Airbourne - "Jesteśmy jak bracia"


David Roads jest gitarzystą rytmicznym australijskiej grupy Airbourne od samego początku jej istnienia. Zespół niedawno zawitał do Polski na trzy koncerty i przed występem w Katowicach nadarzyła się okazja, by porozmawiać na temat albumu "Breakin' Outta Hell", którego premiera nadchodzi wielkimi krokami, o zmianie wytwórni, trasach koncertowych u boku legend i rock'n'rollowym życiu muzyka. Dave chętnie odpowiadał na wszystkie pytania i okazał się naprawdę sympatycznym i wesołym człowiekiem.





MetalSide.pl: Przed dzisiejszym występem w Katowicach zagraliście dwa koncerty w Polsce - w Warszawie i w Poznaniu. Jak ci się podobało?

David Roads: Było rewelacyjnie, nie graliśmy wcześniej w tych miejscach, to dla nas pierwszy raz. W Poznaniu wystąpiliśmy na zamku, więc sceneria była praktycznie festiwalowa. Publika była niesamowita, Polacy są naprawdę szaleni. W Warszawie też mi się podobało, fani byli bardzo oddani.

W 2011 roku zagraliście w Polsce na Przystanku Woodstock. Pamiętasz jeszcze ten koncert? Publika była wtedy ogromna!

To było już dość dawno, w międzyczasie zagraliśmy mnóstwo koncertów, ale tak, wciąż pamiętam ten występ, było znakomicie, mieliśmy naprawdę liczną publikę.

Na 23 września zaplanowana jest premiera waszego nowego albumu, "Breakin' Outta Hell". Jak opisałbyś tę płytę i co różni ją od poprzednich wydawnictw?

Nagraliśmy ją w Melbourne, a producentem był Bob Marlette, który współpracował z nami również przy płycie "Runnin' Wild". Dobrze było mieć go w załodze po raz pierwszy od czasu, gdy zajmował się naszym studyjnym debiutem. Świetnie nas zna, wie, czego oczekujemy. Miksem i inżynierią zajął się Mike Fraser, dzięki niemu album ma naprawdę niesamowite brzmienie. Dobrze się bawiliśmy nagrywając go z taką ekipą. Płyta ukaże się 23 września.

Nagraliście lyric video do tytułowego utworu, "Breakin' Outta Hell". Czy planujecie kolejne produkcje do innych kawałków z nowego albumu?

Tak, mamy lyric video do "Breakin' Outta Hell" i będzie również teledysk, ale na razie nie mogę zdradzić, do którego utworu. Pracujemy nad nim i ukaże się na dniach, nie znam dokładnej daty, ale pewnie po wydaniu albumu lub nawet chwilę przed.

Ostatnio zmieniliście wytwórnię z Roadrunner na Spinefarm Records. Co było głównym powodem tej decyzji?

Dla zespołów to bardzo powszechne by zmieniać wytwórnie. Chcieliśmy zmiany ze względu na lokalizację, tak, aby nasza wytwórnia była zlokalizowana w Europie, czy Anglii. Nasz kontrakt z Roadrunner akurat wygasł po wydaniu paru albumów, a Spinefarm naprawdę podobała się nasza muzyka, więc zdecydowaliśmy się na współpracę z nimi.

Czy jesteś zadowolony z dotychczasowej współpracy ze Spinefarm?

Tak, zdecydowanie. Współpraca przy nowym albumie była przyjemnością. Czasem wytwórnia wywiera na zespół presję, a ze Spinefarm nic takiego się nie działo. Dali nam wolną rękę, nie wywierali na nas wpływu, nie kazali nic zmieniać, także póki co jesteśmy w pełni zadowoleni.

Gracie w tym samym składzie już ponad 10 lat. Jak się dogadujecie, nie macie żadnych spięć w czasie tras, czy podczas nagrywania?

Nie, jesteśmy jak bracia, świetnie się dogadujemy, lubimy spędzać czas w swoim towarzystwie. Kiedy przez długi czas mamy trasę koncertową, naturalne jest, że czasem zdarzą się jakieś kłótnie, ale wszyscy jesteśmy profesjonalistami i wykonujemy swoją pracę. Często chodzimy razem na piwo, nawet w dni wolne.

Miałeś szczęście poznać Lemmy'ego i być z nim w trasie. Jak go wspominasz?

Według mnie Lemmy był skromnym, prostym człowiekiem. Mieliśmy z nim trasę po Australii, potem występował w naszym klipie do "Runnin' Wild". Kiedy go o to spytaliśmy, bardzo pozytywnie zareagował i ucieszył się ze swojej roli. Gdy byliśmy z nim w trasie, nieraz udzielał nam różnych rad, piliśmy wspólnie Jacka z colą, opowiadał nam historie związane z Motörhead, czy z przemysłem muzycznym. Bardzo go podziwiałem, to prawdziwa ikona rocka, wielka szkoda, że odszedł.

A jak wspominasz trasę z Iron Maiden?

Iron Maiden są wspaniali. Świetni ludzie, zarówno muzycy, jak i ich ekipa. Bycie z nimi w trasie wspominam jako dobrą zabawę, codziennie oglądałem ich koncert, za każdym razem było to znakomite show, pełne energii, z niesamowitą scenerią. To zdecydowanie zespół, z którym chciałbym w przyszłości pojechać w kolejną trasę.

Gdybyś mógł wybrać jeden zespół, przed którym byś zagrał, na który by padło?

Sam nie wiem, myślę, że AC/DC, oczywiście w oryginalnym składzie, nie tym, co teraz. Również świetnie byłoby zagrać z Metalliką. Osobiście jestem bardzo zadowolony z tras z zespołami, które już są za nami - Motörhead i Iron Maiden. Mieliśmy też jeden koncert z The Rolling Stones, wiele lat temu, zanim jeszcze wydaliśmy album "Runnin' Wild". Strasznie chciałbym pojechać z nimi w pełną trasę i zagrać wiele koncertów. To zespół z tak dużą historią, tyle lat na scenie, a wciąż są rewelacyjni.

Co według ciebie jest najlepszym aspektem bycia muzykiem?

Myślę, że możliwość podróżowania po całym świecie. Kiedy już trafi się na odpowiednią wytwórnię, można zrobić karierę i z tego żyć. Dla nas przełomem było wyjście z naszą muzyką poza Australię, dotarcie do Europy. Mogliśmy wsiąść w busa i jeździć do wszelkich państw, widzieć różne miasta, różnych ludzi. Gdziekolwiek byśmy nie byli, fani właściwie wszędzie są podobni, według mnie na całym świecie jest swojego rodzaju rockowa wspólnota. To może być inne państwo, inny język, ale wszyscy bawią się tak samo dobrze, czy to w klubach, czy na festiwalach.

Wolisz klubowe, czy festiwalowe koncerty?

Zdecydowanie są one odmienne, festiwale gwarantują większe show, możemy sobie na więcej pozwolić - dużo świateł, ruchu na scenie i oczywiście liczniejsza publika, ale zwykle jesteśmy od niej mocno oddzieleni. Z kolei na koncertach klubowych jest bardziej imprezowo, więcej "krwi, potu i łez". Wydaje mi się, że fanom bardziej podobają się takie występy. Zresztą tak zaczynaliśmy - najpierw granie w pubach, potem w klubach i w tym po prostu jesteśmy najlepsi. Poza tym w klubach możemy grać dłuższe sety, na festiwalach zwykle nie dostaje się tak wiele czasu.

Słyszałam, że wozicie ze sobą w trasy bardzo dużo sprzętu. Czy używacie tego samego na festiwalach i w klubach?

Zasadniczo tak, tylko w mniejszych klubach nie możemy wykorzystać wszystkiego. Dzisiaj na pewno użyjemy mniej sprzętu. Ekipa o tym decyduje.

Jak wygląda scena rockowa w Australii? Czy polecasz jakieś zespoły, oczywiście oprócz AC/DC?

Australia wciąż jest bardzo rockowym państwem. Jest sporo dobrych zespołów takich jak Palace Of The King, King Of The North... Wciąż powstają nowe grupy grające taką muzykę. Ciężko tylko odbyć porządną trasę koncertową, bo w Australii jest jedynie kilka większych miast, gdzie można występować.

Jakiej muzyki lubisz słuchać w wolnym czasie?

Głównie starych kapel. AC/DC, The Rolling Stones, Rose Tattoo, można by długo wymieniać. Bardzo lubię bluesa - B.B. King, czy Joe Bonamassa. Świetny jest też Bruce Springsteen. Często słucham starego country jak Johnny Cash, Tom Petty, ogólnie klasyka.

Zbliżamy się do końca wywiadu, więc na podsumowanie proszę o kilka słów do czytelników MetalSide.

Pozdrawiam wszystkich fanów MetalSide, dziękuję za wasze wsparcie, oczekujcie naszego nowego albumu, który wychodzi 23 września! Keep rockin'!


Autor: Anna Jaglarz

Data dodania: 06.09.2016 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!