Podczas goleniowskiego festiwalu Rock Hard Ride Free mieliśmy okazję porozmawiać z gitarzystą Primal Fear - Tomem Naumannem. Powspominaliśmy poprzedni koncert z Krakowa, posłuchaliśmy ciekawych historii z trasy, a także dowiedzieliśmy się jakie są najbliższe plany wydawnicze zespołu. Tom to przezabawny facet i śmiechom nie było końca! Nasza sympatyczna pogawędka trwała ponad 30 minut i momentami było bardzo wesoło. Zapraszamy do poczytania wywiadu z Ojcem Założycielem Primal Fear!
Cześć Tom! Dokładnie (co do dnia!) cztery miesiące temu zagraliście w Polsce! Pamiętasz ten koncert z Krakowa?
Tom Naumann: Tak, dobrze pamiętam ten koncert. Miejsce, nasz występ - było bardzo tłoczno, a polscy fani są bardzo oddani muzyce. Świetnie było zagrać w Krakowie.
Też tam byliśmy, staliśmy w pierwszym rzędzie.
Ooo, byliście tam? A więc jak wam się podobał koncert?
Bardzo nam się podobało, byliśmy pod wrażeniem. Nie mogliśmy się doczekać przyjazdu do Goleniowa i zobaczenia was ponownie! A jak wspominasz trasę "Ruling Europe Tour 2016", na którą pojechaliście z Brainstorm?
Znamy się z Brainstorm bardzo dobrze od długiego czasu, mieszkają obok nas, więc jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi. Kiedy jesteśmy razem w trasie, zawsze jest zabawnie, dużo żartujemy, wspólnie spędzamy czas, ale nie przytoczę żadnej historii, bo zazwyczaj są to żarty sytuacyjne i musielibyście tam być, by zrozumieć. To była dobra trasa, grały z nami także chłopaki ze Striker z Kanady, z nimi też było bardzo zabawnie.
Właśnie skończyliście trasę po Japonii, Australii i Północnej Ameryce. Jak było w tych miejscach? Publika pewnie trochę inna, niż w Europie?
Nasza trasa po Ameryce Północnej i Kanadzie trwała pięć tygodni, zagraliśmy 27 koncertów, co jest dużą ilością. Wszystkie były bardzo dobre lub dobre, tylko jeden trafił się nieszczególny. Potem z Toronto przenieśliśmy się do Tokio, lot trwał 12,5 godziny, a zmiana czasu aż 13 godzin, więc jeden dzień mieliśmy całkowicie wyjęty z życia. Spędziliśmy tam 2 lub 3 dni, trochę pozwiedzaliśmy Tokio, zagraliśmy koncert i przenieśliśmy się do Osaki, gdzie zawsze jest wspaniale, bo japońscy fani są bardzo lojalni i oddani muzyce. Po tych koncertach polecieliśmy do Australii, gdzie mieliśmy zagrać po raz pierwszy w Melbourne i Sidney. Byliśmy zaskoczeni tym, jak zostaliśmy przyjęci, było bardzo tłoczno. Wydarzenie miało być na 400 osób, a przyszło 350, czyli blisko wyprzedania. Po koncercie dużo rozmawialiśmy z fanami, robiliśmy zdjęcia i rozdawaliśmy autografy, a oni mówili nam, abyśmy szybko wrócili. Normalnie loty do Australii kosztują bardzo dużo, teraz to było dla nas korzystne, bo mogliśmy lecieć prosto z Japonii. Jesteśmy w trasie przez 7-8 tygodni i gramy 45 koncertów na 4 kontynentach, czasami to bardzo wyczerpujące przez zmiany czasu. Najpierw gramy w jednym miejscu w Ameryce, gdzie jest 17 stopni, następnie jedziemy do Las Vegas i jest 32 stopni o 2 w nocy, po czym mamy San Diego, gdzie nagle jest 16 stopni, wracamy do Pheonix w Arizonie, gdzie również jest strasznie gorąco, później przemieszczamy się na bardzo wilgotną Florydę, to wszystko jest nieprawdopodobne...
Tak, a następnie jedziesz do Polski, gdzie również jest gorąco jak w piekle... Czy zauważałeś jakieś różnice między fanami w Japonii, a w Europie?
Zdecydowanie, fani w Japonii są strasznie cicho pomiędzy kolejnymi utworami, ale są bardzo entuzjastyczni, znają wszystkie utwory, śpiewają teksty, po numerach biją brawo, po czym zaraz milkną i usłyszałbyś spadającą igłę, jest tak cicho, że można pomyśleć "czy ktoś umarł"?
W Polsce jest zupełnie odwrotnie!
Kultura w Japonii jest zupełnie inna, szczególnie w porównaniu do Europy, u nich ogół społeczeństwa jest ważniejszy, niż pojedyncza jednostka. Niektórzy ludzie noszą maski, ale nie ze względu na złą jakość powietrza, tylko dlatego, że akurat są chorzy i nie chcieliby zarazić innych.
W 2014 roku powróciłeś do Primal Fear i to już po raz trzeci... Nie mogłeś wytrzymać bez chłopaków z zespołu?
Grałem z nimi na koncertach, formalnie nie byłem w zespole, tylko byłem gitarzystą live, zagrałem na trasie po Europie i na festiwalach. Po ostatnim show w Osace chłopaki uznały, że podoba im się granie ze mną, poprosili, bym był z nimi na stałe i tym sposobem wróciłem do zespołu.
W takim razie czym się zajmowałeś, gdy byłeś poza Primal Fear?
Grałem z innymi zespołami. Na przykład z zespołami grającymi w hołdzie AC/DC, Metallice, czy Judas Priest, grałem też z wokalistą szwajcarskiego zespołu Shakra, który miał swój własny projekt Mark Fox, nagrałem z nim album i pojechałem w trasę. Następnie pomagałem Brainstorm na koncertach oraz współpracowałem z niemieckim deathmetalowym składem Debauchery, więc, jak widać, nie obijałem się nie będąc z Primal Fear. Obecnie jednak Primal Fear pochłania dużo mojego czasu, więc porzuciłem pozostałe projekty, za wyjątkiem AC/DC tribute.
Tęskniłeś za kumplami z Primal Fear?
Nie. [śmiech] Ale kiedy nie grałem z nimi, ciągle utrzymywałem kontakt z Randym. (Randy Black, perkusista Primal Fear w latach 2003-2014 - przyp. red.) Wciąż czasem do siebie piszemy. Kiedy pojechaliśmy w europejską trasę, pojawił się na koncercie, poimprezowaliśmy, pogadaliśmy i wszystko było w porządku, żadnych problemów.
Teraz w Primal Fear jest trzech gitarzystów... Pozazdrościliście Iron Maiden, czy raczej zadecydowały względy praktyczne?
Na albumach mamy trzech gitarzystów, a na koncertach tylko Alexa i mnie, bo Magnus nie może z nami jeździć ze względu na sprawy rodzinne, dlatego tylko pisze i nagrywa z nami utwory. A tak naprawdę to nie gra z nami, bo my wyglądamy lepiej, niż on! Teraz mamy na scenie samych przystojniaków. [śmiech]
Przejdźmy teraz do tematu Waszej najnowszej płyty "Rulebreaker". Od premiery tego albumu minęło już kilka miesięcy, więc na pewno możesz spojrzeć na ten materiał ze sporym dystansem. To jak dzisiaj go oceniasz i czy jesteś w pełni zadowolony z tego, co znalazło się na płycie?
Myślę, że kilka utworów z tej płyty zostanie w naszej setliście na naprawdę długi czas - "Angels Of Mercy", "The End Is Near" to bardzo dobre kawałki. Obecnie promujemy tę płytę, co oznacza, że musimy grać z niej dużo numerów, dzisiaj zagramy chyba 4-5, ale na klubowych koncertach jest ich około 6. Jak widać, teraz jest ich sporo, ale jak skończymy promocję, to pewnie zostawimy 2 utwory na stałe. Każdy też pyta nas, czemu nie gramy "Walk Without Fear".
No właśnie, właśnie, dlaczego?
To epicki numer, trwa 11 minut, a jak jesteśmy na festiwalu, to gramy godzinę, także granie tak długiego utworu stanowiłoby spory problem. Jak dołożymy do tego "Fighting The Darkness", to mamy z głowy 20 minut.
To może jakiś specjalny koncert z tym numerem?
Może, może! Naprawdę dużo ludzi prosi nas o to. Ale dziś na pewno tego nie będzie, nie ćwiczyliśmy go.
Jakie są najbliższe plany zespołu? Lato to czas festiwali, a co później? Wracacie na trasę koncertową?
W te wakacje nie mamy zbyt wielu festiwali. W zeszłym tygodniu zagraliśmy na dwóch, jeden będzie dzisiaj, będziemy też w Niemczech oraz na Masters Of Rock, kolejny to festiwal w sierpniu na Słowacji. Pod koniec sierpnia ruszamy do Ameryki Południowej na trzy tygodnie i zagramy trochę koncertów w 10 krajach - Brazylia, Argentyna, Urugwaj, Kolumbia, Meksyk, Chile... Dużo wydarzeń i dużo podróżowania! Wrócimy w połowie września i od końca października przez 2 tygodnie będziemy znów koncertować w Europie. Następnie w przyszłym roku planujemy wydać album koncertowy.
Gdzie nagraliście ten koncert?
W naszym rodzinnym mieście, Stuttgart'cie. Planowo mieliśmy nagrywać też w Tokio, ale odrzuciliśmy ten pomysł. Wydaje mi się, że mamy też nagrane kilka koncertów z Ameryki, ale nie jestem pewien, które konkretnie.
To będzie CD, czy DVD?
DVD, CD, Blu-Ray, wszystko! [śmiech]
Który z albumów Primal Fear jest Twoim ulubionym i dlaczego?
Zdecydowanie "Seven Seals", bo to właśnie na nim trochę zmieniliśmy muzyczny kierunek, w którym podążamy. Uwielbiam jego produkcję, utwory, więc na ostatniej trasie graliśmy "Seven Seals" i "Rollercoaster". Bardzo lubię "Evil Spell", balladę "In Memory" - mnóstwo dobrych kawałków, to naprawdę jedna z moich ulubionych płyt.
Jak wygląda komponowanie muzyki w Primal Fear? Panuje pełna demokracja, czy raczej coś odwrotnego?
Wszyscy mają bardzo dużo pomysłów. Może Magnus i Mat mają ich najwięcej. Kiedy ja wróciłem do zespołu, kawałki były już gotowe, więc stworzyłem tylko jeden z nich i parę solo, ale teraz będzie inaczej.
Czy wiesz już coś na temat kolejnego albumu?
Nie, jeszcze nie. Nie wiemy, na którą wytwórnię się zdecydujemy, mamy kilka ofert, być może zostaniemy z Frontiers Records, może zmienimy... Teraz jesteśmy w trasie, a potem będziemy dyskutować na ten temat. Wypuścimy go może na początku 2017 roku, ale to jeszcze dużo czasu.
Od zawsze znakiem rozpoznawczym Primal Fear jest orzeł. Skąd wziął się ten pomysł i dlaczego właśnie ten ptak?
Gdy stworzyliśmy pierwszy album, na okładce umieściliśmy orła i nam się spodobał, więc powtórzyliśmy to na kolejnej płycie i tak już zostało, to wszystko. Jak mnie "Seven Seals" ma najlepszego orła. [wchodzi techniczny Neil, którego Tom nam przedstawia]
Czy wasz orzeł ma jakieś imię?
Czy ma jakieś imię? Nie. Nie pomyślałem, żeby go nazwać... [techniczny Neil podsuwa imiona Fred oraz Eddie]
Nie możecie nazwać go Eddie, Iron Maiden już ma Eddiego! Musi być coś innego!
Jakie imię wy byście dla niego wybrali? Może Tweety?
Haha, Tweety, jak słodko! Eagle The Eagle! Rulebreaker! Lubisz piłkę nożną?
Jasne!
Oglądasz teraz mistrzostwa? Jak myślisz, kto wygra?
Gdy Niemcy zaczynali mistrzostwa, byliśmy w Australii. Kiedy grali z Polską, byliśmy na Graspopie, więc nie mogliśmy oglądać. Także oglądałem tylko jeden mecz z Irlandią Północną, nie wiem, który zespół jest naprawdę dobry... Słyszałem, że Francja jest ok, także Polska, Niemcy, Włosi, Hiszpania ... Ale jestem bardzo zaskoczony, gdy małym zespołom, jak Islandia, idzie tak dobrze.
Ok, to jeszcze powiedz nam, czy masz jakichś gitarowych mistrzów? Który gitarzysta jest inspiracją dla Toma Naumanna?
Szczerze mówiąc jest tak dużo gitarzystów, że ciężko wybrać - Ritchie Blackmore, Yngwie Malmsteen, Eddie Van Halen - tak dużo zespołów i muzyków, którzy mieli na mnie wpływ, że ciężko wybrać tylko jednego-dwóch... Poza tym znam kolesi, którzy potrafią zagrać całe płyty Malmsteena, ale sam wolę się skupiać na poszczególnych fragmentach. W młodości bardzo lubiłem Zakka Wylde'a, to świetny człowiek, również Randy Rhodes, pierwszy gitarzysta Ozzy'ego, zwrócił moją uwagę. Wpływ na mnie mieli także jazzowi gitarzyści - Larry Carlton, Stevie Ray Vaughan... Miałem naprawdę sporo inspiracji. Dzięki temu nigdy nie zdarza się, że gdy gram, to ktoś mi powie, że brzmię podobnie do kogoś innego.
Co spowodowało, że zainteresowałeś się grą na gitarze?
Dwa powody. Poszedłem na show Judas Priest w grudniu 1980 lub 1981 roku, stałem w drugim rzędzie, kiedy Glenn Tipton zaczął przybijać piąteczki z fanami i wtedy pomyślałem "też chcę to kiedyś zrobić". Miałem wtedy dwóch przyjaciół, jeden chciał zostać gitarzystą, drugi basistą, więc poszliśmy do sklepu muzycznego, oni kupili instrumenty i wzmacniacze i założyliśmy zespół. Ja poszedłem do rodziców mówiąc "potrzebuję gitary, potrzebuję gitary!" i jakoś ich ku temu przekonałem. Zacząłem grać, na początku myśleli, że po 3 miesiącach odstawię instrument do kąta, ale tak się nigdy nie stało, bo byłem bardzo oddany grze. Wszystko było wtedy inne, nie było Internetu, nie było telefonów komórkowych, były tylko winyle, których ciągle się słuchało. Dzisiaj wchodzisz na YouTube i pokazujesz komuś fajną solówkę, ale wtedy naprawdę musiałeś tego słuchać. Miałem szczęście, bo w moim rodzinnym mieście mieliśmy trzech gitarzystów, razem ze mną czterech i wszyscy byliśmy dobrymi kumplami. Więc jeśli ktoś załapał trudny fragment z Rainbow, przychodził do reszty i pokazywał, to samo z Lynyrd Skynyrd, potem ja uczyłem ich Van Halen, czerpaliśmy od siebie dużo wiedzy, dzięki czemu ciągle się doskonaliliśmy. Taki właśnie był początek.
Powoli musimy kończyć, więc powiedz proszę parę słów do polskich fanów, czytelników MetalSide.
Z tej strony Tom z Primal Fear - bądźcie dobrzy dla siebie i bawcie się!!
Dziękujemy bardzo za poświęcony czas.
wywiad przeprowadzili: Anna Jaglarz i Piotrek Gumbyy tłumaczenie: Anna Jaglarz