Wraz z końcówką stycznia legenda polskiego death metalu wyruszyła na krótką trasę po Polsce. Vader postanowił zrównać z ziemią sześć polskich miast zapowiadając jednocześnie, że prawdopodobnie będą to jedyne autorskie koncerty na ten rok. Po tych trwających niemal 100 minut występach czekać nas będą później już skrócone, festiwalowe sety. No nic, trzeba było zakasać rękawy i ruszyć cztery litery. Dzięki Massive Music moja piękna mordeczka przekroczyła próg koszalińskiego G38, w którym zresztą już olsztyńska formacja miała okazję siać zniszczenie.
To było już moje dziewiąte spotkanie z Peterem i spółką. Widziałem kapelę na przestrzeni wielu lat, zarówno na headlinerskich występach, jak i w ramach festiwali. Widziałem ją w setach skupiających się na klasycznych krążkach ("De Profundis", "Black to the Blind") oraz tych wówczas najnowszych. Prezentującą największe hity, jak i grającą materiał wyłącznie z najstarszych demówek. Trudno więc jest mnie czymś zaskoczyć. No i nie ukrywam, że w Koszalinie jakichś większych niespodzianek nie było - miałem już okazję machać łbem do wszystkich kawałków z setlisty. Co nie oznacza oczywiście, że była ona zła. Bynajmniej! Formacja przygotowała przekrojowy set, w którym znalazło się miejsce na nieco młodsze (ale niepozbawione mocy) kompozycje pokroju "Shock and Awe" czy "Go to Hell", jak też i prawdziwe klasyki.
Zespół postanowił (oczywiście ku uciesze licznie zgromadzonej widowni) zrobić niejedną wycieczkę w przeszłość by pokazać, że fundamenty polskiego death metalu ciągle opierają się zębowi czasu. Powrót do "The Ultimate Incantation"? Proszę bardzo: "Dark Age", "The Crucified Ones" i "Vicious Circle" w ryj. Wolicie "De Profundis"? "Black to the Blind"? "Litany"? Spokojnie, przedstawicieli i tych wielkich krążków nie zabrakło! Fani co chwilę rozkręcali młyn, na szczęście nie przeszkadzając jednak i tym, którzy chcieli kontemplować tę sztukę w ciszy i skupieniu. Legendarne hity kruszyły mury G38, choć mnie najbardziej ucieszyła nie tylko reprezentacja genialnej EP-ki z 2005 roku, ale także i prehistoria w postaci utworu "Tyrani Piekieł". A skoro jesteśmy przy prehistorii: nie zabrakło również hołdu złożonego jednej z najważniejszych postaci polskiej sceny metalowej. Może i nie ma Kata bez Romana, ale jest za to Peter krzyczący w "Wyroczni" tak, że aż włosy dęba stają.
Czy Vaderowi udało się mnie czymś w Koszalinie zaskoczyć? Nie. Czy był to dobry koncert? Jak najbardziej! Co zresztą również nie jest żadnym zaskoczeniem. W końcu mówimy tutaj o ekipie, która nigdy nie zawodzi - która nie schodzi poniżej pewnego (wysokiego!) poziomu. Jeśli macie ochotę na wieczór pełen śmierci i pożogi, na którym na każdym kroku towarzyszyć Wam będą dźwięki pękających kości - nie szukajcie dalej. Vader to ciągle dobrze naoliwiona maszyna zagłady. To kapela, której death metal nadal jest mocny, świeży i bezkompromisowy.
Setlista: 01. Intro/Go to Hell 02. What Colour Is Your Blood? 03. Silent Empire 04. Blood of Kingu 05. Sothis 06. Black to the Blind 07. Carnal 08. Fractal Light 09. Dark Age 10. The Crucified Ones 11. Vicious Circle 12. Para Bellum/This Is the War 13. Triumph of Death 14. Dark Transmission 15. Reborn in Flames 16. Shock and Awe 17. Tyrani Piekieł 18. Helleluyah!!! (God Is Dead) 19. Wyrocznia (Kat cover) --- 20. Wings 21. Cold Demons