Tuomas Seppälä: Cześć Tomasz!
MetalSide.pl: Cześć! A co to? Tylko audio?
Tak. Jakość połączenia internetowego nie jest tu za dobra. Myślę, że bez wideo przynajmniej nie będzie problemu z warstwą dźwiękową.
Spoko. No to co? Zaczynajmy! Amberian Dawn właśnie wypuściło swój dziesiąty album - a szósty z Capri na wokalu. Jak to się w ogóle stało, że to właśnie na nią postawiłeś po odejściu Heidi? W końcu posiada zupełnie inny głos.
To było dawno, bo już z jakieś 10 lat temu. Po odejściu Heidi nie szukałem wokalistki z operowym stylem śpiewania - chciałem czegoś nowego, innego. To był jakiś taki czysty przypadek, że ją znaleźliśmy. To chyba było tak, że jeden z moich przyjaciół znał kogoś, kto ją znał - był to więc taki łańcuszek znajomych. Słyszałem, że jest wolna i potrafi śpiewać, więc się z nią skontaktowałem. Później spotkaliśmy się i spróbowaliśmy paru kawałków. Poszło dość szybko.
A znałeś jej wcześniejsze, bardziej popowe dokonania? Bo wypuściła parę radiowych kawałków w Finlandii.
Nie znałem za bardzo jej wcześniejszych dokonań - wiedziałem tylko, że jest zawodową wokalistką. Znałem tylko jej jeden numer. Wiedziałem natomiast, że aplikowała na stanowisko w Nightwish po tym jak zespół pożegnał się z Tarją. Wtedy właśnie nagrała utwór Malmsteena i miałem okazję go usłyszeć. Jestem wielkim fanem Malmsteena i podobał mi się zarówno sam kawałek, jak i sposób, w jaki go śpiewała.
Nie bałeś się reakcji fanów na taką zmianę? W końcu Heidi miała operowy głos, a Capri była bardziej rockową wokalistką.
Kiedy zmieniasz wokalistkę, to musisz się liczyć z tym, że nie każdemu dogodzisz. Niektórzy będą, a inni nie będą zadowoleni. Przy takiej zmianie część z fanów odchodzi od razu, ale gdy zaczynasz promować świeże dźwięki, to jednocześnie docierasz do kogoś nowego - zyskujesz więc nowych fanów. Tak jest chyba w przypadku każdej kapeli.
Czy "Re-Evolution", na którym znalazły się nowe wersje starszych przebojów to był sposób na to, by pokazać tym starszym fanom Amberian Dawn, że nie ma się czego bać? Że Amberian Dawn ma się dobrze?
Tak. Były pewne kawałki, jak np. "Cold Kiss", przy których wiedziałem, że będą brzmieć lepiej z Capri. Chciałem nie tylko pokazać, że będzie mogła zaśpiewać starsze kompozycje, ale że wniesie przy tym do naszej muzyki coś nowego. Niektóre numery są nawet jeszcze lepsze niż z poprzednią wokalistką - może nie wszystkie, ale część na pewno.
Które najbardziej zyskały?
Z pewnością "Cold Kiss" z "Re-Evolution". Co tam jeszcze? Myślę, że "Valkyries" jest dużo lepszy, jak również "Lost Soul". Z drugiej strony uważam, że już taki "River of Tuoni" lepiej brzmi z Heidi. I nie chodzi tutaj o to, kto jest lepszą czy gorszą wokalistką - tutaj najważniejszy jest styl śpiewania. I szalę przeważa słodki śpiew Heidi.
O ile wcześniejsze albumy klasyfikowano jako symfoniczny power metal, to od pewnego czasu używa się wobec Was terminu "ABBA metal". Kto to wymyślił?
To był mój wymysł. Zacząłem używać terminu "ABBA metal” jakiś czas temu i zauważyłem, że media to podchwyciły. Uważam, że jest fajny i dobrze opisuje nasz styl. To metal, choć wyraźnie inspirowany dokonaniami ABBA. Teraz mamy na pęczki kapel grających symfoniczny power metal - jak usłyszysz, że jakaś nowa grupa gra ten typ muzyki, to możesz się spodziewać wszystkiego, bo są setki czy tysiące tego typu kapel. ABBA metal to jednak coś innego, oryginalnego, intrygującego - od razu masz w głowie obraz czym to granie może być. Opisuje samą muzykę.
Na którym albumie Amberian Dawn symfoniczny power metal zamienił się w ABBA metal?
Myślę, że to się zaczęło zmieniać już na "Magic Forest", choć na "Innuendo" już takiego grania było znacznie więcej. Podczas prac nad tym pierwszym albumem jeszcze to nie było tak oczywiste, ale z "Innuendo" już od razu zdałem sobie sprawę z tego, że nasz styl skręcił w bardziej pop-metalową stronę.
Czyli wraz ze współpracą z Napalm Records zaczęliście grać bardziej komercyjnie?
Na to by wychodziło! Już wiesz kogo winić! (śmiech)
(śmiech) A czym powinna się charakteryzować dobra kompozycja spod znaku ABBA metalu?
Najważniejsza jest ta główna linia wokalu - to właśnie na niej powinna się skupiać kompozycja. Dużą rolę odgrywają również chórki - wokale będące w tle. W poprzednich numerach, tych bardziej spod znaku power czy symfonicznego metalu nacisk położony był bardziej na instrumenty. Więcej miejsca dla gitary i klawiszy, więcej wirtuozerii: solówek i technicznych popisów. W naszym nowym stylu najważniejszy jest z kolei śpiew - to on robi tę różnicę.
Na kilku ostatnich krążkach stworzyłeś jednak coś takiego jak "Symphony no.1", która doczekała się już trzech części. Kompozycje te pokazują, że jednak ciężko uciec od korzeni. Myślałeś może by rozwinąć ten pomysł? Nagrać np. cały album w takim stylu?
Hmmm... Myślę, że to jest możliwe. Gdybym chciał stworzyć coś takiego, to... Cóż, jest to możliwe - cały krążek w tym stylu. Na razie jednak jeszcze tego nie czuję. Jeśli mam być szczery, to nie wiem jaka muzyczna przyszłość nas czeka. Nie wiem co znajdzie się na naszym kolejnym albumie, ponieważ nie lubię nagrywać w kółko tego samego. Lubię coś zmieniać - jest to dla mnie orzeźwiające. Robienie podobnie brzmiących numerów byłoby oczywiście łatwiejsze, ale to nie jest dla mnie. Myślę jednak, że możesz się spodziewać jakiejś kontynuacji tej "symfonicznej" serii. Kolejna część na nowym albumie jest bardzo prawdopodobna, choć nie na 100% pewna.
Myślisz już nad nowymi, w pełni autorskimi kawałkami Amberian Dawn?
Troszkę. Wiesz, ze mną to jest tak, ze cały czas mam w głowie jakieś pomysły. Mam w głowie taką własną radiostację, w której rozbrzmiewają różne nuty. Nie jest to jednak jeszcze ten czas, by zacząć z tego wszystkiego tworzyć coś bardziej namacalnego. Czekam na ten odpowiedni moment. Nie chcę się zmuszać, ponieważ nie chcę traktować pisania jak pracy - że "muszę" to zrobić. Czekam, aż będę "chciał" to zrobić. Na ten moment nie chciałbym zaczynać procesu tworzenia materiału na nowy album. Gdyby ktoś mnie zmusił, to jak najbardziej - napisałbym nowe kawałki, ale nie wiem czy byłbym z nich zadowolony. Muszę czuć, że moment jest odpowiedni, że nadszedł właśnie ten czas.
Wróćmy do tematu ABBY. Co sprawia, że tak lubicie ten zespół? No i dzięki czemu ich kawałki, nawet po tylu latach od premiery, są ciągle na topie?
To po prostu dobre kompozycje. Zawsze próbowali stworzyć idealne kawałki: wszystko miało się w nich zgadzać. I udało im się. Nawet pod względem produkcji są… Cóż, są znakomite pod każdym względem: aranżacje, teksty. Oczywiście brzmienie jest inne, bo w latach 70-tych i 80-tych wyglądało to inaczej: inaczej brzmiała perkusja, gitary itd.. Szczególnie charakterystyczne były klawisze. To były czasy przed cyfryzacją - syntezatory były jeszcze analogowe. I myślę, że to właśnie one były jedną z najważniejszych części składowych ich brzmienia. Ja osobiście też obecnie używam tego typu sprzętu. Cyfryzacja zmieniła wiele rzeczy na gorsze, wiesz? Pod wieloma względami brzmienie analogowe jest lepsze niż cyfrowe.
A jak Ci się podobał album "Voyage" z 2021? Udany czy niepotrzebny powrót ABBY?
Ja… Jeszcze go nie słuchałem (śmiech) Może być to zaskakujące, bo tak jak wielu fanów zespołu ABBA byłem bardzo podekscytowany tym, że po tylu latach w końcu dostaniemy coś nowego. Odsłuchałem dwa kawałki i boję się zapoznać z resztą. Obawiam się tego, że materiał nie będzie tak dobry. Te dwa numery, które znam są… niezłe. Można dostrzec w nim znajome motywy, ale brzmienie nie jest już takie samo - w końcu krążek nagrano przy pomocy nowoczesnego sprzętu. Nie jest to już idealne. Ciągle dobre, ale jednak nie idealne. A poprzednie, te stare albumy były właśnie idealne. I dlatego boję się odsłuchać reszty. W końcu będę musiał jednak zmusić (śmiech)
Taki wielki fan, ale jednak długo zajęło Ci nagranie pierwszego coveru ABBA. Dopiero na "Looking for You" z 2020 roku pojawił się "Lay All Your Love on Me". Co tak długo i dlaczego właśnie ta kompozycja?
To trochę dziwne, bo przed "Looking for You" wypuściliśmy siedem czy osiem albumów i na żadnym z nich nie było żadnego coveru. Nie wiem dlaczego, z jakiegoś powodu nie ciągnęło mnie do robienia coverów. W końcu jednak przyszła ochota na coś takiego przy okazji prac nad "Looking for You" i myślę, że to była dobra decyzja. To był fajny eksperyment i wszystkim nam się podobało. Byliśmy także w trasie z Lacuna Coil i mogliśmy zaprezentować ten utwór zanim krążek w ogóle wyszedł. Zauważyliśmy, że fanom się spodobał - feedback był wyjątkowo pozytywny. Również liczba odtworzeń numeru w serwisach streamingowych była wysoka. Podjęcie decyzji o zrobieniu całego albumu było proste - to nie mogło się nie udać. I znów: nie można zadowolić wszystkich, więc niektórym fanom się ten album podoba, innym nie. Mam nadzieję, że nasi starzy fani nie skreślą nas z jego powodu i dadzą nam drugą szansę. Płyta daje jednak możliwość dotarcia do nowych osób, chociażby takich, które słuchają zespołu ABBA.
Czyli cały pomysł na "Take a Chance" narodził się dzięki popularności pierwszego coveru?
To był jeden z powodów. Poza tym pandemia uderzyła zaraz po wydaniu "Looking for You", więc nie mieliśmy za bardzo możliwości ruszenia w trasę. A bardzo ważne jest, by zaraz po premierze promować krążek koncertami. Przez covid nie mogliśmy, a przez to mieliśmy mnóstwo wolnego czasu. Nie chciałem zacząć tworzyć nowych, autorskich kompozycji do czasu aż będę mógł ruszyć w trasę, no ale przerwa zaczęła się wydłużać - pamiętajmy, że ostatecznie trwała aż dwa lata. W pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że to się może ciągnąć i że jednak trzeba coś zrobić. Pojawił się w mojej głowie pomysł na pełny album z coverami, ponieważ łatwo było zacząć prace z materiałem, który już się zna.
W celu osiągnięcia odpowiedniego brzmienia na "Looking for You" wykorzystałeś ponad 20 starych syntezatorów. A jak to wyglądało przy "Take a Chance”? Przebiłeś tę liczbę?
Myślę, że liczba była podobna. Teraz większość wyposażenia należy do mnie - obecnie w moim domowym studio znajdziesz wiele klasycznych syntezatorów. Na poprzednim krążku korzystałem głównie z pożyczonych instrumentów. Później zacząłem jednak kupować coś dla siebie. Brzmienie na obu krążkach jest jednak niemal identyczne. Klawisze tworzą taki specyficzny klimat - są fascynujące.
Zarejestrowanym materiałem po raz kolejny zajął się Mikko Karmila. Co dało "Innuendo", "Darkness of Eternity” i "Take a Chance" jego doświadczenia z pracą z m.in. Children of Bodom, Nightwish czy Stratovarius?
Mikko zmiksował wszystkie kawałki oprócz "S.O.S." - ten zmiksował nasz gitarzysta Emil Pohjalainen. W pracach Mikko najbardziej podoba mi się perkusja - potrafi sprawić, że brzmi ona znakomicie. Podoba mi się również sposób w jaki obchodzi się z wokalami. Mikko jest bardzo utalentowany i ma dobre ucho. Nie trzeba mu dawać zbyt dużej ilości rad - on doskonale wie, co zespół chce osiągnąć. Innym producentom trzeba wyjaśniać pewne rzeczy, tłumaczyć, co dokładnie zamierzamy. Mikko od razu wie co z tego wyjdzie. Gdy otrzyma się pierwszą wersję miksu, to łatwiej nanieść poprawki - są to bowiem głównie drobnostki, niuanse. Nie interesują mnie jego prace z innymi grupami, nie obchodzi mnie to, że pracował z Nightwish czy inną kapelą - to nie moja sprawa. Podoba mi się sposób w jaki pracuje z NAMI. Jestem z tej współpracy bardzo zadowolony.
Pierwszym wyjściem do ludzi w przypadku nowego albumu był wspomniany "S.O.S.”. Dlaczego właśnie on? Chciałeś postawić na takiego pewniaka?
Wydaje mi się, że w ogóle "S.O.S." był pierwszym kawałkiem, który nagraliśmy. Zarejestrowaliśmy pierwszych parę numerów w studio, potem je zmiksowaliśmy i nastąpiła prawie roczna przerwa. Dopiero po niej kontynuowaliśmy prace. Również materiał wideo nagraliśmy rok wcześniej. Głównym powodem wybrania "S.O.S." było więc to, że ten kawałek był już gotowy (śmiech) Mieliśmy zarówno sam kawałek, jak i klip. Łatwo było zacząć promocję od czegoś, co już jest zamiast podejmować niepotrzebne ryzyko.
Później do sieci trafił kolejny klasyk: "Gimme! Gimme! Gimme!" - znów dlatego, że to taki wielki hit?
Taaa… Kiedy siedzisz w muzycznym biznesie, to musisz podejmować decyzje w oparciu o… Wiesz, na albumie masz z pięć czy sześć takich wielkich hitów oraz trzy lub cztery mniej znane kawałki. I rzeczywistość jest taka, że do roli singli musisz wybrać przedstawicieli tej pierwszej grupy. Tak po prostu jest: dzięki nim ludzie o tobie usłyszą, sięgną po nie, ponieważ je znają. Każdy słyszał "Gimme! Gimme! Gimme!", każdy zna "S.O.S.", ale już nie każdy kojarzy "Under Attack” - co by było jakby to on był pierwszym singlem? Za wyborem stała więc ta biznesowa strona naszej działalności. Również wydawca nalegał, by to właśnie hity ukazały się pierwsze - dopiero po nich być może znajdzie się miejsce na coś mniej znanego. Samo "Gimme! Gimme! Gimme!" uważam za jeden z najlepszych kawałków na płycie. Szybki, mocny, świetnie brzmiący.
Jak wspomniałeś, na krążku znajdziemy także te mniej znane kawałki zespołu ABBA. Który numer odkryłeś na nowo podczas prac nad wydawnictwem?
Chciałem by na albumie znalazły się także moje ulubione kompozycje. Jedną z nich jest "The Day Before You Came". Lubię także "Under Attack” oraz… jak to się nazywało? "That's Me"! Nie są to może zbyt znane kawałki, ale uwielbiam je. Taka praca nad utworami, które osobiście lubię - a nie tylko nad hitami - była orzeźwiająca. Bo oczywiście nie byłoby problemem złożenie albumu z dziesięciu przebojów. ABBA miała ich w końcu całe mnóstwo: ze 20 czy 30 takich wielkich hitów. Stworzenie tracklisty z takiej liczby byłoby łatwe, ale jednocześnie… nudne dla zespołu. Dzięki tym mniej znanym kawałkom cały proces był ciekawszy.
Na "Take a Chance" powraca "Lay All Your Love on Me". Ta wersja różni się od tej znanej z "Looking for You"?
To ta sama wersja. Zwykle do pierwszego wydania albumu dodaje się jakiś bonus. W tym wypadku postanowiliśmy dodać właśnie ten kawałek.
Oba numery promujące krążek doczekały się tekstowych wideo. Planujecie jakiś normalny teledysk?
Z uwagi na problemy natury prawnej: nie. Nie możemy po prostu zrobić teledysku do żadnego z utworów ABBA. Możemy tylko stworzyć właśnie wideo tekstowe, lub takie, w którym wykonujemy dany kawałek - ale nie może być w nim żadnej fabuły czy gry aktorskiej. To nie nasze kompozycje, tylko zespołu ABBA - i to oni ustalają reguły.
Jakie więc plany Amberian Dawn na najbliższą przyszłość? Jakaś trasa?
Tak, planujemy trasę koncertową. Mieliśmy zrobić trasę po wypuszczeniu poprzedniego krążka, ale była ona przekładana - chyba ze dwa razy. Teraz w końcu sytuacja się uspokoiła i można ruszać w drogę. Celujemy w wiosnę. Oby się udało, bo już za długo siedzimy w domu.
Trzymam kciuki! Dwa lata bez koncertów to zdecydowanie za długo!
Tak! Teraz największym problemem są… kluby. Tak dużo zespołów obecnie rusza w trasę, że po prostu brakuje miejsca w ich grafiku - wiele miejsc jest już dawno zarezerwowanych. Na szczęście nie musimy się tym zajmować sami - mamy od tego profesjonalnego agenta. Mamy nadzieję, że uda mu się wszystko załatwić!
Również mam taką nadzieję! To by było wszystko co przygotowałem! Na koniec proszę o kilka słów do czytelników MetalSide i polskich fanów Amberian Dawn!
Zaryzykujcie i przesłuchajcie "Take a Chance” mając otwarty umysł - możecie się zaskoczyć! Myślę, że udało nam się nagrać te kompozycje w taki sposób, że brzmią jakby były nasze. To już nie są wyłącznie hity ABBA. Posłuchajcie i być może spotkamy się gdzieś na trasie!
Jeszcze raz dzięki! Trzymaj się!
Również dziękuję! Pa!
zdjęcia: Karri Harju
|