Ponad dwa lata temu trio Wij wydało debiutancki album, który narobił sporo zamieszania w naszym rodzimym podziemiu. Wówczas formuła określona mianem "proto metal" sprawdziła się idealnie. Album ten otrzymał wiele pozytywnych recenzji. Z kolei drugi, najnowszy album ujrzał światło dzienne w grudniu 2023 r. i prognozuję, że zrobi jeszcze większe zamieszanie, tym bardziej, że Wij zmienił formułę, o czym między innymi rozmawialiśmy z wokalistką Tują Szmaragd i gitarzystą Palcem.
MetalSide.pl: Odpalam płytę z Waszym najnowszym albumem "Przestwór", zaczyna się pierwszy utwór... I pierwsza moja myśl, że ktoś pomylił krążek z opakowaniem! Za ciężkie jak na Wij! Pierwszy utwór "Panzerfura" gitarowo zaczyna się prawie jak szwedzki death metal, szybko i brutalnie. Gdyby nie wycie Tuji i doom-metalowe zwolnienie to byłby z tego niezły death'n'roll, hahaha... Jak powstał pomysł na ten kawałek?
Tuja: Ten numer miał chyba ze trzy wersje, również tekstowe (choć od początku o Panzerfurze właśnie). Długo nie mogliśmy znaleźć dla niego wytrychu. Ale kiedy już siadło, od razu wiedzieliśmy, że to numer na otwarcie. Najpierw plaskacz, potem buzi.
Palec: Długo, długo. Chyba najdłużej powstający numer. Wersji rzeczywiście było kilka. Elementy układanki cały czas nie pasowały, ale o dziwo za którymś razem kliknęło.
Pamiętam "Dziwidło" i spodziewałem się raczej czegoś w tym stylu, "zmetalizowanych" kawałków rodem z lat 70.: niby proto metal, może hard rock. A to jest jakby kontynuacja klimatu z poprzedniej EP "Przeklęte Wody", z którą dopiero teraz się zapoznałem, przy okazji tego wywiadu.
Tuja: Zmiany zaszły organicznie. Jestem zadowolona z tego, co z nas wyrosło. Bardzo lubię retro granie, ale w tym temacie już naprawdę dużo powiedziano. Przyjemnie robi się numery, kiedy wyłączy się zupełnie z pola widzenia krytyka, który złorzeczy ci do ucha co jest true, a co nie jest. Brałam niedawno udział w gościnnym nagraniu, w którym gość korygował mi pojedyncze dźwięki, bo "przez dodanie fis tutaj ta fraza już jest jakby z roku 1975, a my celujemy w 1969". Doceniam wrażliwość, zajoba i wiedzę takich osób, ale to jednak jest kompletny absurd. Raczej dobre ćwiczenie, niż coś, dla czego warto stawiać życie na głowie. A żeby nagrać sensowną płytę, to o ile ktoś nie jest geniuszem, życie na głowie zawsze trochę się stawia. Wydaje mi się, że jeśli samemu ma się gdzieś tam na trzecim planie swojego życia tworzony materiał, to dla odbiorców on też będzie trzecioplanowy. W muzyce nie da się nikogo oszukać.
Palec: No cóż, wędrujemy dalej. "Dziwidło" było jakimś punktem wyjścia-startem. Dokąd dobrniemy - czas pokaże. Nie brakuje nam pomysłów póki co.
Ostatnia EP "Przeklęte Wody" to taka mieszanka Danzig, Type O'Negative i starego Black Sabbath ale oczywiście z żeńskim wokalem... Dlaczego na tamtym etapie nieco dociążyliście swoją muzykę?
Tuja: Każdy widzi tam inną mieszankę, ale jasne, wymienione przez Ciebie zespoły to triumwirat, na którym w dużej mierze wyrosłam. Jak wspomniałam wyżej, ten flow robi się sam, wypływa z tego, czego słuchamy, i co nasze mózgi sobie po swojemu przetworzyły.
Palec: No to niejako kontynuacja odpowiedzi na poprzednie pytanie. Naturalnie tak wyszło z nas. Myślę, że balansowanie pomiędzy brutalną muzyka, ładną melodią, a funkowym groovem jest w naszych żyłach
Ale wróćmy do teraźniejszości. Jak słucham "Przestworu" to mam wrażenie, że jeszcze poszliście o krok naprzód. Jak wcześniej wspomniałem, "Panzerfura" dowiodła tego na samym początku albumu, ale ogólnie mówiąc "Przestwór" zyskał też sporo stoner metalowej atmosfery, oczywiście z zachowaniem pierwotnej, osobliwej tożsamości Wij. A gitara jest potwornie nisko nastrojona.
Tuja: To po prostu gitara barytonowa (śmiech)
Palec: Próbowaliśmy wypełnić lukę po basie, poza tym ja lubię pełzający gruz.
Nigdy nie było planów by dodać bas do kompozycji? Czy mi się wydaje, że w utworze "Lete" rozbrzmiewa bas, czy to właśnie gitara barytonowa?
Tuja: Nie było takich planów. Ja w całości kupuję wizję muzyczną Palca. Sam jeden potrafi wypełnić sobą przestrzeń. Przez to też, że nie ma basu, mój głos ma szansę przez tę jego przysłowiową ścianę Marshalli się przebić.
Palec: Numer jest w całości nagrany bez basu.
Wasz drugi promujący album singiel "Lucyferyna" to kolejny dowód na progresję w kompozycjach. Psychodeliczne doomowe riffy na tle klimatycznej metalowej solówki. Szkoda, że solówek jest jak na lekarstwo, bo naprawdę ciekawie poszerzyła przestrzeń muzyczną Wij.
Palec: Fizycznie to jest niewykonalne na żywo, a pomimo dodania drugiej gitary jednak staramy się grać na żywo jak na płycie. Przynajmniej na razie. Często zespoły elektroniczne sięgają po formułę z muzykami na koncerty - może kiedyś pójdziemy tą drogą. Na razie trzymamy się żywego grania.
To jak ten utwór (i inne z solówkami) gracie na koncertach? Mam na myśli z jedną gitarą.
Tuja: Oczywiście aranże będą nieco zmienione, miejscami uproszczone. Koncert rządzi się jednak innymi prawami. To doświadczenie sceniczne, liczy się więcej niż muzyka, liczy się przede wszystkim moc, jaką współistnienie ludzi w tym doświadczeniu potrafi wygenerować.
Bo przecież początek 2024 roku to trasa po Polsce. Wij rozszerzy swoje macki.
Tuja: Tak jest, ruszamy w trasę z Narbo Dacal. Na znaczącej jej części wystąpi także z nami świetny skład Wielki Mrok. Gościnnie dołączają także, w zależności od miasta, Mary, Black Philip, Grimoire i Weedcraft. 12 stycznia startujemy w Warszawie, w klubie Hydrozagadka. Następnie na przestrzeni od tej daty do marca, odwiedzimy jeszcze 12 miast. Co, gdzie jak dowiecie się na fanpage naszym, lub naszego wydawcy - Piranha Music.
A czyj to monstrualny ryk w "Niezatapialny"? Ostatnimi czasy kobiety coraz odważniej growlują. I to z powodzeniem.
Tuja: Mój, jak wszystkie wokale, także niższy głos w "Brek Zarith". Czułam, że tam po prostu musi znaleźć się growl. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, ale przysiadłam, poćwiczyłam, i jakoś poszło. Długa jeszcze jednak droga przede mną, żeby wydobyć z siebie odpowiednio soczysty dźwięk w tej technice.
Palec: Kocham ten growl.
Z kolei "Skrzypłocz" ze swoim melancholijnym śpiewem i melodyką gitar brzmi momentami jak wytrawny gotycki metal...
Tuja: A w papę chcesz? Żartuję, żartuję. Oczywiście każdy usłyszy co innego. Trzeba się godzić z tym, że numery żyją swoim życiem.
(śmiech) "Z raju won" wieńczy album. Muzycznie również jest bardzo motoryczny i energiczny, wręcz skandynawsko-death metalowy. Czyli już teraz nie wyprzecie się swoich inklinacji do muzyki metalowej. Nawet jeśli wasz image jest nietypowy jak na muzyków ciężkiego grania. Trochę w nim hippisowskiego i psychodelicznego akcentu, ale pojawiały się też akcenty dresowe. A biała koszulka na ramiączkach byłego perkusisty przebiła wszystko!
Tuja: Nigdy nie zamierzaliśmy wypierać się metalowych "inklinacji", po prostu mamy eklektyczne inspiracje. Z równą radością słucham Bathorego i The Cramps, Sigue Sigue Sputnik jak Jamesa Browna, podobnych przeżyć dostarcza mi Watain i kompozycje J. S. Bacha. Subkultura to piękna kultura, ale głowę zdrowo zostawić sobie otwartą.
Palec: That's it.
Prawie od samego początku macie dar do ciekawych tytułów piosenek. "Żmij", "Dziwidło", "Metabunkier", "Panzerfura", "Poroniec", "Skrzypłocz" to niektóre z nich. Tuja skąd czerpiesz inspiracje do tych tytułów?
Tuja: Jak mówią: jesteś tym co jesz. Posiadam wielkie zaplecze wiedzy bezużytecznej o dziwnych stworach, nikomu niepotrzebnych legendach, wszystkim co dziwne, groteskowe, niesmaczne, nietypowe. Wyobraźnia jest jak mięsień, trzeba ją ćwiczyć, żeby dobrze niosła.
Bo teksty to naprawdę mroczna poezja nasycona folklorem, horrorem i groteskowym okultyzmem... Tuja czy to dar, czy predysponujące wykształcenie?
Tuja: Z wykształcenia jestem śpiewaczką operową, ale z zamiłowania dziwnologiem i patafizykiem.
Subiektywnie uważam, że byłoby jeszcze cudowniej gdyby okładki Wij były kolorowe i może przedstawiające artystycznie, np. tytułowych fantastycznych bohaterów. Chociaż wtedy byłyby banalnie "metalowe". A podobno okładki tworzył jeden z bardziej cenionych artystów polskiej sztuki współczesnej. Poza tym dzięki nim jest ta osobliwość hipnotyzująca, trochę kosmiczna, nieco orientalna.
Tuja: Pewnie, najłatwiej jest walnąć nagą kapłankę pijącą czarną juchę z ludzkiej czaszki, czy coś w tym stylu. Kocham takie obrazki, ale w moim odczuciu tak jak teksty nie są oczywiste, tak oprawa graficzna również nie powinna być zbyt wprost. Robi tak już dostatecznie dużo zespołów. W moim odczuciu oprawa bardzo dobrze zgrywa się z materiałem. Oszczędność środków wyrazu, forma otwarta do interpretacji, przestrzenna kompozycja.
Od jakiegoś czasu związaliście się z wytwórnią Piranha Music. Dlaczego akurat ta wytwórnia?
Tuja: Piranha Music ma świetnego nosa do wyławiania najciekawszych projektów z polskiego niezalu. Bardzo się cieszymy, że udało nam się nawiązać z nią współpracę. Dzięki takim pasjonatom jak Patryk, jej właściciel, takie zespoły jak my mogą być usłyszane i nie giną wśród ogromu nagrań.
"Przestwór" to tylko niewiele ponad 30 minut muzyki. Ja czuję ogromny niedosyt. A może w Waszych głowach wiją się już jakieś pomysły na następny Wij?
Tuja: Jasne, już powoli zaczynamy kombinować nad nowymi rzeczami. Robienie nowych piosenek to najfajniejszy etap działań, więc bardzo się na niego cieszę.
Palec: Pomysłów jest sporo jednak na etapie realizacji, na etapie prób sporo się zmienia. Teraz też będziemy testować inny sposób tworzenia.
A zatem dzięki za muzykę i wywiad oczywiście! Nawijajcie coś na zakończenie...
Tuja: Dzięki wszystkim, którzy sięgnęli już po Wija. Koniecznie wpadnijcie na koncert podczas nadchodzącej trasy. Płyta płytą, ale to granie na żywca jest naszym prawdziwym żywiołem.
Palec: Sięgajcie po muzykę niezależną. Wspierajcie podziemnych artystów, bez względu na gatunki. W znakomitej większości mają więcej do zaoferowania niż mainstream.