Alhena - "Druga rodzina"


Zespól Alhena powstał w 2010 roku i dosyć szybko wydał pierwszą EP' kę. Wkrótce rozpoczęły się prace nad nowym albumem i jesienią 2014 rozpoczęła się sesja nagraniowa, którą ukończono w... 2019 roku! O płycie "Breaking the Silence... ...by Scream" (i nie tylko) porozmawialiśmy z perkusistą Piotrem. Ciekawi jesteście tej "najdłuższej sesji nagraniowej w historii polskiego "show biznesu"? Zapraszamy do wywiadu. Specjalnie nie przedłużamy wstępu, bo Piotr okazał się baaardzo rozmowny i sporo tekstu przed Wami. Zapraszamy!





MetalSide.pl: Cześć! Po raz pierwszy gościcie na naszych łamach, więc poproszę o kilka słów historii zespołu. Gdzie i kiedy powstała formacja Alhena i jak wyglądały te pierwsze lata.

Piotr Grugel: Cześć Piotrze! Dziękuję za ugoszczenie na Łamach MetalSide!
Zasadniczo, Alhena pochodzi z Bydgoszczy, przynajmniej tak twierdzi Wikipedia (śmiech) Jednak w tej chwili w składzie Alheny są osoby dojeżdżające ze Żnina i z Torunia, z czego jedna pochodzi z Nakła nad Notecią. A powstaliśmy formalnie w styczniu 2010, więc kawałek czasu temu. Był to taki moment, w którym członkowie stanowiący pierwszy skład Alheny odeszli ze swoich poprzednich zespołów, ale postanowili nie składać broni. Jeszcze nie. Każdy czuł potrzebę tworzenia i głód grania. Jakoś tak się sprawy potoczyły, że spotkaliśmy się, porozmawialiśmy i postanowiliśmy spróbować stworzyć coś nowego. W międzyczasie poznaliśmy Kaśkę, naszą pierwszą wokalistkę. Kasia była wówczas jedyną osobą bez wcześniejszego doświadczenia scenicznego, niemniej władała bardzo ciepłym i mocnym głosem i potrafiła się nim posługiwać. Słychać to zresztą na pierwszej EP'ce. No właśnie, po kilku koncertach i roszadzie na stanowisku basisty zarejestrowaliśmy pięć ze zdaje się siedmiu skomponowanych do tego czasu utworów. Ku naszemu przemiłemu zdziwieniu, EP'ka została bardzo ciepło przyjęta przez media polskie i zagraniczne, doczekując się blisko setki recenzji na całym świecie! Dosłownie całym, bowiem recki spływały z Niemiec, Holandii, Grecji, Irlandii, a nawet ze Stanów! Z Kanady zdaje się też coś było. W Polsce natomiast była wzmianka m.in. w czasopiśmie Metal Hammer, a to już coś! Chyba po prostu dobrze się wstrzeliliśmy zespołem female-fronted z muzyką o silnie progresywnym zabarwieniu w tamten czas. Dla nas w każdym razie było to ogromnym zastrzykiem energii i motywacji do dalszych działań. Wiesz, taka wspólna myśl, że jest nadzieja na coś więcej. W końcu niecodziennie piszą o Tobie i Twojej muzyce w różnych serwisach na świecie, więc tym bardziej dostaliśmy przysłowiowego wiatru w żagle.

W swojej historii zaliczyliście sporo przetasowań w składzie? Co było tego przyczyną?

Proza życia. Przeprowadzki do innych miast, nadmiar obowiązków zawodowych, czasem zmęczenie materiału, czy po prostu inne spojrzenie na różne kwestie, co uniemożliwiało kreatywną współpracę. Wiesz, takie bardzo ludzkie sprawy. Nie znajdziesz w tych historiach sensacji, czy gorących romansów (śmiech) Jesteśmy grupą przyjaciół i pasjonatów, Alhena nie jest dla nas źródłem utrzymania i nie wiem czy z taką muzyką w takim kraju jak Polska kiedykolwiek będzie. Niemniej, aby taki zespół mógł funkcjonować i reprezentować swój poziom, to w priorytetach każdego musi znajdować się dość wysoko. Chyba od razu za rodziną i pracą zawodową. Bo jak wiesz, prowadzenie zespołu to dużo więcej niż ot, przychodzenie na próby. To również dużo pracy w domu, czy to nad materiałem, czy też nad różnymi sprawami formalnymi, które też się zdarzają i bywają przy tym bardzo czasochłonne. Nie każdy jest w stanie temu sprostać, zwłaszcza że tempo życia jest duże i nikt nie cierpi na nadmiar czasu.

Od wydania EP'ki ("Alhena") do premiery pierwszej płyty upłynęło aż osiem lat. Co było powodem tak długiej przerwy pomiędzy tymi wydawnictwami.

Oj, powodów było sporo. Miało miejsce dużo dziwnych przeciwności losu, które pewnie nie jeden zespół doprowadziłyby do zawieszenia, czy nawet rozwiązania. Wiedz, że materiał był skomponowany i czekał na rejestrację od około 2013 roku. Sesja nagraniowa rozpoczęła się jesienią 2014, a definitywnie zakończyła jakoś w pierwszej połowie 2018. W dużej mierze miały na to wpływ wspomniane roszady w składzie. Dodatkowo, w międzyczasie straciliśmy salę prób, co skutkowało przymusowym wstrzymaniem działalności na kilka miesięcy. Na sam koniec miało jeszcze miejsce poważne zawirowanie w kwestii szaty graficznej płyty, które skończyło się tak, że w ogóle zmieniła się osoba wykonująca okładkę. To też kosztowało nas nieco czasu. A kiedy już i przez to przebrnęliśmy, wymęczeni, ale żywi, z nagranym i gotowym do wydania materiałem w ręku, postanowiliśmy nie wydawać go własnym sumptem. Ten scenariusz przerabialiśmy już przy EP'ce i tym razem chcieliśmy zrobić to dobrze, zwłaszcza, że długo czekaliśmy na tę płytę. (śmiech) Więc kolejnym etapem było poszukiwanie wytwórni, a potem sam proces wydawniczy. Na koniec tego całego zamieszania zorientowaliśmy się, że nastał rok 2019.

Wasza debiutancka płyta "Breaking the Silence... ...by Scream", miała swoją premierę w 2019 roku. Opowiedz jak wyglądała sesja nagraniowa i jak ją wspominasz.

Oj, to była dłuuuuga sesja. Prawie tak długa jak historia którą zaraz Ci opowiem, więc usiądź wygodnie w fotelu i nalej sobie duży kielich wina (śmiech) Po skomponowaniu i dopracowaniu materiału na płytę, zebraliśmy środki na to przedsięwzięcie i wstępnie zaplanowaliśmy terminy. Ale zaczęły pojawiać się problemy, najpierw ze składem. O ile pamięć mnie nie myli, to kiedy już nagrywałem ślady perkusji, pożegnaliśmy się z basistą Grzegorzem. Było to jesienią 2014 roku. Na domiar złego, jakoś w międzyczasie rozstaliśmy się też z Martą (wokalistką-przyp.) na jakiś czas. Wiesz, to trochę wszystkich dobiło, bo kosztowna sesja nagraniowa w toku, a tu skład się sypie. Kwestia instrumentarium nie była może aż takim problemem, bowiem skomponowane już linie basu mógł w ostateczności zarejestrować sprawny muzyk sesyjny, co też miało miejsce. Na płycie słychać pracę Jędrzeja Kołeckiego, który wspomagał nas wcześniej na koncertach. Kolega Jędrzej wbił ślady basu na przełomie wiosny/lata 2015. Ale problemem był wokal, bowiem zależało nam, aby na płycie rozbrzmiewał głos osoby, która będzie też rozpoznawalną twarzą Alheny, po prostu, naszego frontmana. Przyznasz, że to założenie wydaje się bardzo racjonalne. Przesłuchiwaliśmy kandydatki, ale jakoś to ciągle nie było TO. Wiesz, nas to też strasznie męczyło, a to zmęczenie sięgało już momentami zenitu i pewnych granic wytrzymałości. Ale zdarzyło się tak, że mieliśmy na koniec maja 2016 umówiony koncert w Miejskim Centrum Kultury w Bydgoszczy i wskutek pewnych zawirowań wystąpiła z nami gościnnie Marta. Ten koncert to była istna petarda i chyba w głowie wszystkich coś tam świtało, że byłoby fajnie, gdyby nasze drogi się zeszły. Niestety, nikt wtedy nie powiedział tego na głos. Dopiero jakoś jesienią, czy zimą doszło do takiej rozmowy, czy nawet serii rozmów, wskutek których ostatecznie zeszliśmy się z Martą. Po kilku wzajemnych deklaracjach, Marta rozpoczęła nagrywanie partii wokalu, ale znów, sprawy życiowe skutecznie to zahamowały, wskutek czego ten etap został ukończony dopiero w lipcu 2017. Potem jeszcze sprawy miksu, masteringu, dopieszczania, aby efekt końcowy był zbieżny z naszymi założeniami i oczekiwaniami. A to też z różnych przyczyn trochę trwało. Nie do końca rozumiem dlaczego, ale cały ten okres, od samego początku, był jakiś taki wariacki, burzliwy i pełen dziwnych przeciwności losu. Zwyczajnie wisiało nad nami jakieś złe fatum! I jeśli liczyć czas od pierwszego wejścia do studia, do wiekopomnych słów "OK, mamy to", to była to chyba najdłuższa sesja nagraniowa w historii polskiego "show biznesu", a nawet sam TOOL pozazdrościłby nam długiego ogona! (śmiech) A bardziej na poważnie, to było tyle przeciwności nie do końca wiadomego pochodzenia, że niejeden zespół by się dawno poddał i rozpadł. Na szczęście przetrwaliśmy tę trudną próbę, nie tylko czasu.

Łooo matko... rzeczywiście droga przez mękę (śmiech) Udało się zrealizować wszystkie założenia jakie mieliście przed nagrywaniem płyty? Czy jest coś czego nie udało się zrobić do końca?

Przede wszystkim, planowaliśmy w tym momencie mieć już dwie płyty na koncie! (śmiech) Materiał na kolejną jest już niemal gotowy i poważnie myślimy o jego rejestracji. Wszyscy mamy nadzieję, że unikniemy podobnej klątwy przy przyszłej sesji nagraniowej, ale tu już wybiegam w przyszłość. Owszem, jest kilka planów, których jak dotąd nie udało nam się zrealizować, ale w kontekście tej płyty, hm, chyba nie. Poza tym koszmarnym poślizgiem o który pytałeś, to chyba zrealizowaliśmy wszystko co zakładaliśmy, choć w absolutnie nieadekwatnym do tego czasie.


Ciekawi mnie tytuł tego wydawnictwa: "Breaking the Silence... ...by Scream" - możesz wytłumaczyć jego koncept?

Z przyjemnością! Znaczenie jest dwojakie. Pierwsze jest dosłowne i stanowi parafrazę słów autorstwa Natt (jednej z poprzednich wokalistek zespołu-przyp.) do utworu "Awakening". Drugie, mniej dosłowne, związane jest właśnie z długim milczeniem z naszej strony. Ta płyta to swoiste przerwanie tego milczenia, wręcz krzyk "Halo, jesteśmy, żyjemy, działamy!"

Na płytę trafiły cztery utwory, które znalazły się na EP'ce z przed ośmiu lat. Nie baliście się, że ten materiał może odstawać od nowszych numerów?

Na płycie są wszystkie utwory z EP'ki, choć przyznaję, nie jest to takie oczywiste, bowiem jeden nazywa się inaczej. Jak już wspominałem, kiedy nagrywaliśmy EP'kę, to mieliśmy skomponowanych więcej utworów i drogą głosowania wybraliśmy te, które weszły wówczas na tamten minialbum. Z kolei na płycie długogrającej znalazły się ich odświeżone wersje, nagrane od nowa, momentami nieco bardziej dopracowane, niektóre z nowym tekstem, jak np. "Better". A i "Nemesis" na EP'ce był przecież instrumentalny, więc tu jest jego zupełnie nowa odsłona. Zatem odpowiadając na Twoje pytanie, nie, nie baliśmy się o to, że jakieś utwory będą odstawać. Zdecydowanie bardziej będzie odstawać nowy materiał, ale to już będzie nowa płyta, inny album, nowy etap i kolejny rozdział w dziejach.

Jedna kompozycja ("You Lost Me") wypadła z programu płyty. Taki był plan od początku, czy może jakieś inne czynniki zadecydowały o tym?

Ależ nie wypadła! Dawny "You Lost Me", to obecny "Lost"! (śmiech) Utwór dostał całkowicie nowy tekst, stąd też zmiana tytułu.

(śmiech)... to mnie macie! (śmiech) Jaki był odbiór "Breaking the Silence... ...by Scream" wśród recenzentów? Były jakieś niesłychane komplementy, czy też jakieś niebywałe porównania?

Recenzje są na ogół pozytywne, co bardzo nas cieszy. Zdarzają się krytyczne uwagi, ale po zastanowieniu, spora ilość takich uwag jest kierowana gustem recenzującego. Żeby nie być gołosłownym, jeden recenzent skrytykował brak growlujących, lub chociaż screamujących kobiecych wokali i w ogóle brak szatana, twierdząc że tytuł płyty sugerował mu taki obrót sprawy. Inny natomiast pochwalił czyste wokale i w ogóle głos Marty, nie spodobał mu się natomiast dodatek w postaci naszego gościa, który growluje w jednym z utworów. Było to o tyle zabawne, że te recenzje pojawiły się dzień po dniu, więc te zaprzeczające sobie uwagi po prostu rzuciły nam się w oczy. Tym samym uświadamia to, że nie idzie swoją twórczością dogodzić każdemu i zawsze będzie tak, że to, co ktoś uzna za mocną stronę, ktoś inny zwyczajnie skrytykuje. A czy były porównania? A owszem! Najwięcej właśnie w kwestii wokalu! Większość recenzentów uznało, że Marta ma w sobie coś z Anneke van Giersbergen, znanej obecnie z projektów Vuur, Ayreon, ale najbardziej kojarzonej z nieodżałowanym Gathering, którego była wokalistką przez całe 13 lat. Nie jestem tu wystarczająco obiektywny, aby w pełni odnieść się do tego porównania, niemniej uważam je za ogromny komplement pod adresem przede wszystkim Marty! Wiesz, Anneke to jednak światowa ikona.

Zdecydowanie tak! W recenzji napisałem: "Opowieści snują się dosyć wolno, ale opowiadane są dosyć bogato. Mnóstwo w tym graniu przestrzeni, czarowania dźwiękiem i przeróżnych ozdobników". A jak Ty byś opisał muzykę zespołu Alhena? (śmiech)

Staramy się, aby nasza muzyka była nieszablonowa, niebanalna i zaskakująca, pełna pomysłów i dopracowana, ale niemęcząca technikaliami. Staramy się uciekać od schematów zwrotka-refren, co w zasadzie jest znamienne dla prog rockowego, czy prog metalowego grania. Pamiętam, że kiedy wypuściliśmy pierwszą zapowiedź nadchodzącej płyty w postaci teledysku perkusyjnego do utworu "Alhena", to padła skądś opinia, że w tym jednym utworze zmieszczono tyle pomysłów, że niejedna popowa kapela zrobiłaby z nich całą płytę! (śmiech) I gdyby się nad tym chwilę zastanowić, to chyba jest w tym sporo prawdy.

zdjęcie: https://vspectrum.blogspot.com

Coś w tym jest (śmiech) Jak wygląda komponowanie muzyki w zespole Alhena? Kto ma najwięcej pomysłów i najwięcej do powiedzenie w kwestii nowych kompozycji?

Z tym akurat różnie bywa. Czasem ktoś przynosi motyw, w którym potem wspólnie rzeźbimy. Staramy się nagrywać na próbach wymyślone zagrania, aby w domu, ze świeżym spojrzeniem ocenić, czy się toto nadaje, czy może wymaga jeszcze dopracowania. Zdarzało się, że ktoś przynosił pomysł na cały, lub niemal cały numer, ale wiadomo jak to jest, kiedy dochodzą partie poszczególnych instrumentów. Trzeba wówczas sporą część przebudować, aby powstała spójna całość. Z utworów, które powstały bardzo szybko, z pojedynczego pomysłu i chyba na jednej próbie był "Lost", czyli "You Lost Me" z EP'ki. Ale ten utwór opiera się wokół jednego motywu, chyba jak żaden inny kawałek Alheny. Co do drugiej części pytania, trudno mi ocenić kto ma najwięcej pomysłów, zwłaszcza, że skład Alheny się zmieniał i różne osoby miały różny udział w powstawaniu poszczególnych utworów, co zgodnie z prawdą jest wyszczególnione w książeczce. Podobnie jest z nowym materiałem na kolejną płytę. Jest to wspólna praca i nie potrafię ocenić czyi wkład jest największy.

Jak powstają tak rozbudowane kompozycje jak na przykład: "Every Time"? dużo potu trzeba przelać na salce, żeby to wszystko tak świetnie zagrało?

Ojjj dużo. (śmiech) A na poważnie, akurat "Every Time" jest utworem, który powstał dość dawno, jeszcze z pierwszą wokalistką i pierwotnie miał zupełnie inną linię melodyczną. Po zmianie dużo zyskał, stał się w zasadzie zupełnie innym utworem, choć w sferze instrumentalnej niewiele się zmieniło. Nie pamiętam już, jak długo ten utwór powstawał, czy przez trzy próby, czy przez pięć, ale na pewno przez kilka intensywnych, parogodzinnych spotkań całej naszej piątki siódme poty z nas wyciskał. (śmiech) Są utwory, które wymagały bardzo długiego dopieszczania, jak "Alhena", czy "Awakening", ale są też takie, które z nas niemalże wypadły, jak "Like a Doll". Ten ostatni jakoś tak wyjątkowo szybko się urodził, nie pamiętam, czy zaczęło się od nucenia Marty, czy od mojego stukania, czy brzdąkania Tomka (gitarzysty-przyp.), ale wszystko jakoś tak się spięło, że cała podstawa powstała zdaje się na jednej próbie! I to pomimo faktu, że dość dużo się w tym kawałku dzieje. Oczywiście, utwór wymagał późniejszego dopracowywania, na przykład solówki gitarowej i klawiszowej, ale to już była praca indywidualna w końcowym etapie. Tak czy owak ten utwór powstał w rekordowo krótkim czasie, a jak się wkrótce później okazało, jest on bardzo koncertowy! Ku naszemu zaskoczeniu i wielkiej uciesze.

Jak to się stało, że trafiliście pod skrzydła wytwórni Around Music i jak układa się ta współpraca? Na co możecie liczyć w związku z tą współpracą?

Oj, to kolejna długa telenowela, więc polej sobie drugi kielich (śmiech) Jak już wspomniałem, postanowiliśmy że nie będziemy wydawać tej płyty sami. W dzisiejszych czasach nie jest to żaden problem, bowiem koszty tłoczenia, druku czy konfekcjonowania końcowego produktu jakim jest namacalna płyta CD, są dziś - że tak powiem - znośne. Ale przerabialiśmy to z EP'ką i to doświadczenie dało nam pewną informację zwrotną w kwestii jak daleko możemy zajść sami. Wiesz, to już od dawien dawna nie są te czasy, że jak jesteś w czymś dobry, to w końcu ktoś Cię zauważy i "pchnie na szerokie wody". Dziś wszystko trzeba skrupulatnie planować i wytrwale realizować, inaczej znikniesz w oceanie milionów naprawdę dobrych kapel, które nigdy nie wypłynęły poza pewne zamknięte grono. Postanowiliśmy zatem stać się częścią większego przedsięwzięcia, którego machina ma już przepracowane pewne tryby, bo wiadomo, że "całość" to więcej niż suma części składowych. Zrobiłem więc z Patrykiem (basistą zespołu-przyp.) research w temacie wydawnictw muzycznych, większych i mniejszych, w Polsce i zagranicą. W przypadku tych większych, zadziwiłaby Cię konsolidacja dosłownie całego rynku! Dla nas szokiem było to, ile znanych, choć niedużych wydawnictw jest firmami-córkami dużych, a ile tych dużych jest obecnie już tylko szyldami, zaś szyldy te w rzeczywistości należą do tzw. "wielkiej czwórki". Wskutek tego researchu powstało coś w rodzaju drzewka genealogicznego, którego analiza wykazała, jak bardzo korporacyjne, czy raczej inkorporacyjne są to zależności, nawet w kwestiach wielu małych labeli wydających niszowe zespoły. Wiadomo z czym to się wiąże, więc ta ostatnia konkluzja znacząco ostudziła nasz zapał. Zrobiliśmy więc ostrą selekcję, najpierw skupiając się na wydawnictwach potencjalnie zainteresowanych taką muzyką. Większość z nich miała na swojej stronie zakładkę kierowaną do poszukujących labelu zespołów, z informacją na temat jak wysłać promopack. Wymagania były różne, niemniej stworzyliśmy taki promopack w dwóch wersjach językowych i porozsyłaliśmy zgodnie z indywidualnymi wytycznymi adresatów. Sporo zagranicznych wydawnictw odpisało odmownie, choć kilka prosiło o kontakt w przyszłości. I nie wiem czy to kurtuazja, czy jak sami pisali, obecne nasycenie rynku po ich stronie, niemniej fakt jest taki że pofatygowali się i odpisali. Nie można tego natomiast powiedzieć o wydawnictwach polskich, ani małych, ani większych, nawet tych, do których pisałem z pewnego polecenia. Cóż, pewne wnioski się nasuwają. W międzyczasie dostaliśmy jeszcze jedną odpowiedź, nieistotne już od kogo, ale propozycja była skrajnie niepoważna! Nie rozumiem po co ten label w ogóle udostępnia dane kontaktowe. Ale to było już bez znaczenia, bowiem byliśmy w trakcie poważnych rozmów z Around Music. Mirka i Marcina, czyli osoby tworzące Around Music znam od wielu lat. Kurcze, nie pamiętam dokładnie gdzie i kiedy padła propozycja wydania płyty Alheny, chyba na którejś edycji Festiwalu Rocka Progresywnego w Toruniu, którego jesteśmy z Mirkiem stałymi bywalcami, a ponadto jego firma jest jednym z patronów tego zacnego festiwalu. Tak czy owak jego wydawnictwo wydało wcześniej płyty zespołów Art Of Illusion, Yesternight. Mirek i Marcin przesłuchali całości materiału, stwierdzili "OK, dajemy to!", omówiliśmy szczegóły umowy wydawczej i tak się nasza współpraca zaczęła.

No, to tyle w temacie jak trafiliśmy pod skrzydła Around Music. A jak układa się ta współpraca? Wiesz, liczymy ze strony Around Music na dwie rzeczy. Pierwsza, to szeroka dystrybucja płyty, szersza niż jeden sklep internetowy. Nie wiem jakie są szczegółowe plany wydawnictwa, ale według zapewnień Mirka, kroki Around Music w tym kierunku zostały już podjęte. Druga rzecz na którą liczymy, to właśnie wsparcie w kwestiach możliwości koncertowania. Na razie nie mam możliwości oceny tej sfery współpracy, bowiem ogólnoświatowa epidemia całkowicie zablokowała wszystkie wydarzenia koncertowe, więc z przyczyn niezależnych od nikogo, jeszcze nic w tej materii razem nie zdziałaliśmy. Niemniej izolacja nie będzie trwała wiecznie, a nawet spodziewam się w swoim czasie naturalnego wysypu takich wydarzeń, bowiem ludzie są głodni koncertów i to po obu stronach barierek! A kiedy to już nastąpi, chętnie odpowiem na tę część pytania! (śmiech)




Jak sobie radzicie z tym przymusowym zamknięciem w związku z epidemią? Coś ciekawego w obozie zespołu Alhena się dzieje?


Każdy sobie radzi na swój sposób. Większość z nas została wysłana na pracę zdalną, co wbrew pozorom oznaczało dużo więcej pracy i nierzadko mniej kasy. Pomijając aspekt ekonomiczny, czasu na takie działalności jak Alhena było jeszcze mniej. Owszem, były pomysły co do zrealizowania jakiegoś zdalnego klipu, wiesz, nagranie partii w domu, zmontowanie tego i wpuszczenia w sieć, ale ostatecznie nie było realnej możliwości aby to zrealizować. A i nasz kontakt ograniczał się do telefoniczno-internetowego. Teraz trwa w kraju proces zwany dumnie "odmrażaniem gospodarki", więc i próby będą wznawiane. Niemniej wszystkie plany, głównie koncertowe, szlag trafił.

Jakie plany na przyszłość? Koncerty to na razie wielka niewiadoma, ale coś tam sobie planujecie?

Na pewno podniesienie się z tego przymusowego letargu. Ta część rynku jest wciąż bezlitośnie zamrożona i ten stan rzeczy jeszcze trochę potrwa, więc próbujemy wykorzystać czas inaczej. Może powstanie trochę nowego materiału? Jak tylko będzie możliwość, to na pewno trzeba będzie w końcu ruszyć z koncertami. Padła nawet pewna propozycja, Miejskie Centrum Kultury w Bydgoszczy współorganizuje koncerty online w ramach akcji #ZostańWDomu. Wiesz, koncert bez publiczności na scenie MCK, profesjonalnie nagłośniony, oświetlony i filmowany kilkoma kamerami, emitowany na żywo w sieci. W obecnej sytuacji to super sprawa, naprawdę niesamowita i godna podziwu inicjatywa! Bardzo się z tej propozycji ucieszyliśmy, jednak ktoś podjął decyzję, że pomimo wielkiej sceny MCK, warunkiem wystąpienia jest maksymalnie czteroosobowy skład. To nas formalnie zdyskwalifikowało i zarazem trochę podkopało morale. Ale jest szansa, że jeśli będzie kolejna seria tychże koncertów, to na innych, nieco luźniejszych zasadach. Więc czekamy z nadzieją na pomyślny rozwój wydarzeń. Docelowo, aby zwiększyć zasięg naszych działań, chodziło nam po głowie skorzystanie z usług agencji koncertowej, która mogłaby w pewnym zakresie wesprzeć nasze działania. To na razie luźny pomysł, jednak wydaje się sensowny. Zobaczymy. Zresztą, jak już opowiadałem wcześniej, kiedy skończy się ten uciążliwy stan epidemii i rynek imprez muzycznych również zostanie odmrożony, liczymy też na wsparcie ze strony Around Music w tej materii.

Jakie masz koncertowe marzenie muzyczne? Z kim chciałbyś pojechać w trasę? Szalej, wymień ze 3 zespoły Twoich marzeń.

Tylko trzy? Ojej, poczekaj! Tool, Tesseract, King Diamond! Albo nie, lepiej In Flames, Metallica, Disturbed! A może bardziej spójnie będzie, z Jinjer, Nightwish, Within Temptation, albo Lacuna Coil, Epica, Sirenia?... Ehh, nie potrafię się zdecydować, bo marzenia o które pytasz są olbrzymie i tak dalece wyprzedzają możliwości! (śmiech)

Lubicie koncertować? Które koncerty wspominasz z największym sentymentem? A który chciałbyś zapomnieć jak najszybciej?

Bardzo lubimy koncertować! Koncert to tak naprawdę zwieńczenie wysiłków aktywnego zespołu. Zwłaszcza ten udany! (śmiech) Wiadomo, że koncerty bywają lepsze i gorsze, ale muszę z zadowoleniem powiedzieć, że nie ma takich, o których chciałbym definitywnie zapomnieć. A to chyba dobry zwiastun. Osobiście bardzo miło wspominam koncert w grudziądzkim klubie Akcent. Bardzo dobrze wspominam też koncert z grudnia minionego roku w bydgoskiej Estradzie, który był chrztem koncertowym Piotra, nowego klawiszowca w szeregach Alheny. Ostatni koncert w Miejskim Centrum Kultury też był zacny. W zasadzie trudno mi powiedzieć który wspominam najbardziej pozytywnie. Tym niemniej mam wciąż nadzieję, że koncert życia jest wciąż przede mną (śmiech) A najlepiej, więcej niż jeden!

Jakiej muzyki słuchasz na co dzień? W jakich gatunkach gustujesz?

Ostatnio na Facebooku krążył łańcuszek "10 albumów które ukształtowały mój gust muzyczny". Tak jak nie lubię wszelkich łańcuszków, tak w tym chętnie wziąłem udział i wymieniłem 10 z trudem wyselekcjonowanych albumów, które najbardziej namieszały mi w głowie w kolejnych etapach muzycznego rozwoju. W kolejności poznawania ich przeze mnie, były to: Michael Jackson - "Bad", Metallica - "Master of Puppets", Dream Theater - "Awake", Tool - "Lateralus", Nightwish - "Oceanborn", Lacuna Coil - "Unleashed Memories", Spiral Architect - "A Sceptic's Universe", Aghora - "Aghora", Ayreon - "The Human Equation", Tesseract - "One". Oczywiście świetnych albumów które szczerze uwielbiam jest dużo więcej, mógłbym tu wymienić, już w przypadkowej kolejności chociażby Pain of Salvation - "Remedy Lane" oraz "The Perfect Element", Fates Warning - "Disconnected", Redemption - "The Fullness of Time", dwie ostatnie płyty francuskiego Gojira, wszystkie płyty Kinga Diamonda, Disturbed, Apocalyptica, czy większość płyt, a zwłaszcza pierwsza, naszego rodzimego Riverside. Taka lista być może nie miałaby końca! Ale schodząc na Ziemię, nie gustuję w jednym sztywnym gatunku. Fakt, ostatnie lata skupiałem się na wszelkiej maści progmeatlu i progrocku. Trochę przekonałem się do djentu, bowiem wcześniej jakoś do mnie nie docierał. Ale czasami, jak mam odpowiedni nastrój, to i jazzowym graniem nie pogardzę.

Które płyty w ostatnim czasie zrobiły na Tobie największe wrażenie? A które z tych oczekiwanych najmocniej rozczarowały.

Pewnie mnie zlinczujesz, ale płyta na której nieco się zawiodłem, to "Fear Inoculum" wspomnianego już dziś zespołu Tool. Owszem, płyta jest dopracowana pod każdym szczegółem, wręcz rewelacyjna, ale nie rewolucyjna. Zważywszy że czekaliśmy na nią cholerne 13 lat, spodziewałem się czegoś, co mnie zaskoczy, zachwyci i daleko porwie, niczym "Lateralus" dwie dekady temu. Wiem, mowa wyłącznie o moich subiektywnych odczuciach i oczekiwaniach, zwłaszcza, że właśnie pokrętnie zaklasyfikowałem do rozczarowań płytę, którą sam określiłem mianem rewelacyjnej (śmiech) Podobny los dzieli jedna z moich ulubionych kapel, Redemption. Album "Long Night's Journey Into Day" jest bardzo redemptorski, ale coś mi w tej płycie dłuuugo nie stykało. Początkowo myślałem, że to zmiana wokalisty, bo wiesz, przez lata przyzwyczaiłem się do Ray'a Aldera, a tu nagle Tom Englund z Evergrey. Ale to nie było to. Po którymś przesłuchaniu stwierdziłem, że Tom zrobił na płycie super robotę, zatem nie znalazłem tego przeszkadzającego mi elementu. To chyba po prostu mocno przetasowany skład zespołu, więc i inne, słyszalne w kompozycjach podejście do tworzenia muzyki. Ostatecznie przekonałem się do tej płyty, co bardzo mnie cieszy, bowiem losy tej formacji śledzę od początku, czyli całe 20 lat! Tak, pierwsza płyta Redemption to rok 2000!

Z kolei z płyt, które kupiły mnie bez reszty, mogę śmiało wymienić "Sonder" brytyjskiego Tesseract. To chyba perełka spod ręki tego zespołu i trochę się obawiam, że zawiesili sobie poprzeczkę tak wysoko, że w przyszłości już do niej nie doskoczą, bo nie wyobrażam sobie, że można. Wiesz, oczekiwania słuchacza rosną tak szybko, jak szybko rośnie poziom zespołu, a ten prezentowany przez Tesseract rósł jak dotąd z płyty na płytę w geometrycznym tempie. O, album "Sirens" Kanadyjczyków z Into Eternity, też jest bardzo godny polecenia! Bałem się, że spore zmiany w składzie, w tym zmiana wokalisty na wokalistkę coś popsują, ale nie, Amanda Kiernan naprawdę dała tam radę stając na wysokości zadania! Drogą skojarzeń wspomnę o ukraińskim Jinjer, a ich "Micro" i "Macro" to naprawdę świetne pozycje! Obecnie zaś trawię nową Aghora -"Entheogenic Frequencies". Wiesz, Santiago Dobles przyzwyczaił nas do technicznego metalu z elementami jazzu i fusion, okraszonego kobiecym wokalem, a tu nowa płyta, bardziej deathowa i całkowicie instrumentalna! Jakkolwiek absurdalnie to brzmi, nie potrafię jeszcze nawet powiedzieć, czy ta płyta podoba mi się, czy nie, wciąż ją trawię na streamingach, ale i czekam na zamówiony już egzemplarz na kompakcie.

Świetnych pozycji jest naprawdę sporo, a jak widzisz, o muzyce, o dobrych płytach i losach ulubionych formacji mógłbym mówić naprawdę długo. Ale nie chcę nikogo uśpić, i tak już się nadto rozgadałem (śmiech)


Pomalutku zbliżamy się do końca tego wywiadu, więc zareklamuj proszę zespół Alhena tym czytelnikom, którzy jeszcze Was nie znają...

Może to i dobrze, bo jak widzisz, strrraszna ze mnie gaduła! (śmiech) Hm, zareklamować mówisz. Utarło się że reklama kłamie, więc zamiast reklamować, powiem tu samą prawdę! (śmiech) Alhena tworzy z pasji i kieruje swoją muzykę do ludzi pełnych pasji! Szczerze zachęcam do zapoznania się z naszą muzyką i gwarantuję, że miłośnicy klimatycznego rocka, ale i metalowego grania będą usatysfakcjonowani! Zapraszamy też fanów kobiecych wokali towarzyszących gitarowym riffom, a także miłośników progresywnego grania. Zapewniam, że słuchając muzyki Alheny nie będzie narzekać na nudę! Poznajcie naszą muzykę, posłuchajcie naszej płyty, wypatrujcie naszych koncertów! Pomóżcie nam w budowaniu alhenowej społeczności!

Pięknie! Czego Wam życzyć na najbliższe tygodnie i miesiące?

Łoo paaanie! Miliona dolców w kieszeni, albo lepiej na koncie, albo kilku milionów na kilku kontach! Platynowych płyt i ogromnej, 10-letniej trasy koncertowej! (śmiech) A bardziej na poważnie, to życz nam przede wszystkim tego, abyśmy zrealizowali wszystkie kluczowe założenia. Wielu żrących pomysłów na nowe utwory! Poczynienia właściwych planów i konsekwencji w ich realizacji, wytrwałości i samozaparcia! Spełnienia marzeń koncertowych, bo jak już usłyszałeś wcześniej, te są ogromne i daleko wybiegające (śmiech) a także tego, aby każdy koncert był udany i każdy kolejny lepszy od poprzedniego! Życz nam dużo pozytywnego rozgłosu i samych przychylnych recenzji, a także tego, żeby Alhena urosła w siłę na muzycznym rynku. Ale wiesz, skoro już spełniasz życzenia, to podpowiadam, że ten pierwszy zarobiony milionik też bardzo by się przydał (śmiech)

Tego życzę (śmiech) Dokończ proszę zdanie: "Alhena to dla mnie..."

Druga rodzina?… Hmmm, przyznam się, że sam się trochę dziwę że tak odpowiedziałem, ale szczerze, tak właśnie poczułem kiedy zapytałeś, po prostu taka była moja pierwsza myśl. Na pewno jesteśmy dla siebie kimś więcej niż grupą zapaleńców robiących wspólnie hałas (śmiech) I choć brzmi to może trochę pompatycznie, to myślę że każdy z nas przyzna, że zajmujemy wzajemnie dość istotne miejsca w naszych życiach.

I to wszystko z mojej strony. Dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Na koniec tradycyjnie zostawiam Tobie ostanie słówko dla czytelników MetalSide. Cześć!

Słuchajcie dobrej muzyki! Czytajcie dobrą prasę, w tym odwiedzajcie serwis MetalSide! Wspierajcie Wasze ulubione zespoły, bowiem potrzebują tego wsparcia aby mogli istnieć i tworzyć dla Was! Słuchajcie ich płyt i wypatrujcie koncertów. Dawajcie też szansę mniej znanym zespołom, bo to, że są mniej znane, nie oznacza że budzą mniej emocji, tylko że wciąż ciężko pracują nad zdobyciem grona odbiorców dla swojej muzyki. Zatem dzielcie się ich muzyką i polecajcie ją znajomym, to bardzo dużo znaczy. Bądźcie wytrwali cokolwiek robicie. Bądźcie szczerzy sami ze sobą. I bądźcie zdrowi, co w obecnej sytuacji na świecie wcale nie jest pustym frazesem.

A Tobie, Piotrze, serdecznie dziękuję za czas i za tę rozmowę! Bardzo się cieszę, że mogliśmy zamienić kilka słów. Pozdrawiam też czytelników MetalSide i do zobaczenia w przyszłości na koncertach, mam nadzieję że możliwie za niedługo. Cześć!


Autor: Gumbyy

Data dodania: 16.06.2020 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!