Proletaryat, Grenade Koszalin, Kawałek Podłogi - 22.04.2016 r.
Gdy tylko ogłoszono, że Proletaryat wystąpi w klubie Kawałek Podłogi postanowiłem nie czekać i jak najszybciej wybrać się po zakup biletów w przedsprzedaży. Ku zaskoczeniu wszystkich zespół podjął jednak decyzję, by (zaledwie po kilku dniach) zaprzestać wczesnej sprzedaży wejściówek - te miały być dostępne tylko i wyłącznie w dniu koncertu. Pojawiło się zatem widmo niedostępności - zakupu dokonać nie zdążyłem, po kilku latach nieobecności w Koszalinie zainteresowanie ich kolejnym występem musiało być duże, a klub do wielkich przecież nie należy. Na szczęście na godzinę przed rozpoczęciem tłumów jednak nie było i spokojnie wydałem pieniądze nie stojąc w kolejce (zamiast biletów były jednak opaski, co mi się średnio spodobało), a i znalazło się chwilę na powspominanie starych dobrych czasów wraz ze znajomymi. Po obowiązków "plotach" udaliśmy się do środka oczekując na support. Zaczęło się również pojawiać coraz więcej fanów ciężkich brzmień i wkrótce Kawałek Podłogi niemal pękał w szwach. W końcu w Koszalinie frekwencja nie zawiodła.
Tradycyjnie wieczór rozpoczął się ze sporym opóźnieniem - tym razem jakieś pół godziny. Zaszczyt rozgrzania publiki przed gwiazdą wieczoru przypadł pochodzącemu również z Pabianic zespołowi Grenade, grającemu thrash metal. Zupełnie nie wiedziałem jakiego poziomu się spodziewać po chłopakach, ponieważ przed koncertem próbowałem znaleźć jakiekolwiek ich numery czy video i niestety poległem (zresztą nie ja jedyny). Jak się jednak mieliśmy przekonać, młodzi metalowcy wiedzą jak porządnie przywalić: ich granie było pełne mocy, energii i pasji a numery zróżnicowane - naprawdę fajnie się tego słuchało i głowa aż sama składała się do headbangingu. Oczywiście miejscami instrumenty się rozjeżdżały, a wokalista nie zawsze trzymał odpowiedni rytm, no ale to akurat elementy, które same się wyeliminują wraz z większą ilością koncertów. Tych życzę im jak największej ilości, gdyż ich występ był bardzo dobry. Szkoda tylko, że nie mogli zagrać całego przygotowanego setu, gdyż w pewnym momencie zostali poinformowani o tym, że muszą kończyć grać. To akurat trochę słabe było, zwłaszcza, że przygotowano na ten wieczór m.in. covery Anthrax czy Slayera - stąd poniższą setlistę należy traktować jako przybliżoną. Setlista:
01. Świnia 02. Full Of Grace 03. Grenade 04. Broken 05. Death Counter 06. Master 07. Warhammer 08. Infidels 09. Undertaker 10. Revenge Of Machines 11. Going Insane 12. Sentenced To Death
Po krótkiej przerwie na scenie pojawił się najsłynniejszy zespół z Pabianic, a więc legendarny Proletaryat. Kapela obecna na rynku od 1987 roku, która udanie połączyła hard rock z heavy metalem (podlewając dodatkowo powstały wywar punkową energią), mająca na swoim koncie 11 albumów, z czego ostatni wydany został w zeszłym roku. To właśnie numerami z "Oko za oko" rozpoczęto koncert: po klimatycznym intro na scenie zameldowali się poszczególni muzycy i przywalili "Labiryntem", a następnie zaprezentowali "Nie wyrażam zgody", "Inny ktoś" i "Tlen". Tomek Olejnik zaraz na wstępie poinformował zgromadzoną publiczność o tym, że najpierw będą kawałki nowe, a później systematycznie cofać się będą w przeszłość, dzięki czemu nikt nie próbował wywoływać swoich ulubionych pozycji - wiadomo było kiedy przyjdzie ich czas.
Fantastyczne było brzmienie kapeli: dźwięk był selektywny, wokal doskonale było słychać, wszystko miało swoją moc i ciężar. Zespół był w wybornej formie i w znakomitym nastroju, jednak to Olejnik tego wieczoru brylował: jego wokal na przestrzeni lat nabrał mocy i dziś śmiało można stwierdzić, że Tomek jest jednym z najlepszych wokalistów rockowych w Polsce. Na scenie nie jest jakoś szczególnie gadatliwy i pogaduszki ogranicza do niezbędnego minimum (choć i tak tego dnia był wyjątkowo rozmowny, a i nawet bawił się z publiką), jednak gdy zaczyna śpiewać to ciarki przechodzą po plecach. Skupia się na tekstach, które na przestrzeni lat wcale nie straciły na aktualności, zupełnie jakby przeżywał je na nowo. Nic więc dziwnego, że spora część publiczności jak zahipnotyzowana wsłuchiwała się w słowa. W okolicach placu "Tiananmen" niektórym fanom puściły wszelkie hamulce i pod sceną mocno się zakotłowało: młodzi, starzy, punki czy metale - wszystkich połączyło pogo. Kacprzak zwrócił uwagę na to, że na parkiecie znajduje się osoba niepełnosprawna, jednak tryby puszczone w ruch ciężko zatrzymać - jak ktoś nie był w stanie przetrwać pod sceną, to musiał się ewakuować na tyły lokalu. Cóż, przynajmniej się nieco z przodu przerzedziło, dzięki czemu wszystko było doskonale widać.
Podstawową setlistę kończył "Proletariat", jednak grupa uznała, że nie ma sensu schodzić ze sceny, gdyż z uwagi na wielkość lokalu i tak nie ma gdzie się ukryć czekając na bis. Krótka przerwa jednak była, gdyż Robert Hajduk przeprowadził próbę wydłubania sobie oka pałeczką do perkusji i wyszło mu całkiem nieźle: potrzeba było paru minut (i worka z lodem) żeby doszedł do siebie. W końcu jednak uznał, że może dalej grać i na zakończenie poleciało najpierw szalone "Hej naprzód marsz", a następnie rewelacyjne "Pokój z kulą w głowie". Szaleństwo pod sceną osiągnęło swoje apogeum i wraz z ostatnimi nutami parę osób z takim impetem poleciało bezwładnie na tyły lokalu, że zebrali po drodze kolejnych fanów niczym kula śniegowa i ostatecznie wylądowali na stoliku i fotelach usytuowanych przy nim. Nikomu na szczęście nic się nie stało, ale było to dobre podsumowanie koncertu. Koncertu, który był jednym z najlepszych jakie odbyły się w Koszalinie w ciągu kilku ostatnich lat. Koncertu, na którym zabawa trwała do samego końca i który przyciągnął fanów różnych gatunków i stylów. Nic tylko życzyć tego, ażeby więcej kapel starzało się z takim wdziękiem.
Setlista
01. Labirynt 02. Nie wyrażam zgody 03. Inny ktoś 04. Tlen 05. Prawda 06. Podły 07. Moc 08. Ofiarny stos 09. Tienanmen* 10. Jak ptak 11. Czyste ręce 12. Twarzą w twarz 13. 1000 lat 14. Czarne szeregi 15. Srajmy 16. Kolesie 17. Proletariat 18. Hej naprzód marsz 19. Pokój z kulą w głowie
* Na setliście tytuł zapisany był poprawnie, tj. "Tiananmen", jednak na albumie posiada on błąd - stąd też użyłem pisowni oryginalnej.
|