Turbo, Hunter, Quo Vadis, Testor
Klub Stodoła, Warszawa - 17.05.2002 r.
Obawialiśmy się trochę wyjazdu do Warszawy, z tego prostego powodu, że jeszcze nigdy nie byliśmy tam na koncercie, nie znaliśmy nawet trochę miasta, jednak grupy jakie miały wystąpić w Stodole kusiły nas bardzo. Najbardziej chcieliśmy zobaczyć grupę Turbo, kilka miesięcy temu mieli grać w Olsztynie jednak nie pierwszy raz koncert w tym mieście został odwołany. Grał także Hunter, myśleliśmy, że fajnie byłoby zobaczyć chłopaków na koncercie poza naszym województwem (chociaż widzieliśmy ich niespełna tydzień temu na koncercie w Kortowie - relacja w Metalside i tak miło było posłuchać dobrej muzyki w wykonaniu Hunter). Dla formalności dodam, że miały wystąpić jeszcze grupy Quo Vadis i Testor.
Bez większych problemów dojechaliśmy do stolicy, wysiadając z pociągu natknęliśmy się na grupkę metalowców udających się na koncert do Stodoły (jak się potem okazało wszyscy są z naszego regionu), ci życzliwi ludzie pozwolili nam przyłączyć się do nich i razem zabraliśmy się na koncert. Troszkę błądziliśmy ale w końcu dotarliśmy pod Stodołę. Pierwsze co rzuciło się nam w oczy to małe zainteresowanie koncertem, jednak było dopiero kilka minut po 18. W miarę czasu pod klub schodziły się coraz większe grupki fanów i do 19 uzbierało się trochę metalowej braci. Zaraz po wejściu do Stodoły postanowiliśmy się trochę rozejrzeć, klub wdał nam się dosyć nieźle zrobiony, w środku dużo miejsca, wszystko na swoim miejscu. Oddaliśmy swoje bagaże i udaliśmy się pod scenę. Kilka minut potem zapowiedziano grupę Testor, dużo o ich występie nie będę pisał, Testor nie pasował do reszty zespołów, które wystąpiły w Stodole. Mieszanka hardcore'a i nu metalu nie przypadła mi do gustu, dlatego resztę koncertu spędziłem siedząc z dwoma kolegami (Czarkiem i Łukaszem) wygodnie w innym pomieszczeniu. Jednak kilku osobom muzyka Testora widocznie się spodobała, bo pod sceną widać było małą grupkę pogujących metalowców. Jedyne co mogło się podobać to cover Metalliki "Sad But True". Jako drugi na scenę tego wieczoru wszedł zespół Quo Vadis, grupa mająca już spory starz na rynku, tyle, że ja nigdy jakoś nie miałem okazji zapoznać się z ich twórczością, tym bardziej oczekiwałem występu. Już po kilku utworach wiedziałem, że grupa warta jest zainteresowania, widać, że chłopaki mieli ochotę na koncert, basista/wokalista szalał na scenie, klawiszowiec "wyginał" się przy swoim instrumencie dość mocno :). Quo Vadis zagrało kilka numerów ze swojej nowej płyty "Król", która ukaże się już niebawem. Muszę przyznać, że nowe wałki nie wypadły gorzej od starych hitów, których domagała się zdecydowanie większa już publika niż na poprzednim zespole. Quo Vadis przekonał mnie do swojej muzyki, na pewno sięgnę po ich nowy krążek. Kilka minut przerwy i na scenie pojawiają się chłopaki z Huntera, jestem już po sceną, grupa zaczyna grać, lecą kolejne utwory (wybaczcie, że nie pamiętam wszystkich tytułów), ale postanowiłem ten koncert spędzić pod sceną bawiąc się z innymi. Jak zawsze Hunter w dobrej formie, grupa zagrała wszystkie swoje hity z "Requiem" ("Żniwiarze umysłów", "Freedom", "Screamin Whispers" i "Mazury" oopppsss oczywiście "Misery" - ten utwór zapowiedziany przez Pawła wzbudził w naszym obozie niezłą wrzawę. Oprócz starych numerów wybrzmiały także nowe: "Phantasmagoria", "Gorzałyk", "bez tytułu" (utwór który nie ma jeszcze tytułu), "Siedem", do tego na bisy "Kiedy umieram" i "Enter Sandman" (która wykonana jest znacznie lepiej od oryginału). Do tego razem z Hunterem w jednym utworze wystąpił ich stary basista Tomek "Fester" Goliaszewski. Ogólnie mówiąc koncert bardzo udany, przed sceną mocno się zakotłowało, można było zobaczyć wielu fanów koszulkach Huntera, trzeba wspomnieć, że Hunter przyciągnął pod scenę największą liczbę osób, nawet gwieździe Turbo nie udało się namówić do zabawy więcej ludzi. Nie mogło zabraknąć pozdrowień dla Szczytna rzuconych ze sceny. Publiczność jeszcze długo po bisie próbowała wywołać Huntera, jednak czas na ich występ się skończył i na scenie po dosyć długiej przerwie wkroczyła legenda polskiego heavy metalu, czyli Turbo. Wśród publiczności można było usłyszeć opinie o nowej płycie "Awatar", która nie podoba się zbytnio starym fanom, bliżej na niej do takich grup jak Pantera czy Soulfly niż do osławionej "Kawalerii Szatana". Ja również podzielam to zdanie dlatego oczekiwałem na stare hity. Wreszcie zaczynają, na pierwszy ogień dwa utwory z "Awatar" czyli "Upiór w operze" i "Armia". Potem fani domagają się starych utworów krzycząc dobitnie "ku...a mać stare grać". Turbo nie ma wyboru, zaczynają grać kawalerię. Publika zaczyna się właściwie bawić, wszyscy ryczą teksty razem z Kupczykiem. Wybrzmiewają stare hity obydwie części Kawalerii, "Kometa Halleya", "Żołnierz fortuny", "Szalony Ikar", "Ostatni wojownik", "Wybacz wszystkim wrogom", "Już nie z tobą", "Ach nie bądź taki śmiały", czyli wszystko co oczekiwali fani Turbo, przyznam, że pierwszy raz widziałem Turbo na żywo i muszę powiedzieć, że Kupczyk, Hoffmann i spółka zrobili na mnie ogromne wrażenie. Ci nie młodzi już panowie naprawdę czują tą muzykę, Kupczyk umie pomimo kilkudziesięciu lat na karku zawładnąć publicznością, Hoffmann nie zapomniał jak się gra na gitarze, reszta grupy równie znakomicie wygrywała swoje partie, szczególnie dobre wrażenie zrobił na mnie basista Bogusz. Podsumowując koncert podobał mi się bardzo, do tego jeszcze wspólnie odśpiewane z fanami na bis "Dorosłe dzieci". Gdzie nie mogło zabraknąć zapalniczek pod sceną. Mam nadzieję, że kolejna płyta Turbo będzie utrzymana w stylu Kawalerii i na koncertach podczas wygrywania nowych wałków będzie panowała taka atmosfera jak przy starych hitach.
Zaraz po zakończeniu koncertu udaliśmy się po odbiór bagaży, zrobiliśmy sobie kilka fotek z Hunterem, czemu Turbo nie wyszło do fanów (?) i udaliśmy się na dworzec. Tam po kilkudziesięciu minutach czekania wsiedliśmy w pociąg i udaliśmy się do domu.
P.S. Chcieliśmy bardzo podziękować kilku osobom bez których nie dotarlibyśmy na ten koncert (przepraszamy ale nie pamiętamy wszystkich imion), oni będą wiedzieli o kogo chodzi. Jeszcze raz wielkie dzięki i serdeczne pozdrowienia - mamy nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się na jakimś koncercie.
|