MetalSide.pl: Cześć! Jak samopoczucie? Możemy zaczynać?
Piotr "Mankover" Mańkowski: Jasne
Wolf Spider istnieje już 31 lat! Przyznaj się, że w 1985 roku nie spodziewałeś się, że to tyle będzie trwało. (śmiech)
Wiesz, jak zaczynaliśmy, to raczej nie spodziewałem się że w 1991 roku już nie będziemy grać. (śmiech)
Jak tak dzisiaj patrzysz na te wszystkie lata wstecz, to jesteś zadowolony z tego co udało się osiągnąć wraz z zespołem?
Jestem zadowolony muzycznie - z perspektywy czasu widzę, że to co robiliśmy miało naprawdę sens. Niestety nie jestem zadowolony z tego, że nie udało nam się rozwinąć kariery, pograć koncertów w klubach nie tylko w Polsce, ale i w Europie. A były na to duże szanse.
Powróciliście do świata żywych w 2011 roku, co było sporym wydarzeniem na naszym krajowym podwórku. Co spowodowało, że po dwudziestu latach odkurzyliście szyld Wolf Spider?
To był impuls. Spotkaliśmy się we czterech (Maciek, Mariusz, Tomek i ja) po raz pierwszy od wielu, wielu lat na 30-leciu Turbo i tak rzuciliśmy hasło, że mogłoby być fajnie znów pograć. Bo to są takie emocje, które drzemią w nas cały czas i czekają na swój właściwy moment. A to nastąpiło chyba 2 miesiące później, kiedy zadzwonił do mnie Wojtek Hoffmann i przekazał mi informację, że ich ówczesny manager Julek Żebrowski chętnie zorganizowałby nam koncerty, gdybyśmy się zeszli - i to był ten impuls, ta iskra, która zapaliła nas do ponownego grania.
Do perfekcyjnego powrotu (personalnie) zabrakło jedynie jednego muzyka, bo Tomasz Goehs nie wziął udziału w tym "reunion". Nie było takiej opcji, żeby wrócić w oryginalnym składzie?
Początkowo Tomek był chętny, ale plany Kazika wobec niego poszerzyły się i Tomek ze względów czasowych zrezygnował.
Chwilę później zrezygnował wokalista Jacek "Jacky" Piotrowski. Jakie były tego powody?
Powody są najczęściej prozaiczne. Jacek mieszka w Niemczech blisko Luxemburga, ma tam pracę i po prostu nie dało się tego logistycznie powiązać, zwłaszcza, że każdorazowo podróż jego do Polski trwała 18h w jedną stronę. Trudno sobie wyobrazić Jacka wyjeżdżającego w czwartek, żeby dotrzeć na koncerty piątkowo-sobotnie i potem dygać z powrotem na poniedziałek do pracy. Poza tym muzykowanie dzisiaj jest raczej zajęciem hobbystycznym i nie ma możliwości utrzymania się z niego, więc każdy z nas musi pracować i o swoją regularną pracę dbać.
Nowym głosem wokalistą został Maciej "Rocker" Wróblewski znany m.in. z Titanium. Co było sporym zaskoczeniem. Czas pokazał, że "Rocker" idealnie wpasował się w muzykę Wolf Spider, zgadzasz się?
Zgadzam się w 100%. Jak wiesz, przez Pająka przewinęło się trzech wokalistów. Na Maćka spadło bardzo trudne zadanie - nie dość, że musiał pokazać charyzmę w nowym materiale, to musiał podołać utworom oryginalnie śpiewanym przez Leszka czy Jacka. Moim zdaniem wywiązał się z tego znakomicie. Wilczy Pająk to muza ostra, momentami skomplikowana, ale zawsze uzupełniona melodyką wokalną. Potrzebny był więc ktoś kto śpiewa, ma sporą skalę, ale też potrafi modulować głosem tak, by iść z duchem czasu. I dlatego poprosiliśmy Maćka.
A za bębnami siedzi Beata Polak, co w naszym metalowym światku też jest rzadkością, bo wbrew obiegowej opinii, kobiety niezbyt lgną do garów (śmiech)
Kiedy Tomek zrezygnował z udziału w reaktywacji stanęliśmy przed poważnym wyzwaniem. Próbowaliśmy kilka osób, ale to nie było to. Kiedy spotkaliśmy się na "próbnej" próbie z Beatą od razu wiedzieliśmy, że to najwłaściwsza osoba na tym miejscu. To prawda, w metalowym świadku kobiet "kucharek" jest niewiele, a my na szczęście możemy się poszczycić tym wyjątkowym rozwiązaniem. Poza tym, co najważniejsze, umiejętności i sposób grania Beaty jest na bardzo wysokim poziomie. A dla mnie bębny to najistotniejsze spoiwo w zespole, spoiwo, które wraz z basem daje możliwość nam gitarzystom na rozwinięcie skrzydeł.
Porozmawiajmy teraz o płycie, która miała swoją premierę pod koniec zeszłego roku. Zacznę od pytania o tytuł, bo w recenzji obiecałem, że to pytanie padnie (śmiech). "V" - to piąty studyjny album Wolf Spider, co oczywiste. Ale również może być odczytane jako "Victory", czyli symbol zwycięstwa. A jak to wygląda w rzeczywistości?
Zdecydowanie na myśli mieliśmy prostą symbolikę, czyli, że jest to piąty album w naszej działalności. Rozpatrywaliśmy kilka tytułów, ale widzieliśmy, że każdy z nich gdzieś nas szereguje, nasuwa skojarzenia - chcieliśmy tego uniknąć.
Dla mnie ta "5" to oczywista oczywistość, a znak zwycięstwa - to takie podsumowanie tych lat niebytu i wreszcie wydania płyty (w dodatku wyśmienitej!).
No, jeśli uznamy, że w końcu udało nam się doprowadzić ją do końca, to tak - zwycięstwo to dobre skojarzenie - a bój nie był łatwy (śmiech).
No właśnie... jakie recenzje zbiera "V"? Bardzo dobre i doskonałe? (śmiech), czy też przytrafiło się kilka bardziej stonowanych?
Muszę powiedzieć, że generalnie są to naprawdę dobre recenzje (na przykład Twoja), co mnie bardzo cieszy. W jednym magazynie nawet jeden z redaktorów wybrał naszą płytę albumem roku w Polsce, co jest dla nas dużym wyróżnieniem. Oczywiście są też recenzje bardziej powściągliwe, ale na tym to przecież polega, że gust jest gustem i nie ma co o nim dyskutować. Poza tym ludzie, którzy znali nas sprzed dwudziestu paru lat na pewno jakoś sobie wyobrażali naszą muzę po powrocie i być może niektórym oczekiwaniom nie sprostaliśmy. Ale przede wszystkim spotykamy się z przychylnymi opiniami i to jest zajebiste...
Jak powstawał materiał na ten album? Kto najwięcej wniósł pomysłów na "V"? Sporo przelaliście potu na salce prób? (śmiech)
Uchodzę za policjanta w tym zespole i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że lało się niemiłosiernie (śmiech). Sporo pracy poświęciliśmy na przygotowanie tego materiału, to prawda. 11 numerów powstało przez pierwsze 2 lata po reaktywie, a 2 w roku wydania płyty. Nie obyło się bez różnego rodzaju kłopotów, które opóźniły zakończenie prac nad materiałem, tak że wspomniana przez Ciebie wcześniej "Victory" ma nawet jakiś swój sens. Jeśli chodzi o kompozycje, to Jeff przyniósł 4 numery, a ja 9. Teksty pisał Jeff, Rocker i ja.
Powiem tak (o czym pisałem też w recenzji) - ta płyta jest po prostu fantastyczna. Muzycznie momentami zapiera dech w piersi! Gitarowe riffy, świetne sola i połamane przejścia na perkusji. Klasa. Dawno nie słyszałem tak dobrego materiału. To teraz szczerze powiedź jak Ty go oceniasz... tylko bez marudzenia proszę! (śmiech)
Zawstydzasz mnie (śmiech)... Teraz po pół roku od wydania powoli nabieram właściwego dystansu i mogę powiedzieć, że jestem bardzo zadowolony - z kompozycji, z tego jak pajęczarka i pająki go utkali, i jak ubarwili swoimi umiejętnościami. Uważam, że udało nam się zrobić płytę, która jest różnorodna i jednocześnie zwarta. To głupio tak mówić, ale nie mam potrzeby ingerencji... ale to też wynika po części z tego, że naprawdę poświęciliśmy na tą płytę wiele czasu i przelaliśmy na nią całe nasze emocje.
W wspomnianej recenzji napisałem: ""V" to bardzo dobry album, w którym zespół doskonale połączył lata dawne z tymi obecnymi". Jako muzyki i twórca też widzisz taką klamerkę, która spina cały dorobek Wolf Spider na tym albumie? Jednym słowem nagraliście płytę która przystoi obecnym czasom, a jednocześnie nie zapomnieliście o swoich korzeniach.
Genialnie, że tak to właśnie widzisz, bo dokładnie taki mieliśmy zamysł. Chcieliśmy stanąć w dzisiejszych czasach w tych samych butach, które mieliśmy 20 lat temu. Chcieliśmy, żeby to był dalej i bez wątpienia Wilczy Pająk, ale mocno przystający do dzisiaj, w swojej tradycji nowoczesny. Cały czas się zastanawialiśmy, czy uda nam się to osiągnąć - a to co mówisz pokazuje, że się udało.
Sama płyta też ma takie "ramki" - utwór "It's Your Time", otwiera i zamyka to wydawnictwo. Ta druga wersja to nagranie z orkiestrą. Skąd pomysł na taką aranżację tego numeru? Przyznam, iż całkiem nieźle te orkiestracje mi podpasowały.
To był pomysł Sebastiana Stielera, który bardzo lubi takie zabawy orkiestrowe. Płyta była już praktycznie na ukończeniu, kiedy Sebastian przysłał fragment orkiestracji z zapytaniem, czy nam się podoba, bo jak tak, to może zrobić całość. Nie mieliśmy żadnych wątpliwości. I tak naprawdę rzutem na taśmę wskoczył ten utwór na płytę i powstała bardzo fajna klamra.
Na płycie usłyszeć możemy dwóch gości: Przemysław Marciniak (który teraz jest już na stałe w zespole) i Popcorn z Acid Drinkers. Ten drugi kiedyś grał w Wolf Spider...
Popcorn był stałym członkiem naszej ekipy od 1989 roku. Nagrał z nami 2 płyty - "Kingdom Of Paranoia" i "Drifting In The Sullen Sea". A po reaktywacji jak tylko może, to występuje z nami gościnnie wykonując kilka utworów. Pomysł, aby zagrał solówkę był dla mnie tak oczywisty, że nie wyobrażałem sobie inaczej. Zagrał solówki w swoim zaciszu nagraniowym, przyniósł, posłuchaliśmy we dwóch i powiedziałem - "genialne". W tych dźwiękach jest cały Popcorn, którego znałem i znam, słychać cały jego charakter - mało kto tak umie myśleć i grać.
Przemka natomiast poprosiłem, żeby też zagrał solówkę, żeby zaznaczył swoją obecność w tym bandzie. Maciej (Jeff) odszedł od zespołu przed nagraniem 2 ostatnich utworów, więc było miejsce na solowy popis Przemka, a co tu dużo opowiadać, trochę po tym gryfie biega. Ta solówka, to też jest fajna wizytówka - lekka schiza, znakomita technika....czasem się zastanawiam "i co ja robię tu... co ja tutaj robię", cytując Kubę Sienkiewicza (śmiech)
Sporo koncertujecie i kolejne koncerty co jakiś czas ogłaszacie (13.05 zaznaczony na czerwono w moim koncertowym kalendarzu!) - brakowało Ci tego koncertowego misterium podczas tych lat przerwy?
Brakowało. Dziś widzę to bardzo wyraźnie. Koncerty, kontakt z publicznością niosą ze sobą takie emocje i adrenalinę, której niczym innym nie można zastąpić. Nawet lata przerwy tylko delikatnie to uśpiły.
Jako zespół z takim długim stażem, macie zapewne też fanów, którzy pamiętają Wolf Spider z lat 1985-1991. Czy ta stara gwardia wpada teraz na koncerty? Wypatrujesz tych maniaków ze sceny? (śmiech)
Wpada, a jakże. Najciekawsze jest to, że wpada stara gwardia i młoda gwardia, i wszyscy się świetnie bawią. Czasem zastanawiamy się w kapeli, co robi "środkowa gwardia", czego słucha, bo starzy i młodzi są, i dzięki im za to!!!
Sporo już tych koncertów w historii zagraliście. Jak tak sobie czasem masz ochotę powspominać, to do którego z nich wracasz z największym sentymentem? A o którym chciałbyś wreszcie zapomnieć? (śmiech). Podziel się z czytelnikami MetalSide jakąś dobrą, koncertową historią (śmiech)
Wiesz, znakomicie wspominam Jarocin 87, Metalmanie, Metal Battle, trasy po Czechosłowacji, generalnie żyliśmy wtedy muzą na całego. Dziś odbiór koncertów jest inny, bo mamy parę lat więcej (śmiech), ale w dalszym ciągu każdy koncert jest genialny. Ale pamiętam jak podczas Metal Battle graliśmy w Hali Oliwii w Gdańsku, bądź co bądź na lodowisku... scena - rusztowanie było wyłożone deskami, wszystko niosło się na maxa. I gramy końcówkę "Progu Świadomości", Tomek wchodzi na 2 kopyta i nagle zrobił się taki łomot, że nie mieliśmy pojęcia gdzie jesteśmy w utworze. Ale nic nie daliśmy po sobie poznać - popiórkowaliśmy jeszcze trochę i na mój znak skończyliśmy jakby nigdy nic. Wtedy też zdałem sobie sprawę z tego, że naprawdę jesteśmy zgrani i znamy się jak łyse konie. Bo pomylić się to przecież ludzka rzecz ale trzeba umieć wyjść z twarzą lub uśmiechem.
Słabo wspominam natomiast nasz ostatni koncert przed zawieszeniem działalności, który zagraliśmy przed Deep Purple w Poznaniu i co ciekawe, te wspomnienia nie mają nic wspólnego z tym jak zagraliśmy, bo zagraliśmy dobrze. Natomiast publiczność, która przyszła na DP zdecydowanie nie miała ochoty na jakiekolwiek supporty i dała temu wyraz w swoim zachowaniu, zachowaniu, jakie nigdy nie towarzyszyło nawet w Jarocinie, miejscu styku wielu subkultur. To pokazało, jak mało szacunku jest dla muzyki, że fajniej jest zrobić gnój niż dać możliwość wypowiedzi muzycznej.
Gdzie będzie można Was zobaczyć w najbliższym czasie na żywo? Co ciekawego macie zaplanowane na najbliższe miesiące?
Kontynuujemy trasę promującą naszą płytę. Jest jeszcze kilka miejsc w Polsce, do których chcielibyśmy zawitać. Planujemy nie ograniczać się też tylko do naszego kraju.
Jakie są plany Wolf Spider na dalszą część roku? Wiem, że to jeszcze za wcześnie, ale co szkodzi zapytać (śmiech)... myślicie już o kolejnej płycie? Masz jakieś pomysł w przysłowiowej szufladzie?
Nie mam takiej fajnej szuflady niestety (śmiech)... tak jak przed chwilą mówiłem przede wszystkim mamy plany koncertowe, ale o kolejnej płycie trzeba powoli zacząć myśleć.
Proszę, obiecaj tylko jedno - na nową płytę z logo Wolf Spider nie będziemy musieli czekać tyle, co na "V", ok? (śmiech)
Hmmm....nie wiem, czy za dwadzieścia parę lat byłbym w stanie wypalcować cokolwiek (śmiech). Raczej wcześniej.
Pomału zbliżamy się do końca tego wywiadu, więc proszę dokończ zdanie: "Wolf Spider to dla mnie..."
Pasja.
A czego życzyć Tobie i dla reszty kapeli na najbliższe miesiące i lata?
Chyba przede wszystkim stabilności, dobrych koncertów, znakomitych fanów i pomysłów na "VI"
To co widzimy się 13 maja we Wrocławiu? (śmiech), ja nie mogę się doczekać!
Widzimy się
I to wszystko z mojej strony. Dziękuję za poświęcony czas i udzielone odpowiedzi. Tradycyjnie ostatnie słowo dla czytelników MetalSide.pl zostawiam Tobie. Cześć!
Muzy nie ma bez muzyków, i nie ma jej bez fanów. Muza potrzebuje też ludzi i miejsc, takich jak MetalSide.pl, które o tej muzie dyskutują i ją propagują. Wielki pokłon dla Was - fanów... dla Was gramy i bez Was nie istniejemy. Thrash 'till The End.
zdjęcia: Justyna "Justisza" Szadkowska
|