Nervosa to obecnie jeden z najpopularniejszych kobiecych zespołów metalowych. Założona w 2010 roku w Brazylii (a obecnie rezydująca w Grecji) formacja zapisać może na koncie pięć albumów studyjnych oraz... liczne zmiany w składzie. Niezmiennie tym thrash/deathowym statkiem steruje Prika Amaral, która nad nowym krążkiem siedziała tym razem z grecką gitarzystką: Heleną Kotiną. Efekt ich wspólnej pracy - "Jailbreak" - ukaże się 29 października. Z tej też okazji postanowiliśmy porozmawiać sobie z grupą. W ogniu naszych pytań znalazła się Helena, która szybko i zwięźle opowiedziała o zmianach w składzie, statusie Mii Wallace, procesie powstawania najnowszego materiału, koncercie na błotnistym Wacken czy pierwszych występach w swoim rodzinnym kraju. Zapraszamy do lektury!
MetalSide: Hej! Wszystko ok. z audio i wideo?
Helena Kotina: Tak, tak, tak!
To zaczynajmy! Pod koniec września do sklepów trafi nowy album Nervosy - pierwszy nagrany na dwie gitary. Twoja pierwsza trasa z grupą była jednak nieco "inna", bo grałaś na basie. Jak do tego doszło?
To był taki telefon na ostatnią chwilę. Mia Wallace - basistka - miała problemy osobiste i tuż przed startem okazało się, że nie będzie mogła polecieć na trasę po Ameryce Łacińskiej. Znałam już wcześniej kawałki i setlistę, ale wiesz: na gitarze. Było jednak wystarczająco blisko, by łatwo przerzucić to wszystko na bas i wspomóc zespół.
Jak w ogóle wygląda status Mii w zespole? Prika powiedziała, że ciągle jest ona członkinią grupy, tyle że po prostu nie może koncertować. Coś się zmieniło?
Nie, nie - nic się nie zmieniło. Ciągle ta sama sytuacja. Mia jest członkinią grupy i pojawia się na koncertach kiedy tylko może. Dla przykładu: podczas letniej trasy zagrała z nami na kilku europejskich festiwalach. Tak jest i na razie tak to będzie wyglądać: będzie się pojawiać jak tylko będzie mogła.
Co stoi na przeszkodzie do tego, by mogła się poświęcić Nervosie w 100%?
To są sprawy z gatunku tych bardziej osobistych. Jak np. jej praca. Nie może wyjeżdżać na dłuższy okres czasu - musi być obecna na miejscu. Dla przykładu: niektóre dobywające się w weekend koncerty są w porządku, ale już długie trasy całkowicie odpadają.
Prace nad nowym albumie rozpoczęłyście w sekrecie. Jak wyglądały te początki? Bo byłyście wtedy tylko we dwie.
Tak, tak! Na początku, gdy dostałam telefon od Priki, to kończyły właśnie album "Perpetual Chaos". Powiedziała wówczas, że chciałaby mieć drugą gitarzystkę i byśmy już zaczęły pracować nad nowym albumem. Zanim jednak zaczęłyśmy oficjalnie, to najpierw musiała skończyć cały cykl promocyjny "Perpetual Chaos". Cały czas byłyśmy w kontakcie, wymieniałyśmy się mnóstwem pomysłów, zaczęłyśmy budować szkielety kompozycji. Byłyśmy bardzo zajęte i nie było łatwo utrzymać to w sekrecie.
We wrześniu zeszłego roku Diva ogłosiła, że odchodzi by skupić się na własnych projektach. Jak zaawansowane były wówczas prace nad nowym albumem?
Nie zakłóciło to całego procesu. Razem z Priką miałyśmy już wtedy przygotowane... Z połowę materiału? Muzycznie. Później odbyłyśmy parę spotkań, by dalej pracować nad nową porcją muzyki. Kiedy Diva ogłosiła, że zamierza odejść, to nie wpłynęło to na ten nowy materiał, bo nie miałyśmy żadnych wokali czy tekstów - nic od Divy. Kiedy Prika podjęła decyzję o tym, że to ona będzie teraz wokalistką, to już byłyśmy blisko wejścia do studia. Prika weszła i nagrała teksty, wokale, melodie - to wszystko.
A co się stało z Nanu Villalbą? Bo długo nie zagrzała miejsca za bębnami.
Tak. Nanu zagrała jedną lub dwie trasy. Jej sposób myślenia, sposób pracy nie pasował do reszty. Podjęła taką, a nie inną decyzję i jest dobrze. Poszła własną drogą i między nami jest wszystko w porządku.
Wracając do wokali na nowym albumie: kiedy w ogóle doszłyście do wniosku, że rzeczywiście Prika będzie najlepszym wyborem?
Ach, to wyszło tak, że... Prika przyszła i powiedziała, że nie chce znów zmieniać wokalistki. Wiesz, że przyjmie jakąś wokalistkę, która np. po roku uzna, że to wszystko - trasy itp. - są jednak dla niej zbyt męczące. Prika nie chciała po raz kolejny zmieniać głosu zespołu. Chciała być bardziej gitarzystką, ale gdy zaczęła próbować i pobierać lekcje śpiewu, to doszła do wniosku, że da radę. Da radę być jednocześnie gitarzystką i główną wokalistką.
Byłaś zaskoczona, gdy usłyszałaś ją za mikrofonem?
I to jak! Słyszałam ją już wcześniej jak robiła chórki, a podczas trasy po Ameryce Łacińskiej w całości śpiewała jeden kawałek. Nie wiedziałam jednak jak to będzie po skomponowaniu całego materiału pod nią, jak wypadnie nie tylko na całym albumie ale też i podczas koncertów na żywo - z pełnym setem. Pamiętam, że jak byłyśmy w studio i miałyśmy już wszystko - gitary, perkusję itd. - to zaczęła kłaść wokale... Pod koniec dnia zadzwonili do mnie i puścili pierwszy kawałek z w pełni zarejestrowanymi wokalami. Nie wierzyłam w to, jak dobrze to wyszło.
Nie było więc żadnych przesłuchań na wokalistkę? Od razu po odejściu Divy było wiadome, że stawiacie na Prikę?
Tak, od początku. Jak tylko Diva ogłosiła, że odchodzi, to Prika podjęła decyzję - i poszłyśmy tą drogą.
"Jailbreak" to pierwszy album Nervosy nagrany na dwie gitary. Uważasz, że grupa wzniosła się dzięki temu na wyższy poziom? Po trzech singlach fani są zachwyceni tym nowym brzmieniem.
Mhm. Zdecydowanie! To rzeczywiście pierwszy raz kiedy zespół nagrywał album na dwie gitary. Byłyśmy dzięki temu bardziej elastyczne, mogłyśmy więcej zrobić w danej kompozycji. Wiele rzeczy było łatwiejszych do zrobienia. Niektórych w ogóle nie dałoby rady zrobić z jedną gitarą. Mogłyśmy zrobić podwójne solówki i wymieniać się nimi. Mogłyśmy również powkładać tu i ówdzie więcej gitarowych ozdobników.
Miałem okazję przesłuchać nowy album i uważam, że jest bardziej melodyjny niż te poprzednie. Takie było początkowe zamierzenie czy to coś, co wyszło w miarę postępów prac?
Trochę tego i trochę tamtego. Chciałyśmy by nowy album miał melodie i odpowiedni groove. Ale to wyszło naturalnie, bo pamiętam, że od początku, już w tych wczesnych pomysłach te elementy były widoczne - były pomysły i riffy, które bardziej wpadały w ucho. Chciałyśmy iść tą drogą, ale też się nie zmuszałyśmy - wyszło to naturalnie. Co nam się podoba w kontekście tego albumu.
Miałyście wspólną trasę z Cryptą - zespołem byłych członkiń Nervosy. Fajne jest to, że obie grupy grają co innego: Wy bardziej melodyjnie, one z kolei bardziej death metal.
Tak, od początku były różnice pomiędzy naszymi grupami. Crypta to w 100% death metal, Nervosa to głównie thrash, choć oczywiście z wpływami death metalu. Ale tak, z nowym albumem mamy thrash, ale też i ciężkie, melodyjne fragmenty. Obydwie grupy mają więc swoje brzmienie.
Na "Jailbreak" zajęłaś się także partiami basu. Nie szukałyście nikogo przed wejściem do studia? Postanowiłyście zostawić poszukiwania basistki na później?
To było coś, co musiało być szybko załatwione. Mia nie mogła pojawić się w studio. Rozmawiałyśmy z Heliną i dołączyła do zespołu na krótko przed tym jak zaczęłyśmy kręcić pierwszy teledysk. Partie basu nagrane zostały bardzo szybko - musiałyśmy się zmieścić w określonym czasie. Byłam wtedy obecna w studio, wiedziałam jakie są pomysły, znałam poszczególne partie - to było dużo prostsze rozwiązanie.
Poszło szybko i bezproblemowo?
Tak. Proces nagrywania był świetny! Dla mnie to był pierwszy raz jak nagrywałam i jednocześnie mieszkałam w studio - bo to był taki wielki dom, w którym spędzałyśmy całe dni. Świetne było to, że byłyśmy mega skupione. Od samego rana - jak tylko się budziłyśmy - do wieczora. W głowie miałyśmy tylko jedno - skupiałyśmy się całkowicie na naszej pracy.
Pierwszy singiel pojawił się już pod koniec marca. Dlaczego "Endless Ambition" pojawił się tak szybko?
Chciałyśmy wypuścić utwór z nowego albumu po to, by... By ludzie usłyszeli jak zespół teraz brzmi. Jak wypada nowy skład, jak będą wyglądać nowe kompozycje, jak to będzie wszystko brzmieć. Chciałyśmy by było tego więcej - bo jest spora przerwa od marca do lipca.... Nie, sierpnia - wtedy pojawił się "Seed of Death". W każdym bądź razie chciałyśmy jednego singla, którego fani mogliby posłuchać.
Jak wspomniałaś, później dostaliśmy "Seed of Death" i "Jailbreak". Gdzie był kręcony teledysk do tego pierwszego numeru?
Teledysk był kręcony niedaleko miasta, w którym aktualnie mieszkam zarówno ja, jak i Prika. To małe miasteczko w samym sercu Grecji. W okolicy mamy przepiękne krajobrazy - wszystko zrobiliśmy więc niedaleko.
Nie zmarzłyście? (śmiech)
Eee... Było w sumie ok. Nagrywaliśmy to wszystko chyba w okolicy maja. Albo końcówki kwietnia - jakoś tak. Troszkę chłodnawo, ale bez przesady.
No to teraz opowiedz o barze, w którym nagrywałyście teledysk do "Jailbreak". Ciągle stoi po tym wydarzeniu? (śmiech)
(śmiech) Najlepszy teledysk! (śmiech) To nawet nie wyglądało jak kręcenie klipu - to było bardziej jak duża impreza! Wychodziłyśmy na dwór, bawiłyśmy się z przyjaciółmi - kupa śmiechu. Nie wiedziałyśmy czy w ogóle coś takiego jest do zrobienia - potrzebowałyśmy mnóstwa osób, w tym motocyklistów. Na kilka tygodni przed kręceniem stworzyłyśmy wydarzenie. Sporo osób wyraziło zainteresowanie - nie tylko stąd, ale także i z całej Grecji. Dotarło do nas, że będzie zabawnie. Rzeczywiście, tego dnia jak poszłyśmy do baru - wczesnym popołudniem - to już wtedy było mnóstwo ludzi. Jak tylko poleciał pierwszy kawałek, to wszyscy zapomnieli, że tam w ogóle jest operator kamery. Wszyscy znakomicie się bawili i nie zwracali na niego uwagi.
To w ogóle Twój bar?
Tak, tak, tak!
Jak to się stało, że zostałaś właścicielką baru?
Nie miałam tego w planach. Przyjechałam do tego miasta studiować na uczelni sportowej. Ukończyłem ją i pracowałam jako trener personalny parę lat temu. Pewnego dnia pojawiła się okazja do prowadzenia baru - razem z moim chłopakiem. Miał już taki heavy metalowy bar, więc wiedział jak to wszystko działa. Zgodziłam się - brzmiało to przekonująco. To było też wygodne - mam możliwość wyjeżdżania, gdy mi to pasuje, jestem bardziej, że tak powiem, wolna. To jest właśnie moja praca, gdy nie koncertuję. To już szósty rok od kiedy prowadzimy ten bar.
W "When the Truth Is a Lie" gościnnie pojawia się legendarny Gary Holt. Jak to się stało, że zagrał w tym kawałku?
Gary Holt znajdował się na szczycie listy osób, które chciałyśmy by pojawiły się na albumie. Od początku chciałyśmy, by na krążku gościnnie wykonał solówkę jakiś gitarzysta. Uznałyśmy, że co nam szkodzi spróbować - może spodoba mu się ten pomysł i się zgodzi. Jego odpowiedź była niemal natychmiastowa. Był akurat pomiędzy trasami z Exodus, ale znalazł czas, nagrał i przesłał nam solo. Aż trudno w to było uwierzyć! Dla mnie to jak... To wielka rzecz: Gary Holt grający solówkę na albumie, który my nagrałyśmy, który my stworzyłyśmy. Coś niesamowitego.
W "Superstition Failed" mamy z kolei Lenę Scissorhands z Infected Rain. Dlaczego wybrałyście właśnie ją?
Również znajdowała się wysoka na naszej liście. Znamy ją, lubimy ją, lubimy także jej zespół: Infected Rain. Jesteśmy także pod skrzydłami tej samej wytwórni. Chcieliśmy by obok Priki był jeszcze jeden brutalny wokal, ale by jednocześnie był on nieco inny. I barwa Leny była czymś, co pasowało idealnie. Wyszłyśmy z propozycją, a gdy dostarczyła swoje partie, to od razu stało się jasne, że był to znakomity wybór - właśnie o to nam chodziło.
Lena jest też bardzo różnorodną wokalistką - teraz ma projekt, w którym śpiewa bardzo melodyjnie.
Tak. Bardzo podoba nam się jej głos, techniki których używa - są zupełnie inne niż Priki. Podoba nam się ta różnica - dwa różne głosy, ale uzupełniające się wzajemnie.
Za Wami intensywny sezon koncertowy. Pojawiłyście się chociażby na błotnistym Wacken...
(śmiech)
Nasz naczelny był na tym feście i powiedział, że wszystko było gotowe na to, byście wyszły na scenę, ale cały czas nie mogłyście dostać zielonego światła. Skąd opóźnienie?
Tja... To było... Z uwagi na warunki pogodowe tych kilka dni na Wacken było wyjątkowo intensywnych. Cały czas napływały nowe informacje: zatrzymywali samochody, bo wszystko było zalane, później sytuacja z polem namiotowym... "Kurwa, przechodzimy ze złej sytuacji do jeszcze gorszej. W końcu wszystko odwołają". Nam odwołali dodatkowo lot - dosłownie w ostatniej chwili. Otrzymaliśmy bilety na kolejny lot i ostatecznie na terenie festiwalu pojawiłyśmy się tak maksymalnie z godzinę przed planowanym startem koncertu. Od razu jednak otrzymałyśmy informację, by się nie spieszyć, bo i tak będzie opóźnienie. Wydaje mi się, że czekali na zielone światło od policji, straży pożarnej - służby upewniały się, że te tysiące ludzi na pewno będzie bezpiecznych. Wydaje mi się, że ostatecznie nasze opóźnienie wyniosło cztery godziny. Pamiętam jak na backstage'u zaczęłyśmy wypakowywać nasze rzeczy. Wyszłyśmy na scenę chyba o 16:45. Tak, prawie cztery godziny czekania.
Był to więc stresujący dzień? (śmiech)
O tak! (głośny śmiech) Stresujący, ale także bardzo ważny, bo wiesz: grałyśmy na Wacken. Jednocześnie został wypuszczony numer "Seed of Death". Pomimo przeciwności udało się i było dobrze (śmiech)
Nasz redaktor naczelny mówił, że po koncercie była mała impreza na backstage'u.
(głośny śmiech) Tam zaraz impreza! Bardzo dobrze się bawiłyśmy! Cieszyłyśmy się z tego, że wszystko ostatecznie dobrze się skończyło. Bo to naprawdę był dla nas ważny dzień. Niestety tej samej nocy musiałyśmy wyjechać, ponieważ miałyśmy lot na kolejny festiwal. Ale przynajmniej przez tych kilka godzin fajnie spędziłyśmy czas.
Podczas trasy koncertowej pojawiłyście się także w Grecji. To było coś wyjątkowego zagrać w swojej ojczyźnie?
O tak. To było dwa dni temu. Pierwszy koncert odbył się na festiwalu w miasteczku Agrinio. Drugi był częścią festiwalu odbywającego się w Atenach - zagrałyśmy tam razem z Firewind. Nie mogłam się doczekać przyjazdu. To były pierwsze koncerty Nervosa w Grecji. Dodatkowo teraz w zespole są dwie Greczynki: Elena i ja. Granie w swoim kraju, dla ludzi, wśród których widzisz wiele znajomych twarzy było czymś szczególnie wyjątkowym. To było wzruszające.
Na portalu YouTube znajdziemy Twój kanał, na którym wrzucałaś swego czasu covery. Rozumiem, że brak aktywności związany jest z pracą w Nervosa? Masz jakieś plany na jego rozwój czy na razie robisz przerwę od tego typu aktywności?
Muszę wszystko rozplanować - zgrać z grafikiem Nervosy na ten i przyszły rok. Chciałabym bowiem nagrywać klipy, na których pokazuję jak grać poszczególne kawałki z "Jailbreak". Planuję także otworzyć konto w serwisie Patreon, na którym skupię się na udzielaniu lekcji gry na gitarze, analizie solówek, struktur kompozycji, używanych technik. Kanał na YouTube wróci więc do życia, przy jednoczesnym prowadzeniu zajęć przez Patreon.
Wśród coverów na YouTube znajdziemy utwór Judas Priest. Jak wspominasz swoje spotkanie z K.K. Downingiem?
Och, to było... To było coś wyjątkowego. W ogóle się tego nie spodziewaliśmy. Graliśmy w Wolverhampton w jego klubie: Steel Mill. Oczywiście nie wiedziałyśmy czy się w ogóle tam pojawi. Przyjechałyśmy, zaczęłyśmy się rozkładać... I pamiętam jak gadałyśmy z technikiem, który zaczął nam pokazywać pierwsze pedal boardy, których używali K.K. i Glenn Tipton podczas tras z Judas Priest w latach 80-tych. Dla mnie to było jak wizyta w najlepszym muzeum na świecie! (śmiech) Wszędzie wisiały pamiątki z czasów w Judas Priest i nie mogłyśmy uwierzyć w to, że to oryginały. No i tak kręciłyśmy się po lokalu, a tu nagle podchodzi K.K. Downing. Zdążyłam pomyśleć tylko: "Ożesz kurwa!" (śmiech) Dla mnie on i Glenn Tipton to najlepszy gitarowy duet w historii. Byli dla mnie wielką inspiracją. Możliwość spotkania go, rozmowy z nim, pożartowania sobie, usłyszenia od niego mnóstwa ciekawostek - to było coś niesamowitego. W ogóle się tego nie spodziewałam.
A jak wygląda sytuacja z Twoim drugim zespołem: Daffodil? Coś się dzieje?
Tak, była spora przerwa w działalności - z powodu pandemii, zmian w składzie. Teraz kończymy prace nad nowym albumem i prawdopodobnie wypuścimy go gdzieś w przyszłym roku.
Czego możemy się spodziewać po nowym materiale?
Nowy materiał jest bardzo melodyjny - szybko wpada w ucho. Myślę, że fani ciepło go przyjmą.
W zeszłym roku wypuściłaś EP'kę pod swoim własnym nazwiskiem. Pojawi się coś jeszcze?
Hmmm... Nie wiem, dlatego że na EP pojawiły się pomysły, które były gotowe już wcześniej. Miałam plan, że gdy skończą się nagrania do Daffodil, to zacznę pracę nad swoim własnym projektem. To bardziej taki projekt studyjny - nie ma żadnych planów, by stworzyć z tego pełnoprawny zespół i ruszyć w trasę. Chciałam po prostu nagrać i wydać te kawałki - nie chciałam, by kurzyły się gdzieś w szufladzie (śmiech)
I to wszystko co przygotowałem! Dzięki za poświęcony czas i na koniec poproszę słówko dla fanów z Polski. Bo trochę ich tutaj macie!
Tak! Śledźcie nasze poczynania i wyczekujcie 29 września - wtedy właśnie ukaże się nasz nowy album: "Jailbreak". Na pewno pojawimy się po raz kolejny w Polsce - mam nadzieję, że niedługo - by zagrać dla Was wszystkich!