38. Festiwal Rockowy Generacja Koios, Cotard, Roxana Tutaj & Good Omen, Lev TT, Eleanor Gray, Pidżama Porno CK105, Koszalin - 24.11.2018 r.
W drugim dniu Festiwalu Rockowego Generacja czekać nas miał przegląd młodych zespołów oraz koncert drugiej gwiazdy: kultowej Pidżamy Porno. Biorąc pod uwagę fakt, że ostatni raz grupa występowała w Koszalinie jeszcze w oryginalnym składzie (jako młody gówniarz udało mi się wtedy chłopaków złapać), to bilety sprzedały się dość szybko, pomimo wysokiej ceny - wejściówki kosztowały bowiem 50 złotych. Zanim jednak przyszedł czas na starszych panów z Poznania, trzeba było zobaczyć jakie trendy panują wśród młodzieży. W przeglądzie wzięło udział pięć grup (tym razem obyło bez większych roszad), które walczyły o dwie nagrody: główną, wynoszącą 6.000 zł. oraz publiczności - 1.000 złotych. Ich krótkie występy oceniało profesjonalne jury, w składzie którego mogliśmy znaleźć m.in. Kuzyna (Strachy na Lachy, Pidżama Porno) oraz, prowadzącego "Kasprologię" w Antyradiu, Tomka Kasprzyka (w tym roku mogliśmy go również zobaczyć na żywo wspomagającego Hunter).
Na pierwszy ogień poszedł zespół, który mieliśmy już okazję zobaczyć w 2014 roku, a więc warszawski Koios - wówczas chłopaki zagrali set, składający się z kawałków będących mieszanką thrashu z death metalem, natomiast tym razem nie zabrakło również i zagrywek nieco bardziej metalcore'owych. Publiczność na początku nieco niemrawa, ale Filip Pikulski robił co w jego mocy, by coś tam się pod sceną zaczęło dziać. Jako że muzyka mocna, dynamiczna a i frontman nie pozbawiony charyzmy, to ci mniej oporni podeszli w końcu bliżej, ażeby bardziej przeżywać serwowane przez warszawiaków dźwięki. Grupa zaprezentowała się bardzo dobrze - widać było ten (jakże potrzebny w tego typu muzie) luz na scenie i jedyną rzeczą do której można się było przyczepić, to chyba tylko pewne delikatne fałsze w tych czystszych partiach - co dziwne, biorąc pod uwagę fakt, że Fili uczy śpiewu. Czyżby brak odpowiedniej rozgrzewki?
Setlista:
1. Rapture 2. Three Inches Away 3. Hate? 4. Ideocracy
Zaraz po metalach z Warszawy kompletna zmiana klimatu, bowiem na scenie pojawił się Cotard - młodziutki zespół (pierwsze wydawnictwo dopiero w przygotowaniu) poruszający się we mgle depresyjnego rocka. Na szczególną uwagę zasługuje tutaj wokalistka: posiadająca niezwykłą muzyczną wrażliwość oraz przepiękny głos - Jess. Jej zachowanie (w tym introwertyczna postawa), sposób śpiewania, nieśmiałe zagadywanie publiczności - wszystko to hipnotyzowało i nie pozwalało nawet na chwilę oderwać od niej wzroku. I tym bardziej szkoda, że jej delikatne, emocjonalne wokale potrafiły gdzieś się ugiąć pod ciężarem instrumentów, w tym zbyt mocno wysuniętą do przodu gitarą - zespół posiadając taki diament w składzie musi zadbać o to, ażeby lśnił on jak najmocniej. Nawet kosztem własnych partii (tu brawa dla Maćka Malinowskiego na basie, który pokazał, że można zrobić wrażenie grą pozbawioną szarż). Już na tak wczesnym etapie kariery trzeba również pomyśleć nad wizerunkiem - BronieV Michael na wiośle, w kurtce z frędzlami, wyglądał jak wyrwany z kapeli glam rockowej, co średnio pasowało do przygnębiającej, onirycznej muzyki. Cotard trafia jednak do mojej galerii kapel z ogromnym potencjałem - zapamiętajcie tę nazwę!
Setlista:
1. Lake 2. Atrocity 3. Hello Stranger 4. Cherries
Po krótkiej przerwie na scenie zameldowała się Roxana Tutaj wraz z zespołem Good Omen. I znów muzyka z zupełnie innej bajki, bowiem tym razem usłyszeliśmy pop rock z wyraźnymi naleciałościami bluesa oraz funku. Mimo iż artyści mają na swoim koncie ledwo jedną EP-kę, to grają jakby spędzili ze sobą co najmniej dwadzieścia lat. Wszystko się tutaj zgadzało: świetna wokalistka na froncie, pewny, złożony z bardzo dobrych muzyków zespół (schowany nieco z tyłu ale kiedy trzeba - zbierający zasłużone brawa), wpadające w ucho kompozycje. W zasadzie nie było się do czego przyczepić: był odpowiedni luz, pozytywna energia wręcz wylewała się ze sceny - Roxana Tuaj & Good Omen, to w zasadzie gotowy produkt do zaprezentowania szerszej publiczności. Nie ma co testować, nie ma czego poprawiać - brać, puszczać w radio, promować, no i (jeśli się oczywiście lubi takie granie) słuchać.
Setlista:
1. Good Omen 2. Ambicje 3. Fairy Tale 4. Broken Silly 5. Tupet
Żeby tego dnia w CK105 nie było zbyt nudno, również i kolejna grupa reprezentowała inne muzyczne krainy. Lev TT to kapela mająca na swoim koncie debiutancką EP-kę (nagraną przez Przemka Wejmanna), składająca się z muzyków wcześniej związanych z m.in. Syjon, Al Capone czy Mairess, będąca jednocześnie kontynuacją działalności grupy Lev ToTołtoy. Czterech starszych (przynajmniej w porównaniu do konkurencji!) facetów walnęło takim bezpretensjonalnym, garażowym rockiem, że aż się grupka punków w pierwszym rzędzie przebudziła - a wypity alkohol trochę już ich wcześniej zamroczył. Było w tym trochę wczesnych Róż Europy czy Sztywnego Palu Azji, gdzieniegdzie wybrzmiewały nawet echa Brygady Kryzys; Lev TT sprawiał wrażenie kapeli z lat 80-tych, która po wielu latach nieobecności na scenie, postanowiła wrócić z muzycznego niebytu - i nie po to, ażeby zarobić na dawnej sławie, a dla samej radości płynącej z grania. Ktoś tam obok marudził, że wokale nieczyste, że gitary brudne - dupa tam! Tak ma być, tak to ma brzmieć! A do "Szklankowego" żądam teledysku!
Setlista:
1. Tanki 2. Nic nie rozumiem 3. Szklankowy 4. Ty to ja 5. Jimmy
Eleanor Gray to drugi w tym zestawieniu zespół, który brał udział we wcześniejszej Generacji (36. edycja) - wówczas mocno promował on swój debiutancki album, prezentując mieszankę rocka z nieco bardziej alternatywnymi formami metalu (tudzież "-core'u"). Co się zmieniło przez ostatnie dwa lata? Grupa na pewno złagodziła swe brzmienie, stało się ono bardziej stonowane, a numery prostsze pod względem konstrukcji, bardziej przebojowe. Jeśli ktoś liczył na powtórkę z rozrywki - nic z tego. Alan Garstecki niemal całkowicie wyeliminował mocniejsze partie wokalne, skupiając się na czystym śpiewaniu (a i teksty po polsku się pojawiły!), kierując tym samym Eleanor Gray na bardziej komercyjne wody. Jednych może to rozczarować, innych wręcz przeciwnie, gdyż muzykom talentu odmówić nie można, a frontmanowi - charyzmy. Dobrze to wszystko brzmi, kawałki mają ręce i nogi, a że łagodniej niż dwa lata temu... Cóż, w miejscu stać przecież nie można.
Setlista:
1. 234 2. Paulina 3. Na dobry sen 4. Walking on the Clouds
Po niemal półgodzinnej przerwie przyszedł czas na ogłoszenie wyników. Poziom tegorocznego przeglądu był bardzo wysoki (długo zastanawiałem się nad tym, na kogo oddać swój głos!), jednak ktoś wygrać musiał. Główną nagrodę jury przyznało grupie Eleanor Gray i to właśnie ona wróciła do domu mając 6.000 złotych do przepicia. Nagroda publiczności powędrowała do Roxany Tutaj i zespołu Good Omen, pokazując że dla spokojniejszej, ale i jednocześnie ambitnej muzyki jest jeszcze na polskim rynku miejsce. Tomek Kasprzyk zamienił również kilka słów z wokalistką Cotard, tak więc można się spodziewać takich mocno depresyjnych dźwięków na antenie Antyradia. Tym, którzy wrócili do domu bez dodatkowych pieniążków, przypominam słowa członka zwycięskiego składu: "Dwa lata temu my też nic nie wygraliśmy". Grajcie więc dalej, nagrywajcie płyty, bądźcie widoczni. Wszyscy bowiem wypadliście bardzo dobrze i nie macie czego się wstydzić!
O 20:30 zdecydowana większość przybyłych udała się do sali kina Kryterium, aby delektować się występem gwiazdy wieczoru: Pidżamy Porno. Jest to, założona w 1987 roku, grupa poruszająca się po obrzeżach rocka i punk rocka, która dużą popularność zyskała w drugiej połowie lat 90-tych za sprawą takich płyt jak (cytując Marcina Świetlickiego: "cudownie odnalezionej") "Futurista", "Styropian" czy "Ulice jak stygmaty". XXI wiek przywitał Grabaża i spółkę nie mniej ciepło: świetnie przyjęte przez fanów "Marchef w butonierce" i "Bułgarskie centrum", kultowe występy na Przystanku Woodstock, tłumy na koncertach klubowych... A jednak uwagę Krzysztofa Grabowskiego coraz bardziej przykuwał jego poboczny projekt: nie spętanym gatunkowymi normami Strachy na Lachy. W końcu stało się to, czego każdy się obawiał: Pidżama Porno przestała istnieć, a zespół, początkowo prześmiewczo nazwany "Grabaż + Ktoś tam jeszcze" stał się oczkiem w głowie jej lidera. Po wielu latach Grabowski zatęsknił jednak do "punk rock city" i po kilku pojedynczych występach, w 2015 roku Pidżama wróciła na dobre, choć już jako trio. Obecnie zespół tworzą Grabaż (wokal), Kozak (gitara) i Kuzyn (perkusja), a koncertowy skład uzupełniają Longin Bartkowiak na basie oraz Mariusz Nalepa na drugim wiośle - cały obecny skład Strachy na Lachy.
Trochę obawiałem się o formę muzyków, gdyż miałem okazję widzieć ich na żywo ledwo pół roku temu podczas juwenaliowego koncertu Strachów i wówczas było... cóż, średnio - szczególnie w warstwie wokalnej. Odpowiednio obniżyłem więc moje oczekiwania i... szybko okazało się, iż niepotrzebnie. Od początku Grabaż brzmiał tak, jakby ktoś mu wykreślił 15 lat z metryki: swoje stare hity śpiewał z młodzieńczą werwą i pasją, niekiedy bardzo mocno zbliżając się do ich studyjnych odpowiedników. Zaskoczyło mnie również to, w jakim był humorze: nie od dziś wiadomo, że lider grupy potrafi zachowywać się na scenie jak totalny burak (15.03.2009 - pamiętam!), tutaj natomiast, uśmiechnięty od ucha do ucha, z lekkością i dystansem reagował na zaczepki fanów. Ci oczywiście od początku bawili się znakomicie i do pląsów pod sceną nie trzeba ich było specjalnie namawiać: już wraz z pierwszymi dźwiękami "Styropianu" spora grupa młodych ludzi wstała z miejsc i ruszyła ku muzykom, a wkrótce dołączyli i inni. Jako że byłem już na występie Pidżamy w podobnej miejscówce (22.01.2016, Kępice), to wiedziałem co się święci i zająłem miejsce w bocznych przejściach. Widok rozszalałego, ściśniętego pogo na "Porządek panuje w Warszawie" utwierdził mnie w przekonaniu, że była to bardzo dobra decyzja.
W tym roku mija dwudziesta rocznica wydania albumu "Styropian", tak więc sporo jej reprezentantów mogliśmy usłyszeć tego dnia w Koszalinie - poleciały: numer tytułowy, "Spokój w głowach", "Do nieba wzięci", "Gorzka", "Koka Koka", "Gdy zostajesz u mnie na noc" oraz "Między czarnym a czerwonym". Do tego zestaw największych hitów, z "Gnijącą modelką w taksówce", "Balem u senatora '93" czy "Bułgarskim Centrum Hujozy" na czele, wspomaganych mniej oczywistymi wyborami, jak m.in. kapitalnym "Xero z kota" czy nieco zapomnianym, mocnym "Grudniowym bluesie o Bukareszcie". Grupa świetnie czuła się na scenie, a szczególnie dobrze oglądało się popisy Rafała Piotrowiaka na perkusji oraz... Longina na basie, który czuje się już w szeregach Pidżamy zdecydowanie pewniej (zdarzało mu się nawet zagrzewać publikę do jeszcze intensywniejszej zabawy). Tego samego powiedzieć nie można niestety o Mariuszu, który, stojąc nieco na uboczu, po prostu odgrywa partie Mizerkiewicza. O ile więc brak Julio da się jeszcze przeżyć, to już "Dziadka" mocno brakuje - i z tym trzeba się niestety pogodzić.
Po skończonym secie podstawowym, składającym się z aż siedemnastu kawałków, Pidżama wróciła na bis, podczas którego nie mogło zabraknąć "Twojej generacji" - jednego z najbardziej rozpoznawalnych numerów napisanych przez Grabaża. Po jego usłyszeniu część fanów już zaczęła udawać się w kierunku wyjścia, jednak kapela wyraźnie dała do zrozumienia, że show jeszcze się nie skończyło. I rzeczywiście, po kilku minutach muzycy wrócili, by zaprezentować "Ciemne jest jak tęcza", a następnie własną wersję legendarnego "The Passenger" Iggy'ego Popa - i to było właśnie definitywne zakończenie koncertu. Świetnego koncertu, pokazującego że stare dziadki jeszcze ostatniego słowa nie powiedzieli. Miałem to szczęście, że udało mi się chłopaków złapać w ś.p. Kreślarni jeszcze w oryginalnym składzie (2002?) - i jasne, tego występu może nie przebili (bo spójrzmy prawdzie prosto w oczy: nie da się), ale zaprezentowali się dużo pewniej niż w Kępicach. Wtedy było dobrze, ale jeszcze bez tego "błysku"; czuło się, że to Strachy, tylko w innym repertuarze. Teraz natomiast zobaczyłem i usłyszałem Pidżamę Porno; niby ten sam zestaw muzyków, ale jednak kopali cztery litery jak za dawnych lat. Setlista:
01. Styropian 02. Taksówki w poprzek czasu 03. Porządek panuje w Warszawie 04. Gorzka 05. Koka Koka 06. Spokój w głowach 07. Między czarnym i czerwonym 08. Gnijąca modelka w taksówce 09. Xero z kota 10. Egzystencjalny paw 11. Kotów kat ma oczy zielone 12. Gdy zostajesz u mnie na noc 13. Bal u senatora '93 14. Bułgarskie Centrum Hujozy 15. Grudniowy blues o Bukareszcie 16. Wirtualni chłopcy 17. Ezoteryczny Poznań --- 18. Pryszcze 19. Do nieba wzięci 20. Twoja generacja --- 21. Ciemne jest jak tęcza 22. Pasażer (Iggy Pop cover)
|