Unholy Carnival Tour - Wrocław


"Unholy Carnival Tour" - Vesania, Nomad, Strommoussheld
Firlej, Wrocław - 13.05.2011


"Unholy Carnival Tour" to tak naprawdę pierwsza trasa koncertowa Vesanii od ponad 4 lat (miała odbyć się jeszcze trasa w 2009 r., jednak została ona odwołana). Przerwa spowodowana była obowiązkami członków w innych grupach, a te raczej do małych nie należą. Wystarczy przytoczyć kilka nazw: Decapitated (basista Heinrich), Behemoth (lider grupy Orion) czy Dimmu Borgir (perkusista Daray). Cieszy jednak to, że w końcu się panowie zebrali i pod flagą Vesanii wyruszyli w Polskę siać śmierć i zniszczenie.

Przy samym wejściu do klubu spotkała nas niemała niespodzianka, gdyż bilety sprawdzał… Orion. Nie mam pojęcia, kto go przydzielił do tego zadania, ale wyglądało to dosyć groteskowo. Do sali koncertowej wkroczyliśmy w mniej więcej drugiej połowie występu Strommoussheld. Katowiczanie zaprezentowali dosyć osobliwe połączenie black metalu z psychodelicznymi odjazdami budowanymi w dużej mierze przez sample. Muzyka zdecydowanie bardziej do słuchania w skupieniu niż napierdalania w młynie, i choć to nie moje klimaty, to muszę przyznać, że ich występ przypadł mi do gustu.

Jako kolejny na scenie zaprezentował się Nomad. Przewodzi mu znany z Behemotha gitarzysta Seth. Szczerze mówiąc nigdy zbytnio nie zagłębiałem się w twórczość zespołu, więc proszę mi wybaczyć, ale nie przytoczę żadnych tytułów zagranych utworów. Na początku setu panowie mnie niezbyt do siebie przekonali, jednak im dłużej grali, tym bardziej mi się podobali. Dużo bardziej od momentów napierdalankowych przypadły mi do gustu fragmenty w tempach wolno-średnich, gdyż to w nich jak dla mnie zespół pokazywał pełnię swych możliwości. Zespół ogółem zaprezentował się naprawdę dobrze, dlatego tym bardziej dziwi mierna postawa publiki. Mimo tego był to udany gig i postaram się jak najszybciej nadrobić zaległości, zapoznając się bliżej z twórczością Nomad.

No i przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Vesania rozpoczęła klimatycznym intrem, w trakcie którego cała piątka wyszła na scenę. Zaczęli od "God The Lux" i kupili mnie już wtedy. Uwagę zwracały również gustowne corpse-painty, szczególnie "maska" Oriona oraz make-up Heinricha, w którym wyglądał jak rasowy psychopata. Po wspomnianym otwarciu poleciały jeszcze m.in. "Synchroscheme", "Infinity Horizon", "The Dawnfall", "Phosphorror", "Rest In Pain". Największe wrażenie na mnie zrobił monumentalny "Hell Is For Children", na którego wstępie Orion oznajmił "Gówno wiecie na temat zła!". Generalnie lider formacji nie przemawiał zbyt często, zrobił to może z 4 razy. Jednak gdy już to robił, jego słowa idealnie wpasowywały się w konwencję teatru, a w takiej właśnie porusza się zespół. Niektórzy go za te wypowiedzi krytykowali, jednak mnie one wcale nie przeszkadzały i były dopełnieniem całego konceptu Vesanii. W ten wpasowywały się również teatralne pozy przyjmowane przez członków grupy, a szczególnie Oriona. Mocnym punktem występu był "Rage Of Reason", chyba ich najbardziej popularny utwór, którego intro zostało zagrane bez gitar. Brzmiało to jednak całkiem sensownie. Zeszli ze sceny po ok. godzinie po wybrzmieniu ostatnich taktów "Marduke's Mazemerising", ale powrót nie zajął im długo. Na bis poleciał jeden kawałek, "Aesthesis". Potem kilku muzyków (szkoda, że nie wszyscy) zeszło do fosy, aby poprzybijać piątki z fanami i to był koniec przedstawienia.

Trzeba przyznać, że był to bardzo udany wieczór. Dwa ciekawe supporty i gwiazda wieczoru, która na żywo zabrzmiała kilka razy lepiej niż na płytach (a na płytach już jest naprawdę nieźle). Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że nie będziemy zmuszeni czekać na występy Vesanii kolejnych 4 lat.



Autor: s7mon

Data dodania: 31.05.2011 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!