Crippling Madness - "Thrash Ojcze Nasz!"


Zespół Crippling Madness to ostoja klasycznie rozumianego thrash metalu rodem z lat osiemdziesiątych. Duch starej Sepultury, Kreatora czy Dark Angel unosi się tutaj niczym mgła nad łąką w letni poranek. W zeszłym roku zespół wydał swoją pierwszą płytę o tytule "Pond zwłokami" i ten krążek stał się przyczynkiem do naszej rozmowy, a na spytki wzięliśmy wokalistę. Boroth okazał się niesamowicie rozmownym człowiekiem i sporo ciekawych rzeczy nam opowiedział. Oczywiście głównym tematem była płyta, ale nie zabrakło innych odjazdów. Nie przedłużając wstępu (bo sam wywiad dosyć obszerny) - zapraszamy. Przed Wami Boroth!





Cześć! Po raz pierwszy gościcie na łamach MetalSide, więc poproszę o kilka słów z historii zespołu. Gdzie, kiedy, jak i w jakim celu powstał Crippling Madness?

Boroth: Eternal Devastation! Witaj, i dzięki za zainteresowanie naszą kapelą. Cóż, zespół powstał z inicjatywy Bośka (perkusja) oraz Beka (gitara) w marcu 2015 roku, w Białej Podlaskiej. Chłopaki znali się już wcześniej ze wspólnego grania przez jakieś 10 lat w najprzeróżniejszych kapelach. Głównym celem była chęć napierdalania starego, poczciwego thrash metalu z drugiej połowy lat 80-tych, z całym tym specyficznym feelingiem i otoczką. Początkowo wymyślono, aby na rozgrzewkę zagrać całą płytę Sepultury "Beneath the Remains". W krótkim czasie do kapeli dołączyli: Pater (gitara) oraz Tajfun (bas) - też znali się już wcześniej ze wspólnego grania z Bekiem w heavy metalowym heavy Rain. Pomysł Bośka i Beka przypadł im szybko do gustu, w rezultacie czego już tydzień później zagrano pierwszą próbę. Plan ogrania "Beneath the Remains" sukcesywnie realizowano na kolejnych próbach, jednak największym problemem było znalezienie wokalisty. Okazało się bowiem, że w Białej Podlaskiej zespół nie znał nikogo, kto chciałby i był w stanie udzielać się wokalnie w thrash metalowym zespole. Tak więc do maja 2016 roku kapela grała bez wokalisty. We wrześniu 2015 r. nastąpiła jedna, istotna, zmiana w składzie: Tajfuna zastąpił stary metalowy wyjadacz Mrówa. Od tego czasu zespół rozpoczął także prace nad własnymi kawałkami. Do marca 2016 roku było już gotowych 8 utworów oraz przyjęto nazwę kapeli: Crippling Madness, której pomysłodawcą był Bek.

W połowie kwietnia tego roku, na jedną z prób zawitał kumpel Mrówy - Boroth, który dowiedziawszy się, w jakich klimatach muzycznych obraca się Crippling Madness, bardzo chciał posłuchać tego na żywo. To, co usłyszał spowodowało, że thrash metalowy ogień zapłonął w nim na maksa, więc zapytał o mikrofon… Po trzech kolejnych próbach zaproponowano mu posadę wokalisty, na co przystał bez mrugnięcia okiem. Odtąd próby zaczęły odbywać się już w pełnym składzie, brakowało jednak tekstów. Boroth wziął się więc ostro do roboty, skutkiem czego w przeciągu 1,5 miesiąca napisał teksty do wszystkich utworów. Od tego momentu zespół zaczął jeszcze intensywniej pracować, by przygotować się do koncertów oraz nagrania debiutanckiego materiału. Ostatecznie, 31 lipca 2016 r. zostało nagrane debiutanckie demo "Bestialski Rzeźnik", zawierające 3 kawałki + intro intensywnego, agresywnego thrash metalu w stylu starych dokonań: Sepultura, Kreator, Slayer, czy Vulcano. Reasumując, celem Crippling Madness jest granie thrash/death metalu ze "złotych lat 80/90" i kultywowanie swojej niekończącej się pasji, jaką jest metal! "Beneath the Remains" jest już dawno ograna, a ponadto zespół spełnia też marzenia z dzieciństwa Borotha o byciu "gwiazdą rocka" hahaha.


Crippling Madness można przetłumaczyć jako "paraliżujące szaleństwo". Do jakiej sytuacji odnosi się nazwa zespołu? Czy po prostu zajebiście brzmi i tak zostało? (śmiech).

Właśnie tak miało zabrzmieć - nazwa ma za zadanie odzwierciedlać naszą muzykę... Taka nazwa trzyma nas w ryzach, żebyśmy przypadkiem nie zboczyli na inny tor. Zwłaszcza, że "pudel/hair metal", jak i inne gatunki muzyki kręcą chyba nas wszystkich. Stąd ciężko im się oprzeć jak się spotykamy na próbach, i kiedy gitarzyści mają za dużo wolnego między granymi kawałkami to od razu zaczynają "dżezować" albo i "bluesować". A tego typu granie by już nie pasowało do nazwy... Chyba, że byśmy się nazwali np. Nasty Tits, wtedy odwieczny duch Mötley Crüe i Dokken przewróciłby polskie podziemie do góry nogami hahaha.

Rok temu wydaliście płytę o wdzięcznym tytule "Ponad zwłokami". Powiem szczerze, że rozwaliło mnie totalnie to, co na niej zastałem...

Well, mnie też hahaha. A poważnie, to fajnie, że Tobie i innym płyta przypadła do gustu. Nie przejmując się posądzeniem o samo zachwyt i brak skromności z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że w Polsce obecnie tak się raczej nie gra. Na początku lat 90-tych owszem tak, ale obecnie kapele albo grają black/thrash, albo jakiś wesoły "traszyk" z tekstami o dupie Maryni. Tak to wygląda. My zaproponowaliśmy zupełnie co innego, i do starych wyjadaczy to trafiło bez problemu, a nastoletnimi chłystkami ja osobiście się w ogóle nie przejmuję. Mi wystarczy, że nasza muza trafia w gusta moich "rówieśników" urodzonych w latach 1970-1980. Wracając do płyty sam bardzo lubię jej słuchać, nawet teraz ją napierdalam odpowiadając na ten wywiad.

Skąd się bierze to Wasze granie? Jest to jakaś szalona mieszanka thrash metalu z blackowymi i deathowymi naleciałościami. Do tego mocno garażowe brzmienie i taka jakby niedbałość w tej muzyce...

Hmm, może bierze się stąd, że jest nas pięciu bardzo różnych facetów, w dość zróżnicowanym wieku, słuchających często różnych kapel (choć główne inspiracje są akurat te same). Bosiek słucha głównie thrash oraz trochę death i heavy; Bek thrash/death/heavy/glam/gitarowych wirtuozów i chuj wie, czego tam jeszcze. Pater z kolei słucha thrash/black/melodyjny death/glam, i też jakaś wirtuozeria oraz onanizacja na gryfach gitary haha. Mrówa napierdala death/doom/thrash, a czasem jakieś niemetalowe w ogóle odjazdy, natomiast Boroth odpręża się przy: black/death/thrash/heavy/speed/hard rock/glam i trochę doom. Jak więc widać wszyscy słuchamy thrash metalu, bo na nim w większości się wychowaliśmy.

"Garażowe brzmienie" - hmm, rehy rzeczywiście były nagrywane w naszej sali prób. I częściowo demo, natomiast płyta była nagrywana w warunkach głównie domowych (poza perkusją - ta w sali prób). Nie stać nas póki co na nagrywanie w profesjonalnym studio, więc jest jak jest. Niedbałość w muzyce? Moim akurat zdaniem Bek i Pater to pieprzeni perfekcjoniści, gotowi powtarzać dany riff po 20 razy, aż będzie wreszcie brzmiał jak chcą. Niedbałość to bardziej u mnie, bo ja nie jestem muzykiem i skupiam się na tzw. pierdolnięciu. Jak kapela ma to coś, to po co się przejmować jakimiś drobnostkami brzmieniowymi?

Dawaj o tym brzmieniu. Jak wyszło, że tak wyszło? (śmiech) W recenzji napisałem: "w dobie ugrzecznionego i wygładzonego thrash metalu załoga Crippling Madness mówi krótko i dosadnie: "yebać to! napierdalamy!". Jak się do tego odniesiesz? (śmiech)

Specem od brzmienia w Crippling Madness jest Beku i Pater, ale po części już odpowiedziałem na ten temat powyżej. Tak wyszło, bo w takich, a nie innych warunkach nagrywaliśmy pełniaka. Słowa "ugrzeczniony" i "wygładzony" w naszym słowniku nie istnieją, chyba, że chodzi o ładną fryzurę Patera hahaha. Oczywiście, że "jebać konwenanse i napierdalamy"! A jak inaczej być w ogóle metalowcem Panie Redaktorze?

Od początku był plan na takie "undergroundowe" brzmienie? Ta płyta brzmi jakby była nagrana w latach 80-tych!

Oczywiście! My w większości wychowaliśmy się w latach 80-tych, i ten okres siedzi w nas bardzo głęboko. Najlepsze metalowe materiały powstały w latach '80-'99. Jeżeli nasza płyta brzmi tak, jak piszesz to ja się czuję wówczas spełniony i podjarany, trzeba walnąć kolejny browar. Rzekłem!

Okładka też cudownie staroświecka. Jak dla mnie idealnie łączy się z muzyką, czy brzmieniem...

Jeśli muzycznie, brzmieniowo i tekstowo idziemy w lata 80-te, to nie inaczej może być ze stroną wizualną. Nie wyobrażamy sobie jakichś nowomodnych photoshopowych okładek, które wszystkie wyglądają jak na jedno kopyto. Okładka takiej kapeli jak nasza MUSI być malowana, tak jak to było kiedyś. Zauważ, że zdecydowana większość okładek kapel metalowych z lat 80-tych to były istne dzieła sztuki. Weźmy dla przykładu choćby: "Hell Awaits", “Pleasure to Kill", "Endless Pain", "Release from Agony", "Agent Orange", "Morbid Visions", "Rotting", "Scream Bloody Gore", "Leprosy", "Altars of Madness", “Swallowed in Black", "Interstellar Experience", i masę innych, można by tak wymieniać do rana. Podsumowując - w Crippling Madness WSZYSTKO ma ze sobą współgrać i się elegancko uzupełniać. Żadnego post hipsterskiego gówna!


Nie idziecie w zasadzie na żadne kompromisy, czy nawet półkompromisy (śmiech). Jest bez trzymanki, totalnie do przodu. Taka muza siedzi w Was od zawsze?

Jebać kompromisy! Nie po to nosi się spodnie i jaja w spodniach, prawda? Tak miało być od samego początku - ostra jazda bez trzymanki. Delikatne, uduchowione tony zostawmy gimbusom, którzy nie wiedzieć czego szukają akurat w metalu? Tak, zdecydowanie taka muza siedzi w nas od zawsze, zwłaszcza, że nie jest to "czysty" thrash, bo jak zauważyłeś słychać w niej też sporo death metalu, a nawet i nieco black'a. Oczywiście nie zamierzam się tu kreować na wielkiego ortodoksa (miałem już na to czas w połowie lat 90-tych), bo np. dzisiaj słuchałem sobie też Led Zeppelin, dwa dni temu Guns N' Roses, a jutro zapuszczę boski Mötley Crüe, jednak nijak się to ma do muzyki, którą gramy. Thrash Ojcze Nasz!

To jeszcze słów kilka o wokalach. Drzesz się jak opętany, a przy tym dajesz niskimi tonami, a od czasu do czasu wrzucasz jakieś trudno określone dźwięki. Przyznam - ująłeś mnie tymi wokalami (śmiech)

Kurwa, a co ja mam tu napisać? Niegodniśmy, niegodniś... Cóż, to nie ja się drę, to Demon, który siedzi we mnie. To On włada moim głosem, kiedy łapię za mikrofon - czy to na koncertach, czy na próbach, czy też w "studio". Ot, i cała tajemnica haha. Witchmaster rules!

Teraz ciut poważniej. Oczywiście w Waszym graniu nie ma "bałaganu" i zwykłego hałasowania dla hałasowania. Jak powstają te numery? Dużo potu przelewacie na salce prób?

No pewnie, że nie ma bałaganu. To zresztą niemożliwe, jak się ma w kapeli takich zajebistych gitarzystów (wiem, co piszę). Chłopaki tworzą takie kawałki, że ja pierdolę. Jako zwykły maniak metalu jestem zawsze pod wrażeniem! Potu na sali prób leje się co najmniej tyle, ile litrów wypijanego alkoholu (choć tego ostatniego czasami przelewa się więcej, niż potu) haha. Próby gramy regularnie, raz w tygodniu, co najmniej po 3 godziny. I nie ma zmiłuj - trzeba być przygotowanym. Ale my to przecież uwielbiamy, więc to sama przyjemność. Często gramy też różne covery, i to nas jeszcze bardziej mobilizuje do podnoszenia swoich umiejętności muzycznych. Dobrze jest.

Jak wygląda komponowanie materiału w Crippling Madness? Kto ma najwięcej do powiedzenia?

Tu chyba bez zaskoczenia - najwięcej muzy wnoszą do zespołu gitarzyści. To Bek i Pater układają kawałki (pozerstwo pisze przeważnie: komponują), i przynoszą riffy na próby. Zaczyna się tzw. jammowanie, wkracza sekcja rytmiczna, a ja siadam, biorę kartkę, długopis i piszę tekst. Często zdarza się, że już po jednej takiej próbie mamy gotowy cały kawałek. I jest diabelsko!

Odnoszę takie wrażenie, że ten album to taki trochę bunt, jakby manifest (tak wiem, wielkie słowa), ale chodzi mi bardziej o punkt widzenia. "Ponad zwłokami" to taki muzyczny sprzeciw dla wymuskanej muzyki, która udaje "ciężką i mroczną". Na zasadzie zaśpiewajmy o złym szatanie, ale pamiętajmy, że melodyjka musi być...

Bunt na pewno, dla mnie każdy rodzaj metalu, a nawet cały rock'n'Roll to jeden, wielki, pieprzony BUNT! I tak powinno być, inaczej się nie da. Co do manifestu to niezupełnie tak to wygląda. Wiesz my się nie mamy przed kim tłumaczyć, ani dla nikogo niczego udowadniać, robimy swoje i tyle. Manifesty zostawmy lewakom, albo fejsbukowym black metalowcom, oni to zawsze mają jakieś manifesty w zanadrzu haha. Ba, całe ich życie to jeden wielki manifest. Z tym sprzeciwem wobec czegokolwiek to też się nie zgodzę, a przynajmniej nie do końca. Wiesz, chodzi mi o to, że zakładanie przed nagrywaniem jakiejkolwiek muzy, iż to będzie jakiś sprzeciw, manifest, pokazanie czegoś komuś to ewidentne pozerstwo. Bo z tego wynika, że gra się w zespole nie dla siebie i spełniania swoich pasji, tudzież fantazji, ale dla kogoś z zewnątrz oraz z potrzeby udowadniania czegoś. U nas niczego takiego nie ma. My nie udowadniamy nikomu, że np. wiemy więcej o metalu lat 80-tych, niż 3/4 warszawskich 20-letnich metalowców, albo że np. Bartek kasuje swoją grą co najmniej połowę gitarzystów współczesnych polskich kapel metalowych, itp., itd. Wcale nie o to chodzi.


Mogę zrozumieć, że z punktu widzenia różnych edytorów zinów i redaktorów pism muzycznych może to tak wyglądać, ale to dlatego, że oni na bieżąco śledzą scenę, wiedzą o wszelkich trendach na niej panujących, słuchają w chuj muzyki pochodzącej z tych trendów, itd. A kiedy nagle dostają coś zupełnie innego, coś co przenosi ich w czasie 30 lat wstecz, to pierwsze ich myślenie, jest właśnie takie: że to jakiś manifest, że ktoś chce komuś coś udowodnić, że ktoś się sprzeciwia, albo nawet, że ktoś założył kapelę przeciw jakimś tam trendom. Coś Ci powiem - z całej naszej piątki w podziemiu po uszy siedzę tylko ja, i w niewielkim, acz z dnia na dzień wzrastającym, stopniu Mrówa. Reszta chłopaków słucha raczej samych staroci, a przede wszystkim robi muzykę (gitarzyści) lub też odpierdala jakieś maniany (Bosiek). Żeby tworzyć manifesty przeciw komuś/czemuś trzeba być na bieżąco w tym, co się dzieje na scenie. My raczej nie jesteśmy, a przynajmniej większość nie jest. Tako rzecze Boroth von Morgoth.

Polskie teksty, takie optymistyczne... Dlaczego zdecydowałeś się śpiewać po Polsku? Przekaz jest trafniejszy?

No, kurwa, przecież człowiek którego pierwszą kupioną piracką kasetą był Kreator "Pleasure to Kill" nie będzie pisał tekstów o piciu piwa, szybkich motorach/dziewczynach i ładnych samochodach/zachodach słońca. Kurwa, każdy mnie o to pyta. Czy to naprawdę takie dziwne, że polska kapela metalowa napierdala teksty po polsku? Nie kumam. To było tak - wszystkie teksty zawsze piszę po polsku, zresztą aż tak dobrze nie znam angielskiego. Kiedy napisałem teksty i przyniosłem je na próbę nie wiedziałem, jakie będzie stanowisko kapeli. Sam też tego nie wiedziałem, i było mi to w sumie obojętne - dopiero co w zasadzie doszedłem do zespołu, więc co się będę odzywał, nie? Zaczęliśmy próbować więc po polsku (z opcją, że mamy kogoś, kto je dobrze przetłumaczy na angielski jakby co). Tymczasem po kilku próbach chłopaki stwierdzili, że po polsku jest zajebiście i tak zostawiamy. Mi też to jak najbardziej pasowało, więc jest jak jest. No, i na pewno jest dużo surowiej, niźli by było po angielsku. Przekaz byłby trafniejszy, jakby wokal był wyraźny, a tak to "fani" i tak chuja wiedzą, o czym ja tam drę ryja haha.

Od premiery "Ponad zwłokami" minął już rok. Jak z perspektywy czasu oceniasz to wydawnictwo? Coś byś tam zmienił, czy nie wracasz do tego?

Oceniam bardzo dobrze! Nadal mi się ta płyta podoba, odpowiadając na ten wywiad przeleciałem ją już 2 razy, więc zdecydowanie do niej wracam. Osobiście teraz sądzę, że mój wokal ewoluował, i obecnie byłby on co najmniej 2 razy brutalniejszy. Posłuchaj tylko naszego ostatniego reha "Klątwa Innsmouth" to zrozumiesz, co mam na myśli.

Jak był oceniany w recenzjach ten materiał? Były jakieś fajne/skandaliczne porównania? Jakieś recenzenckie odjazdy?

Tych recenzji tak naprawdę aż tak dużo nie było, łącznie może z 10? Generalnie jednak wszystkie w okolicach zdecydowanie powyżej średniej, najczęściej 8/10, i mi to w zupełności wystarczy. Fajne porównania były, i owszem. Poza oczywistymi odniesieniami do Kreator, Sepultura, Slayer, Destruction Pojawiały się też takie nazwy, jak: Protector, Kat, Death, Demolition Hammer, ale i tak chyba najlepsze co przeczytałem to komentarz kolesia z youtube, gdzie pod wrzuconą naszą płytą gość napisał, że to dla niego brzmi jak Deicide z "Legion" próbujący grać Sepulturę z ery "Schizophrenia"!!! Kurwa, czy można chcieć czegoś więcej ja się pytam?

To jeszcze jeden autocytat z mojej recenzji: " To taki powiew świeżości w zatęchłym, starym stylu". Jak się do tego odniesiesz? (śmiech)

Tak, Twoja recenzja bardzo trafnie ujęła naszą muzę (i mile połechtała moje ego), o to w tym chodzi. Co mogę powiedzieć? Masz całkowitą rację Stary! Nasza muzyka właśnie taka jest - stara, oldskullowa, agresywna, brzydka i nieoryginalna. A jednocześnie nadzwyczaj świeża i niebanalna, jeśli się weźmie pod uwagę obecną metalową scenę, zwłaszcza w Polsce. Wiesz, płyty w klimatach Beherit/Blasphemy lub Mgła moglibyśmy nagrywać co miesiąc, wtedy na pewno bylibyśmy bardzo na czasie i "trendy". Resztę roboty zrobiłyby kadzidełka, kaptury i brak podania składu. Takich kapel jest obecnie masa, i to się BARDZO sprawdza, bo jest na takie granie tzw. hype. I niech sobie będzie, my nie mamy nic przeciwko takiej muzie. Jednak sami postawiliśmy na styl, na którym się wychowaliśmy, dokładając do niego nieco diabelskiego pazura, choć o Szatanie nie ma w tekstach ani słowa.


Wyobrażam sobie jak na koncertach rozwalacie publiczność pod sceną. Mam nadzieję, że uda się (za jakiś czas, bo wiadomo co jest teraz) gdzieś dorwać Crippling Madness na żywo. A pytanko - jakie fajne sztuki macie już za sobą? Które koncerty i dlaczego wspominasz najlepiej?

Zdecydowanie masz rację! Przynajmniej my na koncertach dajemy z siebie naprawdę wszystko. Jest moc i konkretny rozpierdol, a przy okazji i ciekawe (w thrashu na pewno niespotykane) efekty wizualne. Poniżej już napisałem, jakie fajne koncerty nam w tym roku przepadły. Cóż, uwielbiamy grać na żywo, więc pewnie kiedyś nas zobaczysz. Wymagań też nie mamy wygórowanych - zwrot kosztów podróży i jakieś piwko ewentualnie. Jak daleko, to i nocleg by się przydał, i to wszystko. Pewną przeszkodą jest to, że jest nas pięciu, i żeby dograć tak terminy, by wszystkim pasowało trzeba czasami się nieźle nagimnastykować, ale przeważnie dajemy radę. Niestety, w obecnym czasie zespołom zostaną chyba tylko koncerty przez internet, ale jak ktoś się umie bawić, to i z tym sobie poradzi. No, i współcześni fani metalu nie będę musieli tych koncertów nagrywać telefonami hahaha. Zagranych przez Crippling'a koncertów dotąd było niewiele, więc sądzę, że te najlepsze i najfajniejsze dopiero przed nami. Z tych, które graliśmy bardzo dobrze wspominam nasz pierwszy koncert w Białej Podlaskiej, na który przybyło ponad 150 osób! Także pierwszy "Putrid Cult Fest." z marca 2017 (razem z: Armagh, Incinerator i Nuclear Holocaust, też u nas) był moim zdaniem udany. Fajny klimat był też w Ostrołęce w 2018 z Szarym Wilkiem, w Lublinie w 2018 (kolejna edycja "Thrash Attack"), we Wrześni na "Psychodelic Misanthropy Fest." z Ur i Moloch Letalis oraz niedawno, w listopadzie 2019, w Lublinie z R.O.D. i Ballberith. Ale graliśmy też na zjazdach motocyklowych - na jednym z kapelą Pawła Małaszyńskiego (mówił mi, że lubi black metal ze Szwecji haha), na innym z Ceti (mam foto z Kupczykiem, gdzie mam bluzę Venom "Welcome to Hell", a On chyba jest raczej z innych klimatów haha). Fajne też są zawsze wspomnienia pokoncertowe. A jak gramy daleko, to wtedy i przedkoncertowe są niezłe.

Jakie są najbliższe plany zespołu? Myślicie nad nowymi utworami? Może jakiś plan na nowe wydawnictwo się tworzy?

O, tutaj to ciekawie jak skurwysyn! Wszystkie najbliższe plany zespołu zostały właśnie pokrzyżowane przez jebaną epidemię koronawirusa, i ten rok, zamiast należeć do nas, będzie jakąś kurwa traumą na resztę życia, arrghh! 21.03.2020 r. obchodziliśmy nasze 5-lecie, z okazji którego mieliśmy zagrać gig u boku Schizodeath i Maggoth. Jak wiadomo trzeba było to odwołać, ale koncert z okazji 5-lecia z naszym tylko udziałem i bez publiki i tak się odbył - w naszej sali prób, gdzie walnęliśmy transmisję na żywo na naszym fejsie. Przez tydzień było prawie 1000 wyświetleń, dla nas to sporo. Morgul jebnął z tej okazji nowy wzór koszulek (motyw z "Ponad zwłokami"), mamy też nowe kapselki, kasety, i wszystko leży. 27.03. br. mieliśmy grać w Biłgoraju z Odi Profanum Vulgus, a 11.04. w Katowicach z Sacrofuck - oczywiście ze względu na obecną sytuację oba zostały odwołane. Najgorszym ciosem jest jednak dla nas odwołanie 2 koncertów z S.D.I. w Poznaniu i Wiedniu w czerwcu br. Kurwa, S.D.I. to jest zespół od którego zacząłem słuchać metalu w ogóle, i koncert u ich boku nawet nie mieścił się w sferze moich marzeń! I kiedy okazało się, że marzenia się spełniają wszystko chuj strzelił przez chiński pierdolony wirus!!! Faaaak! Co do nowych utworów to mamy już gotowy cały materiał na drugą płytę. Na naszym fejsbukowym gigu wszystkie je zagraliśmy, więc można obczaić. Nagrywanie płyty jest dla nas jednak jak wielka drzazga w dupie, stąd zajmie to nam na pewno dużo czasu, choć może skoro trzeba teraz siedzieć w domu, to pójdzie nieco szybciej? W każdym bądź razie Madness Prod. wydało na kasecie naszego reha 2020, pt. "Klątwa Innsmouth" - z wszystkimi kawałkami z naszej nadchodzącej płyty plus covery Sepultura i Slayer. 60 minut bestialskiego thrash/death metalu całkowicie na żywca, bez żadnych upiększeń.

Jakiej muzy słuchasz na co dzień? Jakie płyty w ostatnich miesiącach zrobiły na Tobie największe wrażenie?

Bardzo różnej, ale właściwie wszystko jest z zakresu metalu i hard rocka, żadnych dżezów i innego chujostwa, aby kreować się na jakiegoś wielkiego open minded "znawcę". Im jestem starszy, tym chętniej sięgam po muzę, jakiej kiedyś raczej bym nie posłuchał, tak więc od niedawna jestem fanem Mötley Crüe, Ratt, Dokken, i masy tzw. hair metalu. Chłopaki robili robotę 100 razy lepszą, niż jakieś batiuszki, czy inne chujuszki. Oprócz tego lecę z wszystkim, co dobre - od Led Zeppelin, Black Sabbath i Scorpions, przez Metallica, Slayer, Sodom, Sepultura, Destruction, Kreator, Death, Autopsy, Morbid Angel, Deicide, Asphyx, Grave, aż po Mayhem, Burzum, Hellhammer, Darkthrone, Bathory, Sarcofago, Beherit, Abyssic Hate… Jest tego od groma i ciut. Z ostatnio słuchanych płyt i demosów z pełną odpowiedzialnością mogę polecić: Empheris "The Return of Derelict Gods", Skullfist "Way of the Road", Moloch Letalis "Krwawy Sztorm", Zloslut "Sahar", Impenetrable Darkness "Loyalty in Blackness", Cultist "Chants of Sublimation", Siege Column "Inferno Deathpassion", Erupted Evil "Ghoul", Deus Mortem "Kosmocide", Haunted Cenotaph "Haunted Cenotaph", Goathrone "Sodom & Gomorrah", Cadaveric Possession "Sanctity Collapsed", Morbid Stench "Doom & Putrefaction", Nekkrofukk "Antichrist Venomous...", Throneum "Organic Death Temple", Deep Space Sorcerer "Satanic Sounds of the Sorcerer", Damnation Lust "Black Book of Necromancer", Sinistrous Diabolus "Total Doom/Desecration"… jest tego naprawdę dużo, można by tak wymieniać przez kolejne 10 stron. Zdziwiony, że nie ma thrashu? Cóż, ja nie słucham współczesnego thrashu, tylko lata 80-te. Poza tym Venom rządzi zawsze i wszędzie!


Z jaką kapelą chciałbyś kiedyś dzielić scenę? Rozsiej wizję... plakat z czterema wymarzonymi zespołami i Crippling Madness obok.

No, już jeden wymarzony zespół miał być i koronawirus pokrzyżował plany! Sądzę, że codziennie byłby to inny zestaw, ale na teraz, godz. 22.30 dnia 29.03.2020 r. byłoby tak: "Lata 80-te nigdy się nie skończyły! Przekonaj się o tym już dziś wieczorem! Jedyny raz na wspólnym koncercie: Sodom, Destruction, Dark Angel, Mötley Crüe i Crippling Madness!!! Musisz to zobaczyć, aby przeżyć! Sunset Strip, Whisky A Go Go Club, June, 30 2021, 8 p.m." “P.S. Mötley Crüe dzieli się z Crippling Madness po koncercie swoimi groupies - chłopaki, spokojnie, starczy dla wszystkich" hahaha. Innym razem to mógłby być z kolei: Cancer, Cannibal Corpse, Obituary, Pestilence lub też: Death, Bathory, Manilla Road i Dissection, ale ta ostatnia trasa już nie w tym życiu.

Pomału zbliżamy się do końca wywiadu... to czego życzyć Tobie i Crippling Madness na najbliższe tygodnie i miesiące?

Hmm, na pewno jak najszybszego końca tej jebanej epidemii koronawirusa, bo przez te restrykcje nawet prób nie możemy teraz grać! Faak! A co potem? Cóż, na pewno możesz nam życzyć dalszej wytrwałości i determinacji w tym co robimy, nagrania kolejnej płyty i masy koncertów, bo tego jesteśmy głodni jak nie wiem, co! Życz nam też, aby przełożone gigi u boku S.D.I. w przyszłym roku jednak się odbyły. No, i dużo zdrowia - zarówno fizycznego, jak i psychicznego nam się na pewno zawsze przyda.

No to życzę tego wszystkiego! Zareklamuj proszę Crippling Madness komuś, kto nie ma pojęcia o Waszej muzyce...

Wulgarny, brutalny thrash/death metal z przełomu lat 80/90, jakiego się obecnie nie gra. Klimaty starych Sepultura, Kreator, Protector, Thanatos, Demolition Hammer, Dark Angel, Sadus, Death, Magnus, Kat, Lastwar, Guardian, Merciless Death, Violent Dirge, Egzekuthor, Vulcano… Zero wesołego brzdąkania z tekstami o niczym. Agresja, bezkompromisowość, wkurwienie na świat… coś w tym stylu.

Dokończ proszę zdanie: Crippling Madness dla mnie to...

Spełnienie marzeń z dzieciństwa, kiedy po zakupie pirackiej kasety "MG" lub "Takt" leciałem do domu, włączałem ją i napierdalałem banią w takt muzyki, udając, że gram na gitarze i "śpiewam". Crippling Madness dla mnie to sposób na życie, to naturalne rozwinięcie mojej 30-letniej metalowej drogi, z której nigdy nie ma odwrotu. To zatracenie się w dźwiękach, wspomnienia lat młodości, niejako powrót do korzeni. To siła na współczesne czasy, to odzwierciedlenie mojej "drugiej młodości", niepohamowana radość z grania, przywoływanie tego, co niby minęło, ale jak się okazuje nie do końca i nie u wszystkich! Jak śpiewa "klasyk": "Crippling Madness to styl życia/nie mamy nic do ukrycia/Jeśli tylko nam podskoczysz tasak leci między oczy"!

I to wszystko co przygotowałem. Dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Tradycyjnie ostatnie słówko do czytelników MetalSide zostawiam Tobie. Cześć!

Ano, przygotowałeś, ponad 10 stron A4 wywiadu to nie w kij dmuchał. My również bardzo dziękujemy za zainteresowanie naszą kapelą i świetną reakcję na "Ponad zwłokami". Tak więc cała przyjemność po naszej stronie. Drodzy Czytelnicy, "Kochane metale" słuchajcie porządnej, szczerej muzyki. Bądźcie nieczuli na mody, trendy, pozerstwo i posthipsterstwo! To nie jest metal! metal to prawda i Piekło!


Autor: Gumbyy

Data dodania: 18.04.2020 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!