak to wszystko się zaczęło?

Marco Pastorino: Pierwsza część ukazała się w 2018 roku - to był ostatni numer na albumie "Of Jupiter and Moons", który z kolei był naszym ostatnim krążkiem wypuszczonym w barwach Scarlet Records. Miałem w swojej głowie całą historię. Początkowo chcieliśmy stworzyć concept-album, na którym znalazłby się ten utwór, ale ostatecznie okazało się to zadaniem zbyt skomplikowanym i czasochłonnym. Teraz wróciliśmy do tego pomysłu. Ten pierwszy numer to zaledwie taki wstęp, szybkie wytłumaczenie, o co będzie chodzić - skupiliśmy się na lalce i jej znaczeniu w Japonii.

Co w ogóle zafascynowało Cię w lalce Darumy, że postanowiłeś poświęcić jej cały album?

Pomysł pojawił się podczas naszej pierwszej wizyty z Temperance w Japonii. Jeśli dobrze pamiętam, to graliśmy tam w 2017 roku. Zobaczyliśmy tę lalkę, a następnie dowiedzieliśmy się, co reprezentuje w kulturze. Uznałem, że to ciekawy temat i zacząłem tworzyć wokół niego historię. Ta wkrótce zaczęła kręcić wokół walki dwóch braci.

Jak więc ostatecznie przedstawia się historia "Daruma's Eyes Pt.2"?

Głównym bohaterem jest Viktor, którego gra nasz wokalista: Michele. Pochodzi on z Nowego Jorku, ale w sprawach biznesowych podróżuje po całym świecie. Podczas wizyty w Tokio trafia na lalkę Darumy, dzięki której trafia do magicznej wioski nazwanej Hermitage.

Ten nowy album to w ogóle debiut nowego składu. Dlaczego pożegnaliście się z Alessią i Alfonso?

Generalnie, to nie jest tak, że to my się z kimś pożegnaliśmy. Po prostu część naszej ekipy uznała, że nie chce już grać koncertów. A dla zespołu takiego jak Temperance granie na żywo jest jedną z najważniejszych rzeczy. Oczywiście byliśmy nieco zasmuceni i wkurzeni, ale ostatecznie jestem wdzięczny losowi, że znaleźliśmy tak utalentowanych i oddanych muzyków jak Kristin i Marco. Kristin jest w ogóle jedną z najlepszych wokalistek jakie poznałem. A przy okazji jest także i wspaniałą osobą.

Jak w ogóle doszło do tego, że to Marco i Kristin dołączyli do składu?

Z Marco - naszym perkusistą - to był proces dość naturalny, bo wspomagał nas już od kilku lat. Cały czas utrzymywaliśmy ze sobą kontakt - to wspaniały gość. Kristin z kolei poznałem cztery lata temu na 70.000 Tons of Metal, który startuje z Miami - po nim mieliśmy do siebie namiary. Wydaje mi się, że tego samego dnia, kiedy nasza wokalistka uznała, że... (Marco przewraca oczami)... "już jej się nie chce koncertować", to zobaczyłem jak Kristin wykonuje numer "Cry Out for a Hero" Beast in Black. Byłem pod wrażeniem! Zrozumiałem, że to właśnie będzie odpowiednia osoba.

Praca nad tego typu krążkiem różniła się od poprzednich?

Nowy album można porównać do prac takich zespołów jak Queensrÿche, Savatage, również Dream Theater. Marzyłem o pracy nad takim krążkiem już od długiego czasu. W końcu zacząłem proces komponowania - przez parę miesięcy zbieraliśmy pomysły. Było zupełnie inaczej, bo teraz chcieliśmy mieć album, który opowiada historię. Chcieliśmy mieć coś w stylu "Operation: Mindcrime". Pojawiło się kilku bohaterów, nie tylko Michele, Kristin i ja, ale także i parę innych postaci. Stąd też chociażby Fabienne Erni z Eluveitie, Laura z Faun i Alessandro z Twilight Force - chcieliśmy dać pozostałym postaciom odpowiedni głos.

Na "Hermitage" mamy zmianę stylu graficznego. Pożegnaliśmy siedzącego w sci-fi Yanna Soutre, a powitaliśmy Giadę Belviso. Dlaczego?

Nie uważam żeby było to jakaś wielka zmiana. No bo... Z Yannem Soutre zrobiliśmy razem chyba trzy albumy i było super. Jako że jednak ten nowy album, to concept-album, to uznaliśmy, że potrzebujemy pewnej zmiany. W ogóle wydaje mi się, że "Hermitage" zrobiony został w całości przez włoską ekipę, bo jasne - Giada jest Włoszką. Inna dziewczyna zrobiła booklet - również Włoszka. Simone Mularoni - także (śmiech). Cała włoska drużyna. I Giada wykonała w niej niesamowitą robotę.


Dostaliśmy także pełną książkę opowiadająca historię przedstawioną w "Hermitage". Skąd pomysł na coś takiego?

Szczerze? Spisałem całą historię żeby na jej bazie zacząć tworzyć teksty piosenek - by łatwiej mi było podążać za fabułą. I sporo osób zaczęło sugerować, bym wypuścił to w formie książki. Na początku nie byłem przekonany, no bo żaden ze mnie pisarz (śmiech). Ale wiele osób pokochało tę historię. Teraz mogę przyznać, że to był fajny pomysł - wypuścić coś takiego dla przyjaciół.

Książka rozbudowuje jakieś wątki? Lub dodaje nowe?

Książka to po prostu bardziej kompletna opowieść z "Hermitage". Ja bym sugerował jej przeczytanie, bo jest dość krótka. A najlepiej czytać ją słuchając albumu (śmiech).

Książka zawiera więcej ilustracji niż booklet albumu?

Wręcz przeciwnie. W przypadku książki nie chcieliśmy przesadzać - jest tam tylko kilka ilustracji, na froncie i z tyłu. Z kolei na samym albumie jest ich już zdecydowanie więcej. Mamy obrazek dedykowany każdej kompozycji. To był długi, wymagający proces, ale... Było to ważne dla samego albumu.

Narratorem opowieści na "Hermitage" jest Arjen Lucassen - mistrz opowiadania angażujących historii. Jak zaczęła się ta współpraca?

Masz absolutną rację! (śmiech) Jestem mu bardzo wdzięczny! Znam Arjena już parę lat. Kilka lat temu wypuściłem wokalny cover Ayreon i od tamtego czasu byliśmy w kontakcie. Kiedy zaczęliśmy myśleć od narratorem, to próbowałem namówić Arjena, bo to dla nas, dla całego zespołu prawdziwy bohater. Jeden z jego ostatnich albumów - "Transitus" - był dla nas wielką inspiracją przy pracy nad "Hermitage". I powiem Ci, że na początku Arjen kręcił nosem, mówiąc coś w stylu, że "przecież ma naprawdę gówniany głos" (śmiech). W końcu jednak zgodził się pomóc i jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni!

Wspomniana wcześniej Fabienne Erni gra z kolei rolę Anishy. Dlaczego właśnie na nią postawiłeś?

Na albumie mamy dwóch gości specjalnych. Fabienne to Anisha - piękna dziewczyna z innego świata, innego wymiaru. I rudowłosa - więc Fabienne była idealna do tego, by użyczyć głosu tej postaci (śmiech). Kolejną jest Dian, która jest magicznym stworzeniem z innego świata. A że Laura Fella śpiewa w Faun, to uznałem, że idealnie się nada - w końcu w swoim zespole gra taką muzykę w klimatach fantasy.

Ja bym powiedział, że Laura to aż zbyt oczywisty wybór, bo nie dość, że gra magiczne stworzenie, to jej zespół nazywa się Faun (śmiech)

(śmiech) Dokładnie! Tak! (śmiech)


A kim jest Alessandro Conti?

Alessandro gra... Może zacznijmy od tego, że Alessandro jest jednym z najbliższych mi przyjaciół w muzycznym biznesie. Znamy się od 10 czy 15 lat. Gra takiego starszego gościa, który mieszka w wiosce, wokół której kręci się historia. To jeden z najlepszych metalowych wokalistów - dlatego do niego zadzwoniłem.

A co możesz powiedzieć o Anningan - przeciwniczce bohaterów?

To nie przeciwniczka! Ja jestem Anningan! (śmiech) Cóż... Wiesz, w niektórych opowieściach okazuje się, że "ten zły" wcale nie był taki, za jakiego go uważaliśmy. Na końcu z pewnością wiele osób zauważy, że nie był on tak naprawdę czarnym charakterem. Wydarzenia z przeszłości wpływają jednak na to, jak postrzegają go ludzie.

To jeszcze nie koniec tematu gości, bo mamy jeszcze chór! A w nim chociażby... Clémentine z Visions of Atlantis!

Jako że nasz nowy album jest wyjątkowo epicki i pełen symfonicznych partii, to po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na nagranie takiego prawdziwego chóru. Bo zwykle za coś takiego odpowiadaliśmy tylko ja i Michele - dwóch gości nagrywało wiele różnych wokali i składało to w całość. Tutaj z kolei mieliśmy partie od bodajże dwunastu osób. I to oczywiste, że Clémentine zaśpiewała dla nas w chórze, ponieważ dobrze się znamy. No i jest znakomitą wokalistką. Był pretekst do tego, by razem troszkę popracować i było fajnie.

Na samym krążku sporo się dzieje. Mi bardzo podobał się folkowy wstęp do "Welcome to Hermitage". Miało to podkreślić wyjątkowość tego miejsca?

Tak. Wydaje mi się, że tworząc ten fragment byłem pod dużym wpływem "Wiedźmina" od Netflix - tego świata fantasy. Uznałem, że coś takiego będzie idealnie towarzyszyć słuchaczowi podczas momentu wkraczania do wioski.

Bardzo ciekawym numerem jest także "Into the Void". Niemal prog-metalowy, djentowy, z szalonym wokalizami. Co możesz o nim powiedzieć?

Tak. To był rodzaj swoistego eksperymentu. Tak jak powiedziałeś: jest inny niż reszta kawałków na albumie. I chyba dlatego wiele osób z otoczenia zespołu uważa ten kawałek za najlepszy (śmiech). Jak już zaznaczyłeś: jest bardziej prog-metalowy, djentowy, do tego pokombinowaliśmy w nim z wokalami, a struktura riffów jest bardziej "nowoczesna" niż na pozostałych numerach. Jestem przekonany o tym, że trafi do naszej koncertowej setlisty, bo o ile na początku mówiliśmy, że "jest trochę trudny do grania na żywo, poczekajmy i zobaczmy, co z tego wyjdzie", to po bardzo entuzjastycznych opiniach trzeba było zmienić zdanie.

Za orkiestracje na nowym albumie odpowiada Daniele Mazza. Jak się w ogóle poznaliście?

Daniele mój wieloletni przyjaciel, z którym nie raz dzieliliśmy scenę - gra w Ancient Bards. Wydaje mi się, że pierwszy raz graliśmy razem na trasie z Rhapsody. Byliśmy my, Rhapsody i Ancient Bards jako support. W przypadku "Hermitage" po raz pierwszy zdecydowaliśmy się na współpracę z zewnętrznym... "aranżerem orkiestracji". Daniele doskonale się na tym zna - dlatego pracuje też z Serenity.

Na single promujące płytę wybraliście "Daruma", "No Return" i "Darkness Is Just a Drawing". Trudno wybrać single z krążka opowiadającego jedną, większą historię?

Bardzo trudno! (śmiech) W przypadku każdego albumu zawsze kontaktujemy się z wydawcą, by spróbować wybrać najlepsze kawałki. Uwielbiam każdy numer z tego krążka i za każdym razem ciężko jest zdecydować się na to, które dokładnie kompozycje mają zostać wypuszczone wcześniej. Moim ulubionym utworem z nowej płyty jest "Darkness Is Just a Drawing" - ten trzeci singiel.

Niedługo ruszacie w trasę z Serenity. Będziesz grał dwa sety? W końcu w zeszłym roku zasiliłeś szeregi tej formacji.

Tak, dokładnie. Trasa rozpocznie się w lutym i potrwa trzy tygodnie. Myślę, że będzie świetnie, zwłaszcza że z Serenity także będziemy promować nowy album: "Nemesis AD". Idealna kombinacja.

Jak to się w ogóle stało, że zostałeś członkiem Serenity? Jak rozmawiałem z Georgem przy okazji premiery "Memorii", to jeszcze byłeś gościem specjalnym.

Tak było. Współpracowałem z nimi już od jakiegoś czasu - jako kompozytor. Kiedy zaczął się proces tworzenia nowego albumu, to napisałem chyba ze dwa czy trzy kawałki i... Wyszło to dość naturalnie: po prostu zapytali się mnie, czy nie chcę dołączyć do zespołu, a ja odpowiedziałem: "Czemu nie? Zróbmy to!".


Co więc z Fallen Sanctuary? To był w końcu taki pretekst do zrobienia czegoś razem z Georgem, no a teraz mamy "Nemesis AD".

Tak, ale z Fallen Sanctuary jest nieco inaczej, ponieważ ja i Georg jesteśmy fanami takiego power metalu lat 90. i wczesnych 2000. - klimat tego projektu jest zupełnie inny. I wychodzi na to, że w tym roku wypuścimy nową płytę z Fallen.

Na nowym albumie Temperance: chóry, goście, orkiestracje... Jak zamierzacie podejść do tych kompozycji na żywo?

Na tej trasie w lutym oraz następnej na pewno będzie nas piątka. Myślimy jednak nad przynajmniej jednym wyjątkowym koncertem, którym chcemy też uczcić dziesięciolecie grupy. Być może będzie chór, kwartet smyczkowy - jeszcze się nad tym wszystkim zastanawiamy.

Może więc nowy album koncertowy?

Zobaczymy! (śmiech) Myślę, że obecnie DVD/BD nie są już tak popularne, ale zobaczymy co się wydarzy. Może po prostu nagramy audio i wypuścimy koncertówkę? Czemu nie?

I to by było wszystko, co przygotowałem! Słówko na koniec należy do Ciebie!

Ok.! (śmiech) W Polsce graliśmy co prawda tylko raz, ale mam nadzieję, że uda się do Was wrócić w tym roku. Zwłaszcza, że mamy od Was wspaniały feedback! Wiele osób chciałoby naszego powrotu - dostajemy o to zapytania. Oby w 2024 roku! Chciałbym też podziękować za ciągłe wsparcie! Do zobaczenia!


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 27.01.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!