Negură Bunget i Lacrima - Wrocław


Negură Bunget, Lacrima i Grimegod
Liverpool, Wrocław - 08.04.2015 r.


8 kwietnia 2015 roku we wrocławskim klubie Liverpool odbył się koncert zespołów Negură Bunget, Lacrima i Grimegod. Przyznam się szczerze, że na imprezę wybrałem się tylko i wyłącznie dla naszej Lacrimy. Jeszcze nie miałem okazji zobaczyć na żywo tej kapeli i taka okazja była idealna.

Jako pierwszy na gościnnych deskach sceny Liverpoolu pojawił się rumuński zespół Grimegod. Od pierwszych dźwięków było wiadomo, że to będzie gotycka uczta. Gitarowe zagrywki a'la Moonspell/Paradise Lost, w szybszych partiach natomiast pachniało zespołem Tiamat. Nie było to jakieś odkrywcze granie, ale swój urok miało. Zespół powstał w 2001 roku i w swoim dorobku ma 4 płyty. Trzy z nich wydane zostały do 2000 roku, a czwarta ("Wrong Roads") ukazała się rok temu. Generalnie ten występ był na tyle pozytywny, że na pewno w wolnej chwili zapoznam się z którąś z tych płyt.

Drugim zespołem tego dnia była oczekiwana przeze mnie Lacrima. Zespół poznałem przy okazji premiery płyty "A Story From Limbo", którą ta formacja zdobyła moje serce. W takich okolicznościach koncert był dla mnie konieczną koniecznością. Płyta płytą, ale zawsze dla mnie ma znaczenie jak zespół potrafi "sprzedać" swoją twórczość na żywo. W tym przypadku byłem jednak w pełni przekonany, iż Krakusy poradzą sobie z tym bez problemu. Dlaczego miałem takie przekonanie? Wystarczy wspomnieć, iż ten zespół istnieje od 1994 roku i z niejednej sceny spoglądali na publikę.

We Wrocławiu zespół zaczął swój występ od kawałka... którego nie ma na ostatniej płycie. Wspominam o tym, bo byłem przekonany, iż Lacrima zaprezentuje tylko utwory, które trafiły na wspomnianą już płytę "A Story From Limbo". Pierwszy numer nie był wyjątkiem, bo na koniec poleciały jeszcze dwa takie kawałki. A zaczęliśmy od "Fever Of Deception" z płyty "Old Man's Hands" wydanej w 2011 roku. Od pierwszych chwil tego koncertu było słychać jego jakość. Lacrima zabrzmiała o wiele lepiej niż support. Do tego pełen luz muzyków i lidera Kuby Morawskiego, który dosyć skutecznie zapraszał ludzi bliżej sceny. Publika początkowo niemrawa, ale z czasem coraz więcej osób meldowała się bliżej sceny.

Kolejne numery to była nieustanna doomowo-gotycka uczta dla moich uszu. Mam ogromny sentyment do takiego grania, bo kilkanaście lat temu sporo słuchałem takiej muzy. Lacrima wywodzi się z tamtego okresu i nieustannie trwa w tym graniu. Co więcej prezentuje światowy (o tak!) poziom. Nie wierzycie? To sprawdźcie jaki zespół będzie supportował Therion na koncercie w Bratysławie. Dla leniwych - oczywiście, że Lacrima. Ale wracajmy do wrocławskiego koncertu.

Jako kolejne poleciały doskonale mi znane z płyty "A Story From Limbo" numery: "Trival Wishes" (moc i kwintesencja takiego grania), a po nim nieco spokojniejszy "I Shouldn't". Następna pozycja w programie to była kompozycja "Almanac" w której troszkę więcej jest doom'u. No i świetne klawisze. Kolejny numer to bardzo ciekawy "Alar Shadows", przy którym można nieźle "odjechać". Szybka poprawka "Regardless" i było już naprawdę bardzo przyjemnie. Niestety... Kuba zapowiada, że następny utwór kończy występ Lacrimy. Nie powiem, żeby mnie to ucieszyło. No ale co zrobić? Trzeba się dobrze bawić na tym ostatnim kawałku, którym był świetny "Old Man's Hands".

Lacrima zagrała świetny koncert. Ja jestem w pełni zadowolony z tego co widziałem i co słyszałem. Jedyny "minus" to krótki czas trwania, no ale tutaj nie ma zmiłuj jak kolejny zespół czeka na swój występ. Na pewno przy kolejnej okazji odwiedzę ten zespół przy okazji jakiegoś koncertu.

Dłuższa przerwa na porządkowanie sceny na której zameldować się miała ekipa z Negură Bunget. Ta rumuńska ekipa powstała w 1994 roku i w swoim dorobku ma siedem studyjnych płyt. Bez większego ściemniania przyznaje się, iż zupełnie nie znam twórczości tego zespołu. To co usłyszałem w klubie też niespecjalnie mnie zmobilizowało to zmiany tego stanu rzeczy. Zespół zaprezentował mieszankę progresywnego black metalu (takiego "leśnego"), folku i "dziwnych" klimatów. Do tego dokładamy przeróżne dziwaczne instrumenty dęte "niewiadomego" pochodzenia. Bardzo oryginalna mieszanka. Podejrzewam, że na płycie to wszystko bardzo fajnie może brzmieć. No i z tego co widziałem to ludziom pod sceną się podobało. Więc chyba koncert był całkiem dobry. Dla mnie zdecydowanie bardziej przemawiały te szybsze momenty, bo gdy Negură zwalniała swoją muzę, to mi jakoś "ciśnienie" opadało. Ogólnie - dosyć ciekawe i w miarę oryginalne granie w swoim stylu.

Niewątpliwie miałem przyjemność zobaczyć trzy dosyć ciekawe zespoły, które grają raczej niszową muzę jeśli chodzi o Heavy Metal. Na pewno spędziłem ten czas bardzo przyjemnie. Jak ktoś się zastanawia nad koncertami w Warszawie i Olsztynie, to ja polecam.



Autor: Piotr "gumbyy" Legieć

Data dodania: 14.04.2015 r.



© https://METALSIDE.pl 2000 - 2024 r.
Nie używaj żadnych materiałów z tej strony bez zgody autorów!