Legendarny K.K. Downing na dobre wrócił z muzycznej emerytury. Były gitarzysta Judas Priest krzewi teraz heavy metal w zespole KK's Priest, w którym znajdziemy także jego kolegę z poprzedniej grupy: Tima Owensa. Skład uzupełniają Tony Newton na basie, Sean Elg (Cage) na perkusji i A.J. Mills na drugim wiośle. Panowie właśnie wypuścili swój drugi album studyjny - "The Sinner Rides Again" - który zdobywa od recenzentów oceny bardziej niż pozytywne. W okolicach jego premiery otrzymaliśmy możliwość zadania paru pytań zespołowi. Na pożarcie rzucono nam młodego wilka, który jak się okazuje z Downingiem zna się już od wielu, wielu lat. Co nam się udało wyciągnąć od Andy'ego Millsa?
MetalSide: Hej! Wszystko ok. z audio?
Andy Mills: Niestety nie słyszę Cię...
Raz, dwa, trzy...
Ciągle nic... O, teraz działa!
Miałeś włączone wyciszenie?
Chyba tak. Ale przed chwilą miałem inny wywiad i wszystko było w porządku - nie wiem więc co się stało. Po prostu nagle wszystko się załączyło (śmiech)
To przełączę w takim razie mikrofon, bo już myślałem, że coś zepsułem... No dobra, to możemy zaczynać! KK's Priest świętuje premierę nowego albumu, ale zanim do niego przejdziemy to porozmawiajmy o TYM DRUGIM zespole. Opowiedz nam o koncercie, po którym postanowiłeś zostać gitarzystą. Zwłaszcza, że wtedy miałeś okazję podziwiać swoich przyszłych współpracowników.
Tak, to rzeczywiście szalona historia, bo miałem wtedy 14 lat. Mój ojciec oraz mój wujek Steve zabrali mnie na koncert Judas Priest w Birmingham. To właśnie wtedy zobaczyłem K.K. wymiatającego na scenie tą swoją gitarą Flying V. Wtedy właśnie postanowiłem, że sam zostanę gitarzystą. To szalone, bo jakbym miał wtedy kryształową kulę, to bym mógł zobaczyć siebie grającego z tymi chłopakami w przyszłości. To jak spełnienie marzeń, nie?
Jakie kawałki wtedy zagrali?
Pamiętam, że otworzyli koncert "Metal Gods" i jeśli dobrze pamiętam, to przeszli wtedy od razu do "Heading Out to the Highway".
Judas Priest był więc dla Ciebie bardzo ważnym zespołem. Partie którego gitarzysty najczęściej odgrywałeś gdy byłeś nastolatkiem? K.K. czy Tiptona?
Obydwu! (śmiech) Obydwu i nie wiem dlaczego, ale jednocześnie bardziej przemawiał do mnie image K.K.. Gdzieś w głowie była myśl, że tak właśnie powinien wyglądać heavy metalowy gitarzysta.
A który album Judas Priest jest Twoim ulubionym? I dlaczego?
Och, to bardzo trudne pytanie! W końcu mamy tak wiele świetnych, klasycznych albumów! Pomyślmy... Na pewno bardzo lubię "Painkiller". Natomiast powiedziałbym, że płytą, która ma dla mnie największe znaczenie pod względem sentymentalnym, to prawdopodobnie "Jugulator". To była nowość kiedy byłem nastolatkiem. To była ta wersja Judas Priest, która wtedy działała - bo Rob Halford odszedł i dołączył do nich Tim. To był zespół, którym byliśmy wtedy podekscytowani w szkole - gadaliśmy o nim, wymienialiśmy się płytami. Pomimo tego, że wychowałem się na starszych albumach - słuchali ich rodzice w domu, leciały w samochodzie - to właśnie "Jugulator" ma specjalne miejsce w moim sercu.
Parę lat później dzięki ojcu miałeś okazję poznać K.K. osobiście. Jak wyglądało to pierwsze spotkanie? Był stresik?
Byłem strasznie zestresowany! Byłem wtedy młodym łepkiem. Pamiętam, że cały zespół był bardzo miły. Troszkę pogadaliśmy, ale byłem strasznie onieśmielony. A już zwłaszcza jak poznałem K.K. - bo wiesz: w końcu to był mój bohater! Było super!
Później pomagał Ci w karierze. Jakich rad udzielił Tobie i Twojemu bratu podczas nagrywania płyt Hostile?
Bardzo nam pomógł! Nauczyliśmy się wielu rzeczy podczas tej wieloletniej współpracy Hostile z K.K. - nie tylko my, ale cały zespół. Jego rady są poparte ogromnym doświadczeniem. Jest w stanie wspomóc Cię w każdej sytuacji. Współpraca z kimś takim jak K.K. Downing była nieoceniona. Mnie przygotowało na to, co miało nadejść - do tego, czym obecnie się zajmuję.
Napisał Wam też jeden numer? Który?
Tak, to był "Addiction" na albumie "Eve of Destruction".
Zanim powstał KK's Priest, to mieliśmy koncert jako MegaPriest. Jak powstał ten projekt? No i jak się w nim znalazłeś?
Z tego co pamiętam, to David Ellefson był w kontakcie z K.K., ponieważ miał zagrać koncert w Steel Mill w Wolverhampton. No i spytał się K.K., czy nie zechciałby pojawić na scenie, by zagrać z nim parę kawałków Judas Priest. K.K. uznał, że to fajny pomysł, ale jak już, to zróbmy z tego pełną celebrację - idźmy na całość. Bo nie grał wtedy bodajże od dziesięciu lat. Zaprosił Rippera, Lesa Binksa, no i... Później ja dostałem telefon z zapytaniem czy nie chciałbym dołączyć - co było niesamowite i zmieniło moje życie. Jestem bardzo wdzięczny za ten telefon! Tak to właśnie wyglądało.
Jaka była Twoje reakcja, gdy K.K. zadzwonił i zaprosił Cię do udziału w tym koncercie?
Podczas rozmowy z K.K. trzymałem fason. "Tak, tak. Stary, to rzeczywiście brzmi super", wiesz? A jak się rozłączyłem, to zacząłem krzyczeć z radości (śmiech) Tak to mniej więcej wyglądało (śmiech)
Co w ogóle myślałeś będąc na scenie? Zaraz obok Ellefson z Megadeth, po drugiej stronie K.K., za Tobą Les Binks, z przodu Owens...
Pamiętam jak w pewnym momencie podczas tego koncertu spojrzałem w prawo i zobaczyłem K.K. dającego czadu z Ripperem. Odwróciłem się, a tam Les Binks za perkusją, a po chwili podchodzi do mnie grający Dave Ellefson i mówi żeby przybić żółwika. Pomyślałem sobie: "wow! To niesamowite! Jak to się w ogóle wydarzyło?!" (śmiech) Marzenie się spełniło - i to bardzo szybko. Było ekstra!
Po tym występie powstał KK's Priest. Jak to się stało?
Myślę, że po tym występie do K.K. wróciła ochota do grania na żywo. To był bardzo fajny wieczór i wszystko poszło bezproblemowo. Internet zapłonął następnego dnia: ludzie oszaleli, bo K.K. pojawił się na scenie. K.K. nakręcił się i chciał zobaczyć ile jeszcze paliwa zostało mu w baku, wiesz? Chciał sprawdzić, czy jest w stanie jeszcze napisać album i ruszyć w drogę.
A dlaczego Les Binks opuścił szeregi zespołu?
Nabawił się kontuzji nadgarstka gdy weszliśmy do studia by nagrać pierwszy album: "Sermons of the Sinner". Niestety nie był w stanie zaleczyć kontuzji na czas. Gdy mu się to już udało, to miał własne zobowiązania - bo prowadzi również własny zespół: Les Binks' Priesthood. Wówczas musieliśmy ściągnąć Seana Elga, by pomógł nam skończyć krążek - i to naprawdę fantastyczny perkusista. Poza tym to świetny gość - chcieliśmy mu dać szansę. To chyba Ripper... Tak, to na pewno Ripper - bo Sean grał na kilku jego solowych trasach. Więc to Tim go nam przedstawił mówiąc: "Sprawdźcie tego gościa. Jest zajebisty!". Tak właśnie dołączył do nas Sean.
Utrzymujesz kontakt z Lesem? Co tam u niego?
Tak, rozmawiamy ze sobą od czasu do czasu za pośrednictwem Facebooka. Zawsze składam mu życzenia w dniu urodzin, na Święta i na Sylwestra - tego typu rzeczy. Z tego co widzę, to radzi sobie bardzo dobrze - z czego bardzo się cieszę. No i oczywiście znalazł się w Rock and Roll Hall of Fame razem z K.K. Downingiem, co było zajebiste. We dwójkę bardzo dobrze się wtedy bawili w Stanach.
Czytałem komentarze sprzed paru lat i pojawiały się głosy krytykujące nazwanie zespołu KK's Priest. Jak myślisz: dlaczego? Ludzie woleliby żeby wrócił do Judas Priest niż zakładał konkurencyjną kapelę?
Cóż... Być może o to chodzi. Być może niektórzy fani rzeczywiście są źli, ponieważ chcieliby go z powrotem w Judas Priest, a może nie podoba im się... Tak naprawdę nie wiem... Według mnie K.K. ma prawo nazwać swój zespół KK's Priest jeśli chce, ponieważ był ważną częścią Judas Priest. Zespół nie byłby tym, czym jest teraz bez jego wkładu. Jeśli więc chce nazywać swój zespół KK's Priest, to ja nie mam z tym żadnego problemu (śmiech)
Wydaje mi się, że pierwszym albumem K.K. chciał pokazać kolegom z Judas Priest, że ciągle jest w stanie tworzyć konkretne riffy i pisać metalowe hymny. Jak wyglądała praca nad "Sermons of the Sinner"?
Wydaje mi się, że przede wszystkim chciał coś udowodnić samemu sobie. Tak jak powiedziałem Ci wcześniej: chciał sprawdzić ile zostało w nim paliwa. Wiesz, chciał zobaczyć czy ciągle jest w stanie pisać takie klasyczne kawałki, jak we wcześniejszych latach. Pracowałem z nim przy "Sermons of the Sinner" i dosłownie wypluwał numer za numerem - robił je z taką łatwością! To było coś niesamowitego zobaczyć, że ciągle ma w sobie to coś. Że ciągle pisze te klasyczne, heavy metalowe kawałki.
Przedstawialiście jakieś swoje własne pomysły?
Tyle ile mogliśmy na tym pierwszym albumie. Bo serio: K.K. wpadł i przedstawił swój wielki plan. Od razu wiedział jak nazwie album, miał już tytuły wszystkich utworów, miał wszystko opracowane - jak wielki storyboard. Nic tylko się za to zabrać. Wnieśliśmy tyle ile się dało, ale to K.K. tak naprawdę za wszystko odpowiadał.
Teraz mamy drugi album. Praca nad "The Sinner Rides Again" różniła się od "Sermons of the Sinner"?
Jedyną różnicą było to, że przyzwyczailiśmy się do pracy ze sobą - bo już zrobiliśmy wspólnie płytę. Fajnie było też wnieść trochę swojego materiału - jestem dumny i wdzięczny za to, że dano mi taką możliwość. I tyle jeśli chodzi o różnice. Bo znów K.K. przyszedł z wielką, wielką prezentacją, w której rozpisał cały album - wszystko gotowe na to, by się zanurzyć w ten świat i zacząć z myślą o nim pisać. Bardzo ułatwił nam pracę (śmiech)
Jakim więc szefem jest K.K. Downing? Wymagającym czy może takim "dobrym wujkiem"?
Najlepszym! Zawsze gotowy jest udzielić najlepszych rad, jest uczciwy - to w ogóle najuczciwsza osoba jaką poznasz w całym swoim życiu. Daje innym sporo przestrzeni - lubi jak inni wyrażają swoje opinie. To osoba, z którą bardzo łatwo się współpracuje.
W utworach mamy silne nawiązania do kawałków Judas Priest: "One More Shot at Glory", "The Son of the Sentinel". Nie za silne, za oczywiste? Co myślisz?
Ja na to patrzę w taki sposób, że... Cóż, to bardziej pytanie do samego K.K., ale według mnie to jest tak, że skoro K.K. stworzył w przeszłości te postacie, historie, to nie ma nic złego w tym, jeśli chce teraz do nich wrócić, do nich nawiązać. Znów: ma do tego prawo. To po prostu kontynuacja losów poszczególnych bohaterów.
Wydawać by się mogło, że KK's Priest to zespół gotowy na to, by wyruszyć w trasę. A jednak po pierwszym albumie długo musieliśmy czekać na ten pierwszy koncert. Dlaczego?
COVID (śmiech) Światowa pandemia - to był jedyny powód. Straciliśmy przez to parę lat, a później mnóstwo zespołów miało już zaplanowane koncerty, więc musieliśmy po prostu czekać na swoją kolej - na to, by móc wyjść i zagrać. Kiepskie czasy, ale przynajmniej dały nam czas na to, by zakasać rękawy i zabrać się za nasz drugi album. A to oznaczało, że mogliśmy wyruszyć i od razu promować dwa albumy. Nie wszystko było więc stracone (śmiech)
W tym roku pojawiły się pierwsze koncerty. Występy na festiwalach, a później Steel Mill. Te pierwsze były rozgrzewką przed koncertem na swoim terenie?
Najpierw był koncert w KK's Steel Mill - to był nasz sceniczny debiut. Później pojawiliśmy się w Szwecji, Belgii, Hiszpanii, Bloodstock... Tak, a w przyszłym tygodniu startujemy z trasę po Wielkiej Brytanii. Następnie lecimy na Maltę.
Który koncert jak dotąd najlepszy?
Wszystkie były wspaniałe. Szczerze! Fani byli niesamowici, fajnie było widzieć ilu ich przyszło. Tysiące - wielka metalowa armia! Wszystkie kawałki były gorąco przyjmowane, w tym również te nowe.
K.K. miał również show z Ross the Boss.
Rzeczywiście! To było... zaraz... chyba w 2019 roku? Bloodstock? Byłem tam wtedy. Byłem technikiem gitarowym dla K.K. (śmiech) To było świetne zobaczyć jak tam wpada i daje czadu.
Helena Kotina z Nervosy powiedziała, że klub należący do K.K. jest takim mini-muzeum dla fanów Judas Priest. Co w nim za eksponaty znajdziemy?
Byłeś tam?
Niestety nie...
Ach, ok. To super miejsce, bo znajdziesz tam mnóstwo skarbów z czasów Judas Priest. Czasami rozwieszana jest wielka zasłona "Turbo", która była używana podczas trasy koncertowej - widzisz ją zaraz po wejściu do klubu. Widziałem też tą z "Jugulator". Mnóstwo oryginalnych case'ów Judas Priest, sporo dziwnych rzeczy - musisz tam przyjechać. To miejsce ma niesamowity klimat!
Mówiła, że są pedal boardy używane na trasie w latach 80-tych.
Tak, jak najbardziej. Wydaje mi się, że pochodzą z ery "British Steel". Super móc je zobaczyć, bo zostały zrobione przez Pete'a Cornisha - ten gość zrobił mnóstwo rzeczy dla różnych grup. Był pierwszym, który zrobił pedal board z różnymi efektami. Fajnie zobaczyć taki kawał historii.
Wracając do nowego albumu: promowany był on przez trzy teledyski. Jeden z materiałem na żywo i dwa... "normalne". Przy kręceniu którego z tych dwóch miałeś największy ubaw?
Ubaw? Uważam, że w ogóle kręcenie teledysków nie ma nic wspólnego z zabawą (śmiech) Kręcenie tych z materiałem na żywo jest fajne, bo się dobrze bawisz na samym koncercie. Ale standardowe teledyski to już ciężka praca, bo do jednej rzeczy musisz robić setki podejść. Tutaj ukłony dla Charliego z Mind Art Visuals, że nas przez to przeprowadził. Dziś ukaże się w ogóle zupełnie nowe wideo. Powinno się ukazać... lada moment (śmiech)
Do którego kawałka?
"Hymn 66".
Ach, spoko wybór. Same koncerty nie mogą się obejść z kolei bez hitów Judas Priest. Czy K.K. odgrywa je tak jak w czasach z Judas Priest czy przejął również jakieś partie Tiptona?
Wiesz co, rzeczywiście K.K. gra w niektórych numerach teraz i partie Tiptona, ale muszę pomyśleć, w których dokładnie... On jest tak zróżnicowanym gitarzystą, że mógłby grać dosłownie wszystko. Parę partii jednak rzeczywiście przejął.
Jest nowy materiał, są stare hity, jest mocny skład - jakie plany koncertowe na rok 2024?
Plany koncertowe na rok 2024...? Mamy już zabookowanych sporo festiwali. Są też poważne plany na trasę po Stanach Zjednoczonych oraz oczywiście po Europie. Tym się aktualnie zajmujemy.
Możesz powiedzieć które festiwale?
Niestety jeszcze nie. Na razie nie mogę niczego ujawnić (śmiech)
W przyszłym roku w trasę rusza Dio Disciples, w którym przez lata śpiewał Owens. Wendy Dio powiedziała jednak, że Tima zabraknie, ponieważ skupia się na KK's Priest. Rozumiem, że to teraz priorytet wszystkich członków grupy?
Dokładnie tak. Wszyscy skupiamy się obecnie tylko i wyłącznie na KK's Priest.
Biorąc pod uwagę Twoją długą współpracę z KK: jak patrzysz na obecny skład Judas Priest? Możesz się bez problemów bawić na ich koncertach czy masz myśli w stylu: "o, tam powinien być KK!"?
Tak, jak najbardziej: ciągle mogę się dobrze bawić. Te kawałki są tam właśnie po to, by się na nich bawić - one nigdzie nie odejdą. I to jest piękne - będzie się można nimi cieszyć po wieczność (śmiech)
I to wszystko co przygotowaliśmy! Na koniec poproszę o kilka słów dla naszych czytelników i polskich fanów grupy!
Cześć wszystkim! Nie mogę się doczekać na to, by przyjechać do Polski i dojebać Wam potężnym heavy metalem! A zobaczymy się całkiem niedługo!