MetalSide.pl: Hej! Miło Cię u nas gościć!
Thomas Vikström: Cześć! Mi również miło!
Trzeci "Leviathan" pojawił się na rynku. Jako że "Leviathan" to trylogia mająca oryginalnie pokazywać trzy różne oblicze Therion, to jakbyś porównał to zwieńczenie trylogii do poprzednich części?
Cóż, moim zdaniem ten trzeci album będzie bardziej eksperymentalny, troszkę bardziej progresywny, i nawet nieco bardziej... figlarny, wiesz? Od samego początku, gdy zaczęliśmy pracować nad pomysłem na "Leviathan"... To było jeszcze przed tą całą pandemią. Christofer i ja postanowiliśmy razem zrobić, napisać album, który nazwiemy "Leviathan". Gdy rozpoczęliśmy prace, to pojawił się Covid i totalny lockdown, więc w ogóle jedyną rzeczą, jaką mogliśmy robić było pisanie nowych kawałków. Została nam tylko praca - nic innego. W Hiszpanii nie można było nawet wyjść z domu, wiesz? Zanim się zorientowaliśmy, to już mieliśmy mnóstwo kawałków. Było tyle numerów, że starczyłoby na trzy albumy. Christofer powiedział: "Zróbmy więc trzy albumy zamiast jednego. Nazwiemy je "Leviathan I", "Leviathan II" i "Leviathan III"". No i oto jesteśmy! Czas na część trzecią! I jestem z niej naprawdę dumny!
Na "Leviathan" usłyszymy historie z różnych zakątków świata. Historie z Grecji, Turcji, a na tym nowym krążku mamy numer "Duende", który jest związany z folklorem... No właśnie: hiszpańskim, meksykańskim?
Tak, mamy! To kawałek inspirowany Hiszpanią. Śmiesznie wyszło z tym kawałkiem, bo zwykle jak piszę jakiś numer, to zaczynam, że tak powiem, z czystą kartką w głowie. Zaczynam grać i mam nadzieję, że coś się z tego urodzi - coś fajnego. Ale tutaj... Cóż, próbowałem takiej właśnie pracy, próbowałem coś napisać, ale nie wyłączyłem telewizora w sypialni - grał zbyt głośno. Musiałem pójść i go wyłączyć. I akurat leciał film dokumentalny o muzyce flamenco i hiszpańskich tradycjach. No i zacząłem go oglądać, a w głowie pojawił się ten szalony pomysł, czy nie dałoby rady przemycić tego typu dźwięków do Therion (śmiech). No i udało się: wróciłem do pokoju i stworzyłem "Duende". Poszło bardzo szybko! Pomyślałem o tym, że dobrze byłoby podesłać to Christoferowi i zobaczyć, co on o tym myśli. Trochę się obawiałem tego, że w ogóle mu się to nie spodoba. Ale było inaczej i numer znalazł się na albumie. Tak, to zabawne... Gdy tworzymy muzykę, to nie wytyczamy żadnych granic - wszystkie drzwi są otwarte. Nie zamykamy się w obrębie jednego stylu. To właśnie dzięki temu pisanie dla Therion sprawia taką radość.
Christofer powiedział, że nie lubisz progresywnej muzy, a single promujące "Leviathan III" to jednak dość długie, rozbudowane kompozycje. Jak to więc z tym jest? (śmiech)
Powiedział, że JA nie lubię długich numerów?!
"Nie przepada za progresywną muzą" (śmiech)
Ach, to zależy! Czasami lubię! A czasami sam sobie zaprzeczam. No bo jednym z moich ulubionych utworów na płycie jest "Maleficium". A to najbardziej progresywny kawałek z całej trylogii. A jednak go uwielbiam! Ogólnie to nie lubię muzyki, która jest zrobiona głównie po to, by była trudna. Nie jestem fanem czegoś takiego. Muszę jednak powiedzieć, że niektóre progresywne rzeczy jednak lubię.
Mi się na nowym krążku bardzo podoba "Lament". Długi numer, ale jakże inny...
Tak, to prawda. Pamiętam, że tworzenie tego kawałka było niczym granie w muzycznego ping-ponga. Ten numer rósł, i rósł, i rósł, i rósł i w końcu pojawił się problem jak to w ogóle zakończyć (śmiech). Także bardzo lubię tę kompozycję.
Dream Theater za każdym razem ma problem z czymś takim...
Tak, tak, dokładnie!
Jednym z numerów promujących "Leviathan III" był "Ruler of Tamag". Co tam wyszło z tym wideo, że w końcu zostało zdjęte? Jakie zmiany zostały naniesione do wersji poprawionej?
Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, że to wideo stworzone przez Sztuczną Inteligencję. A ja... Ech, muszę przyznać, że nie jestem fanem czegoś takiego. Chcieliśmy jednak spróbować. Zobaczyć, co z tego wyjdzie. No i znalazły się tam symbole, które... Bo wiesz, ten numer opowiada o Turcji. No i trafiły tam obrazy, które nie zgrywają się z... z turecką kulturą. To był problem. Niektórzy poczuli się urażeni. Zrobiliśmy więc konkurs, w którym poprosiliśmy fanów o stworzenie nowego teledysku.
Podobno tę wczesną wersję "Ruler of Tamag" napisałeś dla innego artysty. Możesz coś zdradzić?
Tak było. Kompozycje piszę niejako dla zabawy - i również poza Therionem. Pisałem ten kawałek. Wtedy nawet nie nazywał się "Ruler of Tamag". Nazywał się... Boże, nawet nie pamiętam... No ale w głowie miałem Tarję. Tarję Turunen. No ale uznałem, że najpierw dam go do odsłuchu Christoferowi. Myślałem, że uzna, że jest zbyt przyjemny, zbyt infantylny jak na nas. A on odpowiedział, że spróbuje go nieco "stherionizować" (śmiech). No i tak zrobił! To jak ten numer brzmi obecnie, to duża zasługa Christofera. Pamiętam, że oryginalna melodia została użyta w tym potężnym refrenie, pozostała też część moich aranżów. Pojawił się natomiast nowy tekst, a te wszystkie mocne partie wyszły od Christofera.
Co w ogóle sądzisz o użyciu AI w muzyce? Niektóre zespoły, jak np. Within Temptation używają algorytmów do tworzenia klipów, niedługo na rynku pojawi się pierwszy metalowy album napisany przez AI... Co o tym wszystkich myślisz?
Obawiam się tego, że nie będzie ostatnim. To dopiero początek tej całej historii z AI. Teraz jeszcze ta technologia jest niedoskonała. Mogę sobie tylko wyobrazić, jak to będzie wyglądać za pięć lat. Gdy będzie... prawdopodobnie perfekcyjna. Myślę, że to jednocześnie fascynujące i przerażające. I uważam, że nic z tym nie możemy zrobić. Ale osobiście chyba nigdy... nie stworzę niczego z AI. Muzycznie. To nic fajnego. To jak kupienie zestawu Lego po to, by ktoś inny go zbudował. A ja wolę go zbudować samemu!
Na krążku mamy paru ciekawych gości. W "Bacannale" mamy np. pojedynek. Christian walczy z Kristianem. Niemannem. Jak doszło do tego małego powrotu?
Tak! Walczą dwa Phantomy! Ten pomysł. Wszystkie tego typu pomysły na nowym albumie wyszły od Christofera. Uważam, że to genialne: dwaj gitarzyści korzystający z Phantoma, z których jeden niestety już z nami nie gra, ale z którym ciągle się przyjaźnimy. Czemu nie? Fajnie jest od czasu do czasu zaprosić fanów do obserwowania gitarowego pojedynku. Zaprosiliśmy także Piotra, którego możesz znać z naszych poprzednich albumów. Śpiewa na jednym z numerów. Pojawia się także Mats, który dostarcza kapitalne linie wokalu w utworze zatytułowanym "Twilight of the Gods". Świetnie było ich mieć przy sobie.
No i jest jeszcze Snowy na "Ninkigal".
Tak! Gra w nim na perkusji, jeśli się nie mylę.
To chyba jeden z najmocniejszych kawałków Therion ostatnich... 10, 15 lat?
Prawdopodobnie tak. Posiada taki niemal death metalowy chór. Ale ja nie jestem jego częścią (śmiech)!
Myśleliście nad gośćmi nie związanymi wcześniej z Therion?
Co masz na myśli?
No bo wszyscy gościnni muzycy grali wcześniej w Therion. Myśleliście o kimś spoza tej therionowej rodziny?
Nie wiem. Zawsze witamy każdego... Wiesz, jeśli myślimy, że ktoś może wnieść coś ciekawego do albumu, który właśnie robimy, to się z nim kontaktujemy. Pytamy się, czy może spróbować tego czy tamtego. W zespole takim jak Therion jest trochę inaczej... Nie musisz być częścią zespołu, by znaleźć się na jego albumie. Jeśli uważamy, że to pomoże kompozycji, albo sprawi, że cały album stanie się lepszy... Ja nie muszę śpiewać wszystkiego! Chętnie oddaję mikrofon innym, jeśli potrafią zrobić coś fajnego.
Czyli to bardziej zbieg okoliczności, że mamy taki album, będący "best-of" stylu Therion, akurat z byłymi muzykami formacji.
Tak. Dodatkowo fani uwielbiają takie powroty. Fani zawsze mówią... Wiesz, nie ważne jak jesteś dobry - zawsze będziesz w cieniu tych "oryginalnych" członków. To trudne. Jeśli możemy więc sprowadzić część z nich, by pojawili się w którymś z numerów, to spoko.
Mats w "Twilight of the Gods", Snowy w "Ninkigal", Piotr w "Ayahuasca". Jakieś jeszcze niespodzianki?
Czy jeszcze jakieś niespodzianki? Mamy turecką wokalistkę, ale zapomniałem jej imienia - to już przez mój wiek (śmiech). Jest Kristian Niemann, o którym już rozmawialiśmy przy okazji "Baccanale". Do tego grupka death metalowych wokalistów w "Ninkigal", ale nie wiem kto dokładnie, bo nie było przy nagrywaniu. Od czasu pandemii wszystko nagrywamy w różnych krajach. Nie pamiętam w ilu dokładnie, ale chyba w ośmiu czy dziewięciu. Mnóstwo chórów - tych klasycznych - nagrywaliśmy w Izraelu. Do tego nagrywaliśmy w Szwecji, Hiszpanii, Argentynie, na Malcie, w Niemczech... Lori w Stanach Zjednoczonych, Włochy. To szalone, co da się obecnie zrobić. Idea spotkania się całym zespołem, by wspólnie tworzyć materiał jest bardzo romantyczna, ale myślę, to już nie działa w ten sposób.
Mats jest byłym wokalistą Candlemass. Jak Ty z kolei wspominasz swoją krótką przygodę z tą formacją? Bo dziś ludzie lubią wracać do "Chapter VI".
To świetnie. Dołączenie do Candlemass to śmieszna historia, bo znałem chłopaków od paru lat. Spędzaliśmy razem czas, piliśmy razem piwko. Dostałem telefon od Leifa Edlinga: "Hej. Robimy nowy album Candlemass, a Messiah już nie jest z nami". I do tej pory nie wiem czy sam odszedł czy został wyrzucony - a przecież byłem w zespole. "Czy możesz przyjść i zaśpiewać na demówkach?". "Jasne" - odpowiedziałem. Pojawiłem się w studio i położyłem wokale na "The Dying Illusion" i kawałku o tytule "Julie Laughs No More" - jeśli się nie mylę. "A możesz nagrać jeszcze to i to?". "Oczywiście" - i nagrałem jeszcze parę innych. I te wersje trafiły na album - a miały być tylko demówkami. Ale nigdy nie zapytali mnie czy chcę dołączyć do zespołu - to się po prostu stało samo z siebie. To był trudny okres, bo po raz pierwszy doświadczyłem tego jak to jest zastąpić kogoś innego - kto był utożsamiany z grupą. To było trudne dla kogoś takiego jak ja - miałem wtedy ze 25 lat. "Jak on zamierza śpiewać doom skoro wcześniej śpiewał tylko melodyjne rzeczy?". Tak, ale można jeść coś więcej niż tylko spaghetti - można także jeść np. ryby (śmiech).
Kończąc temat byłych muzyków Therion: a co obecnie porabia Twoja córka? Nie było dziwnie razem koncertować?
Tak, ale wszystko zostało w rodzinie (śmiech). Pamiętam np. jak byliśmy w Rosji. Zatrzymaliśmy się w hotelu, bo mieliśmy jeden dzień wolnego. Nie pamiętam jednak, w którym to było mieście. Na parterze tego hotelu znajdował się bar. Zdzwoniliśmy się wszyscy, by zejść i napić się wspólnie piwa. Ja się troszkę spóźniłem, bo jak zszedłem, to wszyscy już byli obecni. I okazało się, że ten bar, w tym hotelu, to jednocześnie klub ze striptizem. Usiadłem na krześle, spojrzałem się w prawo, a w tym czasie moja córka spojrzała się w lewo i nasze spojrzenia się spotkały. Pomyślałem sobie: "To szalone! Jestem w klubie ze striptizem z moją własną córką!" (śmiech). No ale przetrwaliśmy to! Obecnie radzi sobie świetnie. Teraz koncertuje z zespołem Thundermother - grali chociażby trasę ze Scorpions. Mam też dwóch cudownych wnuków, których mi dała (śmiech)!
Pierwsze dwa "Leviathany" wydane zostały przez Nuclear Blast. Dlaczego ten wielki finał ukazał się już w kooperacji z Napalm Records?
Myślę, że jest to związane z tym, że... Therion od zawsze związany był z Nuclear Blast i to było, bardziej dla Christofera niż dla mnie, bo ja nie miałem jakiejś wyjątkowej relacji z nimi, jak małżeństwo, które już się nie kocha, ale które chce dalej być przyjaciółmi. To był czas na to, by zrobić coś innego, wiesz? No i jak na razie, jeśli chodzi o Napalm. Mam kontakt z dziewczyną, która tam pracuje. Wszyscy zachowują się w stosunku do nas niesamowicie. A to również daje nam kopa do tego, by starać się być jeszcze lepszymi.
Therion posiada własny sklep, w którym znajdziemy produkty niedostępne nigdzie indziej. Również samodzielnie ogarnia część rynku. Jaka jest więc rola Napalm w tym wszystkim?
Ogarniają wszystko inne poza tym naszym sklepem - mają też oczywiście swój własny sklep. Dzięki nim możemy np. teraz porozmawiać. A taka forma promocji jest bardzo ważna. No i fajna - bo mogę np. poznać Ciebie (śmiech). Tego typu sprawy: załatwiają artykuły w magazynach, wysyłają płyty - mnóstwo rzeczy. Informują nas na bieżąco o tym, co się dzieje. Na razie wszystko idzie znakomicie.
Christofer powiedział nie tak dawno temu, że Therion nie będzie grał na festiwalach, ponieważ organizatorzy oszczędzają na wynagrodzeniach dla tych mniejszych zespołów. Poczułeś to na własnej skórze? Co o tym myślisz?
Myślę, że Therion będzie grał na festiwalach. Myślę, że musiał być bardzo zły, gdy to powiedział. A potrafi być wtedy dość... drastyczny (śmiech). Na pewno więc pojawimy się na festiwalach - tego jestem dość pewny. Ale oczywiście, są pewne rzeczy, które uległy pogorszeniu - i mi się to nie podoba. Ale czy chcę grać na festiwalach? No pewnie!
W końcu zawitaliście przecież na Castle Party. Jak się podobało?
Byłem zachwycony! To było coś bardzo innego, ale jednocześnie super fajnego. Muszę przy okazji dodać, że nie we wszystkich krajach doświadczysz takich praktyk, o których wcześniej wspomniałeś. Przeciwnie: jest ich tylko kilka. Więc... Tak, uwielbiam grać na festiwalach.
Wracając do Castle Party: to rzeczywiście specyficzny fest, bo skupiony na subkulturze gotyckiej. Czy jest coś, co organizatorzy mogliby poprawić? Coś się nie podobało?
Nie! Uważam, że było świetnie! Pamiętam tylko, że było nieco trudności związanych z tym, że musiałeś zatrzymać się na wzgórzu prowadzącym do zamku. I trzeba było ostatni odcinek pokonać na piechotę (śmiech). To było trochę: "ech, nie można mieć wszystkiego, nie?" (śmiech). Oprócz tego, uważam, że to świetny festiwal, w kapitalnej scenerii. Zdecydowanie! Miasto, w którym się zatrzymaliśmy też było przepiękne. Zawsze mówię ludziom, że powinni odwiedzić Polskę, bo to jeden z najbardziej niedocenionych krajów Europy. Jest piękny! Niektórzy ludzie do tej pory mają w głowie, że jest trochę sowiecki. Nie, już nie jest! Zdecydowanie!
Therion zamierza podczas nadchodzącej trasy koncertowej zagrać u nas aż pięć koncertów. Skąd ta miłość do naszego kraju?
Chyba stąd, że fani z Polski kochają nas (śmiech). To miłość odwzajemniona! Po prostu lubimy u Was grać. Lubię wiele krajów, ale Polska na pewno jest w czołówce - szczególnie w Europie. Zawsze byliśmy u Was dobrze traktowani. Ludzie są bardzo mili - nie mogę w tym temacie powiedzieć nawet jednego złego słowa.
Kochają Was też np. w Meksyku. Będzie trasa, będzie też pierwszy od 15 koncert z orkiestrą, który zostanie zarejestrowany z myślą o DVD. Skąd pomysł na to wydarzenie?
Pomysł wyszedł od naszego meksykańskiego promotora. Powiedział, że powinniśmy zrobić coś takiego, no i zaczęliśmy się nad tym zastanawiać. "Tak, to bardzo ciekawy pomysł!". Zabookował ogromne miejsce: CDMX Arena. To taki stadion hokejowy... Tyle że przecież w Meksyku nie mają hokeja (śmiech). Nie wierzyliśmy, że go wypełnimy, a tu już prawie nie ma miejsc. Sprzedało się mnóstwo biletów! Będzie jazda! Naprawdę! Polecimy tam na tydzień przed - na próby. Jeden koncert i wracamy do Europy. Zrobienie jednak takiego koncertu, z pełną orkiestrą symfoniczną i chórem będzie czymś niesamowitym. Nie mogę się doczekać! Już tylko niecały miesiąc!
Myśleliście już nad setlistą? Skupicie się na "Leviathanach" czy raczej coś w tylu "Best-of"?
To będzie taki mały szwedzki stół (śmiech). Oczywiście zagramy parę nowych kawałków, ale nie zabraknie również starszego materiału. Nie mogę zdradzić, co dokładnie zagramy, no bo... (śmiech)
W Meksyku pojawiła się też przepiękna edycja "Leviathan III" jako podziękowanie za nieustanne wsparcie fanów. Skąd taka popularność Therion w tym kraju?
Tak. Chciałbym wiedzieć. Nie wiem, nie wiem skąd to się wzięło. Być może jesteśmy dla nich egzotyczni czy coś. Wielu fanów przychodzi tam na nasze koncerty i uwielbiamy tam wracać. Bombardują nas miłością. Gdybym znał odpowiedź na to dlaczego, to pewnie byłbym teraz milionerem.
To też kompletnie inna kultura niż w Europie.
Tak, zgodzę się z tym. Gdy tam jesteś, szczególnie jako gość, są bardzo ciepli, wszędzie Cię zapraszają. Gdybym się zgubił, to zaproponowaliby nocleg we własnym domu. "No ale mnie nie znasz". "No ale potrzebujesz pomocy" - odpowiedzieliby. Tak to u nich wygląda. Z drugiej strony, w niektórych miastach jest bardzo niebezpiecznie.
Napalm Records promuje album sloganem: "Idealna mieszanka metalu i muzyki klasycznej". Słuchasz rocka i metalu od dziecka, podobnie jak muzyki klasycznej, ponieważ Twój ojciec był śpiewakiem operowym. Jak to się więc stało, że muzykę Therion usłyszałeś dopiero wtedy, gdy zaproponowano Ci posadę wokalisty? Przecież to idealny zespół dla Ciebie!
Tak, dokładnie! To bardzo zabawne. Przed Therion nigdy nie zagrzałem zbyt długo miejsca w innych zespołach. Dorastałem głównie przy dźwiękach opery, ale gdy byłem młody Kiss otworzył dla mnie wrota do krainy cięższych, głośniejszych dźwięków. Kształtowały mnie więc zupełnie różne muzyczne światy. Mój ojciec był śpiewakiem operowym i pamiętam jak za młodu spałem w jego przebieralni, podczas gdy on występował na scenie. Zawsze ta muzyka była przy mnie. Pewnego dnia w 2007 roku dostałem telefon od Christofera. Przedstawił się: "Jestem Christofer z zespołu Therion. Wyruszamy w światową trasę koncertową. Chcesz się zabrać?". Ja na to: "Spokojnie. Ja nawet nie słyszałem tego zespołu! Prześlij mi coś żebym posłuchał!". Szybko podesłał mi chyba całą dyskografię, którą odebrałem na poczcie. Wróciłem do domu, odpaliłem płytę i pomyślałem: "To jestem... ja". "To jest dokładnie mieszanka tego, na czym wyrosłem". Nie minęła nawet połowa kawałków a ja zadzwoniłem do niego i powiedziałem, że się zgadzam. Żadnych wątpliwości.
Jaka była więc pierwsza kompozycja Therion jaką usłyszałeś?
Mogę na to odpowiedzieć! To był pierwszy numer z "Gothic Kabbalah", a więc "Der Mitternachtslöwe".
To był jeden z nowszych.
Tak. Ale to był zupełny przypadek, ponieważ włożyłem po prostu pierwszą płytę od góry wielkiego stosu wydawnictw (śmiech).
Moim był "The Rise of Sodom and Gomorrah". Do dziś pamiętam jak za dzieciaka kumpel odpalił mi ten kawałek. "Co to kurna jest?" - pomyślałem.
To dobry start. To jeden z tych kawałków, które prawdopodobnie zawsze będziemy grać.
I jeden z najlepszych wstępów w historii.
Tak, pamiętam, że nawet rozmawiałem z Christoferem na ten temat i zapytałem... Wiesz, wydaje mi się nawet, że to było w Polsce - właśnie na Castle Party. Podczas soundchecku mówię do niego: "To intro jest genialne. To jak "The Final Countdown". Jak żeś to stworzył?". A on na to: "Tak po prostu". Taka to była odpowiedź! (śmiech)
(śmiech) I tym akcentem byśmy zakończyli, bo to wszystko, co przygotowałem! Dzięki za poświęcony czas i poproszę o kilka słów dla Polskich fanów!
Cześć! Jestem Thomas z Therion! Mówię do Was: fani, nie fani, inni ludzie z Polski! W przyszłym roku zagramy pięć koncertów w Polsce i mam nadzieję, że zobaczę na nich Was wszystkich! Bawcie się dobrze!
Jeszcze raz dzięki!
Mam nadzieję, że Ciebie też tam zobaczę!
Zobaczymy! Nie mówię nie, bo Poznań w sumie niedaleko (śmiech). Jeszcze raz dzięki i do usłyszenia!
Dzięki, pa pa!
zdjęcia: Mina Karadzic
|