Therion - Lublin



Therion, Keops
Studio im. Budki Suflera w Radiu Lublin - 16.02.2024 r.


Odpaliliśmy auto i gaz do dechy. Tego dnia (16.02.2024) w Studio im. Budki Suflera w Radiu Lublin, o godzinie 20:30 zagrała szwedzka legenda symfoniczno-operowego metalu - Therion. Ale przed nimi, jako support wystąpił chorwacki Keops prezentujący specyficzną mieszankę heavy metalu połączoną z groove metalem i melodic death metalowymi wpływami. Na wstępie wielkie dzięki dla Pana Marcina Puszki ze Studia, który zawsze jest otwarty na propozycje zrelacjonowania koncertu. Dla nas to nie tylko satysfakcja ale też wyróżnienie oraz ogromna radość. Współpraca oparta na pasji.

Tym razem w telegraficznym skrócie zacznę od przybliżenia początków historii zespołu. Therion, szwedzki zespół założony w 1988 r. przez Christofera Johnssona. Zadebiutował w 1991 r. albumem "Of Darkness...", wówczas grając muzykę z gatunku death metalu. Z czasem zaczęli łączyć ze sobą elementy muzyki poważnej, operowej z muzą metalową. A od 1996 roku i albumu "Theli" ich kierunek muzyczny określono jako symfoniczny metal z wpływami heavy metalu i progresywnego rocka. Ten rok był też przełomowy dla zespołu, gdyż pozyskując licznych fanów osiągnęli międzynarodowe uznanie. A potem to już było z górki. Album za albumem, na najnowszym, dziewiętnastym kończąc. I oto na lubelskiej scenie Radia Lublin wystąpił Therion podczas swojej europejskiej trasy koncertowej "Leviathan Tour 2024" wieńczącej muzyczną trylogię "Leviathan" (17, 18 i 19 album). Lublin był jednym z pięciu polskich miast tej trasy, więc było to wyróżnienie. Taki występ można było zobaczyć w lutym jeszcze w Krakowie i w Poznaniu. W marcu 2024 roku kolejne koncerty w Warszawie i we Wrocławiu, na które serdecznie zapraszają zespół wraz z Massive Music.

Jednak zanim Therion wszedł na scenę mieliśmy okazję usłyszeć Keops. Dla mnie było to pierwsze spotkanie z ich muzyką. Na scenie pojawiło się pięciu mężczyzn z młodym wokalistą na czele - Zvonimirem Špacapanem. Przez pierwsze kilka utworów Zvonimir miał na sobie coś w stylu habitu zakonnego, co znacząco przykuwało uwagę. Muzykę jaką zaprezentowali na scenie trudno było jednoznacznie zaklasyfikować. Było to dziwne połączenie heavy metalowej melodyki z groove metalową rytmiką. Wokalista specyficznie wykrzykiwał teksty, nieco w stylu crust punkowych wrzasków, przeplatając je melodyjnym śpiewem. Czasem muzyka nabierała cech melodic death metalu. Szczególnie gdy spomiędzy ciężkich riffów wydobywały się ostre gitarowe melodie. A w spokojniejszych momentach, tych śpiewanych, nawet jakbym słyszała wpływy muzyki grunge. Trudno było zapamiętać tytuły utworów gdy wcześniej nie znało się ich twórczości. Jednak pozostały mi w pamięci te, które nagraliśmy, czyli "When I Remember" - bardzo fajny, melodyjny i zarazem ostry kawałek z chwytliwym refrenem. Kolejny to "Rise Again" - równie melodyjny i ostry z groove'ową rytmiką. Muzycy Keops czuli się swobodnie na scenie. Wokalista zagrzewał publiczność do wspólnej zabawy, która chętnie reagowała. Jak na rozgrzewkę, to było całkiem przyjemnie.

Godzina wybiła! Czas na show. Sala zapełniała się w mgnieniu oka. Fanów w lubelskim studio nie brakowało. Jednym słowem było ciasno, ale było warto. Po występie zespołu Keops wszyscy oczekiwaliśmy na Therion. To dla nich głównie tutaj przybiliśmy.

I zaczęło się... Mroczne, symfoniczne intro i jak z otchłani na scenę wkroczyli artyści by obecnych tam słuchaczy zabrać do muzycznego wszechświata Theriona. Od pierwszych dźwięków wyrafinowane kompozycje w połączeniu z oprawą kostiumową muzyków, scenografią i charakteryzacją to jak przeniesienie się do innego świata. Teatralono-muzyczne show nie pozwalało odetchnąć, przyciągało nie tylko dźwiękiem ale i scenicznym wyglądem oraz zachowaniem muzyków. Ciągle coś się działo. Każdy utwór oprócz oprawy muzycznej miał swój występ artystyczny. Muzycy też odgrywali swoje role aktorskie. Ich gesty, ruchy, zachowanie sceniczne dodawało tylko większej dramaturgii ale też niezapomnianych wrażeń.

Grupa Therion przez swój okres twórczości niejednokrotnie zmieniała skład. Tym razem też nie wystąpili w obecnym studyjnym składzie. Jeśli się nie pogubiłam w line-upie to za basem stanął ich muzyk koncertowy - Christopher Davidsson. Wokalistkę Chiatę Malvestiti, która obecnie przebywa na urlopie macierzyńskim, zastąpiła ich wcześniejsza wokalistka, Lori Lewis, która z Therionem wystąpiła na scenie po raz pierwszy od 2014 roku. Jej operowy, ekspresyjny śpiew świetnie komponował się z przepełnionymi epickimi metalowymi aranżacjami. W utworach nie brakowało wokalnych duetów i tercetów wokalisty Thomasa Vikströma z Lori Lewis i Rosalią Sairem. Operowe, ekspresyjne, eteryczne a nawet rockowe żeńskie wokale świetnie komponowały się z przepełnionymi epickimi aranżacjami muzycznymi i wokalem Thomasa, którego głos balansował pomiędzy operowym i metalowym śpiewem. Swój wokalny udział mieli również gitarzyści, którzy wspierali zespół tworząc wieloosobowy męski chór. Muzycznie bardzo dużo się działo.

Therion ponownie uwidocznił swoją umiejętność łączenia różnorodnych stylów od gothiku przez melodyjny death metal po elementy pełnego patosu power metalu z muzyką operową i symfoniczną. Wszystko umiejętnie połączone by w wyjątkowy sposób muzycznie zatrzeć granice między metalem a muzyką klasyczną. Czy to umiejętność? Na pewno! Ale w wykonaniu Therion to mistrzostwo stylu, talent muzyczny i ogromne poczucie estetyki muzycznej. Mimo, iż trasa koncertowa dotyczyła trylogii "Leviathan" to nie mogło obyć się bez innych znanych kompozycji z poprzednich albumów, jak "The Blood of Kingu" z "Sirius B", "Birth of Venus Illegitima" i "Rise Of Sodom And Gomorrah" z "Vovin", "Asgård" i "Ginnungagap" z "Secret of the Runes", "The Siren of the Woods", "To Mega Therion" z "Theli", "Lemuria" i "Quetzalcoatl" z "Lemuria", "Son of The Staves of Time" z "Gothic Kabbalah", a także tytułowy "Sitra Ahra". Nie zabrakło również bardzo operowych "Mon Amour, Mon Ami" i "La Maritza" z "Les Fleurs du Mal", które również były bardzo dobrze przyjęte przez fanów ciężkiego grania, a muzycy świetnie radzili sobie przy takiej tematycznej amplitudzie.

Na koncercie nie brakowało też wspomnień i świetnego kontaktu z publicznością. I tak przed ostatnim kawałkiem Christofer Johnsson oznajmił, że aż 36 lat zajęło im by znaleźć Lublin. Opowiedział też krótko o niebezpiecznym zdarzeniu drogowym jakie ich spotkało na trasie do Katowic, na Metalmanię w 93 roku. Wówczas perkusistą zespołu i zarazem kierowcą był Piotr Wawrzeniuk. Dodał też, że Polska to najlepsze miejsce w Europie by grać koncerty. A tutaj potrzeba większych jaj i krzycząco zapowiedział "To Mega Therion", sztandarowy i zarazem kultowy utwór, na który wszyscy czekali. Publiczność zareagowała z ogromnym entuzjazmem. I na tym Therion zakończył swój występ. Publiczność biła brawa i krzyczała "Dziękujemy!". Artyści ukłonili się i kości zostały rzucone (te od gitar oczywiście) oraz kartki z setlistą.

Większość przybyłych na koncert świetnie znało repertuar i zespół. Zauważyć to można było nie tylko po koszulkach czy bluzach ale też w trakcie utworów. Energicznie reagowano praktycznie na każdy wyśpiewany kawałek. Zatem jak można było postąpić na końcówce? Wykrzyczeć bis! I na ten krzyk utworem "To Mega Therion" zareagował zespół ponownie wychodząc na scenę. Myślę, że bisy są dla zespołów takim wyrazem wzajemnego szacunku i uznania w relacjach artyści-fani.

I To już koniec tej opowieści pt. Therion w Lublinie, ale czas płynie dalej. Wracamy do codzienności, ale ich muzyka pozostaje z nami i odwraca nasz świat do góry nogami... bo jak odnaleźć na jawie fantastyczny i jednocześnie feeryczny scenariusz... To takie proste... wybrać się na koncert zespołu Therion!





















Autor: Sawa

Data dodania: 04.03.2024 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2025 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!