Ex Deo - "Zaraz nastanie czas Nerona"


Nie będzie przesadą jeśli powiem, że Maurizio Iacono to legenda death metalu. Kojarzony jest przede wszystkim z kanadyjskiego Kataklysm, z którym to nagrał 14 albumów. W 2008 roku razem z kolegami z zespołu powołał z kolei do życia Ex Deo - poboczny projekt poświęcony historii Cesarstwa Rzymskiego. I to właśnie przy okazji premiery najnowszej płyty Trzynastego Legionu pojawiła się możliwość rozmowy z tym artystą. Nie mogliśmy odmówić, co nie? Maurizio okazał się bardzo ciekawym rozmówcą, mocno oddanym swojej pasji. Spodziewajcie się więc nie tylko informacji o Ex Deo i Kataklysm, ale także i sporej ilości ciekawostek historycznych!





MetalSide.pl: Cześć! Od razu przepraszam, że wyglądam średnio, ale klątwa Napalm Records: za każdym razem jak mi ustalają wywiad, to jestem tego dnia chory...

Maurizio Iacono: (śmiech) Przykro mi!

Dzięki! Żeby nie tracić czasu: Ex Deo skupia się na historii Imperium Rzymskiego. Skąd Twoja fascynacja właśnie tym okresem historycznym?

Moje korzenie sięgają Włoch: moja rodzina się tam urodziła, więc historia oraz kultura tego kraju towarzyszyła mi... w zasadzie od zawsze. Bakcyla złapałem, gdy zacząłem studiować bliżej jego historię. Odkryłem w jak dużym stopniu przeszłość rzutuje na przyszłość i uznałem, że to ważne, by zagłębić się mocniej w ten temat. Zauważyłem także, że coraz więcej grup zaczyna spoglądać na dawne dzieje - chociażby skupiając się na Wikingach. A najważniejsze i najbrutalniejsze imperium w dziejach pozostawało nietknięte. To był dobry czas na to, aby Ex Deo ujrzał światło dzienne, przynosząc coś na kształt filmowej ścieżki dźwiękowej, skrzyżowanej z death metalem. Chciałem wznieść to na wyższy poziom.

Jak wygląda zgłębianie tematu na dany album? Artykuły na Wikipedii? Książki? Filmy?

Wikipedii jako źródła wiedzy nie polecam, gdyż niektóre artykuły potrafią wprowadzać w błąd. To strona prowadzona przez mnóstwo ludzi, więc znajdą się na niej zarówno sprawdzone informacje, jak również i te całkowicie fałszywe. Bardzo ważnym dla mnie jest, żeby wiedzieć o czym piszę, tak więc czytam wiele książek, czy słucham rozmaitych podcastów. Śledzę też publikacje Mary Beard - to fantastyczna, niezwykle dokładna badaczka, której odkrycia są fascynujące. Staram się więc trzymać jak najbliżej faktów, choć trzeba też zdać sobie sprawę z tego, że niektóre wydarzenia są bardziej mitologiczne - nie da się ich udowodnić. Czasami jest sens jednak wrzucić je do metalowego wydawnictwa, bo sprawiają, że jest ono bardziej szalone.

A co jest takiego specjalnego w postaci Nerona, że postanowiłeś poświęcić jej cały album?

To najbardziej metalowa postać w historii! Zrobił mnóstwo nieprawdopodobnych rzeczy. Spójrz na przykład na słowo "antychryst": pierwszy raz użyto tego terminu opisując właśnie jego. Był w końcu w tamtym czasie największym prześladowcą chrześcijan. Wtedy byli oni nazywani sektą, a Neron chciał się ich pozbyć - wyeliminować zagrożenie. Odwróconych krzyży też nie wymyślili szaleni metalowcy: ludzie, których skazywał na śmierć nie chcieli ginąć jak Jezus Chrystus, więc Cesarz postanowił... ukrzyżować ich do góry nogami. Symbol ten trafił później do muzyki metalowej jako przejaw buntu, co jest ciekawe, gdyż powstał właśnie z niego: osoby skazane na śmierć, nie chciały umierać jak ich Zbawiciel. Symbol przetrwał aż do naszych czasów.

Jeden z poprzednich albumów poświęciłeś Kaliguli. Szaleńcy i psychopaci są ciekawsi niż wielcy wodzowie?

Tak! (śmiech)

No bo w "Romulusie" mieliśmy kilku bohaterów, w tym m.in. Oktawiana Augusta i Cezara, a "The Immortal Wars" zająłeś się całą II wojną punicką.

To 1000 lat historii. Można opowiadać o mnóstwie rzeczy: byli dobrzy wodzowie, wielcy bohaterowie, byli też i totalni szaleńcy oraz bitwy, w których ginęło po 100000 osób. Lubię wcielać się w jakąś postać i cofać się np. do czasów Scipio, Kartaginy i Hannibala, by następnie przejść do kolejnych opowieści. Historia Imperium Rzymskiego pełna jest niesamowitych postaci: można przecież zahaczyć np. Attylę. Ale mając taki zespół jak Ex Deo po prostu nie możesz nie poświęcić uwagi Kaliguli i Neronowi - to w końcu dwóch najbardziej niesławnych cesarzy jacy żyli. Ale mogę ci powiedzieć, że razem z Ex Deo odkryjemy też i nie mniej mroczne, choć zdecydowanie mniej znane karty historii.

Dzięki powieści naszego noblisty - Henryka Sienkiewicza - postać Nerona jest bardzo dobrze znana w Polsce. A jak to wygląda za granicą?

Również i w innych krajach jest to postać bardzo znana. Wszyscy kojarzą Nerona: wiedzą np. że podobno grał na skrzypcach, patrząc jak Rzym płonie. Wiedzą, że prześladował chrześcijan i że był szalony, mordując senatorów - co zresztą przedstawiliśmy w klipie do "Imperator". Chciał się zemścić na elitach. Bo wiesz, można powiedzieć, że był człowiekiem ludu: był muzykiem, aktorem i nie chciał zostać cesarzem. Nienawidził ludzi, którzy za wszelką cenę pragnęli władzy i zrobiliby dla niej wszystko. Tacitus, rzymski historyk, który opowiadał historie o Neronie był za elitami, więc to oczywiste, że przedstawiał Nerona w jak najgorszym świetle - jako szaleńca i potwora. Wpływowi ludzi nienawidzili jego antyestablishmentowego podejścia, gdyż chcieli utrzymać swoje wpływy, ziemie i pieniądze. Podejście Nerona do zwykłych ludzi nie różniło się tak mocno od tego, co mamy teraz. Dla elit niepojętym było też to, że cesarza interesowała muzyka, aktorstwo czy poezja. Dla nich tymi dziedzinami to mogli się zajmować przestępcy - bo artyści nie byli wtedy mile widziani. A on im wprost powiedział, żeby się poszli pierdolić. Zmusił ich do tego, aby słuchali go na arenie, a jak się im nie spodobało, to kazał ich wychłostać (śmiech) To była ciekawa, pełna sprzeczności postać.


Kiedy w ogóle rozpoczęły się prace nad następcą "The Immortal Wars"? Wyszło to podczas pandemicznego przestoju, czy już wcześniej planowałeś tę płytę?

Ostatnią płytę Kataklysm udało się skończyć jeszcze przed pandemią, mieliśmy też już zrobiony teledysk promujący to wydawnictwo. Na początku wstrzymywaliśmy się z wypuszczeniem materiału, ale w końcu uznaliśmy, że to nie ma sensu - końca pandemii nie było widać, a ludzie potrzebowali muzyki. Oczywiście o koncertowaniu nie mogło być mowy, przez co mieliśmy mnóstwo wolnego czasu. Postanowiliśmy więc zabrać się za Ex Deo, tym bardziej że minęło już trzy lata od "The Immortal Wars". Materiał został napisany jeszcze w 2020 roku - w jego drugiej połowie. A wszystko nagraliśmy już w 2021. Jeśli więc idzie o kompozycje, to jest to dość świeży materiał.

Czytałem, że podczas sesji Jean-Francois miał Covida. Jakieś jeszcze problemy po drodze się trafiły?

Akurat z chorobą wstrzelił się pomiędzy albumy (śmiech) Dość ciężko przeszedł tę chorobę - mocno na niego wpłynęła. Możesz trafić tak, że będzie tylko lekki katarek, możesz też wylądować w szpitalu. Przyjemnie nie było, ale na szczęście nie musiał być hospitalizowany. Pokonał to cholerstwo, choć ta sytuacja mocno opóźniła prace nad albumem: od trzech tygodni do około miesiąca zajęło mu dojście do siebie. Teraz już jest niezniszczalny, bo ma przeciwciała (śmiech)

Ja tak właśnie trafiłem, że katar przez jeden dzień i dwa tygodnie na izolacji.

Serio? Nic więcej? No widzisz: można trafić właśnie lekką grypę i nic ponad to (śmiech)

A jak to było z singlem "The Philosopher King", który wydaliście w marcu zeszłego roku? W końcu to kompozycja nie związana z dużym albumem.

Tym razem postanowiliśmy opowiedzieć o dobrym cesarzu, którego poglądy zmieniły sposób postrzegania świata. Chcieliśmy wypuścić samodzielnego singla, sugerując jednocześnie, że pracujemy nad czymś większym. Poradził sobie całkiem nieźle zważywszy na okoliczności - w końcu nie mogliśmy koncertować. Mam nadzieję, że uda się w końcu ogarnąć wszystkie sprawy związane z występami na żywo. Na razie podróżowanie do Europy jest zbyt trudne. Byliśmy z Kataklysm na festiwalu w Szwajcarii - jako jeden z niewielu zespół z Ameryki Północnej zdecydowaliśmy się na wycieczkę na Stary Kontynent. Żeby nie było: przybyliśmy, zagraliśmy, było w porządku. Ale jednak w głowie kotłowała się myśl, że jeśli coś złapiemy, to nie będziemy mogli wrócić do domów. I o to się wszystko rozbija. Na koncertach Ex Deo chcemy Was zabrać do świata antycznego Rzymu - również wizualnie - ale żeby to zrobić, to ta choroba musi być w miarę opanowana. Plany są, ale na razie musimy czekać.

Podobnie jak okładkę drugiego albumu Ex Deo, tak i "Nero" zaprojektował Seth Siro Anton. Co przyciąga Was do prac Greka?

Kaligula i Neron są ze sobą powiązani - chcieliśmy to też odzwierciedlić wizualnie. Oba wydawnictwa miały także tego samego producenta: J-F Dagenaisa. Płyty mają więc podobny ton oraz klimat i chcieliśmy dalej pójść tą drogą. Seth jest moim bliskim przyjacielem, a wręcz bratem. Współpracujemy ze sobą od wielu lat, a ponad 10 byłem menedżerem Septicflesh. Nie wyobrażałem sobie nikogo innego do zrobienia okładki na to wydawnictwo. I odwalił kawał dobrej roboty. Oczywiście praca Elirana Kantora na "The Immortal Wars" także była wyjątkowa, a wręcz pokusiłbym się o stwierdzenie, że to jedna z najlepszych okładek jakie mieliśmy. Ale do "Nerona" bardziej jednak pasował ten makabryczny styl Antona.

Jego okładki rzeczywiście są bardzo charakterystyczne... Takie "złowieszcze".

Tak, zgadzam się. (Maurizio wskazuje na głowę) Tam w środku też taki jest (śmiech)

(śmiech) Wersja winylowa posiada inna okładkę niż CD. Skąd pomysł na coś takiego? Chcieliście żeby fani, którzy kupują różne wydania mieli coś specjalnego?

Nie bazowaliśmy na wynikach sprzedaży. Chcieliśmy, aby to wydanie miało nieco inny wygląd. Chodziło właśnie o to, aby kolekcjonerzy otrzymali coś wyjątkowego. Odwrócone krzyże w tej wersji dobrze pokazują kim był Neron - są symbolem wspomnianego przeze mnie wcześniej buntu.

Czytałem że był jednak problem z dostępnością winyli.

Tak, na szczęście udało się to ogarnąć. To był ogólnoświatowy problem, gdyż zabrakło materiału, z którego robi się czarne krążki. Dotknęło to każdego zespołu i każdej wytwórni. Obecnie jeśli chcesz wypuścić płytę na winylu, to musisz czekać około 6 miesięcy. Szaleństwo, a już pojawiają się prognozy, że w przyszłości ten czas wydłuży się do roku. Z nami jeszcze nie było źle, gdyż opóźnienie wyniosło "zaledwie" około 2,5 tygodnia. Aby jakoś sobie z tym poradzić, to zaczyna się dywersyfikacja produkcji. Wcześniej taki np. Nuclear Blast czy Napalm Records robiły winyle w Niemczech. Teraz zwracają się do firm kanadyjskich, polskich itp., byleby tylko utrzymać terminy. Masakra. Obawiam się tego, że winyli na rynku będzie coraz mniej.

Tylko dla największych kolekcjonerów...

Tylko dla największych kolekcjonerów, którzy będą mieli tyle cierpliwości, by na nie w ogóle zaczekać (śmiech)


(śmiech) Nowy krążek rozpoczyna się przemową Klaudiusza. Skąd ona pochodzi?

Pochodzi ona z nakręconego w latach 30-tych filmu "I, Claudius". Uwielbiam tę przemowę, ponieważ Klaudiusz zawsze był traktowany jako słabeusz, osoba wręcz niepełnosprawna. Po upadku Kaliguli senat doprowadził do tego, że to właśnie on stał się cesarzem, gdyż myśleli, że będą mogli go kontrolować. Okazało się jednak, że Klaudiusz był bardzo inteligentny i nie dał sobą manipulować. Zrobił wiele dobrego dla Rzymu. Ta przemowa jest ważna, ponieważ pokazywała jego poglądy na temat korupcji. Chciał ją powstrzymać, pozbyć się osób żerujących na krzywdzie innych Rzymian. I nagle wchodzi mroczna muzyka i już wiesz, że mu się to nie uda (śmiech) Duszny klimat, złowieszczy pierwszy riff - już wiesz, że jest po gościu. Zaraz nastanie czas Nerona.

Przez lata na płytach Ex Deo przewinęło się trochę gości (Karl Sanders, Stefan Fiori, Mariangela Demurtas). Na najnowszym wydawnictwie pojawia się Brittney Hayes z Unleash the Archers. Jak narodziła się ta współpraca?

To moja przyjaciółka i już nie raz współpracowałem z Unleash the Archers. Moim zdaniem Brittney to obecnie najlepsza metalowa wokalistka na świecie - żeński odpowiednik Roba Halforda. Uznałem, że będzie świetna w roli wojowniczej Boudiki. No i poradziła sobie kapitalnie. W ogóle była ona jedyną osobą, którą poprosiłem o pomoc przy tym krążku. Tak poprowadziliśmy narrację w "The Thirteen Years of Nero", że nie było tutaj miejsca na innych bohaterów.

No to jak już jesteśmy w temacie gości, to jak doszło do zwerbowania Nergala na debiutancki album?

Ojej, to było kopę lat temu! (śmiech) Album "Romulus" i numer "Storm the Gates of Alesia"! Byliśmy razem w trasie, no i po prostu powiedziałem mu: "Słuchaj stary. Robię teraz taki i taki projekt. Co tym myślisz? Chciałbyś wziąć udział?". Odpowiedział: "Jasne. Prześlij mi wszystko!". Wysłałem mu pliki i wkrótce otrzymałem dwie różne wersje tego numeru. Na pierwszej robił sobie po prostu jaja - bo taki już jest (śmiech) Druga już była normalna i wyszła bardzo fajnie - zwłaszcza słynne słowa Cezara na końcu.

Wracając do nowego wydawnictwa, album promowały ciekawe single. Najpierw przedstawienie Nerona w "The Imperator", później wspomniana wcześniej Brittney w "Boudicca", następnie "Head of the Snake" i Agrippina. Trzy single, trzy różne postacie. Dlaczego taki wybór singli?

Najważniejsza była kolejność - nie chcieliśmy wypuszczać numerów zbyt do siebie podobnych. "Boudicca" bardzo różniła się od "Imperator": pierwszy singiel był prostszy, typowo death-metalowy, z charakterystycznym riffem i refrenem. W "Boudicca" przeplatamy już chociażby mocny, męski z głos z czystym wokalem Brittney. "Imperator" utrzymany jest w podobnym tonie co "The Fall of Claudius" i "The 9th at Camulodonum". Później mamy też kawałki jak właśnie "Boudicca", "The Fiddle & the Fire" czy "What Artist Dies in Me...", które są bardziej dynamiczne i w których jest zdecydowanie więcej orkiestracji. Chcieliśmy więc pokazać tę drugą stronę. "Head of the Snake" z kolei to kawałek utrzymany w średnim tempie, w którym ważny jest aspekt psychologiczny: w końcu opowiada o matce kontrolującej poczynania swojego dziecka. I tak otrzymaliśmy trzy single o trzech różnych postaciach, których łączy jednak buntowniczość. Boudicca walczyła o przetrwanie, matka Nerona o większą władzę. "Imperator" musiał być z kolei pierwszym singlem jako wprowadzenie do postaci Nerona.

Teledysk do "Imperator" przypomina "Ostatnią wieczerzę". Biorąc uwagę fakt, że Nero nazywany był antychrystem, rozumiem to świadoma decyzja artystyczna?

(śmiech) Nawet nie wiesz jak trudno było nagrać to wideo! A trudność wynikała chociażby z tego, że musieliśmy go zrobić w Stanach. Zawsze mamy duże wymagania, zwłaszcza jeśli chodzi o autentyczność - i tutaj nie mogliśmy zrobić wszystkiego na 100%. Zazwyczaj kręcę teledyski w Serbii - chciałbym jednak podziałać kiedyś z polską Grupą 13, bo mają świetne pomysły. Wszystkie sprawy ogarniam w Europie, a "Imperator" wyjątkowo robiliśmy w Atlancie. Miałem więc z Florydy przed sobą jakieś 6 godzin jazdy - niewiele, ale jednak trudno było mi się wczuć w rolę Rzymianina będąc w stanie Georgia (śmiech) Na szczęście wideo wyszło całkiem w porządku. Było sporo krwi, a sam klimat przypomina trochę filmy Argento (śmiech)

Akurat jestem wielkim fanem twórczości Dario Argento (śmiech)

No widzisz! No i właśnie w ten jego charakterystyczny styl celowaliśmy.

Duże wrażenie na "Thirteen Years of Nero" robią orkiestracje Clemensa Wijersa. Muzyk pojawił się już na poprzedniej płycie: "The Immortal Wars". Jak do tego doszło?

To kolejny stary znajomy. Prawdziwy geniusz jeśli chodzi o orkiestracje. W przypadku takiej muzy są różne poziomy. Masz np. członków Fleshgod Apocalypse, których kręci klasyka i klawisze, i masz np. Christosa z Septicflesh, który jest w stanie rozpisać numer na pojedyncze instrumenty i dyrygować prawdziwą orkiestrą. Clemens z kolei potrafi zrobić ci ścieżkę dźwiękową do horroru. Świetnie się razem dogadujemy. Na tym krążku ważny był aspekt psychologiczny. Trzeba było stworzyć orkiestracje pasujące nie tylko do samej muzyki, ale także i tekstów poszczególnych utworów. Całość musiała się również rozwijać w odpowiednim kierunku, ponieważ kompozycje ustawione są w porządku chronologicznym. Niektóre pokręcone dźwięki podkreślać więc będą np. stan Nerona. Myślałem, że będzie trudno, ale Clemens nawet się nie spocił - bo jest aż tak dobry. Obecnie robi soundtrack do komiksu o Batmanie dla DC Comics - jest rozchwytywany, gdyż zna się na tym co robi. Jest między nami chemia. Z Jeremiem Klingiem z Venom Inc. zresztą też. Zasiadł on za perkusją i wniósł taki wojskowy styl grania: prosty, ale wyjątkowo mocny.

Widziałem, że na edycji kolekcjonerskiej pojawił się cały bonusowy krążek z orkiestracjami. Może by go tak wypuścić osobno, np. drogą cyfrową?

Niegłupi pomysł, ponieważ ten krążek to nie jest tylko płyta w wyodrębnionymi orkiestracjami. Na albumie masz oczywiście je oraz sekcję rytmiczną, gitary oraz wokale. Ta bonusowej płytce masz tylko orkiestrę, ale co nieco do niej dodano, a niektóre partie wydłużono czy znacznie rozbudowano. To kompletna ścieżka dźwiękowa, przy której możesz sobie nalać kieliszek wina, zapalić parę świec, zamknąć oczy i poczuć się jak w Rzymie (śmiech) Nazywa się "Symphonies of the Antichrist" i to w całości praca Clemensa.

Na dwóch z czterech krążków Clemens wyraźnie odcisnął swoje piętno, a jednak nie jest członkiem grupy. Dlaczego?

Jak nie jest jak jest! A przynajmniej my uważamy go za członka Ex Deo. Niestety nie jest w stanie z nami za bardzo koncertować, gdyż jest bardzo zajętym człowiekiem - sporo czasu poświęca chociażby Carach Angren. Nie możemy od niego wymagać, by pojawiał się w Ex Deo na zawołanie. Dlatego nie jest "klasycznym" członkiem Ex Deo.

Niedawno wróciłeś z trasy koncertowej. Jak się czułeś wracając na scenę po takim czasie?

Zajebiście! Początkowo jednak pojawiała się trema. Zupełnie inaczej koncertuje się teraz niż przed pandemią, a i patrząc na fanów widzisz, że ich zachowanie się zmieniło. Planowaliśmy wcześniej wspólną trasę Kataklysm z Deicide, ale ciągle była ona przekładana. W końcu razem z Glenem uznaliśmy, że najlepszym czasem do przeprowadzenia ataku będzie sierpień. To była chyba pierwsza trasa koncertowa, którą udało się przeprowadzić od początku do końca - bez żadnych strat (śmiech) Niekiedy było trochę stresu, bo wiesz: fani próbowali się do nas dostać, a my musieliśmy uważać, aby nie złapać od nich tego cholernego wirusa. Musieliśmy być ostrożni i zrobiliśmy z naszego autobusu swego rodzaju bańkę, do której nikt nie miał dostępu. No i kurwa udało się: to była pierwsza kompletna, amerykańska trasa koncertowa od czasu pojawienia się wirusa. Dało to nadzieję wielu innym grupom: "jeśli im się udało, to i my możemy dać radę!" (śmiech)

No i w końcu okazja do promowania ostatniego krążka Kataklysm. Bo ukazał się w samym środku covidowej zawieruchy.

Dokładnie tak. Myślę, że właśnie przez to wiele osób przywiązało się do numerów z "Unconquered". Przypominali sobie jak siedzieli zamknięci w czterech ścianach słuchając tego albumu i żywo reagowali na poszczególne kompozycje. Cała trasa było fajnym doświadczeniem, choć oczywiście parę rzeczy dałoby radę jeszcze poprawić. Ciężko jednak wyciągać wnioski na przyszłość, bo każdy dzień przynosi kolejne zmiany w obostrzeniach. Myślę, że czeka nas jeszcze kolejny rok tych bzdur. Pożyjemy, zobaczymy.

W planach macie trasę koncertową po Europie razem z Fleshgod Apocalypse. Trzynasty Legion nie będzie brał jeńców?

Niestety Ex Deo nie będzie. Planowaliśmy wyruszyć w trasę w tym roku, ale została ona przeniesiona na jesień 2022 roku. Myśleliśmy, że się uda ale przez ciągle utrzymujące się obostrzenia niestety nie będziemy mogli przylecieć do Europy. Problemem jest późniejszy powrót do Stanów - zwłaszcza po sześciu tygodniach na Starym Kontynencie. Za dużo koncertów w różnych krajach, a przez to również i zbyt duże ryzyko na to, że coś złapiemy i nie będziemy mogli wrócić do domów. Może jak przepisy się zmienią, to pomyślimy nad czymś innym. Fleshgod Apocalypse trasy nie odwołuje - po prostu będzie inny support. To zresztą kolejni moi dobrzy znajomi i rozumieją moją decyzję. Ex Deo pojawi się tylko na kilku festiwalach typu open-air: w przypadku takich wydarzeń jest łatwiej, bo po prostu wpadasz, grasz i się zwijasz.


A jak w ogóle sytuacja z Francesco? Rozmawiałeś z nim? Wszyscy wstrzymaliśmy oddech, gdy dowiedzieliśmy o jego wypadku.

Tak, rozmawiałem z nim. Mamy ze sobą bardzo dobry kontakt i wspólnie pracujemy nad pewnymi rzeczami. Czuje się już dużo lepiej, choć sama operacja była bardzo skomplikowana: jego łokieć był w strzępach. Na pewno do Was wróci, choć najpierw czeka go kilka miesięcy rehabilitacji.

Z pewnością czeka go gorące przyjęcie! A czymże jest Invictus? Projekt, który niedawno wystartował?

To coś zupełnie nowego. Projekt ten narodził się podczas pandemii, gdyż miałem wtedy mnóstwo wolnego czasu. To ciągle będzie death metal, choć mocno zahaczający o thrash. Muza zdecydowanie bardziej nowoczesna niż Kataklysm, w której będzie też trochę czystych wokali. Odrobina Fear Factory, szczypta Machine Head... Sporo różnych oblicz death metalu zmieszanych razem. Pracujemy właśnie nad debiutanckim wydawnictwem. Płyta powinna ukazać się w tym roku. Nowa rzecz, bardziej melodyjna - zobaczymy jak się przyjmie.

A jakieś plany z Kataklysm?

Europa odpada. Są jednak plany na kolejną amerykańską trasę. Koncentrujemy się na tym, co na pewno możemy zrobić. W Europie zostają tylko festiwale. W ogóle z Kataklysm zamierzamy nieco ograniczyć działalność koncertową: raczej będą takie dwu, trzytygodniowe trasy i ewentualnie występy festiwalowe. 30 lat cisnęliśmy z tą grupą i pora nieco zwolnić obroty. Skupić się na jakości a nie ilości.

Czyli na razie Ex Deo ma pierwszeństwo? Masz już w ogóle w głowie pomysły na kolejną historię? Może "rok pięciu cesarzy"?

Myślałem nad tym! Na pewno nowy album Ex Deo pojawi się przed nowym krążkiem Kataklysm. Przez następnych kilka lat skupimy się właśnie na działalności tej pierwszej formacji.

I tak oto dotarliśmy do końca! Tradycyjnie na zakończenie proszę o kilka słów od Ciebie dla fanów z Polski!

Brakuje mi Was, kurwa mać! (śmiech)

(śmiech)

zdjęcia: Suzzy Iacono


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 06.04.2022 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!