Dom Zły, Serotonin Zero, Moriah Woods CK105, Koszalin - 16.03.2024 r.
Całkiem niedawno prezentująca post-black metalowe dźwięki formacja Dom Zły świętowała premierę swojego drugiego albumu: "Ku pogrzebaniu serc". W ramach trasy promującej ten krążek zespół wyruszył w długą trasę koncertową, w rozpisce której ponownie nie zabrakło Koszalina. Grupę widziałem już wcześniej dwukrotnie na żywo, no ale goście w postaci Serotonin Zero i (przede wszystkim!) Moriah Woods to były silne argumenty za tym, by jednak w CK105 po raz kolejny się pojawić. W muzycznym wieczorze uczestniczyłem dzięki Chroma Music, ale gospodarzem wieczoru był No Fun Booking, który po raz kolejny odtrąbić mógł frekwencyjny sukces: fani metalu i tym razem nie zawiedli, licznie stawiając się w budynku przy ulicy Zwycięstwa.
Po dokonaniu formalności pokręciłem się przy stanowisku z merchem i przywitałem z Moriah Woods, która swego czasu udzieliła nam obszernego wywiadu. Po krótkiej wymianie zdań z artystką zameldowałem się pod samą sceną, by dać się porwać jej spokojnej, onirycznej, niezwykle minimalistycznej muzie. Bo tak, wokalistka/gitarzystka postanowiła spróbować odkryć siebie na nowo i w Koszalinie pojawiła się sama, by zaprezentować znane kawałki w zupełnie nowych aranżacjach. Mało było tutaj gitarowych dźwięków - Moriah wykorzystywała ten instrument głównie do tworzenia krótkich loopów, będących bardziej tłem, niż kręgosłupem danego utworu. Więcej tutaj było klawiszy czy tworzącej niezwykły klimat delikatnej elektroniki. Kawałki zwolniły, wydłużyły się, nabrały niemal mistycznej mocy, potęgowanej przez cudowny, pełen emocji śpiew. Mimo iż sala była niemal pełna, to dało się słyszeć dźwięk szarpania strun, czy naciskania klawiszy. Wśród publiki panowała pełna skupienia cisza, gromkimi brawami przerywana dopiero po zakończeniu danej kompozycji. Po genialnym "Lady Pain" owacja była tak głośna, że artystka wręcz nie była w stanie ludzi uspokoić. Znakomity, wciągający występ.
Drugi zespół wieczoru pochodził z zupełnie innej muzycznej krainy. Niektórzy opisują warszawski Serotonin Zero jako mieszankę black metalu z crustem, ale ten pierwszy człon raczej wymieniłbym na coś leżącego bliżej Napalm Death - i mówię tutaj o tych bardziej melodyjnych kawałkach ekipy z Birmingham. Jest mocno (ale bez przesady), jest prosto, jest krótko, ale jednocześnie niezwykle intensywnie. Miejscami gdzieś tam do głowy przychodzą nazwy bardziej -core'owe, sporo tutaj również elektroniki, ale jednak ciężko tę muzę ugryźć - najlepiej po prostu ją po prostu liznąć na żywo. Fascynująco w tej (co by nie powiedzieć: ciężkiej) muzyce wypadł frontman. Ubrany w dresy wokalista oczywiście dość ekspresyjnie wykrzykiwał teksty poszczególnych utworów, nie mogąc ustać w miejscu, ale jednocześnie pomiędzy kawałkami był... niezwykle wyciszony. Wycofywał się do swojego własnego świata, bardziej mamrocząc do siebie niż próbując złapać kontakt z publicznością. Ja oglądałem ten spektakl z fascynacją, niektórzy wesoło machali głowami do tych szalonych dźwięków, a jeszcze inni drapali się po głowach próbując znaleźć odpowiedź na to, o co w tym wszystkim chodzi. Ja też do końca nie wiem, ale w sumie mi się podobało.
Na Dom Zły byłem już przygotowany. Kapelę widziałem na żywo dwa razy i to zarówno w warunkach klubowych (koszalińska Plastelina, rok 2022), jak i festiwalowych (zeszłoroczna edycja Materiafest). Dodatkowo do przedpremierowego odsłuchu otrzymałem najnowszy album, więc i z materiałem byłem (mniej lub bardziej) zapoznany. Czy to oznacza, że grupie nie udało się mnie zaskoczyć? Bynajmniej. Oczywiście na setlistę składały się głównie numery z "Ku pogrzebaniu serc", ale nie zapomniano także o materiale odrobinę starszym. Nic, czego nie można się było spodziewać, ale jednak w deski parkietu wbiła mnie emocjonalna intensywność tego występu. Zespół cisnął niczym zahipnotyzowany, a ze sceny wręcz wylewały się galony smutku i beznadziei. Muzycy okupowali swoje miejsca, nie było żadnych efektów czy scenografii, a jednak ciężko było od tego wszystkiego oderwać wzrok. Pięknie to gniotło, zespół działał jak szwajcarski zegarek (moją uwagę przykuwał zwłaszcza Łukasz Wrótniak na wiośle), no ale największe brawa należą się oczywiście, będącej tym czarnym sercem zespołu, Annie Truszkowskiej na wokalu - to jej głos, jej uczucia tworzyły ten gęsty niczym smoła klimat. Publiczność przeżywała każdy numer, pod sceną nie raz się zakotłowało, nic więc dziwnego, że nie pozwolono by Dom Zły zbyt szybko zaczął się pakować. Po skończeniu setu krzyki były tak głośne, że aby uniknąć zamieszek grupa musiała wrócić na nieprzewidziany bis. Dopiero po nim można było z tej mrocznej krainy wrócić do szarej rzeczywistości.
Tydzień prowadzący do tego muzycznego wieczoru był dość intensywny, kilka razy byłem pewny tego, że raczej się w CK105 nie pojawię, ale ostatecznie cieszę się, że znalazłem na to wszystko siły. Nie wiem kto ustalał ten jakże eklektyczny line-up trasy, ale był to albo szaleniec, albo geniusz. Niby różne gatunki, niby zupełnie inne emocje, a jednak pięknie się to wszystko łączyło ze sobą, tworząc smakowitą muzyczną ucztę. Dalsza część trasy "Po pogrzebaniu serc" to już inny zestaw kapel, ale i tak zachęcam do wzięcia w niej udziału, chociażby ze względu na genialną formę Dom Zły. A No Fun Booking na laurach nie osiada: już teraz zapowiada swoje piąte urodziny, a i na dniach pojawić się ma jeszcze jedna informacja - tym razem mniej metalowa. Czekam na szczegóły!
Setlista: 01. Anafora 02. Dla świata umierać 03. Wiatr 04. Rzeka 05. Błękit 06. Zła krew 07. Czarny ptak 08. Luty 09. Nie pamiętam siebie 10. Ku pogrzebaniu serc