LaNinia - "Wychowaliśmy się na płytach Kata"


LaNinia to stosunkowo młoda grupa, ale w swej krótkiej historii zdążyła już zaliczyć występy u boku m.in. Turbo, Illusion czy Vader. Zespół niedawno wypuścił swój drugi album studyjny. Następca ciepło przyjętego (u nas 8/10) "Loneliness" ukazał się w barwach jednego z największych graczy na polskim rynku: Metal Mind Productions. Postanowiliśmy wyciągnąć parę informacji na temat tego wydawnictwa, a ofiarą naszej dociekliwości został Daniel Ludwiczak - współzałożyciel formacji. I cóż - było szybko, konkretnie i bez zbędnego pitolenia. Zapraszamy do lektury!





MetalSide.pl: Cześć! Jako że pierwszy raz u nas, to zacznijmy od tego kiedy powstała LaNinia!

Daniel Ludwiczak: Zespól powstał w 2017 roku. Założyłem go razem z Januszem - naszym drugim gitarzystą.

LaNinia prezentuje muzykę dość nowoczesną, a jednak na co dzień słuchasz klasyków, z Sepulturą i Vaderem na czele. Skąd więc te ciągoty do mieszania przeróżnych styli?

Nie lubię się zamykać na jeden gatunek. Chcę za każdym razem zaskakiwać słuchacza.

Jakich słów być użył, aby przedstawić muzę LaNinia komuś, kto nie miał z nią jeszcze do czynienia?

Jesteśmy zespołem metalowym. Od tego nie uciekniemy, ale nie mam zamiaru nas do końca szufladkować. Spotkasz u nas mocne riffy, a zarazem piękne dźwięki. Podobnie jest z wokalem - jest bardzo skontrastowany.

A jak dziś patrzysz na wydany w 2018 roku debiutancki "Loneliness"?

Dla mnie to idealny debiut, bo otworzył nam wiele furtek i pozwolił zagrać sporo koncertów. I zyskać uznanie fanów oraz wielu ludzi ze świata polskiej muzyki.

Promując tę płytę zagraliście sporą ilość koncertów. Dzieliliście scenę z m.in. Vader, Corruption, Kat & RK, Turbo czy Illusion. Które występy najmilej wspominasz?

Nie da się któregoś z nich wyróżnić. Jedne bandy znaliśmy wcześniej, inne poznaliśmy dopiero przed samym graniem. Ale każda chwila z tymi ludźmi pozostawiła jakiś ślad w nas.

A zdarzyły się jakieś koncertowe wpadki? Czy może to dopiero przed wami? (śmiech)

Największą zanotowaliśmy w klubie Peron 5. Przed sceną stoi Piotr Wiwczarek z Vader, na backstage Roman Kostrzewski i Kat, a nam pęka naciąg w werblu. Jak myślisz, mieliśmy drugi? Teraz już wiemy, że trzeba się zabezpieczyć na różne sytuacje.


Niestety z powodu covidowych obostrzeń do skutku nie doszła headlinerska mini-trasa "Loneliness". To co? Może z nowym krążkiem się uda?

Musi się udać - przecież nie nagraliśmy tego albumu wyłącznie dla siebie. Czekamy na potwierdzenie dat, które na bieżąco ustalamy.

No właśnie: nowa płyta. Początkowo "Tyrant" miał być... EP-ką! Jak to się stało, że ostatecznie otrzymaliśmy płytę numer dwa? Kiedy została podjęta decyzja o dalszej pracy nad materiałem?

Na decyzję wpłynęło podpisanie kontraktu z Metal Mind. Musiałem ostro się wziąć do pracy i skompletować album. Z jednej strony nie była to łatwa sztuka, a z drugiej: jestem z siebie zadowolony, że potrafiłem stworzyć te kompozycje mimo presji czasu. A niekiedy taka presja nie pomaga.

Jak się miała prezentować oryginalna tracklista EP-ki?

1, 2, 3, 4... (śmiech) A tak poważnie, to mieliśmy już nagrany "Down with the Wicked", "Eclipse of Humanity", "My Tyrant" i "Mandatory Suicide".

Okładka tego wydawnictwa się już nie zmieniła. Daliście BlackTeamMedia wolną rękę w jej tworzeniu czy pracowali według Waszych wytycznych?

Okładkę stworzył Michał Grabowski i jest to kontynuacja naszej współpracy. On jest też autorem obrazu na debiucie. To człowiek, który ma lekkość w przekazywaniu tego, co zawarliśmy w tekstach na płycie.

Debiut ukazał się w barwach Ermland Productions, z kolei "Tyrant" już dzięki Metal Mind Productions. Jak trafiliście pod skrzydła tej doświadczonej firmy?

Debiut wydaliśmy własnym sumptem - to takie lekkie sprostowanie z mojej strony. Natomiast "Loneliness" na winylu został wydany przez Pana Winyla, Tomasza Olszewskiego, we współpracy właśnie z Ermland Productions. A jeśli chodzi o Metal Mind, to wysłaliśmy do nich EP-kę i uzyskaliśmy pozytywny odzew. Przyznam szczerze, że to także niemała zasługa Piotra Luczyka z zespołu Kat.

Krążek ukazał się jako jewelcase. Wiem, że jesteś wielbicielem czarnych krążków (sam zresztą mam "Loneliness" na winylu) - co z wersją na ten właśnie nośnik?

Mam nadzieję, że ona ukaże się już niebawem - takie chodzą słuchy.


Płytę promował bardzo dobry teledysk do "My Tyrant". Gdzie kręcone były zdjęcia do tego klipu?

Kręciliśmy go na terenach przy zachodniej granicy województwa lubuskiego.

Są plany na kolejne "ruchome obrazki"?

Oczywiście. To będzie nie lada niespodzianka. ("niespodzianką" okazał się klip do "Mandatory Suicide", którego premiera odbyła się tuż po przeprowadzeniu tego wywiadu-dop.red.)

Teksty "Tyrant" mniej lub bardziej bezpośrednio dotykają motywu tyranii. Można więc Waszą drugą płytę nazwać concept-albumem?

Zdecydowanie. Takie było założenie naszego wokalisty Mateusza, by poruszać się w jednej, jasno sprecyzowanej tematyce.

Pewnym wyjątkiem jest "Malum in se". Cóż takiego zainspirowało ten kawałek?

Ja wiem, czy wyjątkiem? On także bezpośrednio dotyka tyranii, tylko że tej w ujęciu domowym. Tekst dotyczy niedawnych wydarzeń w Luboniu pod Poznaniem i znęcania się fizycznego oraz psychicznego ojca nad swoim 10-letnim synem. Autorem tekstu jest nasz basista.

Podobnie jak na "Loneliness", tak i na "Tyrant" usłyszymy sporą liczbę... niestandardowych instrumentów. Czym tym razem wzbogaciliście swoje brzmienie?

Jarek dołożył instrumenty o dość egzotycznych nazwach jakich do tej pory nie znaliśmy: Rabab-e kashmiri, tar-e azeri, saz, baglama, tampura, bendir, riq , shourangiz.

W ogóle sporo na nowej płycie motywów orientalnych. Co Was tak fascynuje w muzyce Bliskiego Wschodu?

Te instrumenty pojawiają się tylko w utworach, gdzie poruszyliśmy temat wojny. Chcieliśmy w ten sposób w przenośni połączyć ludzi - narody, nie dzielić ich, jak to cały czas ma miejsce.

W uchwyceniu klimatu tego regionu pomogli Jarek Niemiec i Małgorzata "Maggie" Gwóźdź z Saratan. Jak z kolei doszło do zaangażowania tych muzyków?

Jarka poznałem na koncertach Vader i po którymś spotkaniu i wspólnych rozmowach zapytałem czy nie dołożyłby czegoś od siebie. Zawsze chodziło mi po głowie to, żeby połączyć nieznane na co dzień nam instrumenty z ciężkimi gitarami oraz nadać im w pewien sposób spójność z tematyką liryczną w danym kawałku. Małgosia dołożyła swoje mistyczne wokalizy, które nadały dodatkowego klimatu. Małgosię polecił mi Jarek, ponieważ jest wokalistką w zespole Saratan, który wspólnie tworzą.

Na krążku znajdziemy cover Slayera. Dlaczego właśnie ten kawałek wzięliście na warsztat?

To był okres, kiedy Slayer ogłosił zakończenie działalności i pomyślałem, żeby chociaż w taki sposób oddać im hołd - tak powstał cover "Mandatory Suicide". Zależało nam, żeby to był cover w naszym stylu, by nie odbiegał od charakteru LaNinia. Do tego kawałka zaprosiłem Piotra. Piotr Luczyk, to osobowość muzyczna, która miała duży wpływ na scenę polskiego metalu. Wychowaliśmy się na płytach Kata. Piotr sprawił, że ten cover jest jeszcze bardziej wyjątkowy. Między innymi dzięki niemu możemy dotrzeć do większego grona słuchaczy ciężkich brzmień poprzez podpisanie kontraktu z Metal Mind.

Skąd w ogóle pomysł, aby to właśnie jego zaprosić? Ostatnimi laty nie miał w końcu zbyt dobrego PR-u (delikatnie mówiąc)...

A znasz Piotrka? Mnie udało się go poznać prywatnie i to spoko facet. Natomiast nie próbujemy wchodzić do żadnego z "obozów", które chyba tworzą głównie fani. Powiedzenie, gdzie dwóch się bije, a trzeci korzysta nie ma w tym wypadku zastosowania. Na debiucie wsparł nas Jacek Hiro, więc widzisz, jaki mamy stosunek do muzyków. A w gruncie rzeczy najbardziej cierpią na tym oddani fani.

A jaki jest Twój ulubiony album Kata?

"Oddech wymarłych światów".

Wróćmy do "Tyrant", bo gości na nim... jeszcze więcej. W których kawałkach usłyszymy z kolei Macieja Gładysza i Rafała Tarachę?

"Petrichor" nagraliśmy z udziałem Maćka, natomiast "Malum In Se", to wokalne popisy Rafała Tarachy.


Podobnie jak na debiucie, tak i tutaj mamy na końcu niezwykle melodyjny, instrumentalny kawałek, który przywodzi na myśl... The Cure. Czyżby to miała być nowa tradycja? Skąd takie granie u kapeli metalowej?

To pomysł po części zaczerpnięty od Soulfly i Maxa Cavalery, ale zrobiliśmy to po naszemu. "Petrichor" jak wiadomo, to nazwa powietrza / unoszącego się kurzu po upalnym dniu kiedy spadnie deszcz. To według nas forma oczyszczenia - w przenośni. Płyta zaczyna się w końcu od kawałka "Confession" (czyli "spowiedź"), przechodzi przez turbulencje duszy w czasie trwania 9 numerów i kończy właśnie na "Petrichor", do którego zaprosiłem wspomnianego wcześniej Macieja Gładysza, ponieważ jego wrażliwość muzyczna pasuje tu idealnie.

Druga płyta na półkach sklepowych - jakie więc plany LaNinia na najbliższe miesiące?

Przygotowujemy się do koncertów, dużo czasu spędzamy obecnie na tych działaniach, no i nieustannie ogrywamy nowy materiał.

I to by było na tyle! Dzięki za poświęcony czas i tradycyjnie: na koniec poproszę o słów kilka dla naszych czytelników!

Zapraszamy Was do nabycia albumu i na koncerty, które już niebawem!

zdjęcia: Magdalena Kujawiak


Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 26.12.2021 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!