MetalSide.pl: Cześć! Pierwszy raz gościcie u nas, więc wypadałoby przedstawić nieco grupę. Kiedy powstał Odyssey? Jak to się wszystko zaczęło?
Jordan Hilker: Cześć! Zespół oficjalnie powstał w 2007 roku. A tak nieoficjalnie, to spiknęliśmy się na urodzinach naszego wspólnego znajomego, podczas których zaczęliśmy sobie wspólnie "jammować" kilka numerów. To było latem 2006 roku. Trochę wody upłynęło zanim odzyskaliśmy kontakt z Jerrickiem, no ale od tamtego czasu działamy w niezmiennym składzie.
I to już 12 lat! Aż tak dobrze się dogadujecie?
Nawet bardzo dobrze. Zespół tworzony jest przez trzy osoby. Jestem ja, a za zestawem perkusyjnym zasiada mój brat: Lukas Hilker. Na gitarze z kolei nasz wspólny przyjaciel: Jerrick Crites. Zajmuję się on również stroną techniczną naszej działalności: jest realizatorem nagrań, zajmuje się miksowaniem materiału, a nawet i niekiedy projektuje artworki.
Zazwyczaj jak w składzie jakiegoś zespołu znajduje się rodzeństwo, to pojawia się również i rywalizacja. Jak jest z Wami? Nie próbujecie pokazać sobie nawzajem kto jest lepszym muzykiem?
W ogóle nie ma między nami rywalizacji! Świetnie się dogadujemy! Muzycznie niekiedy rozumiemy się w zasadzie bez słów - wiemy, gdzie któryś z nas muzycznie chce zabrać daną kompozycję.
Prezentujecie instrumentalny, progresywny metal. Jak doszło do tego, że postawiliście właśnie na tego typu granie? Nie myśleliście nigdy o zatrudnieniu wokalisty?
Nasze brzmienie pojawiało się naturalnie - nigdy specjalnie nie celowaliśmy w jakiś konkretny gatunek. Chcieliśmy po prostu grać mocniejszą muzykę i nie było dla nas ważne, czy ludzie będą klasyfikować ją jako rock czy metal. Po skomponowaniu kilku pierwszych numerów uznaliśmy, że niczego w naszym brzmieniu nie brakuje - ani linii wokalnych, klawiszy czy drugiej gitary. A że wszyscy jesteśmy fanami Rush i zawsze podobała nam się idea takiego "Power Trio", to postanowiliśmy składu na siłę nie rozszerzać.
Wspomniałeś Rush - w 2012 roku wypuściliście numer, w którym bawicie się kilkoma hitami tej legendarnej formacji. Zespół był dla Was dużą inspiracją? Jakie inne zespoły są dla Was wzorem?
O tak, Rush to bardzo duża inspiracja! Niezliczona ilość zespołów grających progresywny rock/metal bazuje na tym, co stworzyła ta kanadyjska grupa. Jeśli chodzi natomiast o inne kapele, to na pewno wymienić trzeba Dream Theater, Snarky Puppy, Dawes, Animals as Leaders czy Revocation.
W 2019 roku wypuściliście swój czwarty pełny krążek: "The Swarm". Mimo iż zawiera muzę całkowicie instrumentalną, to brzmi jak taki post-apokaliptyczny concept-album. Posiada on jakąś oficjalną fabułę?
Nasza najnowsza płyta to taka opowieść, tworzona bez pomocy słów. Swoimi instrumentami opowiadamy historię o pladze. O istotach, które osiedlają się danym terenie i ostatecznie doprowadzają do zniszczenia jedynego miejsca, które mogą nazwać swoim domem.
 A gdzie ta historia była nagrywana? Kto odpowiada za całą stronę techniczną "The Swarm"? Wszystko poszło bezproblemowo?
Utwory zarejestrowaliśmy w Hamilton Studios w Spokane, WA, USA. Za jego brzmienie w całości odpowiada Jerrick. Każde nasze wydawnictwo nagrywane jest w taki sam sposób - staramy się jak najwięcej rzeczy robić samemu. Poszło gładko i na pewno udało nam się stworzyć najlepiej brzmiący materiał w naszej karierze.
Jako że utwór "Hive Mind" pojawił się już w 2017 roku na waszym jubileuszowym Blu-ray'u, to muszę się spytać: jak długo trwał proces pisania kompozycji na "The Swarm"?
"Hive Mind" napisaliśmy w 2016 roku, natomiast reszta materiału powstała gdzieś w trakcie 2017 roku i początku roku 2018. W ogóle planowaliśmy zacząć proces nagrywania na wiosnę 2018 roku, ale pojawiły się problemy natury osobistej. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło: ostatecznie wykorzystaliśmy obsuwę do poprawy pewnych partii, dzięki czemu materiał stał się jeszcze lepszy.
A kogo w ogóle trzeba zabić, żeby dorwać wspomnianą przeze mnie płytę Blu-ray na terenie Europy?
Koncertówka dostępna jest na naszym oficjalnym profilu na Bandcamp. Jesteśmy w stanie ją wysłać do każdego kraju na świecie. Nie posiada ona blokady regionalnej, więc powinna być kompatybilna z każdym modelem odtwarzacza.
Resztę dyskografii też tam można znaleźć w fizycznej wersji?
Tak. Można tam kupić zarówno "The Swarm", jak i poprzednie krążki i zaznaczyć opcję wysyłki.
Super! Wróćmy jednak do Waszego najnowszego dziecka. Na poprzednich krążkach mieliście bardzo długie, niekiedy trwający 20 minut kompozycje. Na "The Swarm" z kolei: numery krótkie i mniej skomplikowane. Skąd ta zmiana?
Przy "The Swarm" postawiliśmy sobie za cel skondensowanie takiej skomplikowanej, 10-20 minutowej kompozycji - wyrażenia wszystkiego w mniejszej formie. Bardzo podobało nam się pisanie takich krótszych kawałków, w których jednak byłoby na tyle dużo pomysłów, ażeby słuchacz nie wiedział, co wydarzy się dalej. Jest też pewien duży plus tych numerów: teraz jak dostajemy 30-minutowy set do zagrania, to możemy zaprezentować więcej niż dwa kawałki! (śmiech)
Ja w recenzji "The Swarm" napisałem, że przez te krótkie kawałki album jest dość przystępny i może on być fajnym wprowadzeniem do tego typu muzyki. A Ty który krążek byś polecił osobom, które chciałby zacząć swoją przygodę z Odyssey?
Ja bym im zaproponował "Voids" albo właśnie "The Swarm" - to taka kwintesencja tego co gramy.
Planujecie promować swoje nowe dzieło np. jakimś teledyskiem? Brakuje czegoś takiego u Was...
Prędzej wypuścimy jakieś "playthrough video" - na razie jednak jeszcze nic nie jest ustalone. Na naszym profilu można jednak zobaczyć "Hive Mind" w wersji z Blu-ray i odsłuchać sporo świetnych numerów z naszej przeszłości.
A kto odpowiada za okładkę "The Swarm"? Jesteś z niej zadowolony?
Stworzył ją Sam Haglund z Double Jaw Design, który jest wyjątkowo utalentowanym artystą. Wyszła po prostu świetnie!
A całkiem niedawno pojawił się... Wasz nowy singiel. "Planetary Implosion" to nowa wersja numeru z debiutanckiego albumu. Czy to zapowiedź czegoś większego?
Zawsze uwielbialiśmy ten kawałek i chcieliśmy nagrać jego nową wersję, aby uczcić w ten sposób 10-lecie wydania naszego pierwszego krążka: "Objects in Space". Nic większego się nie szykuje. To po prostu taki prezent, który postanowiliśmy sprawić naszym fanom.
A jak u Was z koncertami? Większość z nich odbywa się w rodzinnym Spokane - nie lubicie podróżować? Co Was powstrzymuje?
Występujemy na całym północnym-zachodzie USA: Waszyngton, Oregon, Idaho, Montana, Północna Kalifornia. W niedalekiej przyszłości planujemy też zagrać w Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Intensywnie nie koncertujemy, ponieważ wszyscy mamy pracę i rodzinę - to nasze główne priorytety.
 W Spokane udało Wam się jednak zagrać przed kilkoma większymi nazwami: Goatwhore, Allegaeon, D.O.A. - który z nich był najlepszy?
Wszystkie były fenomenalne! Energia na scenie, świetnie bawiąca się publika... Każdy z tych headlinerów zmiażdżył!
A gdybyś miał wskazać najlepszy koncert Odyssey jako headlinera?
Koncert z okazji naszego 10-lecia był takim, którego nigdy nie zapomnę. Zagranie utworów z każdego naszego albumu przed rodzimą publicznością, która wspierała nas przez te wszystkie lata, możliwość uwiecznienia tego momentu w formie wideo to było coś iście specjalnego i niesamowitego.
A planujecie zawitać kiedyś do Europy? Mamy kilka naprawdę fajnych festów poświęconych muzycy progresywnej!
Na pewno jest to jedno z naszych marzeń, ale na ile jest ono możliwe do zrealizowania - tego nie wiem.
Powoli zbliżamy się do końca, więc powiedz mi: czego oczekiwać od Odyssey w nowym, 2020 roku?
Ogarniamy plany na trasę koncertową po zachodnim wybrzeżu USA, no i zaczynamy myśleć nad naszym następnym albumem.
Czego Wam życzyć w takim razie?
Przede wszystkim tego, aby tegoroczne koncerty okazały się dużym sukcesem!
No to trzymamy kciuki! Na koniec słówko dla naszych czytelników!
Serdecznie dziękujemy za wsparcie! To naprawdę niesamowite, że w Polsce i na całym świecie słucha się naszej muzyki. Oczekujcie w tym roku kolejnej porcji dźwięków od Odyssey!
|