MetalSide.pl: Cześć Grzegorz! Wiesz, że nasz poprzedni wywiad robiliśmy w... 2008 roku? Jak to jest możliwe? (śmiech)
Grzegorz Kupczyk: Hej! Cóż, czas jak rzeka (śmiech)
Na początek porozmawiajmy o najnowszej płycie CETI. Premiera albumu "Oczy martwych miast" odbyła się kilka miesięcy temu. Jak z tej perspektywy patrzysz na ten materiał?
Jestem zachwycony, zarówno zawartością krążka jak i przyjęciem tego materiału przez fanów i nie tylko. Nawet osoby nie zawsze pozytywnie ustosunkowane do CETI przyjęły ten materiał wręcz entuzjastycznie
Jest coś co chciałbyś zmienić, czy też poprawić? A może jesteś w 100% zadowolony z efektu końcowego?
Ten materiał jest "SKOŃCZONY" - tam nie ma już nic do dodania. Wszystko jest na 150% (śmiech)
Materiał na płytę skomponowałeś z basistą Tommym. Czy reszta zespołu nie miała chęci na komponowanie, czy też są jakieś inne powody takiego podejścia do tworzenia nowej muzyki?
Powiedzmy, że Tomek miał wenę. Nie chcę i nie będę nigdy hamować kogokolwiek, kto ma pomysł i właśnie wenę twórczą - byłoby to głupie i mało logiczne. W końcu wszyscy pracujemy dla dobra firmy CETI. Jeżeli więc ktoś ma pomysł to "jedziemy z koksem". Nie mam, czy może nie mamy, ambicji być ponad którymś z nas.
Z tego co wrzucaliście w social mediach - sesja nagraniowa odbyła się w ekspresowym czasie kilku dni. Jak to rzeczywiście wyglądało - przeszliście przez studio jak burza?
Niczego nie upiększaliśmy - było dokładnie tak jak podaliśmy. Muzycy byli bardzo dobrze przygotowani. Ewentualne (dosłownie) drobne zmiany, które przychodziły nam do głowy w trakcie sesji były stosowane w trybie "nagłym/ekspresowym". Nie chcieliśmy stwarzać precedensu - wszystko miało być "naprawdę". Chodziło nam o przekazanie czystej energii i szczerości oraz o możliwość pełnego zaprezentowania tego materiału podczas koncertów.
Wreszcie-nareszcie zaśpiewałeś po Polsku! Od początku wiedziałeś, że ta płyta będzie polska? Czy też rozważany był wariant angielskojęzyczny?
Praktycznie od początku. Nie przypominam sobie jakichś specjalnych rozmów na ten temat. Marysia zawsze była zwolennikiem polskiego, Później też i Tomek. Ja też przyznaje, że trochę się rozleniwiłem i nie chciało mi się już pisać po angielsku, czy w wypadku gdy pisał Tomek: uczyć się tego wszystkiego. Własne teksty zostają szybciej w głowie (śmiech) W razie potrzeby są materiały gotowe do produkcji i zawsze można anglojęzyczne wersje zrealizować - to nie problem.
To co tak naprawdę skłoniło Ciebie do przejścia na język Polski?
Lenistwo i... komercja! (śmiech) Zauważyłem, że fani oczekują tekstów polskich, uznałem więc, że będzie to doskonale pojęte komercyjne podejście - jak widać myślałem w dobrym kierunku (śmiech)
 A jaki był zamysł okładki? Czy w jakiś sposób łączy się z tekstami zawartymi na płycie?
Ciarki mnie przechodzą gdy patrzę na okładkę tego albumu. Nieprawdopodobne jak bardzo jest ona prorocza. Teksty również, a w kontekście grafiki nabierają one dodatkowego znaczenia. Za okładkę odpowiada Jerzy Kurczak. Całą resztę zrobił, wspaniale jak zwykle, nasz "nadworny" grafik: Piotr Szafraniec.
W warstwie muzycznej nie sposób zauważyć, że zdecydowanie jest mniej klawiszy. Co się stało, że Marysia została tak mocno "ograniczona"?
W sumie wbrew pozorom jest klawiszy więcej niż na poprzednim albumie i są one również bardziej... powiedzmy że zadziorne. Użycie brzmienia klasycznego Hammonda dodało tej muzyce większego "poweru". Marysia nie została ograniczona: sama zawsze decyduje o aranżach swojego instrumentu. Uznała, że muzyka jest na tyle gitarowa, iż uwypuklanie klawiszy może zbytnio ją na "Oczach martwych miast" "zmiękczyć". Nie ma u nas w zespole parcia do pierwszeństwa i forsowania jakiegokolwiek instrumentu. Tak jak wcześniej powiedziałem - wspólnie pracujemy dla dobra firmy.
Nakręciliście teledysk do utworu "Oczy Martwych Miast" - jak wyglądał dzień zdjęciowy? Szybko z tym obrazem się uwinęliście?
Tak, poszło "z rzędu" (śmiech) Tyle tylko, że było bardzo gorąco. Upał dawał nam się we znaki. Rozpoczęliśmy zdjęcia około 11, a skończyliśmy chyba w okolicach godziny 16-tej. Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale chyba tak jakoś to było.
Album miał również od razu premierę na vinylu. Czy od razu mieliście plan wydania na tym nośniku? I czyj to był pomysł - zespołu, czy wytwórni?
Od razu zakładaliśmy, że będzie winyl. Zresztą Metal Mind Productions też zakładało od samego początku wydanie tego albumu na "placku". Do produkcji winylowej nasz realizator, Mariusz Piętka, zrobił specjalny master. Przyznam, że ten album odtwarzany z czarnego krążka jest jak z kosmosu. To niesamowite wręcz, ale gdy włączyłem winyla to chyba z 5 razy słuchałem - szok!
Jeśli już jesteśmy przy wytwórni, to czy jako zespół macie wpływ na to w jakiej wersji ukaże się CD? Wiesz, że fani narzekają na digipacki? A zwykłego "plastiku" dla nowego CETI nie ma...
Mamy wpływ - oczywiście. Metal Mind Productions zawsze ustala z nami tego typu drobiazgi i nie tylko te... Ja akurat lubię digipacki tak więc dla mnie jest OK (śmiech) Gdyby firma chciała wydać to w sposób tradycyjny - nie oponowałbym. Dla mnie tak naprawdę bez różnicy. Liczy się zawartość.
 Po wydaniu płyty zespół zapadł w pandemiczny sen. Jak się z tym siedzeniem w domu czujesz? Przecież normalnie CETI jeździłoby po klubach i promowało nowy album...
Przyznam, że nie jest łatwo. Łatwiej by było, gdyby nie pozamykali siłowni itd. Robimy regularne próby, tworzymy nowe utwory, praktycznie mamy materiał na kolejną płytę. Masz rację, bylibyśmy w trasie, bo mieliśmy zakontraktowane kilkadziesiąt koncertów - najwięcej w okresie sierpnia, września i października. Szkoda gadać... Zdążyliśmy zagrać dosłownie jeden koncert i za tydzień już było po zawodach.
Zespół nie koncertuje, ale Ty gdzieś tam występowałeś. Opowiedz o tych koncertach. Szczególnie o tym akustycznym z Wojtkiem Hoffmannem.
Wojtek występował w zastępstwie za Wojtka Kubiaka, który wtedy miał poważny problem rodzinny. Ten projekt to wspominki. Śpiewam najsłynniejsze kawałki z okresu mojej działalności w Turbo. Czasem dokładamy coś z Whitesnake, ale raczej rzadko. Ten projekt powstał niejako pod naporem fanów. Dostawałem setki maili z pytaniami i wręcz prośbami, aby coś takiego zrobić. Jest to więc ukłon w ich stronę. Te recitale są praktycznie prawie zawsze wyprzedane. Doskonała zabawa i "wspólnota" z publicznością.
Jakieś kolejne masz zaplanowane, czy w obecnej sytuacji nie ma szans i opcji na zagranie czegokolwiek?
Nic nie wiem. Jestem trochę zdezorientowany. Nie potrafię więc na ten moment odpowiedzieć na to pytanie.
A jak ogólnie żyjesz w tych dziwnych pandemicznych czasach? Jak bardzo zmienił się rytm Twojego dnia? Jakie widzisz plusy (o ile takie są) tej ograniczonej aktywności zawodowej?
Jest nudno (śmiech) Nie ukrywam też, że i troszkę ciężko. Jestem człowiekiem przyzwyczajonym do dość aktywnego trybu życia. Odebrano mi możliwość wykonywania pracy, zarobków, odebrano mi siłownię, a tym samym możliwość uprawiania sportu, odebrano mi również rozrywkę. Do tego mamy krótkie dni i trudno się pozbierać. Całe szczęście mamy próby, robimy cały czas nowe kawałki. Ostatnio pootwierały się niektóre siłownie jak i pojedyncze knajpki - będzie można więc poczuć choćby namiastkę normalności. Czy widzę plusy? Tak - "poznałem" kilkuset znajomych. Niektórych przestałem obserwować, innych zablokowałem, jeszcze innych unikam (śmiech) Oczyściło się podwórko (śmiech)
W CETI mamy dwóch nowych muzyków - gitarzysta Jakub dołączył w 2019, a perkusista Piotr to całkiem nowy temat. Jak chłopaki wpasowali się w zespół?
Kuba wpasował się natychmiast, czujemy się z nim tak jakbyśmy grali ze sobą od dawna. Piotr to jeszcze "świeżak" w naszej załodze, ale jest doskonałym kompanem i muzykiem. Z nim również czujemy się doskonale. Po ostatnich zawirowaniach z bębniarzami wreszcie się unormowało. To doskonały skład.
Kurczę... zmroziły mnie ostatnie wieści odnośnie zdrowia Mucka... cóż można powiedzieć oprócz życzeń szybkiego powrotu do zdrowia?
No niestety... Mucek czuje się bardzo źle i coraz częściej boimy się o niego. Bardzo martwimy się o jego zdrowie. Ma tak wiele chorób w sobie... a do tego przeszedł zawał. Wesoły, kochany i oddany przyjaciel, "człowiek-muzyka" - z której musiał nagle zrezygnować. Ten stan dobija go jeszcze bardziej, więc staramy się go pocieszać i na tyle ile to możliwe: spotykać się z nim.
 W zeszłym roku w TVP pokazano "widowisko muzyczne" zatytułowane "Dorosłe dzieci". Z Twojego komentarza opublikowanego na FB wynika, że zupełnie nie miałeś pojęcia o tym programie i wykorzystaniu Twojej twórczości? Przybliżysz naszym czytelnikom tę sytuację?
Dla mnie to skandal! Tak, ani Ja ani Wojtek nie mieliśmy pojęcia o takim stanie rzeczy, o zamiarze wykorzystania naszej spuścizny bez jakichkolwiek ustaleń. Być może odrobinę przesadzam, ale według mojej opinii zwykła przyzwoitość i kultura wymaga zapytać lub choćby skontaktować się z autorem muzyki czy w ogóle z kimś z wykonawców. Absurdalna bezczelność i ignorancja ze strony TVP - chociaż może im właśnie o to chodziło? W Rosji do dzisiaj maja w d... prawo autorskie. Może zbliżamy się w tej kwestii do naszych wschodnich przyjaciół? Ja nie jestem twórcą Dorosłych Dzieci - to kompozycja Wojtka Hoffmanna, jednak podobnie jak jego, tak i mnie ubodło stawianie nas w takiej sytuacji.
Jak myślisz z czego wynika takie nie szanowanie polskich artystów? Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby ktoś w ten sposób potraktował np. Rolling Stones...
Sami muzycy są sobie winni. Pozwalają, aby traktowano ich właśnie w podobny sposób. To długa i bardzo kontrowersyjna tematyka. Nie ma sensu tutaj o tym dywagować. Może przy innej okazji.
Wracając do przyjemniejszych tematów - jakie ciekawe płyty ostatnio przesłuchałeś? Co najczęściej kręciło się w Twoim odtwarzaczu w tym roku?
Ostatni album Bonamassy "Royal Tea", poza tym Whitesnake, Judas Priest i wiele innych płyt, których już nie pamiętam. Co nie znaczy oczywiście, że mi się nie podobały (śmiech) Dzięki dużej (nie zamierzonej) ilości czasu uzupełniłem swoja płytotekę o wiele unikalnych pozycji (także winyli) - niekoniecznie rockowych. Odkryłem także w muzyce rockowej czy metalowej ogromną ilość inspiracji muzyką poważną i to bynajmniej w tych, o których wiemy, ale także w tych, u których wydaje się to wręcz niemożliwe. Słuchałem i słucham też dużo jazzu i białego bluesa. Jak zwykle w moim odtwarzaczu gości też muzyka poważna - uspokaja, buduje nastrój (śmiech)
Cóż, pomału zbliżamy się do końca tego wywiadu, więc zapytam przekornie o plany zespołowe na 2021 rok...
Trudno cokolwiek planować w kwestii koncertów, ale spotykamy się regularnie: gramy, opracowujemy nowe piosenki. Praktycznie mamy repertuar na kolejny krążek, a ciągle powstają kolejne kompozycje... Cały czas utrzymujemy kondycję, trenujemy aby po tym całym bałaganie wyjść na scenę z tarczą, a nie na tarczy.
A czego życzyć Tobie oprócz zdrówka?
Koncertów, koncertów i jeszcze raz... pieniędzy (śmiech)
I to wszystko co przygotowaliśmy. Serdecznie dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Ostatnie słówko do czytelników MetalSide zostawiam tobie. Cześć!
Przede wszystkim przepraszam, że to tak długo trwało, ale mam kilka słów na swoje usprawiedliwienie (śmiech) Moi drodzy, przede wszystkim nie dajcie się ogłupiać, patrzcie trzeźwo i ze zrozumieniem. Trzymajcie się ciepło abyśmy wszyscy jak po długich, dupowatych wakacjach mogli spotkać się podczas koncertów! Zdrowia!
zdjęcia: Justisza i Sławek Jankowski
|