Nocny Kochanek "Hewi Metal Pany 2016" CK105, Koszalin - 25.11.2016 r.
Side-project muzyków heavy-metalowego Night Mistress, prześmiewczy Nocny Kochanek, powoli acz nieubłaganie kończy rozpoczętą we wrześniu trasę "Hewi Metal Pany". Trasę, która powinna być przedmiotem analizy całej branży muzycznej: oto bowiem w czasach, gdy największe polskie grupy grają czasami dla garstki fanów, młode chłopaki ze Skarżyska-Kamiennej wyprzedają koncert za koncertem. Skąd się wzięła taka popularność kapeli? Gdzie tkwi jej sekret? O tym miałem się przekonać w koszalińskim klubie CK105, do którego udało mi się dostać zupełnie przez przypadek, gdyż podobnie jak w innych miastach - wejściówek w pewnym momencie po prostu zabrakło.
Nocny Kochanek jest grupą grającą heavy metal ale z "jajem", często ocierając się o autoparodię; ich teksty specjalnie posiadają błędy językowe czy gramatyczne i nierzadko kpią z metalowych stereotypów. Do tego typu występu trzeba podejść wyjątkowo profesjonalnie i z otwartym umysłem, dlatego też zanim udaliśmy się ze znajomymi do CK105 postanowiliśmy, używając młodzieżowego słownictwa, konkretnie dać w palnik. Mieszanka czystej i cytrynowej wódki zrobiła swoje: mieszkanie opuszczaliśmy w znakomitych nastrojach. Na miejscu okazało się, że nie tylko my postanowiliśmy bawić się nie całkiem trzeźwo: jeden z fanów cięższych brzmień był tak "zmęczony", że na zespół oczekiwał w pozycji leżącej (twarzą w parkiet) i, pomimo starań, nie był w stanie wygrać z przebiegłą grawitacją.
Po krótkim, półgodzinnym opóźnieniu z głośników poleciał "The Wicker Man" stosunkowo mało znanego, brytyjskiego zespołu i na scenę przy przeraźliwym wrzasku publiczności wkroczyły gwiazdy wieczoru. Zaczęły od dwóch pieśni z wydanego rok temu albumu "Hewi Metal", a więc "Karate" i "Dej mu", by zaraz po nich zaskoczyć fanów nowością w postaci kawałka o wiele brzmiącym tytule - "Dziabnięty". Koszalinianie znali wszystkie teksty na pamięć i razem z Sokołowskim śpiewali głębokie, skłaniające do refleksji liryki o wyrywaniu pijanych lasek, odprawianiu czarnych mszy czy koszmarze każdego dorosłego faceta, czyli niespodziewanym skończeniu się alkoholu na imprezie. Nie zabrakło też wzruszającej, łzawej ballady - "Zaplątany" - wykrzyczanej chóralnie przez publikę (a kończącej się rozbrajającym tekstem carycy polskiego kabaretu - Aśki Kołaczkowskiej). Muzycy kończą właśnie prace nad drugim krążkiem zatytułowanym "Zdrajcy metalu", dlatego też otrzymaliśmy sporo świeżych numerów - ku uciesze gawiedzi.
Fani bawili się tego wieczoru wybornie: pod sceną trwało nieustanne pogo, a co bardziej odważni wdrapywali się do muzyków aby pomachać z nimi głowami (nawet ochrona była rozbawiona). Artyści zachwyceni przyjęciem dawali z siebie wszystko, a frontman co chwila rzucał mniej lub bardziej czerstwymi żartami, co idealnie wpisywało się w obraną konwencję. Klimat więc był, ale jak z samą muzyką? Okazało się, że naprawdę nieźle: konkretne riffy, świetne, melodyjne solówki, precyzyjna praca perkusji (brawa dla nowego "członka" - znanego ze Scream Maker Tomka Nachyły), pompatyczne, wpadające w ucho refreny - wszystko na swoim miejscu. Dominowały szybkie, żywiołowe numery w stylu Judas Priest czy Turbo, ale żeby nie było nudno to i trafiła się, wspomniana wcześniej, ballada oraz walcowaty, sabbathowy "Diabeł z piekła". Na koniec, ojciec założyciel - Arek Cieśla - odstawił wiosło, chwycił za mikrofon i zaśpiewał "Takie tango" z repertuaru Budki Suflera. Chodzą plotki, że gitarzysta jest nieślubnym synem Krzysztofa Cugowskiego - zaryzykuję stwierdzenie... że nie (oficjalne stanowisko zespołu w tej sprawie jest takie: "Ojciec Arkadiusz jest nieślubnym OJCEM Krzysztofa Cugowskiego" - dop. gumbyy). Na pewno nie.
Po ostatnim numerze podstawowej setlisty, jakże sprytnie nazwanym "Ostatnim numerem", nastąpiła krótka przerwa, po której kapela wróciła na bisy. Wielką niespodzianką był cover (choć nie wiem czy akurat w tym przypadku można tak o nim mówić) Night Mistress - "Hand Of God" z płyty "Into The Madness". Cóż za moc! Po nim utwór od którego zaczęła się cała ta przygoda z Nocnym Kochankiem, a więc napisany na potrzeby filmu "Kapitan Bomba - Zemsta Faraona" "Minerał Fiutta" - krótki, głupi, nieprzyzwoicie przebojowy... I to był koniec tego trwającego jakieś 90 minut koncertu; koncertu żywiołowego, fantastycznego pod względem muzycznym i tak durnowatego od strony tekstowej, że aż śmiesznego (a to jednak sztuka nie przekroczyć granicy po której zaczyna się żenada). Występ Nocnego Kochanka okazał się prawdziwą petardą, ale mam jednak nadzieję, że projekt ten pozostanie "działalnością poboczną" muzyków - wszak nawet dobry żart może się szybko "przejeść", jeśli słyszy się go zbyt wiele razy. Oby grupa, pomimo dużej popularności tej jej kabaretowej odsłony, nie odłożyła na półkę poważniejszego grania z Night Mistress - wszak to jeden z najlepszych polskich projektów heavy/power ostatnich lat.
Setlista:
01. Karate 02. Dej mu 03. Dziabnięty 04. Piątunio 05. Wielki wojownik 06. Zaplątany 07. Andżeju... 08. Zdrajcy metalu 09. Wakacyjny 10. Diabeł z piekła 11. Kacper, Andżej i Baltazar 12. Takie tango 13. Ostatni numer --- 14. Hand Of God 15. Minerał Fiutta
|