II Bałtycki Festiwal Gitary Elektrycznej Igor Gwadera, Free Blues Band, Antymos Apostolis Rewita WDW, Unieście - 02.05.2015 r.
Imprezy długiego weekendu majowego to z reguły komercyjne spędy, na których kupuje się kiełbaski, popcorn i inne karkówki przy dźwiękach "gwiazdy" znanej tylko z tego, że jest znana. Raz na parę lat zdarzy się przez przypadek zaprosić jakąś zapomnianą legendę, na którą przyjdzie spora grupka fanów (ot, chociażby nieco już zakurzeni Trubadurzy z zeszłego roku). Jednak najczęściej miasta idą na łatwiznę, biorąc zespoły podrzędne, nie mające nic do powiedzenia na polskiej scenie. Nie inaczej było w tym roku - zniechęcony programem gotów byłem siedzieć w domu oglądając telewizję, gdy przez przypadek trafiłem na program II Bałtyckiego Festiwalu Gitary Elektrycznej. 10 minut drogi od Koszalina wystąpić miał Igor Gwadera, Free Blues Band i Antymos Apostolis. Za darmo. Oczywiście nie mogło mnie tam zabraknąć.
Festiwal Gitary Elektrycznej to młoda impreza na którą składają się nie tylko koncerty gwiazd, ale również (a może przede wszystkim) warsztaty dla młodych "wioślarzy" z całej polski oraz konkurs na najlepsza solówkę. Zajęcia prowadzą Stuart Shields, Czesław Zdrojewski oraz Rowan J. Parker, a całość odbywa się na terenie ośrodka Rewita WDW w Unieściu, zaraz przy jeziorze Jamneńskim i kilka minut piechotą od Bałtyku. Cała impreza trwa łącznie trzy dni (01-03.05): przez pierwsza dwa młodzież chodzi na warsztaty i uczy się nowych technik (lub doskonali te już znane), a trzeciego odbywa się koncert laureatów konkursu i wręczenie nagród. Występy gwiazd to swoista nagroda na zakończenie zajęć, które kończą się 2 maja.
Pierwszy koncert na scenie usytuowanej tuż przy brzegu jeziora zacząć się miał około godziny 19:30, ale jak to zwykle bywa musiał pojawić się mały poślizg. Frekwencja nie powalała, no ale też wydarzenie nie było jakoś szczególnie promowane - w pobliskim Koszalinie nie widziałem ani jednego plakatu, mimo że fanów gitarowego grania tam nie brakuje. Pierwszą gwiazdą był Igor Gwadera, młody ale szalenie utalentowany gitarzysta, znany przede wszystkim z thrash metalowego Anti Tank Nun, prowadzonego wspólnie z Tisusem. Na swoim koncie ma jednak nie tylko współpracę z liderem Acid Drinkers: Iggy jest również częścią grupy WAMI, w składzie której znajdują się Marco Mendoza (Thin Lizzy), Doogie White (Rainbow) i Vinny Appice (Black Sabbath). Gwiazdy światowego formatu doceniają talent chłopaka - w polskim piekiełku jest różnie: liczne nagrody i wyróżnienia przeplatane są opiniami osób niezdrowo zazdroszczącym mu sukcesu.
Gwadera wystąpił z programem solowym, na który składają się instrumentalne kawałki na modłę hard/heavy. Wpadające w ucho riffy, niezłe, melodyjne solówki, klasyczne brzmienie - widać, że praca z tuzami cięższego grania zrobiła swoje i nie miałbym nic przeciwko temu, aby to na właśnie taką muzę w przyszłości Iggy postawił. Świetna technika i duża pewność siebie sprawiła, że młodzi muzycy (niektórzy tylko trochę młodsi od samej gwiazdy) z podziwem patrzyli na popisy gitarzysty. No ale to wszystko wynik morderczej pracy: bywało, że Igor ćwiczył po 10 godzin dziennie aby dojść do takiej wprawy. Recital nie należał do zbyt długich, ale bardzo miło się tego wszystkiego słuchało (a i oglądało również). Chciałoby się jednak, aby Gwaderze towarzyszył prawdziwy zespół: sekcja rytmiczna puszczona była bowiem z laptopa. Pod względem jakości nic nie można było ścieżkom zarzucić, no ale jednak prawdziwy band to jednak prawdziwy band. W przyszłości dodać do tego wszystkiego wokal i Iggy spokojnie będzie mógł rozpocząć własną muzyczną wędrówkę.
Po krótkiej przerwie i znacznym obniżeniu temperatury powietrza, na scenie pojawił się Free Blues Band. Grupa działa już przeszło 30 lat, a na swoim koncie ma współpracę z takimi legendami jak Tadeusz Nalepa, Ian Paice, Steve Morse czy Chris Farlowe. Można więc było od nich wiele wymagać i jakże miło zakomunikować - nie zawiedli. Mimo że wiele razy występowali z repertuarem innych grup (mają np. świetny program poświęcony Deep Purple), to tym razem postawili na twórczość własną. Skupili się na utworach z albumu "Casper The Cat" i jak dla mnie był to strzał w dziesiątkę. Usłyszeliśmy rozbudowane, świetnie zaaranżowane numery łączące bluesa z innymi gatunkami (m.in. hard rockiem czy jazzem), którymi punktem kulminacyjnym są fantastyczne solówki założyciela grupy - Andrzeja Malchereka. Wokalnie może jakoś specjalnie nie zachwycał, ale za to na wiośle nadrabiał po stokroć. Nie można również nie wspomnieć o Agnieszce Malcherek grającej (jako jedyna kobieta w Polsce!) na organach Hammonda - jakże przepięknie brzmiący jest to instrument i można tylko ubolewać nad tym, że tak mało grup już go używa.
Po zagraniu kilku numerów do występu zaproszono gościa specjalnego, a mianowicie Anthimosa Apostolisa - multiistrumentalistę i kompozytora, znanego przede wszystkim z będącej jedną z najważniejszych formacji w historii polskiego rocka, grupy SBB, gdzie pełni rolę gitarzysty. Przyznam się, że byłem nieco zaskoczony, gdyż spodziewałem się raczej występu solowego, ponieważ Antymos koncertuje najczęściej z własnym jazzowym składem. No ale po pierwszych kilku minutach zaskoczenie musiało ustąpić miejsca czystemu podziwowi - cóż tam na tej scenie się działo! Kolejne numery były tylko pretekstem do tego, aby Malcherek i Apostolis zaczęli czarować (w dużej mierze improwizowanymi!) solówkami. Na naszych oczach rozkwitał proces twórczy - sekcja rytmiczna przedłużała kawałki, a Antymos, po krótkim namyśle, robił takie rzeczy, że czapki z głów spadały. I aż szkoda, że całość trwała tak krótko: cały koncert FBB trwał może z godzinę. Widać było jednak, że grupa (i gość) mogłaby jeszcze czarować publiczność przez długi czas, no ale niestety organizatorów gonił terminarz. Należy im jednak podziękować za to wspaniałe, choć niezbyt długie muzyczne wydarzenie.
Po krótkiej przerwie przyszedł czas na ostatnią część muzycznego wieczoru, a więc występy uczestników warsztatów. Trzy grupy podzielone według wieku, zagrały instrumentalne utwory skomponowane przez osoby prowadzące zajęcia - dla wielu młodych muzyków był to pierwszy koncert w życiu. Hard rockowe czy heavy metalowe miniaturki sprawdzały czego nauczono się podczas dwóch dni intensywnej pracy i widać było, że praca nie poszła w las - mi najbardziej podobał się występ najliczniejszej grupy adeptów "sztuki wioślarskiej". Na zakończenie wszystkie grupy razem z FBB wykonały "Smoke On The Water" z repertuaru Deep Purple. Zaraz po tym przyszło mi wracać do domu, ale jeśli poziom imprezy się utrzyma, to za rok znów pojawię się przed sceną nad jeziorem Jamno.
|