Before the Dawn - "...to moje dziecko"


W zeszłym roku mieliśmy okazję porozmawiać z Tuomasem Saukkonenem o nowym albumie Wolfheart. Już wtedy jednak zahaczyliśmy temat wracającego do życia Before the Dawn. Miał być nowy album w czerwcu i proszę bardzo: 30 czerwca z ramienia Napalm Records ukazał się "Stormbringers". Gdy pojawiła się więc propozycja, by kolejny raz pogadać z tym groźnie wyglądającym, ale jednak przesympatycznym muzykiem, to nie mogliśmy odmówić. Porozmawialiśmy nie tylko o reaktywacji Before the Dawn, nowym albumie i wokaliście, ale też i o nadchodzących koncertach w Polsce. I być może dzięki nam będą one jeszcze bardziej wyjątkowe... No ale pamiętajcie, że w razie czego: co złego, to nie my.





MetalSide: Rok temu mieliśmy okazję porozmawiać przy okazji premiery albumu "King of the North" Wolfheart. Poruszyłem jednak wtedy również i temat Before the Dawn. Powiedziałeś, że nowy album tej formacji powinien ukazać się w czerwcu 2023 roku. I rzeczywiście: krążek wylądował na półkach wraz z końcówką czerwca. Rozumiem, że wszystko szło bezproblemowo? Żadnych przygód po drodze?

Tuomas Saukkonen: Poszło bardzo gładko. Chyba cały cykl produkcyjny nowego Before the Dawn miał za zadanie wyrównać jakąś złą karmę z mojego poprzedniego życia czy coś. No bo zwykle nie idzie to wszystko tak gładko (śmiech) Było zaskakująco łatwo i przyjemnie. Przynajmniej do tej pory. Mam nadzieję, że tak pozostanie (śmiech)

Before the Dawn powraca z nowym składem, ale w 2021 roku dostaliśmy singiel z Larsem. Dlaczego nie współpracowaliście dłużej?

Oficjalnie Lars opuścił szeregi Before the Dawn w... niech no pomyślę... 2009 lub 2010 roku. Był więc poza składem przez bardzo długi czas. W ogóle cały ostatni krążek zrobiliśmy bez niego. Było jednak kilka specjalnych koncertów w ciągu tych 10 lat ze składem znanym z "Deadlight" - trzy takie wieczory. Lars wziął w nich udział i zgodził się także wystąpić na festiwalach. Kiedy postanowiliśmy wydać "Deadlight" na winylu, to od razu postanowiliśmy również zrobić coś specjalnego dla naszych fanów - nie chcieliśmy bowiem brać od nich kasę za po prostu nowe wydanie znanego już materiału. Kiedy wytwórnia wyszła z propozycją winyla, to uznaliśmy, że nagramy bonusowy numer - tylko dla tego wydania. A później zrobimy do niego teledysk. Patrząc na to wszystko z perspektywy czasu uważam, że nie wyraziliśmy się wtedy zbyt jasno w tym temacie. No bo ludzie myśleli, że to comeback, a zaledwie rok później mamy "Downhearted" z zupełnie nowym składem i wokalistą. Nie braliśmy tego pod uwagę, bo dla nas to wszystko było jasne od początku: miał być winyl i dodatkowy kawałek. A że to "Deadlight", to chcieliśmy by utwór został nagrany przez ten sam skład co w 2006 roku. Niechcący wprowadziliśmy nieco zamieszania. Nigdy nie planowaliśmy żadnej reaktywacji tamtego składu.

W tamtym wywiadzie wspomniałeś również, że nowego wokalistę usłyszałeś po raz pierwszy w "The Voice of Finland". Juho zadzwonił do Ciebie mówiąc, że ktoś śpiewa w tym programie kawałek Before the Dawn. Pamiętasz który?

To był "Deadsong". To było niesamowite jak dobrze poradził sobie zarówno z czystym śpiewem, jak i growlami. To wtedy właśnie usłyszałem o nim po raz pierwszy. Później zaczęliśmy wymieniać się wiadomościami. Oczywiste było dla mnie, że jeśli był w stanie dźwignąć ten numer, to nie będzie miał problemu z żadnym kawałkiem Before the Dawn. Jeśli ogarnął go na żywo w telewizji publicznej, przed kamerami i dużą publicznością, no to... Tak.

Jak mu poszło w całym programie?

Był drugi.

To ładnie.

Chyba wszyscy skorzystali na tym, że nie wygrał. To mój osobisty punkt widzenia. No bo w tego typu programach niezbyt dobrze wspierają artystów. Oni tylko biorą kasę, to ma być tylko program, taka "tania rozrywka". Nie zbudujesz na tym długiej, owocnej kariery. Przez ostatnie 10 lat żaden ze zwycięzców nie osiągnął większego sukcesu. Wielu z nich nie doczekało się nawet singla.

Wydaje mi się, że w tego typu programach chcą zrobić ze zwycięzców kogoś, kim nie są.

Dokładnie. Wytwórnie i telewizja chcą szukają po prostu produktu, na którym będą mogli w tym momencie jak najwięcej zarobić. Tak to działa. Chyba więc lepiej dla Paavo, jak i oczywiście dla nas, że nie wygrał. Gdyby było inaczej, to utknąłby z kontraktem, który wiązałby go z The Voice of Finland. A tak mógł do nas bez przeszkód dołączyć i podpisać kontrakt z Napalm Records.

Po The Voice of Finland postanowiłeś współpracować z Paavo, ale jeszcze nie jako Before the Dawn...

Tak było.

Czy któryś z tych wspólnych kawałków stał się numerem Before the Dawn?

Zrobiliśmy jeden numer. Powiedziałem mu, że mam pomysł na kawałek, w którym wykorzystalibyśmy jego głos. Było to pomyślane jako solowa rzecz Paavo - miała być wydana pod jego nazwiskiem, ale ze mną jako kompozytorem. A tym kawałkiem był "Downhearted", który wypuściliśmy rok temu i który znalazł się na albumie. Gdy go ukończyliśmy, to wtedy właśnie pojawił się pomysł na powrót Before the Dawn. Do tego momentu nie było na ten temat rozmów. Gdy powstał "Downhearted", to pomyślałem: "to brzmi jak Before the Dawn!".

A jak się różnił proces tworzenia nowego materiału względem wcześniejszych wydawnictw? W końcu teraz grałeś "tylko" na gitarze i perkusji. No i żadnych wokali.

To akurat była przyjemna zmiana. Fajnie jest pisać teksty i aranżować wokale komuś innemu. Kiedy masz śpiewać swoje własne teksty, to bywa tak, że... są pewne rzeczy, o których po prostu nie chcesz mówić głośno. Zaczynasz się więc powstrzymywać. To jak z pisaniem wiersza. Inaczej wygląda jego tworzenie, gdy masz w głowie to, że będziesz musiał go czytać publicznie. Cały proces był dla mnie trochę "inny". Zwykle pojawiał się pomysł na album, później zaczynałem pisać pierwszy kawałek, który z kolei powodował efekt kuli śnieżnej: doprowadzał do stworzenia reszty materiału. Teraz nagle przez przypadek miałem już pierwszy numer: miałem "Downhearted". Utwór był gotowy w 100% kiedy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że to Before the Dawn. Cały proces już się rozpoczął. Było to dziwne, gdyż zwykle wiem od początku co i dla kogo piszę. A tutaj rozpocząłem tworzenie albumu nie wiedząc o tym.

Mówiłeś też, że "Stormbringers" będzie krążkiem bardziej w stylu "Deadlight" niż "Rise of the Phoenix". Obstawiasz przy swoim? Pomimo zmian w składzie to powrót do wcześniejszych lat działalności?

Tak. Mogę trochę inaczej na to patrzeć, bo... Cóż, stworzyłem ten album w niezbyt dobrym okresie w mojej karierze. Wiedzieliśmy już, że Before the Dawn nie będzie kontynuowane, że to będzie ostatnia płyta. Również z wydawcą było sporo problemów. Gdzie się nie spojrzało, tam pojawiały się kolejne przeszkody. Nie było to dobre dla procesu tworzenia albumu - ta świadomość, że coś lub wszystko się zaraz spierdoli. Nie masz wtedy entuzjazmu, nadziei, czy... Nie oczekujesz niczego od albumu, jeśli wiesz, że jest on tym ostatnim. Poza tym uważam, że to był pierwszy album Wolfheart - "Rise of the Phoenix" był moim przejściem do Wolfheart. Żadnych czystych wokali, więcej blastów i nordyckich elementów w muzyce. Teraz, gdy wiedzieliśmy, że piszemy nowy Before the Dawn, to postanowiliśmy wrócić do naszych korzeni i środkowej części dyskografii: "Deadlight" oraz "Soundscape of Silence".


Before the Dawn za bardzo zbliżył się do tego, co chciałeś robić z Wolfheart. Co więc sprawia, że muzyka tej grupy jest wyjątkowa?

Znów ciężko mi to przeanalizować, bo Before the Dawn to moje dziecko: zacząłem ten projekt, gdy byłem jeszcze nastolatkiem. Dorastałem z tym zespołem, był on dużą częścią mnie. Teraz, gdy odnowiłem tę więź, to... Pytasz, co jest w tym wyjątkowego, "innego"? Odpowiedź brzmi: Before the Dawn. To jak odnalezienie brata, który zaginął 10 lat temu. Nic nie jest w nim wyjątkowego, a zarazem wszystko jest w nim wyjątkowe. To tak duża część tego kim jestem, że nie da się jej wyodrębnić.

Nowy skład Before the Dawn zadebiutował singlem "Downhearted". To było jeszcze zanim podpisaliście kontrakt z Napalm Records?

Tak, robiliśmy ten kawałek przy współpracy tylko z fińską wytwórnią, która kiedyś zajmowała się wypuszczaniem wszystkich naszych albumów na finlandzkim rynku. Kiedy opublikowaliśmy numer, to pojawiły się maile od Napalm Records. Co roku dopytywali się o Before the Dawn: czy zespół będzie działał, bo byliby zainteresowani. Spodziewałem się więc kontaktu po wypuszczeniu tego kawałka.

Mieliście już wtedy coś jeszcze czy tylko "Downhearted"?

Tylko ten jeden numer. Zacząłem już pisać kolejne, ale nie miałem jeszcze niczego nagranego. Znów: to wszystko było trochę dziwne, no bo... To przemysł muzyczny: zwykle musisz ciężko pracować, uderzać głową w ścianę, by coś się zadziało. A tutaj wszystko szło w błyskawicznym tempie. Ledwo zacząłem się zastanawiać nad tym, jakie kawałki chciałbym mieć na albumie, a tu mail od Napalm. Zacząłem się zastanawiać nad tym, by może zagrać latem na paru festiwalach, a tu maile od agencji koncertowych. I nagle mamy trasę po Finlandii, mamy festiwale, mamy trasę po Europie. Sporo rzeczy jakby... No cóż, spadło nam z nieba.
Do wszystkich późniejszych singli powstały teledyski, zrealizowane przez tą samą firmę produkcyjną: Winter Notes Production.

Dlaczego akurat ta firma?

(z delikatnym uśmieszkiem) Bo to moja firma.

(śmiech)

(śmiech) Pracując samemu przy teledysku mogę zrobić więcej za te same pieniądze. Obecnie wypuszczenie wideo tekstowego to komercyjne samobójstwo: nikt tego nie chce oglądać. A stworzenie - minimum! - trzech teledysków do promocji albumu to ogromny wydatek. Wolę zainwestować swój czas, by stworzyć dobre klipy i móc zrobić ich większą ilość, albo sprawić, by miały większe walory produkcyjne niż płacić komuś innemu. A lubię robić teledyski. Zrobiłem wszystkie dla Wolfheart, dla Before the Dawn, a i stworzyłem również parę dla innych zespołów, jak chociażby Ensiferum. To wszystko jest dla mnie bardziej praktyczne. Był jeden... Before the Dawn to część całego procesu. Nie chcę wymieniać tytułu utworu, bo nie chciałbym robić gościowi jakiejś złej reklamy... Ale był taki jeden, co wziął kiedyś jakieś kilka tysięcy euro za teledysk dla Before the Dawn i wyszło strasznie. Byłem bardzo niezadowolony. Pomyślałem wtedy: "to nie może być takie trudne!". "Jeśli płacę gościowi tyle kasy i ostatecznie dostaję takiego kupsztala, że nie nadaje się on nawet do opublikowania na YouTube, to lepiej już się samemu wszystkiego nauczyć". "Przecież to nie może być aż tak trudne!". Okazało się, że jednak jest (śmiech) Łatwo nie było, ale ułatwiło wiele spraw, wiesz? Mogę robić wszystkie playthrough... Teraz wypuszczamy wideo ze studia, jak Juho nagrywał i miksował materiał. Możemy robić takie rzeczy wewnątrz zespołu - nie musimy wynajmować nikogo obcego.

Tak jak na pierwszych albumach Before the Dawn, tak i na "Stormbringers" mamy co nieco elektroniki. Kto odpowiadał za te elementy? Czyżby Saku?

(wskazuje na mnie palcem) Tak. Zgadłeś. To rzeczywiście był on (śmiech)

Razem z Juho odpowiadał z nagrywanie, miks i mastering nowego materiału. Współpracowaliście razem przy płytach Before the Dawn, Wolfheart, RoutaSielu, Black Sun Aeon i Dawn of Solace. Co sprawia, że tak dobrze się dogadujecie pod względem muzycznym?

Cóż, chyba miałem wyjątkowe szczęście, że udało mi się zaprzyjaźnić z tak utalentowanymi ludźmi. (myśli) W trakcie prac nad trzecim albumem Before the Dawn Juho dopiero uczył się nagrywania. Prace nad "Deadlight" już nie odbywały się w prawdziwym studio, ale w jego sali prób. Nie było tam żadnego drogiego, profesjonalnego sprzętu. A teraz jest prawdziwym realizatorem. Miałem to szczęście, że po prostu w pewnym momencie spotkałem na swojej drodze odpowiednich ludzi. I od tamtego czasu stali się prawdziwymi profesjonalistami. Ciągle świetnie się nam współpracuje, więc nie widzę powodu, by cokolwiek zmieniać. To nie jest jak chodzenie do pracy - to spędzanie czasu z moimi najlepszymi przyjaciółmi i robienie wspólnie muzyki. Łączę moje ulubione zajęcie, w więc tworzenie muzyki, ze spędzaniem czasu z jednymi z najważniejszych osób w moim życiu. Jestem naprawdę wielkim szczęściarzem mając ich przy sobie przez tyle lat.

Na żywo w Before the Dawn grasz na nietypowej dla siebie pozycji: tylko i wyłącznie na perkusji. Było dziwnie podczas pierwszego koncertu?

(kiwa głową) Tak. To było... (śmiech) Gram na perkusji od 25 lat i nagrywałem ścieżki bębnów również na wielu albumach Before the Dawn - w naszym katalogu znajdziesz wiele kawałków, w których osobiście gram na bębnach. Zawsze chciałem grać na perkusji, grałem już z innymi zespołami, no ale oczywiście nie z Before the Dawn. I nagle pierwszy koncert po reaktywacji, gramy 75 minut, a więc najdłuższy set w naszej historii, ludzie z co najmniej 11 krajów przybyli zobaczyć to show... Było trochę przerażająco. Ten przedkoncertowy tydzień, był jednym z najgorszych w moim życiu (śmiech) Nigdy tak się nie stresowałem przed żadnym występem. Gdy zaczął się koncert, gdy już graliśmy pierwszy numer, to wszyscy zdaliśmy sobie sprawę z tego, że "jest dobrze", że "mamy to". Wtedy występ ten przeobraził się w jeden z najlepszych w całej mojej karierze. Ale tak: wszystko było inne, szczególnie w porównaniu z Wolfheart! No bo w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyrobiłem sobie rutynę związaną z grą na gitarze i śpiewaniem. Gdybyś zbudził mnie w środku nocy i dał gitarę, to bez problemu machnąłbym Ci godzinny set - tyle razy go robiłem. Teraz byłem w zupełnie nowej sytuacji: nie miałem tego doświadczenia, co było mega-dziwne. Nie czułem się tak od dwudziestu lat.

Gdzie w ogóle odbył się ten pierwszy koncert?

W Lahti. W tym samym miejscu, w którym zagraliśmy nasz ostatni koncert. W 2013 roku.

Teraz masz za sobą zarówno występy klubowe, jak i na festiwalach. Który najbardziej zapadł w pamięć? Pierwszy?

Tak, ten pierwszy. Myślę, że na zawsze będzie w mojej pierwszej trójce. Potrzeba by było... Wiesz, nie był to może największy koncert w naszej historii, nie była to największa scena, ale był to ważny występ w mojej karierze. Musiałoby się zdarzyć wiele rzeczy, by zdjąć go z podium.


Pod koniec roku wyruszasz w trasę koncertową po Europie, na której będziesz grał zarówno z Before the Dawn, jak i Wolfheart. Jak się przygotowujesz do takiego wysiłku fizycznego.

Dużo ćwiczę. Nie tylko muzycznie. Bardzo dużo biegam, dbam o formę fizyczną, bo z pewnością będzie to niezwykle wymagające. Jestem jednak w stanie to udźwignąć. To 25 wieczorów, bez żadnego dnia przerwy - muszę mieć znakomitą kondycję. Wolę jednak dawać dwa koncerty jednego dnia, niż np. robić pod rząd dwie trasy koncertowe. To ciągle więc dla mnie najlepszy scenariusz: mogę zabrać w europejską trasę dwa moje zespoły i po czterech tygodniach wrócić do domu.

Trzeba się będzie także przestawić mentalnie, bo Before the Dawn i Wolfheart to jednak różne muzyczne byty. Pomimo tego, że ciągle poruszające się w obrębie metalu.

Zadanie ułatwia mi fakt, że gram na dwóch różnych instrumentach. Kompletnie różnych. Gdyby to były np. gitara i bas, to byłoby trudniej, bo gra się na nich podobnie. Natomiast gitara i perkusja to już dwa zupełnie inne światy - przeskok pomiędzy setami jest łatwiejszy. Mentalnie też jest inaczej, bo w Before the Dawn siedzę z tyłu - nie jestem tak wyeksponowany. W drugim z kolei jestem frontmanem - muszę niejako zabawiać publiczność.

To na Mystic Festival 2023 zdradziłeś, że odwiedzisz Polskę - jeszcze zanim oficjalnie ogłoszono polskie koncerty Wolfheart i Before the Dawn. Jak wspominasz ten występ? Byłem w pierwszym rzędzie i było zajebiście gorąco.

Było... Zapłaciłbym milion dolarów za to, by ktoś odwrócił scenę (śmiech) Kiedy masz słońce idealnie naprzeciw, a za sobą czarne płachty, to nawet jak jest wiatr, to powietrze nie porusza się w normalny sposób - cały czas krążyło wokół nas gorące powietrze. Granie jeszcze jest ok., ale growlowanie... Czujesz jakby twoje płuca zasysały za małą ilość powietrza. To było jak wspinaczka górska.

W Polsce wiele razy bywałeś już z Wolfheart, ale tym razem po raz pierwszy będziecie pełnić rolę headlinera. Czego można się spodziewać? Oczywiście poza dłuższym setem. Jakaś specjalna oprawa?

Jeszcze nie wiem. Na razie jeszcze rozmawiamy na temat całej produkcji. Z pewnością będzie dłuższy set - wiele razy graliśmy jako support i takie granie przez 40 czy niekiedy 35 minut jest okropne. Jesteśmy w stanie wcisnąć z 5, może 6 kompozycji. Bo nie mamy krótkich numerów. To będzie najlepsza rzecz na tej trasie: grać każdej nocy przez ponad godzinę. Mamy na swoim koncie już tyle albumów, że nawet jeśli wybralibyśmy po jednym numerze z każdego, to już przekroczylibyśmy 45 minut.

Może trochę więcej kawałków z poprzedniego krążka? W końcu wydany został podczas pandemii i nie było możliwości promowania go na koncertach.

To jest właśnie trudny temat. Na pewno będzie jeden kawałek z tego albumu. "King of the North" wyszedł tak szybko, że niejako zastąpił ten poprzedni. Tak po prostu wyszło. Chujowo, ale co zrobisz? Poza tym jeśli nie możesz grać danych kawałków, a później wydajesz kolejną płytę, to już z tą poprzednią nie czujesz takiego związku. Myślę, że mogę już o tym mówić, ale pojawiliśmy się w studio, zaczęliśmy pisać nowy materiał, więc pojawi się - BYĆ MOŻE - w jakiejś formie coś nowego przed startem trasy. Prawdopodobnie dodamy do setlisty jedną całkowicie nową kompozycję. To sprawi, że jeszcze ciężej będzie dodać coś więcej z "Wolves of Karelia". Ale jeszcze nic konkretnego nie ustaliliśmy.

Joonas w pewnym momencie był perkusistą Before the Dawn. Planujesz by np. pojawił się gościnnie w jednym z numerów? Np. na bis? Wtedy mógłbyś wskoczyć z powrotem na mikrofon.

Wiesz co? Nawet o tym nie pomyślałem! Nigdy! A to jest do zrobienia. Tak... Tylko, że mamy kompletnie różne zestawy - nie byłby w stanie odnaleźć się na tym moim. A ja na jego. Myślę więc, że chyba nie spodobałby mu się ten pomysł... Ale tak, nie pomyślałem o tym, a może coś dałoby się wykombinować.

Może na jakimś starszym kawałku jako prezent dla fanów...

No nie? Musimy o tym pomyśleć. Teraz jak już zaszczepiłeś ten pomysł... Jak się uda, to będziesz mógł zgarnąć całą chwałę!

(śmiech)

Że to Twój pomysł! Bo nie wiem dlaczego, ale nigdy mi to nawet przez głowę nie przeszło. Teoretycznie byłoby to bowiem... do zrobienia... Tak...

Na pewno jednak będą starsze kawałki Before the Dawn, ale z Paavo na wokalu. Który z nich, ale śpiewany przez nowego wokalistę zrobił na tobie największe wrażenie?

Dużo z nich robi na mnie wrażenie, bo w setliście mamy numery z każdego z albumów. Możemy zaprezentować nawet materiał z debiutu - a ma on już 20 lat. Mogę ponownie nawiązać więź z utworami, które myślałem, że straciłem te 10 lat temu czy napisałem 20 lat temu. Mamy wokalistę, który jest w stanie zaśpiewać każdą kompozycję z naszego katalogu.

I to wszystko co przygotowałem! Dzięki za poświęcony czas i tradycyjnie na koniec poproszę słówko dla naszych czytelników i fanów w Polsce!

Cóż, mam nadzieję, że spotkamy się na polskich koncertach. To będą nasze pierwsze headlinerskie występy z Wolfheart, a Before the Dawn zabieram do Europy pierwszy raz od 12 lat. Coś wyjątkowego dla obu zespołów. Polecam także sprawdzić grupę Hinayana - kapela ze Stanów Zjednoczonych, która była częścią Ultima Ratio Tour. Tuż przed startem naszej wspólnej trasy wypuszczają w barwach Napalm Records krążek. To będzie świetny zestaw!

zdjęcia: Teppo Ristola




Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 10.09.2023 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!