Black River - "Gotowi do rozpoczęcia nowego rozdziału"
Black River objawił się na naszej scenie w 2008 roku. Wydali dwie nieźle przyjęte płyty ("Black River" z 2008 roku i "Black'n'Roll" z 2009) i zniknęli z horyzontu w 2010 roku. Było to spowodowane problemami zdrowotnymi wokalisty Taffa. Wreszcie, nareszcie po kilku długich latach oczekiwań pojawiła się informacja o reaktywacji tego składu. "Chwilę później" dowiedzieliśmy się o pracach nad nową płytą! Płyta zatytułowana "Humanoid" ukazała się w kwietniu 2019 roku i ona jest głównym tematem naszego wywiadu. Na nasze pytania odpowiadał "Kierownik Organizacyjny" Black River, czyli Szef Wszystkich Szefów - Piotr "Kay" Wtulich. Zapraszamy!
MetalSide.pl: Cześć i czołem! Gotowy na krzyżowy ogień pytań?
Piotr "Kay" Wtulich: Witam serdecznie. Dawaj!
Już sam fakt reaktywacji Black River był nie lada niespodzianką (a co dopiero info o nowej płycie!) - w końcu formacja ucichła na całe 8 lat. Jak doszło do tego zmartwychwstania? Co było tym bodźcem do dalszego działania?
Nasza historia została brutalnie przerwana przez wyłamanie się jednego ważnego ogniwa. Taff musiał się skupić na ratowaniu zdrowia, więc rzecz jasna reszta spraw przyziemnych poszła na bok. Po jakimś czasie sprawy zdrowotne się wyprostowały ale człowiek nie był jeszcze gotowy do powrotu na scenę. My instrumentalnie robiliśmy różne przymiarki i szykowaliśmy się powoli do płyty. Bez nagłych nieprzemyślanych ruchów, nic na siłę. Był czas na wspólne granie to coś tam sobie ogrywaliśmy, nie było to zajmowaliśmy się czymś innym. Jak już zapadła decyzja o powrocie Taffa, ustaliliśmy kilka spraw i ruszyliśmy do roboty. Najważniejszą było to, że wracamy z nową płytą i nie działamy na oparach historii. Nowy materiał, dopiero koncerty. I oto jesteśmy, gotowi do rozpoczęcia nowego rozdziału.
Gdzie nagrywaliście nowy album? I jak przebiegała sesja - udało się zrealizować wszystkie założenia?
Przede wszystkim najważniejszą dla nas informacją było zielone światło z Mystic. Po wysłaniu dema Michałowi Wardzale dostaliśmy budżet na studio. Na sprawdzonych przyjaciół można zawsze liczyć i tym do końca kierowaliśmy się wybierając miejsca i ludzi z którymi pracowaliśmy nad "Humanoid". Sekcję nagraliśmy z Filipem Hałuchą w jego Heinrich House Studio. Gitary tradycyjnie już z Maltą, tym razem w Sound Division Studio. Wokale jak zwykle z Krzyśkiem Palczewskim w jego Alien FX Studio. Do tego miejsca pracowaliśmy ze starymi przyjaciółmi którym tak samo jak nam zależało na wyciśnięciu wszystkich soków z nas i z materiału który wbijaliśmy. Potem szukanie na miejscu kogoś kto nam to zmiksuje po naszej myśli. Trafiliśmy na nowe produkcje Szymona Sieńko i już widzieliśmy gdzie skończymy płytę. Także mix i mastering to Szymon Sieńko w Kamienica Studio. Spędziliśmy tam wspólnie masę czasu aby nadać ostateczny kształt temu co już można posłuchać.
Jesteś zadowolony w 100% z tego jak brzmi "Humanoid"? Czy jednak coś tam byś chciał zrobić ciut inaczej?
Jestem bardzo zadowolony z efektu końcowego. Wszystko brzmi grubo, selektywnie i mocno tak jak powinno być.
Niektórzy członkowie Black River intensywnie pracują w innych formacjach. Jak wyglądał więc proces powstawania "Humanoid"?
Jak się chce coś wspólnie zrobić to zawsze znajdzie się na to trochę czasu. "Humanoid" powstawał w kilku etapach. Na początku zrobiliśmy dziesięć kawałków i byliśmy pewni, że mamy już płytę. Zaśpiewał to Taff i się okazało, że to do końca jakoś się ze sobą nie klei. Znowu próby i kolejna prawie dycha. Dopiero teraz było tak naprawdę można ułożyć płytę jaką chcieliśmy. Robiliśmy to w różnych salach prób, studiach i domowym zaciszu. To były bardzo twórcze spotkania. Byliśmy wygłodniali wspólnego grania więc to była ogromna przyjemność.
Trudno było dograć terminy? Kto miał najbardziej napięty kalendarz?
Oczywiście, że trudno. Tak naprawdę każdy ma masę spraw na głowie i trzeba się sporo nakombinować aby dograć wszystkie kalendarze. To nasza największa bolączka ale wiedzieliśmy w co wchodzimy i jak będzie.
Jesteś szefem i liderem Black River, rozumiem więc, że to do Ciebie należało ostatnie słowo w kwestii ostatecznego brzmienia kompozycji. Często musiałeś stawiać na swoim? Któryś z numerów stał się kością niezgody?
Jestem chyba bardziej kierownikiem organizacyjnym który stara się to wszystko spiąć do kupy aby zadziałało. Aby wszyscy byli w danej chwili we wskazanym miejscu. Potem nie potrzeba już nic więcej. Daray nabija i to się dzieje niemal samo. Dogadujemy się nie tylko muzycznie. Często zamiast coś ogrywać to przegadujemy całe próby. Na płytę miało z założenia wejść dziesięć kawałków i tak bardzo tego pilnowałem, że jest jedenaście (śmiech). Granie w zespole to kompromisy ale w tym przypadku to bardzo przyjemne kompromisy bo mamy z tego zawsze jakiś bonus. A po drodze masę dobrej zabawy.
"Humanoid", wbrew drugiemu singlowi ("Revolution"), nie przynosi rewolucji, a ewolucję. Grupa niejako kontynuują swoją muzyczną drogę, zupełnie jakby tej przerwy w działaniu nie było. Czy taki był zamysł od początku?
Nie. U nas nie ma żadnego planu. Po prostu robimy nowe kawałki z myślą aby były jak najlepsze, a potem układamy z tego płytę. Widocznie w tej kombinacji ludzkiej tak właśnie nam to wychodzi, że jedno jest kontynuację drugiego. Tak naprawdę to ja zupełnie pogubiłem się w czasoprzestrzeni i nie czuję tego upływu czasu między naszymi płytami.