Omnium Gatherum, Draconian, Year Of The Goat i Oceanwake Kraków, Rotunda - 29.02.2016 r.
Rozpocząć deszczowy tydzień klimatycznym koncertem? Jak dla mnie opcja idealna, a okazja trafiła się nie byle jaka, bo Iron Realm Productions zaplanowano na ten wieczór występ Omnium Gatherum, Draconian, Year Of The Goat i Oceanwake. Był to drugi polski przystanek trasy "Towards The Unknown", dzień wcześniej zagrali we wrocławskim Liverpoolu. Dobór zespołów ciekawy - mieszanka melodyjnego death metalu, doom metalu, gotyku i okultystycznego hard rocka.
Wydarzenie zaczynało się wcześnie, bo o 18:30, w związku z czym na koncert Finów z Oceanwake zdążyła przybyć garstka ludzi, lecz w późniejszych godzinach miało się to zmienić. Bez zbędnych wstępów i przerywników zaczęli grać kawałek za kawałkiem, a każdy kolejny bardziej ciężki i walcowaty od poprzedniego. Wolne tempa i niskie wokale przepełniły ściany Rotundy. Od początku byłam pod wrażeniem dobrego nagłośnienia, wszystko było słychać selektywnie, nie było mowy o ścianie dźwięku, jaka często ma miejsce w tym klubie. Jako że ludzi nie było zbyt wielu i słuchali w dalszej części sali, to spokojnie znalazłam sobie miejsce pod barierką i oddałam się ich monumentalnym kawałkom. Wokalista Eero Haula do rozmownych nie należy - powitał tylko publikę, a na koniec pożegnał, ale nic to, ważne że konkretnie zagrali. Co dziwne - najbardziej aktywny na scenie był basista Jarkko Mäkelä wyglądający, jakby się wyrwał ze średniowiecza - fryzurka "od garnka" i biała kaftanowa koszula. A dziwne, bo stereotyp mówi, że basiści są z tych mało ruchliwych, co często się sprawdza w rzeczywistości (choć jest mnóstwo wyjątków od tej reguły). Truchtał z jednego końca sceny na drugi (do biegania muza była za wolna), praktycznie do samej ziemi machał tymi średniej długości włosami i widać było, że świetnie się bawi. Pozostali muzycy raczej statyczni, ale nie dziwię się, muzyka trochę zbyt wolna i ciężka, by miała sprzyjać radosnemu hasaniu. Zagrali, co mieli w planie i to by było na tyle - całkiem fajnie im to wyszło.
Drugim supportem byli Szwedzi z Year Of The Goat - klimat bardzo mój, lubię takiego okultystycznego psychodelicznego hard rocka. Na scenie zaroiło się od muzyków - trzech (!) gitarzystów (z czego jeden, Thomas Sabbathi, również na wokalu), basista, klawiszowiec, perkusista. Od pierwszego kawałka zrobiło się bardziej żywiołowo, zeszło się też więcej ludzi. Klawiszowiec nawet przyuważył, że jest trochę osób, które widział poprzedniego dnia we Wrocławiu. Obecnie mamy swojego rodzaju modę na occult rock, część zespołów z tego nurtu po prostu miażdży i słucham ich z ogromną przyjemnością, ale akurat Kózki są dla mnie mocno przeciętne. Tak też było tego wieczoru na deskach Rotundy, dało się posłuchać, lecz większych emocji we mnie nie wywołali. Na zasadzie - koncert odhaczony, ale w przyszłości wspominać go zbytnio nie będę.
No i przyszedł czas na gwiazdy wieczoru. Podczas całej trasy zespoły zmieniają się kolejnością grania - w Krakowie wypadło, że Draconian grał przed Omnium Gatherum. Mi osobiście gotycka muzyka za bardzo nie wchodzi (za wyjątkiem kilku kapel), ale w nich akurat jest trochę z doom metalu, więc nastawienie było pozytywne. Pod sceną zebrała się spora grupka fanów, barierki oczywiście zapełnione, jedna dziewczyna nawet przygotowała flagę z logiem. Było na czym oko zawiesić tego wieczoru - dla męskiej części publiczności śliczna bladolica Heike Langhans, która dołączyła do zespołu w 2012 r. zastępując Lisę Johansson, a dla damskiej Anders Jacobsson z mocarnym niskim wokalem. Jeśli chodzi o pozostałą część zespołu, to trzy tygodnie wcześniej okazało się, że basista Fredrik Johansson i perkusista Jerry Torstensson nie będą mogli przyjechać do Polski, w związku z czym zastąpili ich Daniel Änghede (Crippled Black Phoenix, Hearts Of Black Science i ISON) oraz Tarald Lie (Tristania). Szczerze mówiąc miałam parę podejść do muzyki Draconian i słuchając w domu zupełnie mi to nie siadło, ale jak usłyszałam na żywo wokal tej dwójki, to idealnie ze sobą harmonizują. Piękny, czysty głos Heike plus naprzemienny growl/niski wokal Andersa naprawdę robiły wrażenie. Oboje śpiewali bardzo czysto, bezbłędnie, a dobre nagłośnienie jeszcze potęgowało ten efekt. Zarówno Draconian, jak i Omnium Gatherum mieli na scenie trochę więcej, niż godzinę czasu, co wystarczyło, by pokazać, w jak dobrej są formie scenicznej.
Na deser zostało Omnium Gatherum, czyli fiński zespół tworzący melodyjny death metal. Z całego składu wydarzenia to oni najbardziej mnie interesowali - utwory mają dużo żwawsze, niż poprzednie ekipy, a zachowują przy tym odpowiedni klimat. Na scenie zrobiło się żywiołowo - wokalista Jukka Pelkonen to prawdziwy wulkan energii. Co chwilę zachęcał publikę a to do machania głowami, a to do klaskania, czy pokazywania rogów. Zresztą nie musiał o to usilnie prosić - wszyscy pod sceną chętnie spełniali jego życzenia. W pewnym momencie nawet wciągnął na scenę jedną fankę w skąpym gorsecie, wprawdzie już po chwili musiała schodzić, ale co się naskakała to jej. Omnium promowało na trasie swoje najnowsze wydawnictwo "Grey Heavens", które ujrzało światło dzienne nieco ponad tydzień temu, więc oczywista sprawa, że w setliście znalazło się sporo numerów z niego, ale nie zabrakło i starszych. Dobre słowo należy się i gitarzystom Markusowi Vanhala oraz Joonasowi Koto, którzy dawali z siebie wszystko i serwowali świetne solówki. Wszyscy muzycy wykazali się pełnym zaangażowaniem, więc nie obyło się bez bisu w formie "The Unknowing", który był idealnym zwieńczeniem całego koncertu.
|