Armored Saint - Goleniów



Armored Saint, Firmament
Rampa Kultura, Goleniów - 28.07.2024 r.


Jak nie oni to kto? Sprowadzili już do naszego kraju na pierwszy koncert kultowy Metal Church, a teraz dzięki nim na polskiej ziemi pojawiła się założona w 1982 roku grupa Armored Saint. Chłopacy z Rock Hard Ride Free nie zwalniają tempa a my razem z nimi: po raz kolejny (razem z licznymi fanami heavy metalu) zameldowaliśmy się bowiem w goleniowskiej Rampie Kultura, by zdać Wam relację z kolejnej imprezy. I od razu widzimy jak na wspólne fotki wychodzi Joey Vera, którego ostatnio mieliśmy okazję oglądać na Mystic Festival z Mercyful Fate, a zaraz po nim do zdjęć zaczyna pozować sam John Bush (ex-Anthrax). Ja już zachwycony (jacyż sympatyczni to muzycy!), a przecież teoretycznie wieczór się jeszcze nie zaczął!

Zespołem którego wybrano do rozgrzania goleniowskiej publiczności był niemiecki Firmament. Grupa założona została w 2021 roku i na koncie zapisać może jeden, dość ciepło przyjęty krążek: "We Don't Rise, We Just Fall" z zeszłego roku. Muzycy mogą pochodzić z Lipska, ale jednak w żyłach płynie im heavy metal w bardziej brytyjskim wydaniu. Zamiast więc zimnych, mechanicznych brzmień w stylu Accept: melodyjne granie przypominające chociażby Praying Mantis. Byli dwaj gitarzyści (Michalik i Meyer) wymieniający się solówkami, była solidna sekcja rytmiczna ze znakomicie bawiącym się perkusistą, był też i wysoki wokal Marco Herrmanna, który zastąpił za mikrofonem oryginalnego frontmana. Muzycznie spodziewałem się repertuaru z pierwszego albumu i choć oczywiście numerów z debiutu było sporo, to nie zabrakło także i czegoś świeższego. Setlistę uzupełniły w końcu dwa kawałki ze splitu z Midnight Prey, jak również i "Swear by the Moon", którego (jeszcze?) nie było okazji usłyszeć na żadnym wydawnictwie. Firmament jako rozgrzewka sprawdził się bardzo dobrze no ale to żadne zaskoczenie. Jak pokazały poprzednie koncerty w tym miejscu: organizatorzy nawet do kwestii supportów podchodzą bardzo poważnie.

Setlista:

01. Intro
02. On the Edge
03. Firmament
04. Hide & Seek
05. Mortal Giants
06. Swear by the Moon
07. Live in the Night
08. Lord of the Night Sky
09. Realms of Distant Wonders
10. Last Desire
11. The Void


Przekąska była całkiem smaczna, no ale naszym głównym daniem była jednak grupa Armored Saint. Troszkę bałem się o jej skład, ponieważ tuż przed wylotem do Europy kilka koncertów musiał odpuścić John Bush. Na szczęście udało mu się na czas wykurować i zespół zawitał do Rampy w tym swoim możliwie najmocniejszym składzie. Sold-outu jak w przypadku U.D.O. czy Metal Church tym razem nie było, ale liczebność nadrobiono entuzjazmem. Tutaj nie było przypadkowych osób - każdy wiedział na co przyszedł razem z Bushem śpiewając refreny niemal wszystkich kawałków. Zresztą John nie tylko wokalnie dawał radę - okazał się także być znakomitym, a kiedy trzeba również i przezabawnym frontmanem. Nie miał żadnego problemu z tym, by w odpowiednich momentach zachęcić ludzi do większej zabawy, ale też i od czasu do czasu rzucał zabawnymi tekstami. Mi np. powiedział po jednym z numerów, że jeśli potrzebuję na poniedziałek zwolnienia z pracy (koncert odbywał się w niedzielę), to doktor Bush z chęcią wypisze L4. No ale ja nie amator - ja już dawno załatwiłem sobie wolne.

Pozostała część grupy również była odpowiednio nakręcona. Biegali po całej scenie, stroili miny, czarowali solówkami - i to niekiedy centymetry od mojej twarzy. I tu w ogóle nie przesadzam! To pierwszy koncert w moim życiu na którym musiałem ścierać z twarzy... nie swój pot. Duncan niejednokrotnie cisnął dosłownie przed moim nosem (smartfon próbował przełączyć się w tryb makro), podobnie zresztą jak Phil Sandoval którego byłem w stanie poczuć nawet zapach perfum. Bush machał nade mną głową, a Joey Vera w pewnym momencie podał swój bas by można było sobie na nim trochę pohałasować - z chęcią skorzystałem z tej okazji! Bawiłem się niesamowicie, a przecież nie tylko w moim sektorze były takie atrakcje! Rampę ogarnęło prawdziwe szaleństwo nakręcane przez morze hitów. Grupa przygotowała bowiem fantastyczną setlistę na którą złożyły się kawałki z jej wszystkich albumów. I choć były momenty na złapanie oddechu (jak np. "Aftermath"), to jednak dostaliśmy głównie te szybsze, heavy metalowe, melodyjne, nastawione na zabawę kawałki. I zabawa zaiste była przednia!

Po zakończeniu podstawowego setu John postanowił skonsultować coś z kolegami i zespół powrócił na bis. Który jak się okazało, nie był w ogóle przewidziany w setliście. "Long Before I Die" dopełnił dzieła zniszczenia - mi prawie wybito na nim kciuka (do tej pory boli!). Po nim przybijanie piątek, rozdawanie fantów, a dla mnie: powrót do domu. Powrót po prawdopodobnie najlepszym koncercie w Rampie. Genialna forma muzyków, świetna setlista, niesamowite interakcje z fanami. Zresztą już nawet po zakończeniu całej trasy Armored Saint wracał myślami do Goleniowa - tak szybko naszego kraju muzycy więc nie zapomną. Jak będę do tego wieczoru wracał niejednokrotnie. A przynajmniej do 23 listopada i wizyty Anvil. Czy kanadyjskie trio będzie w stanie go przebić?

Setlista:

01. End of the Attention Span
02. Raising Fear
03. Tribal Dance
04. The Pillar
05. Last Train Home
06. March of the Saint
07. Left Hook from Right Field
08. Standing on the Shoulders of Giants
09. Aftermath
10. Win Hands Down
11. Can U Deliver
12. Reign of Fire
13. Chemical Euphoria
14. Mad House
---
15. Long Before I Die











Autor: Tomasz Michalski

Data dodania: 27.08.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!