Dong Open Air Neukirchen-Vluyn, Niemcy - 11-13.07.2024 r.
Już od ponad dwudziestu lat pogórnicza hałda Dong w niemieckim Neukirchen-Vluyn przemienia się w metalowe miasteczko. Kilkutysięczna pielgrzymka fanów "mocnego uderzenia" wspinała się ze swoim ekwipunkiem na wierzchołek hałdy Dong, by tam osiedlić się na trzy kolejne dni i uczestniczyć w wielkim wydarzeniu, jakim jest Dong Open Air. Kto chociaż raz zawitał na ten festiwal, powraca do Neukirchen-Vluyn bardzo chętnie. Bowiem ta muzyczna impreza wyróżnia się nie tylko specyficzną lokalizacją, brawurową organizacją, ale i doborowym składem. Kiedy w czwartek dotarłem na hałdę, tam festiwalowa karuzela kręciła się już na dobre. Pod sceną zbierało się coraz więcej ludzi i w powietrzu unosiła się pozytywna aura. Dong Open Air nie należy do gigantów festiwalowych i to właśnie świadczy na jego korzyść. Koncerty odbywają się na jednej scenie, co znacznie ogranicza hektykę i zapewnia lepszy kontakt z wykonawcami. Fajnie jest przyjść w każdej chwili pod scenę, znaleźć dobre miejsce i wsłuchać się w muzykę. Albo wskoczyć do tworzącego się kociołka i dać upust wszystkim swoim emocjom. Tak właśnie zrobiła spora grupka ludzi w trakcie występu Escuela Grind. Frontmenka Katerina Economou, to osoba o drobnej posturze, na pierwszy rzut oka - niepozorna. Ale to było tylko takie pierwsze wrażenie, gdyż po kilku minutach wiadomo już było jakimi pokładami energii dysponuje. Przemieszczała się po deskach sceny tak szybko, że trudno było za nią podążać wzrokiem. Skutecznie podkręcała temperaturę zachęcając to do headbangingu, to charakterystycznym ruchem ręki do tworzenia mosh pitu. A tłum wpadł jakby w ekstazę - wszyscy biegali jak szaleni, dawali się po prostu ponieść chwili.
Po takiej akcji i zakończeniu występu Escuela Grind, publika zasłużyła na przerwę. W tym czasie techniczni sprawnie nagłaśniali sprzęt kolejnego wykonawcy. Po niedługiej przerwie zgodnie z harmonogramen, zapowiedziano niemieckie trio Deserted Fear. Pod sceną panowała naprawdę fantastyczna atmosfera, a muzycy szybko i sprawnie zaatakowali nasze bębenki słuchowe z wielką żywiołowością. Ciężkie brzmienie gitar, mocne riffy - brutalną mocą powiało ze sceny. Do tego wokalista Manuel Glatter ma sporo charyzmy i dyryguje publiką jak chce. Tak więc błyskawicznie rozruszał tłumek pod sceną. Co prawda występ został na chwilę przerwany awarią gitary, ale nie miało to zbytnio wpływu na spadek emocji. Toteż następny zespół jakim był Die Apokalyptischen Reiter złapał od razu znakomity kontakt z publicznością i tym samym fajnie wpasował się w ten festiwalowy klimat. Co rzucało się najbardziej w oczy w trakcie tego występu? To chyba niesamowita chemia między muzykami, panowie świetnie się bawili i nie kryli radości ze wspólnego grania. Dodatkowo nie zabrakło tej aury równorzędnego uczestnictwa widzów i muzyków w tym muzycznym spektaklu. Co potwierdzają wspólne śpiewy, a chociażby w trakcie wykonania kawałka "Herz in Flammen". Trzeba przyznać, że ochroniarze tutaj mieli pełne ręce roboty, szczególnie wtedy kiedy wokalista śpiewając utwór "Seeman" wrzucił w tłum dość dużą, dmuchaną łódkę. Krążyła ona w tłumie w kierunku sceny, mając na pokładzie nawet kilka osób. Die Apokalyptischen Reiter zakończyli swój występ kawałkiem "Reitermania" zbierając burzę oklasków.
Również headliner pierwszego dnia festiwalu postarał się o dreszczyk emocji. W sumie to do końca nie było wiadomo jakie niespodzianki czekają zebranych w trakcie tego wykonu, gdyż biała kotara szczelnie chroniła ciekawskich przed obserwacją przebudowy sceny. Małe opóźnienie potęgowało napięcie. Aż wreszcie dobiegają do publiki dźwięki pierwszego utworu "Once Upon a Pale Horse" kotara opada i muzyczne show zaczyna się. Behemoth porywa publiczność w ostrą, szybką muzyczną podróż. Nergal czuł się na scenie jak ryba w wodzie i łatwo wchodził w interakcję z zebranymi. Jego głos był pełen ekspresji i żarliwości, a dramaturgię na scenie podwajała interpretacja wyśpiewanych słów. Behemoth imponował bardzo dobrym zgraniem poszczególnych muzyków i wykonawczym luzem. Zespół przedstawił na tym festiwalu nie tylko całą paletę swoich muzycznych umiejętności, ale także pełen profesjonalizm. Wszystko dopięte było na ostatni guzik, dopasowany był każdy szczegół, nawet przebranie sceniczne Nergala, które zresztą często zmieniał jak np. w trakcie wykonania "Bartzabel". Na scenie natomiast panował spory ruch, gitarzyści praktycznie nie stali w miejscu, przemieszczali się po niej i mieli również do dyspozycji ustawione podesty ze schodami. Całość zamknął kawałek "O Father O Satan O Sun!" wzbogacany potężnymi pokładami wybuchającego ognia, aż po ostanie dźwięki było czego posłuchać. A potem posypał się grom oklasków - w pełni zresztą zasłużonych.
Behemoth
Drugiego dnia festiwalu działo się naprawdę sporo, nie tylko na scenie, ale też w miasteczku festiwalowym. A przyczyną całego zamieszania były ulewne deszcze.
Impreza zaczęła się punktualnie, przed publicznością zaprezentowały się dwa zespoły Nephylim i Steelpreacher, a potem na hałdzie Dong zapanował chaos. Burza, ulewny deszcz i nasilający się wiatr. Powiało scenerią z filmów katastroficznych - podmokłe, nieprzejezdne drogi, latające w powietrzu resztki rozszarpanych przez wiatr namiotów. Tak, że nie pozostało nic innego jak przerwać festiwal. W międzyczasie wśród rozbitych namiotów tworzyły się oczka wodne. I kiedy wichura trochę ustała, a deszcz był już niewielki, uczestnicy festiwalu urządzali zabawy w wodzie. Organizatorom już nie tak bardzo było do śmiechu, gdyż ważyły się losy całej imprezy. W tym czasie okoliczni rolnicy służyli pomocą i dowozili wióry drewna, by utworzyć drogi dojazdowe i zasypać błotnisty teren pod sceną. Dopiero późnym popołudniem zakomunikowano uczestnikom festiwalu, że będzie kontynuowany program muzyczny. Wszystkie zespoły zgodziły się na czasową redukcję występów. Tak więc spontanicznie na scenie pojawił się Wucan. Nie mieli zbyt dużo czasu, gdyż zagrali tylko trzy kawałki. Ale za to w jakim stylu. Wokalistka Francis Tobolsky nie tylko czarowała nas grą na flecie, ale też umiejętnie rozładowała napięcie, jakie panowało jeszcze wśród publiki. Swój krótki występ zakończyli coverem zespołu Diamond Head "Am I Evil".
Bez zbędnego przeciągania, szybko i sprawnie na scenie pojawił się kolejny wykonawca - The Night Eternal. Publiczność doceniała to, że losy festiwalu stały pod znakiem zapytania, a mimo to organizatorom udało się rozwikłać problem. Toteż ochoczo celebrowali występ każdego zespołu. Ale trzeba też przyznać, że The Night Eternal zapracowali w trakcie swojego występu na znakomite przyjęcie. Potrafili wykrzesać z siebie tyle energii i tyle melodii, że publiczność automatycznie śpiewała wraz z wokalistą refreny. A las rąk sam układał się do oklasków. Festiwal przebiegał w genialnej atmosferze mimo tego, że wielu uczestników zostało pozbawionych namiotów. Nie wspominając o tym, że trzeba było suszyć przemokłe ubrania i śpiwory. Wszystko poszło w niepamięć, gdyż kolejny żywiołowy występ zadbał o rozgardiasz pod sceną. Publiczność szalała, wylewając litry potu, a ochroniarze wyławiali z tłumu płynące ciała. Na scenie natomiast niemiecka kapela z Bawarii - Dust Bolt - zachwycała publiczność swoim rzemiosłem. Był to występ na pełnych obrotach, gdyż w ich muzyce dominowała potężna porcja pozytywnej energii. Na dodatek frontman Lenny Breuss nie pozwalał publiczności na spadek napięcia, z pełną mocą wybuchały wspólne śpiewy, a w powietrzu wirowały balony. Również wielkie emocje nie opadały podczas występów pozostałych zespołów. I tak np.: formacja Equilibrium to bez dwóch zdań synonim świetnej zabawy. Zaserwowali nam set w obrębie którego sporo się działo. Publiczności spodobały się bowiem przemyślane kompozycje, które zagrane były ostro, dynamicznie i z pazurem.
I tak małymi krokami zbliżaliśmy się powoli do finałowego występu. W sumie to jak na dzień pełen przygód i niepewności, przebiegł on w całkiem przyjemnej atmosferze. Publiczność wydawała się być wyluzowana i skora do zabawy, toteż niezwykle gorąco powitała kapelę In Extremo. Szybko i sprawnie wciągnęli uczestników imprezy w swój muzyczny świat prezentując żywiołowe widowisko. Atutem tej formacji jest nie tylko bogate instrumentarium, ale także bagaż doświadczeń i obycie sceniczne. Wiedzą jak podejść swoich fanów i zbudować napięcie. Ich występ miał wiele wspaniałych momentów, ale chyba najbardziej w pamięci pozostają te z udziałem publiki. Las uniesionych rąk, wspólne śpiewy jak np. w trakcie wykonu kawałka "Küss mich" czy "Sängerkrieg". To było znakomite zakończenie drugiego dnia festiwalu.
Podsumowując, to były to dwa udane festiwalowe dni. Pełne emocji i splotu wydarzeń wynikających nie tylko z muzycznych atrakcji, ale także uwarunkowanych pogodą. Jednakże organizatorom imprezy udało się wybrnąć z tej sytuacji obronną ręką i poprowadzić festiwal tak, by zadowolona była publiczność, jak i wszyscy wykonawcy. Kolejna edycja już za rok i miejmy nadzieję, że tym razem obejdzie się bez deszczu. No i liczymy na ciekawy skład.
Die Apokalyptischen Reiter
Equilibrium
Dust Bolt
The Night Eternal
Deserted Fear
Wucan
|