Darkest Hour to formacja która powstała w 1995 roku, a w dyskografii znajdziemy dziewięć albumów studyjnych. O tych 25 latach historii zespołu rozmawiamy z jednym z założycieli, bowiem to właśnie gitarzysta Mike Schleibaum i wokalista John Henry powołali do życia ten zespół. Mike okazał się bardzo ciekawym rozmówcą i ze sporym luzem opowiadał o historii zespołu, jego początkach, o przyjacielu, który jest dla niego bardzo ważny, jak i również o obecnych czasach. Z wywiadu dowiecie się jak wspomina koncerty w Polsce i dlaczego kilka koncertów w swojej karierze mieli przerwanych. Serdecznie zapraszamy do lektury. Mike Schleibaum z zespołu Darkest Hour przed Wami!
MetalSide.pl: Hej! Wszystkiego najlepszego! W końcu Darkest Hour stuknęło 25 lat! Spodziewałeś się tego, że grupa będzie działać ponad ćwierć wieku?
Mike Schleibaum: Cześć! Dzięki za życzenia! Jesteśmy wdzięczni za to, że możemy grać tak długo i prezentować swoją muzykę innym. Może nigdy nie spodziewaliśmy się tego, że Darkest Hour będzie działać taki okres czasu, ale też i nigdy nie mieliśmy żadnego planu zapasowego. Kochamy ten zespół, kochamy też grać kawałki z jego repertuaru.
Opowiedz nam jak wyglądały początki grupy. Kto brał udział w jej zakładaniu?
John (wokalista) i ja założyliśmy Darkest Hour w 1995 roku zaraz po tym jak się poznaliśmy w szkole średniej. Połączyła nas miłość do hardcore'u, thrash i death metalu z lat 90-tych. Jak tylko uzupełniliśmy skład, to zaczęliśmy występować lokalnie, zyskując nieco rozgłosu. Podpisaliśmy kontrakt z MIA, ale niestety wytwórnia przedwcześnie zakończyła swój żywot. Podłapała nas firma Victory i wkrótce zaczęliśmy występować za granicą. 25 lat (i kilku członków później) ciągle działamy i gramy naszą wyjątkową mieszankę metalu i hardcore'u.
A pamiętasz pierwszy koncert Darkest Hour? Byliście wtedy zestresowani?
Pierwszy nasz występ odbył się 23 września 1995 roku. Koncert typu "zrób to sam" z kilkoma innymi, lokalnymi kapelami prezentującymi muzykę typu hardcore. Tak, byliśmy mega-zestresowani, ale ostatecznie wyszło naprawdę dobrze (jak na pierwszy koncert) i świetnie się bawiliśmy. Niestety po występie przyszła tragiczna wiadomość: w drodze na występ zginął tragicznie nasz przyjaciel - Brad. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero następnego dnia i mocno to przeżyliśmy. Scaliło nas to jednak jako grupę i ciągle, nawet po tylu latach, pamiętamy o Bradzie, przypominając o nim za każdym razem przy okazji urodzin.
Zadedykowaliście mu nawet swoją debiutancką EP-kę: "The Misanthrope"... Opowiedz nam nieco więcej o Bradzie Khatchi. Jak dużo wniósł on do zespołu?
Brad był zajebistym człowiekiem, członkiem bardzo wąskiej grupki osób pomagającej nam w pierwszym okresie działalności grupy. Wszyscy byliśmy taką małą, zżytą bandą dzieciaków lubiących hardcore/metal, nie pasujących do reszty, nie zainteresowanych typowymi szkolnymi aktywnościami. Woleliśmy przesiadywać u siebie w domach, ucząc się grać na instrumentach, czy jeździć na jakieś fajne koncerty - wszyscy upakowani w jednym aucie. Pamiętam, że pierwszym Les Paulem na jakim grałem na żywo był ten, który użyczył mi właśnie Brad - zawsze mnie wspierał. Twoje zdrowie Brad! Jesteśmy pewni, że rozkręcasz niezłe pogo tam na górze!
Po EP-ce przyszedł czas na pierwszy album: "The Mark of the Judas". Ukazał się on 5 lat po założeniu grupy - co tak długo? Nie chcieliście się spieszyć z pierwszym poważnym wyjściem do ludzi?
Wiesz co, kiedyś zespoły działały na nieco innych zasadach niż dzisiaj. Wydanie EP było naprawdę dużą sprawą, podobnie zresztą jak siedmiocalowy singiel czy split. Nie mieliśmy budżetu na to, ażeby nagrać multum kawałków, więc tworzyliśmy z 5-6 kompozycji i później staraliśmy się je w jakiejś formie wydać. I tak przed pełnym albumem ukazała się demówka, EP i dwie siedmiocalówki. I dobrze, bo dzięki temu mieliśmy czas na to, by dopracować nasz styl, wybrać najlepsze utwory, a zostawić te, które nie przetrwały próby czasu.
Pamiętasz to uczucie jak trzymałeś swój pierwszy album w rękach? Byłeś zadowolony z rezultatu? Coś byś teraz zmienił?
Jestem bardzo dumny z "The Mark of the Judas" - nawet po wielu latach od premiery ten krążek nadal brzmi bardzo dobrze! Ma on taki specyficzny, klasyczny wręcz klimat. EP-ki i single, które go poprzedzały ciężko się już słucha, no ale je również szanuję, ponieważ były to nasze początki. Zwiastowały to, co miało nadejść. Stanowią ważną część naszej historii - gdyby nie one, to nie bylibyśmy w tym miejscu.
Dziś bardzo szybko młode grupy wypuszczają debiutanckie krążki. Uważasz że to dobra droga? Czy może nie powinny się one spieszyć?
Teraz mamy zupełnie inne czasy. Bardzo ważne dla młodych kapel jest zaznaczenie swojej obecności. Kiedyś ludzie poznawali nowe kapele uczestnicząc w koncertach, natomiast teraz poznają oni nowe dźwięki głównie przez Internet. Jeszcze zanim dany zespół w ogóle rozpocznie granie na żywo, to już możemy posłuchać go w sieci - zapoznać się z jego stylem. Nie oszukujmy się, obecnie większość grup nie może sobie pozwolić na to, ażeby wydać debiut dopiero po pięciu latach. Zasady gry się zmieniły, ewoluowały - wraz z nimi muszą również i sami muzycy. No ale oczywiście element "na żywo" nie zniknie - zawsze będzie ważny dla rozwoju danej kapeli. Gdybym miał jednak udzielić jakiejś rady młodzieży, to brzmiałaby ona tak: używajcie Internetu! (śmiech) Nagrajcie co tam macie i czym prędzej wypuśćcie w świat!
Wy już trochę tego wypuściliście, bo na dzień dzisiejszy dyskografia grupy zamyka się w 9 albumach studyjnych. Który z nich jest Twoim ulubionym? Który krążek polecałbyś osobom stawiającym pierwsze kroki z Darkest Hour?
O cholera, trudne pytanie! Nie potrafię wybrać swojego ulubionego albumu, bowiem każdy z nich zajmuje specjalne miejsce w moim sercu - jest częścią mojej historii. Gdybym miał natomiast polecić jakiś krążek komuś, kto wcześniej nie miał styczności z naszą muzą, to wybrałbym ten najnowszy, a więc "Godless Prophets & the Migrant Flora" - spora dawka agresji z odpowiednią dozą melodyjności, w klasycznym stylu Darkest Hour. Jeśli ktoś woli bardziej nowoczesne brzmienia i melodie miast brutalności, to z kolei sugerowałbym zacząć od "Darkest Hour" z 2014 roku.
W 2015 roku zaskoczyliście fanów swoim coverem Judas Priest. Skąd pomysł na coś takiego?
Bo wszyscy w zespole kochamy Judas Priest! To był nasz pomysł na świętowanie Record Store Day - specjalna, unikatowa siedmiocalówka. Postanowiliśmy nagrać cover metalowy ("Painkiller") i punkowy ("I Don't Wanna Hear It" z repertuaru Minor Threat), ażeby pokazać naszą miłość do tych dwóch różnych gatunków muzyki.
Ostatni krążek studyjny wyszedł w 2017 roku, więc musi paść to pytanie: myślicie nad kolejnym LP? Coś się dzieje w tym temacie?
No jasne! Mamy dużo planów odnośnie nowego wydawnictwa i już wkrótce będziemy gotowi, ażby zdradzić nieco więcej szczegółów! Fani powinni śledzić naszą stronę i profile w mediach społecznościowych, ponieważ rok 2020 przyniesie sporo ciekawych rzeczy od Darkest Hour. W tym nowe dźwięki!
A coś specjalnego z okazji 25-lecia?
O tak, kilka zajebistych niespodzianek też się trafi, ale jeszcze nie chcemy wypuszczać tego kota z worka!
A może jakieś DVD/Blu-ray?
Wypuściliśmy już jedną koncertówkę: "Paty Scars and Prison Bars (Live)". Wersję audio można zakupić w sklepiku na naszej stronie internetowej, natomiast DVD będzie dostępne już niedługo, bo na stoisku na przyszłorocznej trasie koncertowej. Na wydawnictwie można nas można zobaczyć razem z byłymi członkami Darkest Hour: ex-gitarzystami (Fred Ziomek, Kris Norris i Mike Garrity), byłym pałkerem (Tim Java) czy baisistą (Raul Mayorga). Ciągle utrzymujemy z nimi kontakt i zachęcamy fanów do śledzenia ich projektów - w końcu byli oni ważną częścią Darkest Hour.
Na początku 2020 roku atakujecie Europę jubileuszową trasą. Czego można się spodziewać na koncertach? Niespodzianki w setliście będą?
Tak! Przygotowujemy rozszerzony set, w którym znajdzie się miejsce na kawałki, których nigdy nie prezentowaliśmy na żywo czy też takich, które zagraliśmy może z raz czy dwa. Oczywiście nie zabraknie też największych hitów, no ale chcemy trochę pokombinować, pogrzebać nieco głębiej w naszym katalogu. Zarówno nasi najwierniejsi fani, jak i osoby nie znające naszej twórczości nie powinny więc przegapić tej trasy! Długo pracowaliśmy nad tym, aby tchnąć w te najstarsze kompozycje więcej życia i nie możemy doczekać się momentu, kiedy w końcu będziemy mogli zaprezentować je w wersji na żywo!
Na trasie towarzyszyć Wam będą cztery grupy. Une Misere i Lowest Creature to "młodzi gniewni". Kto Wam polecił właśnie ich?
Avocado Booking - współpracujemy z nimi już szmat czasu, bo ponad 20 lat! Zawsze pomagali nam ogarniać trasy koncertowe, jak również polecali młode talenty. Obydwie grupy przeszły rygorystyczne testy potrzebne do tego, aby ruszyć z nami w bój i cóż, cieszymy się mając ich u naszego boku! Darkest Hour ma długą historię związaną z zabieraniem w trasy młodych zespołów, zanim stały się one popularne. Teraz okazję do zaprezentowania się szerszej publiczności otrzymują właśnie Une Misere i Lowest Creature - mam nadzieję, że będzie to dla nich furtka do dalszej, owocnej kariery.
Po "młodzieży" przyjdzie czas na uznane ekipy: Fallujah i Bloodlet. Wy chyba nie chcecie, ażeby fani metalcore'u przeżyli Wasze urodzinowe występy, co nie?
(śmiech) Bloodlet to nasza wielka inspiracja - stwierdzenie, że bez ich muzy nie byłoby Darkest Hour to duże niedopowiedzenie. To jeden z tych zespołów, którego dźwięki połączyły nas w okresie formowania się Darkest Hour, więc jesteśmy bardzo podekscytowani faktem, że będą nam towarzyszyć. A do tego jeszcze Fallujah, która już jest marką, z którą trzeba się liczyć: przez lata działalności udało się jej wypracować swój własny styl. Na pewno porządnie Was nakręcą na to, co nadejdzie wraz z pojawieniem się na scenie Darkest Hour!
Podczas przyszłorocznej trasy odwiedzicie Polskę, Niemcy, Szwajcarię, Wielką Brytanię, Czechy... Któregoś występu w szczególności nie możecie się doczekać? Tylko bez Polski! (śmiech)
Ciężko wybrać, ponieważ każdy z tych krajów zamieszkuje mnóstwo świetnych ludzi! Uwielbiamy podróżować po całym świecie, poznawać fanów, wysłuchiwać nowych historii, próbować nowego jedzenia itd. Każda wizyta jest inna, w każdym kraju panują inne zwyczaje, tak więc nie możemy się doczekać nie tyle pojedynczego koncertu, co po prostu całej trasy. Europa jest interesującą mieszanką różnych kultur, dzięki czemu jest tak wspaniałym miejscem!
W naszym kraju ostatni raz byliście w 2017 roku. Jakieś wspomnienia? Jak słyszysz słowo "Polska", to co przychodzi Ci na myśl?
Członkowie ekipy z Polski zawsze ciężko pracowali i byli wobec nas lojalni. Szybko się z Polakami zaprzyjaźniamy - za każdym razem jesteśmy ciepło i serdecznie witani. Fani ciężkich dźwięków z Waszego kraju są bardzo otwarci na naszą muzę - nawet ci słuchający najbardziej ekstremalnych gatunków. Stąd też lubimy do Was przyjeżdżać. Gdy myślę więc o Polsce, to w głowie pojawią się wspaniali ludzie, świetnie imprezy, kupa śmiechu, no i oczywiście szalone circle-pity. Jeśli chodzi o zabawę na koncertach, to na Polsce nie da się zawieść!
W trakcie Waszej trwającej 25 lat kariery zagraliście setki koncertów na całym świecie. Wolisz występy w mniejszych klubach, gdzie fani są na wyciągnięcie ręki czy może wielkie festiwale typu open-air?
Tak, uwielbiamy kameralne występy w małych, zatęchłych klubach, no ale kochamy też i ogromne sceny... Mają one zupełnie inny klimat. Generalnie do każdego koncertu trzeba się odpowiednio nastawić pod względem mentalnym. Nieważne co, gdzie i kiedy gramy, zawsze staramy się dać z siebie wszystko - dla tych którym chciało się przyjść na nasz koncert! Nie pozwalamy na to, ażeby miejsce występu wpływało na jakość show... Możemy zagrać i w zwykłym "skłocie", jak i na Wembley Arena - i w każdym miejscu zrobimy to z dumą!
A które koncerty Darkest Hour pamiętasz najbardziej? Które były najlepsze w Twojej karierze?
Najbardziej zostają w głowie koncerty odbywające się w naszym rodzinnym mieście. Wyróżniają się na tle innych, ponieważ zna się niemal wszystkie osoby z tłumu. Dodatkowo na tych występach często dzielimy scenę z naszymi przyjaciółmi. Przez lata uzbierało się wiele fantastycznych muzycznych wieczorów w DC i jesteśmy z tego naprawdę dumni. Waszyngton to bowiem trudne miasto do założenia i utrzymania kapeli - nam, dzięki ciężkiej pracy się to udało. Oczywiście były też i inne koncerty, które mocno zapadły w pamięć: Ozzfest 2004 z m.in. Black Sabbath, Slayer, Judas Priest i Slipknot czy Mayhem Fest z Cannibal Corpse i Body Count... No i któż mógłby zapomnieć o wspólnej trasie z reaktywowaną grupą At the Gates? Och, ileż było wtedy zabawy!
Nie zawsze jednak wszystko musi iść zgodnie z planem. Które koncerty nazwałbyś najgorszymi w historii kapeli?
O matko! Mamy kilka występów, które pragnęlibyśmy usunąć z naszej pamięci! Wierz mi! Mieliśmy koncerty zakończone wielkimi bójkami fanów, ostrymi szarpaninami z ochroną, niszczeniem garderoby... Były aresztowania członków zespołu, kluby ewakuowane z uwagi na gęsty dym, a podczas jednego z występów zginął fan... Więc tak, mieliśmy trochę naprawdę złych wieczorów. Najgorszym był na pewno ten z 2000 roku w Wilson Center, gdzie zmarł młody punk - to był dla nas wyjątkowo smutny dzień.
Rzeczywiście tragedia. Takie coś na pewno zostaje w głowie - bywały takie momenty, kiedy chciałeś odłożyć swoją gitarę?
Myślę, że każdy kto gra tak długo jak my miał takie momenty, w których chciał to wszystko rzucić - to naturalne. W końcu nie zawsze człowieka spotykają same dobre rzeczy, co nie? Ale nawet i te złe momenty potrafią być czasami motorem napędowym, czymś, co natchnie cię dodatkową energią.
Powoli zbliżamy się do końca, więc powiedz mi, czego można życzyć Darkest Hour z okazji urodzin?
Możecie nam życzyć kolejnych 25 lat działalności! W 50-tą rocznicę na pewno stalibyśmy się wtedy jedną z legend death metalu, osiągając jednocześnie ten najważniejszy cel - a tym zawsze jest to, aby w pewnym momencie zostać zapamiętanym! Do tego ostatniego ciągle dążymy i nawet na chwilę nie zamierzamy zwolnić!
No to kolejnych 25 lat w takim razie! No i tradycyjnie ostatnie słowo należy do Ciebie!
Dzięki za wyjątkowo szczegółowy wywiad i możliwość podzielenia się informacjami o nadchodzącej trasie i koncercie w Polsce! Widzimy się w styczniu w Warszawie! Mamy nadzieję, że będzie surfowanie wśród fanów, przybijanie piątek i ostra zabawa pod sceną! Rogi do góry i pozdrowienia z DC!