Stillborn, Ragehammer, Devilpriest Club105, Koszalin - 20.01.2024 r.
No Fun Booking po odrodzeniu sceny undergroundu w Koszalinie nie osiadło na laurach. Wraz z początkiem 2024 roku nie tylko sprowadziło do Koszalina kontrowersyjną (z uwagi na promocyjne grafiki) trasę "Profanacja i bluźnierstwo", ale także i zapowiedziało silną koncertową ofensywę. Metal nie zamierza się ruszyć z tego miasta, czego dowodem był kolejny rekord frekwencji. Wspólna wizyta Stillborn, Ragehammer i Devilpriest cieszyła się taką popularnością, że trzeba było odpuścić dotychczasową miejscówkę (a więc Plastelinę) i przenieść się na boczną scenę CK105 - a przypominam, że to miejsce, które gościło swego czasu chociażby Decapitated.
Bluźnierczy wieczór rozpoczęła msza sprawowana przez śląską formację Devilpriest, która działa już od 2015 roku i na swoim koncie zapisać może dwa albumy studyjne oraz split z Hell-Born. Poślizgu nie było i chłopaki szybko się rozstawili, by bez zbędnego pitolenia wlewać w nasze czarne serca mieszankę black i death metalu. I choć dużo czasu antenowego nie dostali, a i pojawiały się drobne problemy natury technicznej (jak chociażby dziwne buczenie z głośników), to ogólnie zostawili po sobie dobre wrażenie. Kawałki niosły odpowiedni ciężar - były nie tylko mocne, ale i też przyjemnie rozbudowane. Do tego dodać trzeba dobry wokal Tomka Nowoka i wyrazisty image (zwłaszcza Maćka Popławskiego). Co prawda brakło dopieszczenia całego show (końcówka została wręcz urwana), no ale być może wynika to z faktu, że zespół ratował koncert w biegu. W trakcie trasy poważnej kontuzji nabawił się współzałożyciel grupy i na szybko trzeba było szukać pałkera, który ogarnie choć część materiału. Jerzy Wójcik z Sacrofuck łatwego zadania nie miał, ale podołał. Zresztą wszyscy dali radę w tym stresującym momencie.
Po krótkiej przerwie, w trakcie której zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie zdążymy nawet kupić piwa na scenie zameldował się Ragehammer. Kapelę widziałem swego czasu przed Marduk, tak więc tutaj akurat wiedziałem czego się można po muzykach spodziewać. Był ogień w Poznaniu, był ogień w Koszalinie, choć tutaj rozpalany benzyną. Początek był bowiem głośny, chaotyczny, hałaśliwy - jasne, zespół cisnął ten swój "przyciemniony" thrash ile fabryka dała, ale instrumenty zlewały się ze sobą. Na szczęście w okolicy trzeciego numeru udało się to ogarnąć i już do samego końca, bez większych przeszkód mogliśmy dostawać po mordzie szybkimi solówkami i mięsistymi riffami. Ragehammer postawił głównie (bo z debiutu jeno dwa kawałki) na materiał z płyty "Into Certain Death", choć setlistę urozmaiciła także nowa kompozycja ("The Gauntlet") oraz rozpędzony, punkowy wręcz "Ghettoblaster" z repertuaru Impaled Nazarene. Pod sceną cały czas się kotłowało, a atmosferę co chwilę podgrzewał Jędrzejczyk na wokalu: nie tylko swoimi agresywnymi partiami, ale też i konferansjerką. Tak, gdyby na wydarzeniu zameldował się ktoś z Fidei Defensor, to by miał powody do płakania w mediach społecznościowych. Ragehammer zrobił co do niego należało, choć ostatecznie troszkę szkoda, że odpuścił przewidziany w setliście "Gospel of the Scum". No i będę się upierał przy tym, że na koncertach przydałby się drugi gitarzysta.
Jeśli Devilpriest i Ragehammer uśmiercają swoje ofiary w sposób brutalny ale jednocześnie wyrafinowany, tak muzyka Stillborn jest ekwiwalentem zarąbania kogoś siekierą. To death/black metal w swojej najprostszej, zwierzęcej wręcz formie. Kawałki krótkie, niezbyt rozbudowane, mające zmusić ludzi do zabijania się pod barierkami, a nie zachwycania się techniką gry poszczególnych muzyków. I to działało - zwłaszcza w połączeniu z agresywnym image tria (pas Adama jakby z pocisków przeciwpancernych!). Nie było czasu na złapanie oddechu: każda kompozycja mniej lub bardziej płynnie przechodziła w kolejną, a poza koniecznością wyplucia kolejnych teksów lider formacji zbliżał się do mikrofonu tylko po to, by podać tytuł lub zmusić fanów do urządzenia jeszcze większej masakry. Ci jednak wyraźnie byli już zmęczeni: po dwóch kapelach nieco się z przodu przerzedziło, a na dodatek ktoś rozlał na środku parkietu wodę. I teraz wyobraźcie sobie, co zaczęło się dziać podczas agresywniejszych zabaw. Tak, ludzie się ślizgali, wywracali, ktoś wyrżnął łbem o ścianę czy kaloryfer, niejeden obił kość ogonową. Na Devilpriest i Ragehammer było zabawnie, pod koniec Stillborn zrobiło się trochę niebezpiecznie. Dlatego jak już musicie wnieść na metalowy koncert jakieś picie, to zróbcie wszystkim przysługę i stańcie z tyłu.
Setlista: 01. Gniew Diabła 02. Zwiastun pogańskiego odrodzenia 03. Triumfator - pogromca 04. Profanacja i bluźnierstwo 05. Odkupienie 06. Wędrowiec 07. Ancykryst 08. Obłęd 09. Odezwa 10. It's a Sinner 11. To Be 12. Sadhu Satana
Koncert w ramach trasy "Profanacja i bluźnierstwo" z pewnością zapisze się w historii No Fun Booking. W końcu organizatorzy dopiero co chwalili się rekordem frekwencji na Varmii, a tu przeskoczyli ten wynik i to o ładnych parę metrów. Ludzie dopisali, zespoły dały z siebie wszystko - to był bardzo intensywny, ale też i wyjątkowo przyjemny, muzyczny wieczór. Co dalej? Już teraz wiadomo, że będą imprezy poświęcone heavy, thrash i black metalowi, a i doczekamy się nawet klimatów typowo folkowych. Mnie z pewnością na części wydarzeń nie zabraknie - bo grafik niestety napięty tak, że wszystkiego zobaczyć nie zdołam.